Czasami potrafię usiąść na podłodze i siedzieć w jednej pozycji przez kilka godzin. W jednej chwili potrafię płakać i śmiać się ze swojej bezradności. Potrafię wypić kilka szklanek mleka i nadal nie musieć ruszać się ze swojego miejsca. Tylko ja potrafię zapisać całą kartkę jednym imieniem, a później ją potargać i wyrzucić. Tylko ja potrafię kochać dwie osoby naraz i żyć ze świadomością, że mogło być lepiej. To ja udaję podnieconą czerwcowym ślubem i tylko ja potrafię szczerzyć się jak głupia do ekranu telefonu, kiedy on pisze do mnie wiadomość. Potrafię siedzieć i patrzeć na jego zdjęcie z myślą, że nie zasługuje na niego. Tylko ja potrafię żyć z myślą, że mogłabym walczyć o swoje, ale nie chcę, bo taki człowiek jak ja nie zasługuje.
Stanęłam przed lustrem i powiedziałam wyraźnie:
- Jestem Gabriella Tiger i w czerwcu biorę ślub ze wspaniałym mężczyzną. Jestem szczęściarą. - usłyszałam ciche skrzypienie podłogi i odwróciłam się w stronę nadchodzącej osoby. Spojrzałam się na jego szeroki uśmiech i przeniosłam wzrok z powrotem na lustro. Nie mogłam się tak łatwo dać zauroczyć. Jestem Gabriella Tiger pomyślałam i wypięłam pierś do przodu. Spojrzałam z powrotem na bruneta i usłyszałam cichy głos:
- Wiesz, że zawsze możesz zmienić zdanie, prawda? - patrzyłam się na jego oczy pełne bólu i coś we mnie pękło. Tak jakby ktoś przekuł igłą nadmuchany balonik.
- Nie zabieraj mi szczęścia, Harry jeśli ty nie możesz mi go dać. - Chłopak popatrzył się na mnie zdziwiony i podszedł do mnie, zapinając suwak sukienki. Położył swoje dłonie na moich ramionach i szepnął mi do ucha:
- Dałbym ci je, gdybym tylko dostał szansę. - odwróciłam się do niego przodem i patrzyłam w jego zielone oczy.
- Miałeś szansę. - szepnęłam ze łzami w oczach i skierowałam się w stronę kuchni.
Miał tak cholernie dużo szans i tak nagle teraz zachciało mu się o mnie walczyć. Ale ja nie mogę stracić tego, na co tak długo walczyłam. Podeszłam do Cristiana i mocno się w niego wtuliłam. Potrzebowałam bliskości, a w jego ramionach chciałam czuć się bezpieczna. Oszukiwałam swój mózg i wmawiałam sobie, że jest dobrze, że jego ramiona stwarzają mi poczucie bezpieczeństwa, a jego pocałunki wprawiają mnie w radość. Chciałam się oszukiwać, bo to sprawiało, że nie tęskniłam tak bardzo.
23 grudnia
- Gabriella!!! - usłyszałam głos Katie z sąsiedniego pokoju i niechętnie podniosłam się z łóżka. Przeszukiwała właśnie rzeczy, które zniosła ze strychu. Jak to Katie zostawiła wszystko na ostatnią chwilę i zdążyła kupić tylko prezent mi, Cristianowi i Niallowi. Myślała, że reszta nie przyjdzie na kolację wigilijną, więc teraz delikatnie ujmując jest głęboko w wielkiej i ciemnej dupie. A! I jeszcze kupiła golarkę Harry'emu, a raczej znalazła ją na jakimś traganie i jej się spodobała. Harry miał rzekomo dwa tygodnie temu wyjechać do Europy, żeby koncertować, ale wciąż z oczu nie znika mi jego bujna czupryna i mocno zielone oczy. Wciąż przed oczami mam wychodzącego z łazienki Harry'ego, owiniętego w jaskrawozielony ręcznik, gdy z jego niesfornych loczków kapie woda prosto na jego idealnie wyrzeźbiony tors.
- Gabriella!!!! - usłyszałam ponownie głos Katie i ruszyłam w stronę jej pokoju. Pewnie nie potrafi nic znaleźć w tej kupie nikomu niepotrzebnych rzeczy. Weszłam do jej sypialni i ujrzałam tyle poduszek i i pamiętników ile w życiu nigdy na oczy nie widziałam. Istny antykwariat! Katie siedziała na kupie różowych i zielonych poduszek nogami do góry i machała rękoma w górę i na boki. Wpadła w atak kompletnej nudy i niechęci do życia. Była wściekła i niechętna do współpracy, co znacznie utrudniało rozmowę z nią.
- Czego chcesz? - spytałam niechętnie, a Katie spojrzała na mnie oburzona i po chwili zrobiła minę zranionego psa i usiadla jak normalny człowiek, jednak po chwili rozpłakała się i spojrzala na mnie, mówiąc:
- Nie ma tu nic oprócz daremnych poduszek i przeterminowanych książek! - zaśmiała się cicho pod nosem i powiedzialam:
- Jesteś świadoma, że książka nie może być przeterminowana? - Katie próbowała nie śmiać się, ale po chwili wybuchnęła gromkim śmiechem i rzuciła we mnie różową poduszką.
- Wiem! Nie jestem głupia! - krzyknęła i zaniosła się śmiechem. Położyłam się u niej na łóżku i spytałam:
- Jak to zrobisz? - kiwnęłam głową na kupe książek i poduszek, a Katie wpatrywała się w okno. Po chwili spojrzała na mnie uradowana i krzyknęła:
- Wiem!! - zatkałam uszy i odkrzyknęłam jej, że wcale nie jestem głucha i wszystko dokładnie usłyszę, jeśli po prostu powie to normalnym tonem. Katie wcale nie straciła na humorze po tym jak ją skarciłam i powiedziała wesołym głosem:
- Angelo przecież zbiera stare książki, prawda? - pokiwałam twierdząco głową - A więc Angelo dostanie stare pamiętniki mojej babci i stare książki pradziadka. - słuchałam ją w milczeniu, a Katie nadal trajkotała jak szalona - Paul interesuje się dekoracją wnętrz, tak? - Katie nie potrzebowała nawet potwierdzenie, bo cały czas mówiła, jakby w ogóle nie potrzebowała przerwy, żeby nabrać oddechu. - A więc dam mu kilka poduszek, żeby nimi sobie odnowił pokój.
- A reszta? Czekoladki im podarujesz czy przeterminowane książki? - spytałam i zaczęłam się chichrać jak szalona, co zostało skwitowane cichym prychnięciem.
- Dam radę, zobaczysz jutro! - krzyknęła i wyskoczyła z poduszek, jednocześnie zabierając spod szafy trampki. Po chwili usłyszałam trzaśnięcie drzwiami i już wiedziałam, że Katie zaszaleje z zakupami dzisiaj.
___________________________
Przepraszam, że dopiero dzisiaj, ale nie miałam dostępu do komputera wcześniej, a więc macie dzisiaj! :3
Dziękuję wam za te 11 komentarzy!! :3 bardzo mnie podniosły na duchu i wiedzcie, że czytam WSZYSTKIE komentarze!! haha :3 i WSZYSTKIE tak samo sprawiają mi przyjemność. Do napisania, nie wiem kiedy (;
poniedziałek, 30 lipca 2012
sobota, 21 lipca 2012
Czterdzieści siedem
Leżałam z głową na jego torsie i kreśliłam kółeczka na jego brzuchu. Wsłuchiwałam się w miarowe uderzenia jego serca i po chwili powiedziałam:
- Boję się tego wszystkiego. - byłam pewna, że śpi, wiec ciągnęłam dalej - Boję się, że kiedy pójdziesz do tego detektywa dowiesz się czegoś, czego nigdy nie powinieneś wiedzieć i to wcale nie będzie dobre. Boję się, ze Harry zamieni się w robota, który tylko słucha i nie robi nic poza tym. Boję się, że moja mama umrze. - powiedziałam i wzięłam głęboki wdech. Spojrzałam na blondyna, który nadal miał zamknięte oczy i mruknęłam cicho:
- Kocham Cię i nie chcę, żebyś cierpiał, Niall.
- Czy to, ze chcę poznać prawdę znaczy, ze chcę cierpieć? - szepnął cicho do mojego ucha i spojrzał się na mnie z szerokim uśmiechem.
- Myślałam, ze śpisz. - powiedziałam z wyrzutem i ponownie położyłam głowę na jego ramieniu.
- Spałem, dopóki mnie nie obudziłaś. - szepnął mi do ucha Niall i zaśmiał się cicho.
- Przepraszam. - powiedziałam z uśmiechem na ustach, po czym wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ogarnęłam mniej więcej włosy, które wyglądały tragicznie. W sumie tragicznie to mało powiedziane.
- Lewis będzie przerażony jak zobaczy moje włosy. - mruknęłam pod nosem i związałam włosy w wysokiego kucyka. Kiedy byłam już w miarę gotowa usłyszałam pukanie do drzwi, więc ruszyłam biegiem w stronę holu, zanim to stukanie obudzi wszystkich domowników. Uchyliłam lekko drzwi i ujrzałam uśmiechnięte twarze chłopaków z Three Hills . Stali i czekali aż ich wpuszczę, ale zamiast tego zamknęłam im drzwi przed nosem i ruszyłam w stronę kuchni, żeby po chwili usłyszeć ciągły dźwięk dzwonka. Ruszyłam biegiem do drzwi i szybko je otworzyłam. Na całe szczęście wszyscy mieli albo twardy sen, abo nie chciało im się otwierać oczu. Angelo z uśmiechem na twarzy wchodził do mieszkania, kiedy poczuł, że ląduje na ziemi.
- Z Katheriną Graham się nie zadziera. - powiedziałam i ruszyłam w stronę kuchni.
- Boję się tego wszystkiego. - byłam pewna, że śpi, wiec ciągnęłam dalej - Boję się, że kiedy pójdziesz do tego detektywa dowiesz się czegoś, czego nigdy nie powinieneś wiedzieć i to wcale nie będzie dobre. Boję się, ze Harry zamieni się w robota, który tylko słucha i nie robi nic poza tym. Boję się, że moja mama umrze. - powiedziałam i wzięłam głęboki wdech. Spojrzałam na blondyna, który nadal miał zamknięte oczy i mruknęłam cicho:
- Kocham Cię i nie chcę, żebyś cierpiał, Niall.
- Czy to, ze chcę poznać prawdę znaczy, ze chcę cierpieć? - szepnął cicho do mojego ucha i spojrzał się na mnie z szerokim uśmiechem.
- Myślałam, ze śpisz. - powiedziałam z wyrzutem i ponownie położyłam głowę na jego ramieniu.
- Spałem, dopóki mnie nie obudziłaś. - szepnął mi do ucha Niall i zaśmiał się cicho.
- Przepraszam. - powiedziałam z uśmiechem na ustach, po czym wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę łazienki. Wzięłam szybki prysznic i ogarnęłam mniej więcej włosy, które wyglądały tragicznie. W sumie tragicznie to mało powiedziane.
- Lewis będzie przerażony jak zobaczy moje włosy. - mruknęłam pod nosem i związałam włosy w wysokiego kucyka. Kiedy byłam już w miarę gotowa usłyszałam pukanie do drzwi, więc ruszyłam biegiem w stronę holu, zanim to stukanie obudzi wszystkich domowników. Uchyliłam lekko drzwi i ujrzałam uśmiechnięte twarze chłopaków z Three Hills . Stali i czekali aż ich wpuszczę, ale zamiast tego zamknęłam im drzwi przed nosem i ruszyłam w stronę kuchni, żeby po chwili usłyszeć ciągły dźwięk dzwonka. Ruszyłam biegiem do drzwi i szybko je otworzyłam. Na całe szczęście wszyscy mieli albo twardy sen, abo nie chciało im się otwierać oczu. Angelo z uśmiechem na twarzy wchodził do mieszkania, kiedy poczuł, że ląduje na ziemi.
- Z Katheriną Graham się nie zadziera. - powiedziałam i ruszyłam w stronę kuchni.
~*~
- Życie jest do dupy. - usłyszałam męski głos i otworzyłam delikatnie oczy. Obok mnie leżał Angelo, choć nie powinno go tu być.Wpatrywał się we mnie jakby oczekiwał potwierdzenia, ale czy ja do jasnej anielki wyglądam jak konfesjonał, że mi się wszyscy zwierzają?!
Angelo mamrotał coś jeszcze pod nosem, ale ja schowałam głowę pod kołdrę. Spojrzałam na niego po chwili, wychylając głowę zza kołdry. Chłopak na dobre usadowił się w moim łóżku. Ściągnął buty i przykrył się kołdrą po samą szyję, a kiedy spojrzałam się na niego pytająco, stwierdził, że mam w pokoju Arktykę. Przykryłam się z powrotem kołdrą, podczas gdy Angelo mamrotał coś pod nosem o zranionym sercu. Koleś jest totalnym psycholem. O mój Boże, leżę z psycholem w łóżku pomyślałam i krzyknełam w poduszkę:
- Jak ty tu wszedłeś do jasnej cholery?! - Angelo zdziwiony moim wybuchem spojrzał na mnie z lekkim rozbawieniem i powiedział całkiem spokojnie:
- Katie mnie wpuści...
- Zabiję ją! - krzyknęłam i przykryłam głowę poduszką.
Jest piąty dzień grudnia, ósma rano, a w moim łóżku leży totalnie zryty człowiek, który gada o zranionych sercach. Zabiję, zabiję, zabiję, zakopię, odkopię i jeszcze raz zabiję powtarzałam sobie w głowie, po czym poczułam, ze Angelo wstaje.
- Hej! - krzyknełam, żeby zwrócić na siebie jego uwagę, po czym powiedziałam:
-Moja babka od zawsze mówiła: albo srasz, albo schodzisz z kibla. - Angelo spojrzał się na mnie jak na wariatkę. Westchnęłam głośno i przewróciłam oczami:
- Albo coś robisz, albo rezygnujesz. - Angelo pokiwał głową, podziękował i cicho się zaśmiał.
- Kodeks Męski obowiązuje także ciebie!! - krzyknełam za nim i po chwili usłyszałam głos Nialla:
- Obowiązuje wszystkich mężczyzn!
~*~
Usiadłem na kanapie w mieszkaniu Nialla i spojrzałem na chłopaków, którzy jeszcze słodko spali. Zayn na kanapie, a Liam na materacu obok kanapy. Liam miał szeroko otwartą buzię i cicho pochrapywał, a Zayn spał jak mumia, co było dosyć śmieszne ze względu na to, że zawsze jak wstawał rano mówił, że mu niewygodnie. Wstałem cicho, aby ich nie obudzić i ruszyłem w stronę łazienki, aby się trochę ogarnąć zanim ruszymy do Katie i spółki.
Kolejne spędzone samotnie chwile z nadzieją, że przyjedziesz i powiesz mi, że to wszystko to żart. Głupi nawyk, kiedy siedzę na łóżku i sięgam po telefon i wykręcam twój numer. Wspomnienia, które nie chcą odejść i wywołują łzy. Sięgam po album ze zdjęciami, który leżał pod grubą warstwą nieświeżych ubrań w szafie. Schowałem go tam, żeby nie myśleć, ale to jest silniejsze ode mnie. Jestem słaby...
Spojrzałem w lustro i ujrzałem ciemne wory pod oczami, które zgrały się z spierzchniętymi ustami. Wyglądałem jak upiór, który straszył pięć nocy z rzędu bez przerwy. I coraz częściej zdarzał mi się taki wygląd. Całymi nocami myślałem o tym, że w czerwcu Gabriella bierze ślub, a nad ranem słońce świeciło mi prosto w oczy, więc mogłem zapomnieć o spaniu. Mógłbym się przenieść w inne miejsce, ale co jeśli człowiek jest zbyt leniwy, żeby zrobić cokolwiek?
Kochałem ją. Tak cholernie mocno, ale moje ego ponownie dało popalić. Czułem się winny, mogłem temu wszystkiemu zapobiec, ale nie, bo jestem Harry Styles. On się nie przyznaje do błędów. Harry Styles jest idealnym człowiekiem. Bez skaz i wad - ideał w ludzkiej skórze, który tylko czeka, żeby pokazać komuś swoją wyższość. Cholerny egoizm, który drzemie w każdym musi się nasilać, kiedy kogoś kocham. Przecież mnie nie można ranić. Jestem idealny... Idealnie samotny.
Wyciągnąłem z szafy jakieś czyste ubrania i ubrałem je na siebie, przy okazji czytając najnowszy artykuł w gazecie. Kiedy się ubrałem, przejrzałem szybko do końca artykuł i ruszyłem w stronę kuchni, żeby coś zjeść. Zrobiłem sobie płatki i usiadłem przy stole, wpatrując się w okno, za którym widziałem żyjące miasto. Ludzie szybko przechadzali się z jednego budynku do drugiego, zaprowadzali dzieci do przedszkola i kupowali gazety. Rozmawiali, śmiali się... żyli.
Cztery ściany, dwa okna, jedne drzwi, tysiące wspomnień, miliony myśli. Nadal czujesz się samotny?
______________________________________
Za cholerę rozdział mi się nie podoba, ale dodaje, bo nie sądzę abym wymyśliła dzisiaj coś lepszego.
Kolejny rozdział jak będzie 10 komentarzy, wiem, że was na to stać.
Zmieniłam weryfikację komentarzy, więc jesli komentujecie nie musicie wpisywać kodu z obrazka! :3
środa, 18 lipca 2012
Czterdzieści sześć.
- Gdzie byłeś?- spytałam, kiedy znaleźliśmy się z dala od tego całego zgiełku. - Przez całą noc nie spałam. - mruknęłam z wyrzutem i spojrzałam się na blondyna, który z lekkim zmieszaniem na twarzy podszedł do mnie i delikatnie ujął moją twarz w dłonie, mówiąc:
- Kocham Cię, Katie. - spojrzałam się na niego i zrobiłam krok w tył:
- Ja ciebie też, ale to nie zmieni faktu, że się martwiłam jak cholera, Niall. - skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam na Horana, który usiadł na fotelu, wpatrując się w czubki swoich trampek. Zamrugał kilka razy, jakby chcąc powstrzymać się od płaczu i spojrzał na mnie tymi swoimi smutnym niebieskimi oczami. Nie lubiłam tego uczucia, które wywoływały u mnie jego oczy,kiedy był smutny. Wyglądały jak dwie maleńkie kałuże, w które wskakują szczęśliwe dzieci. Widać w nich iskierkę szczęścia, ale i tak przewyższa smutek, który odwzorowuje kałuża. Jego oczy nie mają już koloru niebieskiego - są szarawe i pozbawione życia. Tak jakby ktoś nale wyprał jego mózg i kazał mu być smutnym przez resztę jego życia.
- Byłem pomyśleć.
- I co?! Byłeś podumać w cholernych Chinach, że cię nie było przez całą noc?! - krzyknęłam i lekko się zatoczyłam. Zakręciło mi się w głowie od natłoku zdarzeń i musiałam usiąść, żeby troche ogarnąć to, co się aktualnie dzieje.
W kuchni ''stare dzieciaki'' bawią się w projektantów i okupują powierzchnie na której przebywa Gabriella.
W sypialni u chłopaków staliśmy my i w sumie tak dokładnie nie wiedziałam, co się dzieje. Rzomawialiśmy, a w następnej chwili siedziałam na łóżku i płakałam.
Niall podszedł do mnie z chusteczką i powiedział:
- Zawsze, kiedy płaczesz chodzisz zasmarkana i marudzisz na brak chusteczek, dlatego zawsze noszę je przy sobie. - wyciągnął z kieszeni paczkę chusteczek i rzucił nią we mnie.Zaśmiałam się, lapiąc chusteczki i spojrzałam na Nialla, który siedział rozciągnięty na fotelu. Podeszłam do niego i pocałowałam w nos, pytając:
- To dowiem się, gdzie byłeś? - Niall trochę się zarumienił i niepewnie powiedział:
- Na cmentarzu... - spojrzałam się na niego i próbowałam zrozumieć po co miałby spędzać noc na cmentarzu... I po chwili zrozumiałam - przecież nie tylko ja straciłam kogoś bliskiego i za nim tęsknie.
- Byłeś u Olivii, prawda? - spytałam, a Niall pokiwał twierdząco głową i spojrzał na mnie. Nie wiedziałam o co chodzi, ale po chwili moje usta złączyły się z jego w namiętnym pocałunku. Wziął mnie na ręce i przeniósł na łóżko. Jego ręce błądziły po moich plecach, szukając rozpięcia od stanika, a ja ściagnęłam z niego sweterek, który po chwili leżał kilkanaście centymetrów od nas.
- Hej!! - usłyszeliśmy krzyk Angelo zza drzwi i spojrzałam na Nialla, który patrzył się na mnie z tym swoim zawadiackim uśmieszkiem i kiwnął twierdząco głową, jakby czytał w moich myślach. Najwyraźniej wszystko sobie ułożył w głowie, bo nawet nie widziałam, kiedy zamknął drzwi na klucz.
- Wpuście nas!! - po chwili dołączył do Angelo Mark i razem jęczeli nam pod drzwiami.
- Mam ochotę skopać im teraz tak tyłek że nie będą mogli na nim usiąść do końca życia. - powiedział i pomógł mi zapiąć biustonosz, po czym wstał i otworzył drzwi, kiedy ja ubierałam jeszcze bluzkę. Zarumieniłam się i spojrzałam z mordem w oczach na Nialla, który tylko się do mnie uśmiechał.
- O-o - mruknął Angelo i spojrzał z rozbawieniem na Marka, który wpatrywał się zarumieniony w Nialla. Blondyn za to patrzył się na chłopaków jakby zaraz miał ich wykopać. Mark spojrzał się na mnie i przepraszającym wzrokiem poprosił o wybaczenie. Zaśmiałam się pod nosem i włożyłam koszulę do spodni. Angelo jednak w ogóle nie zwracał uwagi na to, ze przerwał nam najbardziej romntyczną rzecz, jaką mieliśmy zamiar zrobić od kilku dni i zaczął marudzić:
- Nie mogę nawet spokojnie zrobić naleśników, bo oni zaczęli okupować moją kuchnię, która - rozejrzał się po pokoju i głośniej dopowiedział - jest świętym miejscem i wstęp do niej mam tylko ja i mój pomocnik Niall! - spojrzałam się na niego jak na wariata i roześmiałam się, a razem ze mną Mark, który nabijał się z miny Nialla. Połączenie dumy i przerażenia w jednym to raczej nieładny efekt.
- Powiedz mi tylko jedno: co ja mam z tym zrobić? - Niall spojrzał na Angelo, a ten tylko wytrzeszczył oczy i krzyknął:
- Jesteś moim ochroniarzem! To ty powinieneś wiedzieć, co masz robić! - Niall spojrzał się na niego i zamknął mu drzwi przed nosem. Angelo stuknął jeszcze kilka razy w drzwi i najwyraźniej odszedł, bo jęki i stukanie umilkły. Mark nadal zwijał się ze śmiechu na ziemi, a ja tylko uśmiechałam się do Nialla, który klął pod nosem na te dzieciaki. Spojrzał na Marka i przewrócił oczami, mówiąc:
- Wyjdź. - Mark spojrzał raz na Nialla a raz na mnie i głośno się rozśmiał.
- Po prostu wyjdź. - powtórzył blondyn i spojrzał się na mnie, jakby oczekując pomocy. Niall podszedł do mnie i pocałował mnie, kładąc mnie na łóżko. Mark przyjrzał się nam uważnie i już po chwili go nie było. Wybiegł z krzykiem, trzaskając za sobą drzwiami. Usiadłam koło Nialla, który bawił się moimi włosami i spytał:
- Kiedy dokładnie ślub? - spojrzałam na niego i szeroko się uśmiechnęłam:
- W czerwcu, tylko jeszcze nie wiedzą dokładnie którego. - Niall wstał i wyciągnął wizytówkę z szuflady biurka jednego z chłopaków. Podał mi świstek papieru, a ja powiedziałam tylko:
- Chcesz z nim porozmawiać?- Niall pokiwał twierdząco głową i objął mnie ramieniem, całując w czubek głowy.
- Kocham Cię, Katie. - spojrzałam się na niego i zrobiłam krok w tył:
- Ja ciebie też, ale to nie zmieni faktu, że się martwiłam jak cholera, Niall. - skrzyżowałam ręce na piersi i spojrzałam na Horana, który usiadł na fotelu, wpatrując się w czubki swoich trampek. Zamrugał kilka razy, jakby chcąc powstrzymać się od płaczu i spojrzał na mnie tymi swoimi smutnym niebieskimi oczami. Nie lubiłam tego uczucia, które wywoływały u mnie jego oczy,kiedy był smutny. Wyglądały jak dwie maleńkie kałuże, w które wskakują szczęśliwe dzieci. Widać w nich iskierkę szczęścia, ale i tak przewyższa smutek, który odwzorowuje kałuża. Jego oczy nie mają już koloru niebieskiego - są szarawe i pozbawione życia. Tak jakby ktoś nale wyprał jego mózg i kazał mu być smutnym przez resztę jego życia.
- Byłem pomyśleć.
- I co?! Byłeś podumać w cholernych Chinach, że cię nie było przez całą noc?! - krzyknęłam i lekko się zatoczyłam. Zakręciło mi się w głowie od natłoku zdarzeń i musiałam usiąść, żeby troche ogarnąć to, co się aktualnie dzieje.
W kuchni ''stare dzieciaki'' bawią się w projektantów i okupują powierzchnie na której przebywa Gabriella.
W sypialni u chłopaków staliśmy my i w sumie tak dokładnie nie wiedziałam, co się dzieje. Rzomawialiśmy, a w następnej chwili siedziałam na łóżku i płakałam.
Niall podszedł do mnie z chusteczką i powiedział:
- Zawsze, kiedy płaczesz chodzisz zasmarkana i marudzisz na brak chusteczek, dlatego zawsze noszę je przy sobie. - wyciągnął z kieszeni paczkę chusteczek i rzucił nią we mnie.Zaśmiałam się, lapiąc chusteczki i spojrzałam na Nialla, który siedział rozciągnięty na fotelu. Podeszłam do niego i pocałowałam w nos, pytając:
- To dowiem się, gdzie byłeś? - Niall trochę się zarumienił i niepewnie powiedział:
- Na cmentarzu... - spojrzałam się na niego i próbowałam zrozumieć po co miałby spędzać noc na cmentarzu... I po chwili zrozumiałam - przecież nie tylko ja straciłam kogoś bliskiego i za nim tęsknie.
- Byłeś u Olivii, prawda? - spytałam, a Niall pokiwał twierdząco głową i spojrzał na mnie. Nie wiedziałam o co chodzi, ale po chwili moje usta złączyły się z jego w namiętnym pocałunku. Wziął mnie na ręce i przeniósł na łóżko. Jego ręce błądziły po moich plecach, szukając rozpięcia od stanika, a ja ściagnęłam z niego sweterek, który po chwili leżał kilkanaście centymetrów od nas.
- Hej!! - usłyszeliśmy krzyk Angelo zza drzwi i spojrzałam na Nialla, który patrzył się na mnie z tym swoim zawadiackim uśmieszkiem i kiwnął twierdząco głową, jakby czytał w moich myślach. Najwyraźniej wszystko sobie ułożył w głowie, bo nawet nie widziałam, kiedy zamknął drzwi na klucz.
- Wpuście nas!! - po chwili dołączył do Angelo Mark i razem jęczeli nam pod drzwiami.
- Mam ochotę skopać im teraz tak tyłek że nie będą mogli na nim usiąść do końca życia. - powiedział i pomógł mi zapiąć biustonosz, po czym wstał i otworzył drzwi, kiedy ja ubierałam jeszcze bluzkę. Zarumieniłam się i spojrzałam z mordem w oczach na Nialla, który tylko się do mnie uśmiechał.
- O-o - mruknął Angelo i spojrzał z rozbawieniem na Marka, który wpatrywał się zarumieniony w Nialla. Blondyn za to patrzył się na chłopaków jakby zaraz miał ich wykopać. Mark spojrzał się na mnie i przepraszającym wzrokiem poprosił o wybaczenie. Zaśmiałam się pod nosem i włożyłam koszulę do spodni. Angelo jednak w ogóle nie zwracał uwagi na to, ze przerwał nam najbardziej romntyczną rzecz, jaką mieliśmy zamiar zrobić od kilku dni i zaczął marudzić:
- Nie mogę nawet spokojnie zrobić naleśników, bo oni zaczęli okupować moją kuchnię, która - rozejrzał się po pokoju i głośniej dopowiedział - jest świętym miejscem i wstęp do niej mam tylko ja i mój pomocnik Niall! - spojrzałam się na niego jak na wariata i roześmiałam się, a razem ze mną Mark, który nabijał się z miny Nialla. Połączenie dumy i przerażenia w jednym to raczej nieładny efekt.
- Powiedz mi tylko jedno: co ja mam z tym zrobić? - Niall spojrzał na Angelo, a ten tylko wytrzeszczył oczy i krzyknął:
- Jesteś moim ochroniarzem! To ty powinieneś wiedzieć, co masz robić! - Niall spojrzał się na niego i zamknął mu drzwi przed nosem. Angelo stuknął jeszcze kilka razy w drzwi i najwyraźniej odszedł, bo jęki i stukanie umilkły. Mark nadal zwijał się ze śmiechu na ziemi, a ja tylko uśmiechałam się do Nialla, który klął pod nosem na te dzieciaki. Spojrzał na Marka i przewrócił oczami, mówiąc:
- Wyjdź. - Mark spojrzał raz na Nialla a raz na mnie i głośno się rozśmiał.
- Po prostu wyjdź. - powtórzył blondyn i spojrzał się na mnie, jakby oczekując pomocy. Niall podszedł do mnie i pocałował mnie, kładąc mnie na łóżko. Mark przyjrzał się nam uważnie i już po chwili go nie było. Wybiegł z krzykiem, trzaskając za sobą drzwiami. Usiadłam koło Nialla, który bawił się moimi włosami i spytał:
- Kiedy dokładnie ślub? - spojrzałam na niego i szeroko się uśmiechnęłam:
- W czerwcu, tylko jeszcze nie wiedzą dokładnie którego. - Niall wstał i wyciągnął wizytówkę z szuflady biurka jednego z chłopaków. Podał mi świstek papieru, a ja powiedziałam tylko:
- Chcesz z nim porozmawiać?- Niall pokiwał twierdząco głową i objął mnie ramieniem, całując w czubek głowy.
~*~
Wpatrywałam się w Harry'ego, który zadowolony wpatrywał się w ekran telefonu. Kiedy podniósł wzrok i skierował go na mnie uśmiechnęłam się tylko i spojrzałam na szkice, które podłożył mi pod nos Paul. Harry zaśmiał się pod nosem i wrócił do pisania wiadomości na telefonie.
Brakowało mi go. Tego zwykłego nastolatka, który potrzebował tylko kamery, żeby stworzyć wspaniałą zabawę. który potrzebował rozmowy częściej niż kobieta w ciąży. I który kochał swoich przyjaciół ponad życie. Brakowało mi go i nie potrafiłabym tego ukryć nawet pod wieloma warstwami uczuć. Nie potrafiłam zapomnieć tego w jaki sposób na mnie patrzył, kiedy jako jedyna potrafiłam mu pomóc i kiedy jako jedyna byłam przy nim zawsze wtedy, kiedy potrzebował towarzystwa. Traktowałam go jako przyjaciela...Próbowałam, ale prawda jest taka, że nigdy nie zapomniałabym naszego ukrytego związku, w którym on okazywał mi więcej miłości niż Cristian w ciągu naszego całego związku. Potrafił przyjść do mnie w środku nocy, bo wydawało mu się, ze jestem smutna. Ale ja nie potrafiłam dłużej tego znosić, kiedy Cristian się o nas dowiedział kazał mi wybrać, a ja? Kazałam powiedzieć Harry'emu co do mnie czuje. Okazało się, że totalnie nic. Że przez cały ten czas traktował mnie tylko jak przyjaciółkę. Ale z przyjaciółką się nie śpi, kiedy ona jest na dodatek w związku.
Potrzebowałam ochrony, a Harry zdołał mi ją podarować. Ja przyjmowałam ją garściami, nie dając nic w zamian. Potrzebowałam miłości, a Harry mi ją podarował. Kiedy pragnęłam bliskości on był przy mnie pierwszy, ale potem powiedział jedno słowo i zniszczył wszystko... Wszystko czego tak bardzo pragnęłam i kochałam, zostawił mnie z kimś kogo tylko pragnęłam.
Cristian był odskocznią od problemów. Miał nią być, kiedy po raz pierwszy się pocałowaliśmy i kiedy wymieniłam z nim kilka zdań podczas naszej pierwszej rozmowy, ale on się we mnie zakochał, a ja pragnęłam kogoś kto o mnie zadba. Kto mnie będzie kochał, bo ja nie mogę być samotna. Ja nie potrafię być samotna. Bo ludzie nie są stworzeni do bycia samotnymi.
~*~
Wpatrywała się we mnie, jakby oczekując, że podejdę i wyznam jej jak cholernie za nią tęsknie, ale nie mogłem. Byłem w jednym pomieszczeniu ze wszystkimi moimi koszmarami i marzeniami, a jedyne oparcie w postaci Zayna i Liama poszło załatwiać bilety na powrót. Byli tu zaledwie kilka dni, a czułem się jakbym spędził z nimi kilka lat. Wszystkie wspomnienia stały się takie żywe i prawdziwe, a mi będzie ich tak cholernie brakować. Na całe szczęście w czerwcu znowu ich zobaczę, choć nie będzie to okoliczność kompletnie mnie zadowalająca. Ale jest szczęśliwa... To jest ważne i na zawsze będzie. Chciałeś, zeby była szczęśliwa, to teraz masz pomyślałem i odpisałem na wiadomość Haley, która próbowała mnie namówić na ponowne spotkanie. Kto wie, może będzie doskonałą odskocznią?
_____________________
Miał być wczoraj, ale jest dzisiaj. :3 Mam nadzieję, że się podoba. Dzisiaj wyjątkowo z perspektywy trzech bohaterów, myślę, że łatwo jest się połapać których ! (: Następny rozdział, kiedy najdzie mnie wena (:
Zmieniłam weryfikację komentarzy. Możecie dodawać je nie wpisując uprzednio kodu z obrazka! (:
Aby dodać mnie do obserwowanych należy wejść w swój panel -> moje blogi -> dodaj do listy czytelniczej ! i Gotowe (:
xx Liv pozdrawia z Piły. (;
niedziela, 15 lipca 2012
Czterdzieści pięć.
Czy to źle, ze nie pamiętam nic z wczorajszego dnia? Czy to źle, ze nie wiem, gdzie jest Niall i co w moim łóżku robi Ian?
1 grudzień. W moim łóżku leży... Podniosłam kołdrę na kilka centymetrów i zobaczyłam błękitne bokserki, odetchnęłam z ulgą i dopowiedziałam sobie w myślach... mężczyzna w bokserkach, Niall zniknął, jego ojciec chyba krząta się po mieszkaniu, bo słyszę kroki. Jestem w domu sama z Ianem i Bobem. Jak wyrzucić Iana, żeby Bob nie zauważył, ze on jest w moim mieszkaniu? Wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę łazienki, żeby to przemyśleć. Po chwili poczułam, ze ktoś łapie mnie za rękę. Spojrzałam na Iana, który wyszeptał:
- Ivona, zostań. - spojrzałam na niego i się zaśmiałam. Wydawał się taki skupiony na Ivonie, że nie odważyłabym się przerwać jego wyobrażenie, że leży w łóżku wraz z niejaką Ivoną. Poszłam do łazienki, uważając, aby nie wpaść na Bob'a. Na całe szczęście mi się to udało i już po chwili siedziałam na sedesie i przeraźliwie się śmiałam. Usłyszałam pukanie do drzwi i wpuściłam zaspanego Iana, który jeszcze nie do końca przebudzony stwierdził, ze jestem wariatką.
- Jesteś niewyspany, nie masz prawa głosu. - powiedziałam poważnym głosem, a on zaśmiał się cicho i przemył twarz zimną wodą. Spojrzał na mnie i spytał:
- Czy my...y.. wczoraj...
-Nie! - krzyknęłam zaskoczona, chociaż tak naprawdę nie wiedziałam. A raczej nie byłam pewna. W końcu trochę wypiłam i nie byłam świadoma co się w okół mnie dzieje, ale to, ze mam chłopaka wiedziałabym nawet po pijanemu. Zamknęłam oczy na chwilę i przypomniałam sobie, ze taka sama sytuacja miała miejsce siedem lat temu.
- Wynocha! - krzyknęłam, a Ian zaskoczony wydusił z siebie tylko:
- Czemu? Przecież nic nie zrobiłem.
- Wynocha! Teraz! - krzyczałam i wymachiwałam rękoma jak wariatka, a Ian szybko pozbierał swoje rzeczy i wybiegł z mieszkania. Pobiegłam do pokoju i mocno trzasnęłam drzwiami. Po chwili usłyszałam ciche pukanie i głos Bob'a:
- Katie, słońce, otwórz drzwi. - po raz pierwszy do mojej przeprowadzki z Londynu ktoś powiedział do mnie słońce. Podeszłam do drzwi i lekko je uchyliłam, zapraszając Bob'a do środka. Mężczyzna kazał mi usiąść na krześle i zaczął mówić:
- Między tobą, a tym facetem nic nie było. Przyprowadził cię do domu i nalegał, abym jego też wpuścił. On wiele razy mówił ci, jak bardzo mu się podobasz, a ty za każdym razem odpowiadałaś "Mam Niall'a". Jestem z ciebie dumny, dziecino. - Bob podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. - Taka synowa to skarb. - powiedział i wyszedł z mojego pokoju, zostawiając mnie samą.
- Muszę znaleźć Niall'a. - powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi, po chwili uświadamiając sobie, zę jestem w piżamie i wyjście w niej na mroźne ulice Los Angeles to nie jest dobry pomysł. Nie chodzi o sam fakt, że zostałabym wyśmiana, ale byłoby mi strasznie zimno.
- Poranne rozkminy Katherine Graham. - mruknęłam i wyciągnęłam kilka rzeczy z szafy, ruszając w stronę łazienki.
Miłych wakacji (hahaha, połowa lipca, a ja wam dopiero życzę udanych wakacji *oklaski to Liv Horan*)!!!!
Kolejny rozdział prawdopodobnie we wtorek!
Zmieniłam weryfikację obrazkową komentarzy i nie musicie wpisywać kodu! A więc mam nadzieję, że ten post przygarnie trochę więcej komentarzy niż 2 :c
W końcu jest nas PRAWIE (bo nie wiem ile dokładnie haha) 40 obserwatorów! <3 !
1 grudzień. W moim łóżku leży... Podniosłam kołdrę na kilka centymetrów i zobaczyłam błękitne bokserki, odetchnęłam z ulgą i dopowiedziałam sobie w myślach... mężczyzna w bokserkach, Niall zniknął, jego ojciec chyba krząta się po mieszkaniu, bo słyszę kroki. Jestem w domu sama z Ianem i Bobem. Jak wyrzucić Iana, żeby Bob nie zauważył, ze on jest w moim mieszkaniu? Wstałam z łóżka i skierowałam się w stronę łazienki, żeby to przemyśleć. Po chwili poczułam, ze ktoś łapie mnie za rękę. Spojrzałam na Iana, który wyszeptał:
- Ivona, zostań. - spojrzałam na niego i się zaśmiałam. Wydawał się taki skupiony na Ivonie, że nie odważyłabym się przerwać jego wyobrażenie, że leży w łóżku wraz z niejaką Ivoną. Poszłam do łazienki, uważając, aby nie wpaść na Bob'a. Na całe szczęście mi się to udało i już po chwili siedziałam na sedesie i przeraźliwie się śmiałam. Usłyszałam pukanie do drzwi i wpuściłam zaspanego Iana, który jeszcze nie do końca przebudzony stwierdził, ze jestem wariatką.
- Jesteś niewyspany, nie masz prawa głosu. - powiedziałam poważnym głosem, a on zaśmiał się cicho i przemył twarz zimną wodą. Spojrzał na mnie i spytał:
- Czy my...y.. wczoraj...
-Nie! - krzyknęłam zaskoczona, chociaż tak naprawdę nie wiedziałam. A raczej nie byłam pewna. W końcu trochę wypiłam i nie byłam świadoma co się w okół mnie dzieje, ale to, ze mam chłopaka wiedziałabym nawet po pijanemu. Zamknęłam oczy na chwilę i przypomniałam sobie, ze taka sama sytuacja miała miejsce siedem lat temu.
- Wynocha! - krzyknęłam, a Ian zaskoczony wydusił z siebie tylko:
- Czemu? Przecież nic nie zrobiłem.
- Wynocha! Teraz! - krzyczałam i wymachiwałam rękoma jak wariatka, a Ian szybko pozbierał swoje rzeczy i wybiegł z mieszkania. Pobiegłam do pokoju i mocno trzasnęłam drzwiami. Po chwili usłyszałam ciche pukanie i głos Bob'a:
- Katie, słońce, otwórz drzwi. - po raz pierwszy do mojej przeprowadzki z Londynu ktoś powiedział do mnie słońce. Podeszłam do drzwi i lekko je uchyliłam, zapraszając Bob'a do środka. Mężczyzna kazał mi usiąść na krześle i zaczął mówić:
- Między tobą, a tym facetem nic nie było. Przyprowadził cię do domu i nalegał, abym jego też wpuścił. On wiele razy mówił ci, jak bardzo mu się podobasz, a ty za każdym razem odpowiadałaś "Mam Niall'a". Jestem z ciebie dumny, dziecino. - Bob podszedł do mnie i mocno mnie przytulił. - Taka synowa to skarb. - powiedział i wyszedł z mojego pokoju, zostawiając mnie samą.
- Muszę znaleźć Niall'a. - powiedziałam i ruszyłam w stronę drzwi, po chwili uświadamiając sobie, zę jestem w piżamie i wyjście w niej na mroźne ulice Los Angeles to nie jest dobry pomysł. Nie chodzi o sam fakt, że zostałabym wyśmiana, ale byłoby mi strasznie zimno.
- Poranne rozkminy Katherine Graham. - mruknęłam i wyciągnęłam kilka rzeczy z szafy, ruszając w stronę łazienki.
~*~
Siedziałem przed jej grobem i rozmawiałem z nią od kilkunastu godzin. Nie wróciłem na noc do domu. Przespałem się na ławce, która była o wiele lepszym rozwiązaniem niż ''poważna'' rozmowa z Katie i ojcem. Nie miałem ochoty rozmawiać z nimi, a szczególnie z Katie, która na wczorajszy wieczór umówiła się z Ianem, po tym kiedy rzekomo ja umówiłem się na randkę z tą przygłupią blondi z komisariatu. Załatwiałem randkę Harry'emu, który prawdopodobnie spędził uroczą noc z jeszcze bardziej ''urokliwą'' dziewczyną. Jakoś nie bardzo miałem ochotę wracać do mieszkania Katie, więc wstałem z ławki i ruszyłem do domu chłopaków z zespołu. Moje mieszkanie aktualnie zajmowali jeszcze Zayn, Liam i Harry, a na razie nie bardzo chciałem z nimi rozmawiać i wysluchiwać jak to Bestia Harry'ego się wyżyła wczorajszej nocy. Nie byłem gotowy psychicznie na takie rozmowy.
Po dziesięciu minutach spaceru doszedłem do mieszkania chłopaków. Usłyszałem krzyki i piski, więc powoli ruszyłem w stronę jadalni, w której zobaczyłem całą zgraję ludzi, rzucających w siebie szablonami.
W kuchni stał Angelo i smażył nalesniki, na stole w jadalni stał Paul i rzucał w Katie i Marka jakimiś materiałami, a reszta? Po prostu tego nie skomentuje. Cristian leżał pod stołem i rysował coś na blacie. Gabriella siedziała na krześle jak człowiek i coś rysowała na białej karetce papieru. A Denisa nigdzie nie widziałem. Wczoraj na próbie też się nie pojawił i nikt nie wiedział co się z nim dzieje.
- Możecie się uciszyć? - spytałem, ale nikt nie zareagował, tak jakbym był niewidzialny albo niesłyszalny.
- Zamknąć ryje i siadać!! - krzyknąłem i wszyscy usiedli tam gdzie mogli. Uśmiechnąłem się pod nosem i spytałem:
- Co tu się dzieje? - oni spojrzeli się na mnie jak na wariata i chórem powiedzieli:
- Ślub. - zaśmiałem się, a oni nadal wpatrywali się we mnie jak w faceta, który przyszedł nago i próbuje zasłonić swoje miejsca intymne Playboyem. Ten widok musiał być co najmniej dziwny.
- Gabriella i Cristian biorą ślub w maju! - krzyknął Angelo z kuchni, podczas gdy reszta dzieciarni zajęła się robieniem tego, co im przerwałem. Nie wiem jak to nazwać, ale na pewno nie organizacją. Podszedłem do Angelo i pomogłem mu w robieniu... No dobra, może jedzeniu, ale smakowanie to także pomoc w kuchni! Dostałem po łapach łopatką do naleśników, kiedy próbowałem podkraść piątego z rzędu.
Usiadłem na ziemi i oparłem się o szafki. Po chwili usłyszałem ciche pytanie Angelo:
- Co się stało między tobą a Katie?
- Nic, po prostu umówiła się wczoraj z Panem Mięśniakiem i wyprowadziła mnie z równowagi, a raczej Pan Mięśniak.
-Aaa, bo mówiła, ze się pokłóciliście i nie wróciłeś na noc. - spojrzałem mu w oczy. Pytał, bo Katie go poprosiła. Od razu było to widać, a więc powiedziałem wymijająco:
- A no, nie wróciłem, bo nie miałem po co.
- Aha. - mruknął Angelo i wrócił do robienia naleśników.
- Nie miałem po co? - spytałem siebie cicho pod nosem i ruszyłem w stronę Katie, aby z nią chwilę porozmawiać.
_________________________________
Wyjazd przeniesiony na dzisiaj o północy, więc dodam wam jeszcze jeden rozdział i lece się pakować! :3
8 h w pociągu z ludźmi których nie znam?! LOLZz. :3
Ale jaram się, bo spotkam się z koleżanką, którą widziałam ostatni raz w połowie drugiej klasy podstawówki! :3 Jak my się poznamy?! Hahaha (:
W kuchni stał Angelo i smażył nalesniki, na stole w jadalni stał Paul i rzucał w Katie i Marka jakimiś materiałami, a reszta? Po prostu tego nie skomentuje. Cristian leżał pod stołem i rysował coś na blacie. Gabriella siedziała na krześle jak człowiek i coś rysowała na białej karetce papieru. A Denisa nigdzie nie widziałem. Wczoraj na próbie też się nie pojawił i nikt nie wiedział co się z nim dzieje.
- Możecie się uciszyć? - spytałem, ale nikt nie zareagował, tak jakbym był niewidzialny albo niesłyszalny.
- Zamknąć ryje i siadać!! - krzyknąłem i wszyscy usiedli tam gdzie mogli. Uśmiechnąłem się pod nosem i spytałem:
- Co tu się dzieje? - oni spojrzeli się na mnie jak na wariata i chórem powiedzieli:
- Ślub. - zaśmiałem się, a oni nadal wpatrywali się we mnie jak w faceta, który przyszedł nago i próbuje zasłonić swoje miejsca intymne Playboyem. Ten widok musiał być co najmniej dziwny.
- Gabriella i Cristian biorą ślub w maju! - krzyknął Angelo z kuchni, podczas gdy reszta dzieciarni zajęła się robieniem tego, co im przerwałem. Nie wiem jak to nazwać, ale na pewno nie organizacją. Podszedłem do Angelo i pomogłem mu w robieniu... No dobra, może jedzeniu, ale smakowanie to także pomoc w kuchni! Dostałem po łapach łopatką do naleśników, kiedy próbowałem podkraść piątego z rzędu.
Usiadłem na ziemi i oparłem się o szafki. Po chwili usłyszałem ciche pytanie Angelo:
- Co się stało między tobą a Katie?
- Nic, po prostu umówiła się wczoraj z Panem Mięśniakiem i wyprowadziła mnie z równowagi, a raczej Pan Mięśniak.
-Aaa, bo mówiła, ze się pokłóciliście i nie wróciłeś na noc. - spojrzałem mu w oczy. Pytał, bo Katie go poprosiła. Od razu było to widać, a więc powiedziałem wymijająco:
- A no, nie wróciłem, bo nie miałem po co.
- Aha. - mruknął Angelo i wrócił do robienia naleśników.
- Nie miałem po co? - spytałem siebie cicho pod nosem i ruszyłem w stronę Katie, aby z nią chwilę porozmawiać.
_________________________________
Wyjazd przeniesiony na dzisiaj o północy, więc dodam wam jeszcze jeden rozdział i lece się pakować! :3
8 h w pociągu z ludźmi których nie znam?! LOLZz. :3
Ale jaram się, bo spotkam się z koleżanką, którą widziałam ostatni raz w połowie drugiej klasy podstawówki! :3 Jak my się poznamy?! Hahaha (:
Miłych wakacji (hahaha, połowa lipca, a ja wam dopiero życzę udanych wakacji *oklaski to Liv Horan*)!!!!
Kolejny rozdział prawdopodobnie we wtorek!
Zmieniłam weryfikację obrazkową komentarzy i nie musicie wpisywać kodu! A więc mam nadzieję, że ten post przygarnie trochę więcej komentarzy niż 2 :c
W końcu jest nas PRAWIE (bo nie wiem ile dokładnie haha) 40 obserwatorów! <3 !
piątek, 13 lipca 2012
Czterdzieści cztery.
- Boooże... - mruknąłem cicho, a Liam zapatrzony w swój telefon, powiedział:
- Wystarczy Liam. Nie sądzisz, ze Katie siedzi już bardzo długo w tym pokoju? - mówił, nie odrywając wzroku od ekranu telefonu.
- Nie sądzisz, ze moja pięść atrakcyjnie wyglądałaby na twoim nosie? - odpowiedziałem zgryźliwie, a Payne odłożył telefon do kieszeni i położył dłoń na moim ramieniu.
- Stary, ty znów to robisz. - powiedziałem, a Liam cicho się zaśmiał i ściągnął dłoń z mojego ramienia. Skupiłem się n tym, aby telepatycznie przywołać Katie do mnie, przy okazji dociągając ją od tego cholernego mięśniaka Iana.
Spojrzałem na drzwi, które otworzyły się lekko i ujrzałem Katie i Iana roześmianych i uśmiechniętych. Jego ręka spoczywała na jej pasie, ale jej to w ogóle nie ruszało. Jakby w ogóle nie miała chłopaka... Katie podeszła do mnie i powiedziała, że poczeka tutaj, aż skończę i razem pójdziemy na zakupy. Mruknąłem coś pod nosem i poszedłem na przesłuchanie, które miałem nadzieje będzie tylko formalnością. Za mną wszedł Ian i powiedział:
- Załatwmy to szybko.
- Z moją dziewczyną też było szybko? - spytałem, akcentując słowo "dziewczyna". Ian spojrzał się na mnie i z beztroskim uśmiechem na ustach (który miałem wielką ochotę zlikwidować), powiedział:
- mamy do czynienia z zazdrośnikiem. - spojrzałem się na niego krzywo i usiadłem na krześle przy stoliku. Ian usiadł naprzeciwko. Wpatrywałem się w niego przez kilka sekund, ale nie potrafiłem znaleźć w nim niczego, co mogłoby przyciągać uwagę kobiet. Co prawda był umięśniony i przystojny, ale widywałem przystojniejszych.
- No, Niall co tam u ciebie? - i nie tak sztucznie miłych.
- Myślę, ze nie po to się tutaj spotkaliśmy i nie przypominam sobie, abyśmy przeszli na ty. - powiedziałem arogancko i złożyłem ręce na piersi. Gdzieś czytałem, ze to jest gest, który informuje naszego rozmówcę, ze nie mamy ochoty z nim rozmawiać. ja właśnie w tym momencie czułem ogromną niechęć do człowieka, który siedział naprzeciwko mnie i który okropnie się pluł, kiedy wymawiał literkę 'r'. Niektóre kobiety uważają za seksowne, kiedy mężczyzna niewyraźnie wymawia 'r', ale pytam się: co jest seksownego w pluciu się podczas mówienia?!
- Dobrze Panie Horan. - mruknął sarkastycznie i spojrzał na mnie tymi swoimi wielkimi oczami. - Co pan robił 29 listopada? - pogratulowałem sobie w duchu i powiedziałem:
- Byłem u swojej dziewczyny. - ponownie akcentując słowo dziewczyna. Ian pozostał niewzruszony i wszystko to zapisał w swoim notatniku.
- Gabriella Tiger to pańska dziewczyna? - spojrzałem się na niego krzywo, ale on nadal wpatrywał się w swój tępy notatnik, który zaczynał doprowadzać mnie do szału.
- Słuchaj, dobrze wiesz, zę moją dziewczyną jest Katie i nie pozwalaj sobie na tępe zaczepki w moją stronę.
- Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na ty, Panie Horan. - powiedział mięśniak, nadal wpatrując się w notatnik i wszystko zapisując. 1:0 dla mięśniaka.
- Przepraszam. A, więc nie. Moją dziewczyną jest Katherine Graham.
- A to dziwne, bo właśnie widzieliśmy z pańską dziewczyną jak podrywał pan pannę Haley. - powiedział i spojrzał się na mnie tymi przeraźliwymi oczyskami, które teraz mierzyły mnie od góry do dołu.
- Załatwiałem randkę mojemu przyjacielowi i nie powinno to pana obchodzić, tak nawiasem mówiąc. - 1:1. Jesteś coraz bliżej zwycięstwa, Horan! pochwaliłem się w duchu i w głowie odtańczyłem taniec zwycięstwa.
- Dobrze, może pan opowiedzieć co się stało 29 listopada i będzie pan wolny.Będzie mógł pan iść wytłumaczyć się swojej dziewczynie z załatwiania randki przyjacielowi. - powiedział akcentując każde ''pan'' w tym zdaniu. Byłem wściekły, ale opowiedziałem mu wszystko i wyszedłem z pokoju przesłuchań mocno trzaskając drzwiami. 2:1 dla mięśniaka. Przegrałeś, Horan.
- Wystarczy Liam. Nie sądzisz, ze Katie siedzi już bardzo długo w tym pokoju? - mówił, nie odrywając wzroku od ekranu telefonu.
- Nie sądzisz, ze moja pięść atrakcyjnie wyglądałaby na twoim nosie? - odpowiedziałem zgryźliwie, a Payne odłożył telefon do kieszeni i położył dłoń na moim ramieniu.
- Stary, ty znów to robisz. - powiedziałem, a Liam cicho się zaśmiał i ściągnął dłoń z mojego ramienia. Skupiłem się n tym, aby telepatycznie przywołać Katie do mnie, przy okazji dociągając ją od tego cholernego mięśniaka Iana.
Spojrzałem na drzwi, które otworzyły się lekko i ujrzałem Katie i Iana roześmianych i uśmiechniętych. Jego ręka spoczywała na jej pasie, ale jej to w ogóle nie ruszało. Jakby w ogóle nie miała chłopaka... Katie podeszła do mnie i powiedziała, że poczeka tutaj, aż skończę i razem pójdziemy na zakupy. Mruknąłem coś pod nosem i poszedłem na przesłuchanie, które miałem nadzieje będzie tylko formalnością. Za mną wszedł Ian i powiedział:
- Załatwmy to szybko.
- Z moją dziewczyną też było szybko? - spytałem, akcentując słowo "dziewczyna". Ian spojrzał się na mnie i z beztroskim uśmiechem na ustach (który miałem wielką ochotę zlikwidować), powiedział:
- mamy do czynienia z zazdrośnikiem. - spojrzałem się na niego krzywo i usiadłem na krześle przy stoliku. Ian usiadł naprzeciwko. Wpatrywałem się w niego przez kilka sekund, ale nie potrafiłem znaleźć w nim niczego, co mogłoby przyciągać uwagę kobiet. Co prawda był umięśniony i przystojny, ale widywałem przystojniejszych.
- No, Niall co tam u ciebie? - i nie tak sztucznie miłych.
- Myślę, ze nie po to się tutaj spotkaliśmy i nie przypominam sobie, abyśmy przeszli na ty. - powiedziałem arogancko i złożyłem ręce na piersi. Gdzieś czytałem, ze to jest gest, który informuje naszego rozmówcę, ze nie mamy ochoty z nim rozmawiać. ja właśnie w tym momencie czułem ogromną niechęć do człowieka, który siedział naprzeciwko mnie i który okropnie się pluł, kiedy wymawiał literkę 'r'. Niektóre kobiety uważają za seksowne, kiedy mężczyzna niewyraźnie wymawia 'r', ale pytam się: co jest seksownego w pluciu się podczas mówienia?!
- Dobrze Panie Horan. - mruknął sarkastycznie i spojrzał na mnie tymi swoimi wielkimi oczami. - Co pan robił 29 listopada? - pogratulowałem sobie w duchu i powiedziałem:
- Byłem u swojej dziewczyny. - ponownie akcentując słowo dziewczyna. Ian pozostał niewzruszony i wszystko to zapisał w swoim notatniku.
- Gabriella Tiger to pańska dziewczyna? - spojrzałem się na niego krzywo, ale on nadal wpatrywał się w swój tępy notatnik, który zaczynał doprowadzać mnie do szału.
- Słuchaj, dobrze wiesz, zę moją dziewczyną jest Katie i nie pozwalaj sobie na tępe zaczepki w moją stronę.
- Nie przypominam sobie, żebyśmy przeszli na ty, Panie Horan. - powiedział mięśniak, nadal wpatrując się w notatnik i wszystko zapisując. 1:0 dla mięśniaka.
- Przepraszam. A, więc nie. Moją dziewczyną jest Katherine Graham.
- A to dziwne, bo właśnie widzieliśmy z pańską dziewczyną jak podrywał pan pannę Haley. - powiedział i spojrzał się na mnie tymi przeraźliwymi oczyskami, które teraz mierzyły mnie od góry do dołu.
- Załatwiałem randkę mojemu przyjacielowi i nie powinno to pana obchodzić, tak nawiasem mówiąc. - 1:1. Jesteś coraz bliżej zwycięstwa, Horan! pochwaliłem się w duchu i w głowie odtańczyłem taniec zwycięstwa.
- Dobrze, może pan opowiedzieć co się stało 29 listopada i będzie pan wolny.Będzie mógł pan iść wytłumaczyć się swojej dziewczynie z załatwiania randki przyjacielowi. - powiedział akcentując każde ''pan'' w tym zdaniu. Byłem wściekły, ale opowiedziałem mu wszystko i wyszedłem z pokoju przesłuchań mocno trzaskając drzwiami. 2:1 dla mięśniaka. Przegrałeś, Horan.
~*~
Wstałam i zobaczyłam, ze Niall wychodzi w pokoju przesłuchań. W jego oczach było widać czystą nienawiść. Nie podszedł do mnie tylko do razu skierował się w stronę wyjścia z komisariatu.
- Niall! - krzyknęłam za nim, ale nie zareagował. podbiegłam do niego i chwyciłam za ramię, ale on tylko strzepnął moją dłoń i syknął przez zaciśnięte zęby w moją stronę krótkie:
- Zostaw mnie. - Zostawił mnie samą na parkingu komisariatu i kto wie, gdzie poszedł.
___________________________
Wiem, że wczoraj dodałam rozdział i wiem, że ten jest strasznie krótki, ale jutro nie będę miała czasu i pojutrze, bo z soboty na niedzielę wyjeżdżam! Następny rozdział prawdopodobnie w poniedziałek jeśli dostanę w swoje łapska laptopa! :3 Może nawet w niedzielę, kto wie. A wy w komentarzach możecie obstawiać, gdzie poszedł Niall! :3
czwartek, 12 lipca 2012
Czterdzieści trzy.
- Cześć, Katie. - spojrzałam na Iana, który zadowolony z siebie siedział pod drugiej stronie stolika. Miał na sobie granatową koszulę w kratę, dżinsy i szare trampki.
- Hej, Ian. Dlaczego nie w mundurze? - policjant zaśmiał się i powiedział, że na przesłuchaniach niegroźnych świadków i podejrzanych nie musi być w mundurze.
- Dobra, koniec tych pogaduszek, młodzi. Zabieramy się do pracy. - powiedział Eric Boenisch - policjant, który pierwszy zjawił się w domu po napadzie. Usiadłam przy stoliku, a Ian poświecił mi lampką po oczach.
- Dlaczego to zrobiłeś?! - spytałam, pocierając obolałe oczy pięściami.
- Przepraszam, zawsze chciałem to zrobić. - policjanci zaczęli się śmiać, a ja się spytałam:
- To dlaczego tego wcześniej nie zrobiłeś? - Ian uśmiechnął się i wymownie spojrzał na starszego mężczyznę, mówiąc:
- Bo komisariat dopiero teraz zaopatrzył się w lampki. - zaśmiałam się cicho, a Eric zrobił się lekko zaróżowiony na policzkach.
- Co robiłaś dnia 29 listopada w domu i Gabrielli Tiger?
- Wstała, umyłam się albo najpierw przyszykowałam ciuchy, kto wie, ale wiem, ze zroibłam obie rzeczy... - nie dane było mi skończyć, bo Ian przerwał mi śmiejąc się:
- Hola, hola! Nie tak dokładnie. Chcemy wiedzieć co ogólnie robiłaś u niej w domu. - spojrzałam sie na nich dziwnie i powiedziałam:
- Mieszkałam? No chyba, ze o czymś nie wiem.
- Okej, a więc jak zadzwoniłaś na policję? - spytał starszy policjant. Zaśmiałam się, a Ian poszedł moim krokiem i powiedział:
- Dobra, Eric. Nawet ja uważam, że to beznadziejnie głupie pytanie. - Eris zrobił naburmuszoną minę i powiedział:
- To nie ja je wymyślam.
- Dzwoniłam z telefonu z mojego pokoju. - spojrzałam na Ian'a, który śmiał się z biednego Erica, który próbował nadążyć wszystko pisać bez podparcia na notes.
- Może po prostu to nagraj. - zaproponował Ian, a Eric zrobił się czerwony i powiedział:
- Nie wymądrzaj się, młody. - Eric wyszedł, żeby poszukać dyktafonu. Ian spojrzał się na mnie i spytał tonem pełnym wyrzutu:
- A więc ten blondynek to twój chłopak? - pokiwałam twierdząco głową, a Ian nadal się na mnie patrzył. Tylko tym razem jakby widział mnie nagą. Nie było to miłe uczucie, ale nic nie powiedziałam, bo nie chciałam wyjść na głupią. Kto by chciał?
- Tak. Niall to mój chłopak. - Ian spojrzał się na mnie dziwnie i spytał:
- To dlaczego podrywa Haley? - spojrzałam za siebie. Lustro weneckie robiło swoje. Zayn przeglądał się w lustrze, Liam pisał wiadomości na telefonie, Harry nadal siedział przygnębiony na fotelu, za to Niall stał oparty o ścianę i rozmawiał z wysoką blondynką. Nie podobała mi się ta poza, a szczególnie to, ze jego ręka wędrowała w stronę dłoni Haley. Spojrzałam na Iana, który tylko siedział i wpatrywał się w Nialla i Haley. Podszedł do lustra i zasłonił zasłony, których wcześniej nie zauważyłam.
Ostatnio wyobrażałam sobie nasze wspólne życie. Widziałam jak się kochamy, jak mamy ciche dni, jak wspólnie się śmiejemy do naszych dzieci. Jak przychodzi zmęczony po pracy do domu, ale uśmiecha się na mój widok, jak przytulamy się przy każdej tragedii, jak on wychodzi trzaskając drzwiami po poważnej sprzeczce, jak całuje mnie w nos, kiedy czytam książkę, jak zgasza mi lampkę w nocy, mówiąc, ze będę zmęczona jutro, jak każe mi zostać rano w łóżku, mówiąc, że zrobi mi śniadanie, jak jest ze mną w zdrowiu i chorobie. Jest ze mną zawsze... i na zawsze, ale teraz kiedy widziałam, jak podrywa tą śliczną dziewczynę zrezygnowałam ze snucia marzeń. po prostu muszę z nim porozmawiać.
- Katie, słyszysz mnie? -spojrzałam się na Iana, który stał przy mnie i obejmował mnie swoimi umięśnionymi ramionami. Czułam się taka bezpieczna....
- Chcesz gdzieś wyjść później? Na kawę, herbatę? - uśmiechnęłam się i mruknęłam:
- Muszę spytać sie nialla. - nagle do pokoju przesłuchań wbiegła ta wysoka blondynka z holu i krzyknęła:
- Mam randkę! -spojrzałam się na nią ze złością w oczach, bo nie musiałam nawet pytać z kim jest umówiona. Popatrzyłam na Iana i powiedziałam:
- Bądź o 17:30 pod barem 'Clover'.
- Dobra. -powiedział Ian i usiadł naprzeciwko mnie, bo w tej samej chwili wszedł Eric.
- Hej, Ian. Dlaczego nie w mundurze? - policjant zaśmiał się i powiedział, że na przesłuchaniach niegroźnych świadków i podejrzanych nie musi być w mundurze.
- Dobra, koniec tych pogaduszek, młodzi. Zabieramy się do pracy. - powiedział Eric Boenisch - policjant, który pierwszy zjawił się w domu po napadzie. Usiadłam przy stoliku, a Ian poświecił mi lampką po oczach.
- Dlaczego to zrobiłeś?! - spytałam, pocierając obolałe oczy pięściami.
- Przepraszam, zawsze chciałem to zrobić. - policjanci zaczęli się śmiać, a ja się spytałam:
- To dlaczego tego wcześniej nie zrobiłeś? - Ian uśmiechnął się i wymownie spojrzał na starszego mężczyznę, mówiąc:
- Bo komisariat dopiero teraz zaopatrzył się w lampki. - zaśmiałam się cicho, a Eric zrobił się lekko zaróżowiony na policzkach.
- Co robiłaś dnia 29 listopada w domu i Gabrielli Tiger?
- Wstała, umyłam się albo najpierw przyszykowałam ciuchy, kto wie, ale wiem, ze zroibłam obie rzeczy... - nie dane było mi skończyć, bo Ian przerwał mi śmiejąc się:
- Hola, hola! Nie tak dokładnie. Chcemy wiedzieć co ogólnie robiłaś u niej w domu. - spojrzałam sie na nich dziwnie i powiedziałam:
- Mieszkałam? No chyba, ze o czymś nie wiem.
- Okej, a więc jak zadzwoniłaś na policję? - spytał starszy policjant. Zaśmiałam się, a Ian poszedł moim krokiem i powiedział:
- Dobra, Eric. Nawet ja uważam, że to beznadziejnie głupie pytanie. - Eris zrobił naburmuszoną minę i powiedział:
- To nie ja je wymyślam.
- Dzwoniłam z telefonu z mojego pokoju. - spojrzałam na Ian'a, który śmiał się z biednego Erica, który próbował nadążyć wszystko pisać bez podparcia na notes.
- Może po prostu to nagraj. - zaproponował Ian, a Eric zrobił się czerwony i powiedział:
- Nie wymądrzaj się, młody. - Eric wyszedł, żeby poszukać dyktafonu. Ian spojrzał się na mnie i spytał tonem pełnym wyrzutu:
- A więc ten blondynek to twój chłopak? - pokiwałam twierdząco głową, a Ian nadal się na mnie patrzył. Tylko tym razem jakby widział mnie nagą. Nie było to miłe uczucie, ale nic nie powiedziałam, bo nie chciałam wyjść na głupią. Kto by chciał?
- Tak. Niall to mój chłopak. - Ian spojrzał się na mnie dziwnie i spytał:
- To dlaczego podrywa Haley? - spojrzałam za siebie. Lustro weneckie robiło swoje. Zayn przeglądał się w lustrze, Liam pisał wiadomości na telefonie, Harry nadal siedział przygnębiony na fotelu, za to Niall stał oparty o ścianę i rozmawiał z wysoką blondynką. Nie podobała mi się ta poza, a szczególnie to, ze jego ręka wędrowała w stronę dłoni Haley. Spojrzałam na Iana, który tylko siedział i wpatrywał się w Nialla i Haley. Podszedł do lustra i zasłonił zasłony, których wcześniej nie zauważyłam.
Ostatnio wyobrażałam sobie nasze wspólne życie. Widziałam jak się kochamy, jak mamy ciche dni, jak wspólnie się śmiejemy do naszych dzieci. Jak przychodzi zmęczony po pracy do domu, ale uśmiecha się na mój widok, jak przytulamy się przy każdej tragedii, jak on wychodzi trzaskając drzwiami po poważnej sprzeczce, jak całuje mnie w nos, kiedy czytam książkę, jak zgasza mi lampkę w nocy, mówiąc, ze będę zmęczona jutro, jak każe mi zostać rano w łóżku, mówiąc, że zrobi mi śniadanie, jak jest ze mną w zdrowiu i chorobie. Jest ze mną zawsze... i na zawsze, ale teraz kiedy widziałam, jak podrywa tą śliczną dziewczynę zrezygnowałam ze snucia marzeń. po prostu muszę z nim porozmawiać.
- Katie, słyszysz mnie? -spojrzałam się na Iana, który stał przy mnie i obejmował mnie swoimi umięśnionymi ramionami. Czułam się taka bezpieczna....
- Chcesz gdzieś wyjść później? Na kawę, herbatę? - uśmiechnęłam się i mruknęłam:
- Muszę spytać sie nialla. - nagle do pokoju przesłuchań wbiegła ta wysoka blondynka z holu i krzyknęła:
- Mam randkę! -spojrzałam się na nią ze złością w oczach, bo nie musiałam nawet pytać z kim jest umówiona. Popatrzyłam na Iana i powiedziałam:
- Bądź o 17:30 pod barem 'Clover'.
- Dobra. -powiedział Ian i usiadł naprzeciwko mnie, bo w tej samej chwili wszedł Eric.
~*~
- Mam randkę, Niall! - usłyszałem krzyk Harry'ego nad uchem. Uśmiech nie schodził z jego twarzy od dobrych dwudziestu minut, a o tym, ze ma randkę słyszałem już kilkanaście razy, a po kilku miałem już kompletnie dość. Co mnie obchodziło to, ze loczek nareszcie wyżyje się seksualnie i nie będzie mi non stop gadał nad uchem, że jego bestia budzi się ze snu. Tak nazywa swoje klejnoty bestią. Nikt, oprócz jego partnerek, nie wie dlaczego, a ja szczerze powiedziawszy nie chciałem się dowiedzieć. Przeżyłbym nawet, gdybym nie wiedział, że nazywa swoje części intymne bestią. Kto nazywa swojego penisa?!
Podszedłem do lustra weneckiego i od razu było widać, ze tylko ja wiem, ze po drugiej stronie wszystko widać. Zayn od dwudziestu minut stał przy tym wielkim oknie, jakby to była jego ściana płaczu. Policjanci pewnie mieli z niego niezłą polewkę. Zaśmiałem się pod nosem, a Liam powiedział:
- Cichy śmiech jest dla mięczaków. Sam wymyśliłeś Męski Kodeks, a teraz go nie przestrzegasz. - spojrzałem się na niego. Nadal nie odrywał wzroku od komórki.
- Męski Kodeks istnieje. - Liam uśmiechnął się i włożył komórkę do kieszeni. Podszedł do mnie i mocno się do mnie przytulił. Spojrzałem na niego i mruknąłem:
- Liam, ty mnie dotykasz. - chłopak spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął, mówiąc:
- Tak, wiem.
- Przestań to robić. - Liam spojrzał na mnie i zaczął się śmiać. Odsunął się i rozpoczął wpatrywanie się w Zayna, który starannie próbował ułożyć włosy do góry. Liam delikatnie się do niego skradał, aby móc swobodnie rozwalić mu fryzurę, ale już w połowie drogi usłyszał ostry glos Malika:
- Stary, dotkniesz włosów to zobaczysz moją pięść na swoim nosie. - Liam zrobił naburmuszoną minę i wrócił się do mnie, mówiąc, że strasznie mu się nudzi i musi zrobić komuś jakiś kawał.
- Ja przepraszam, ale ty jesteś chory. Jeśli myślisz, ze przytulanie mnie to kawał to mamy inne pojęcie śmieszności. - Liam spojrzał się na mnie i jak głupi zaczął się po chwili śmiać. Spojrzałem się na niego i mocno uderzyłam otwartą dłonią w potylicę. Zachwiał się lekko i już po chwili leżał na mnie okładając mnie pięściami i śmiejąc się.
- Payne, jesteś nienormalny! - krzyknąłem i zrobiłem jeden sprawny ruch, aby Payne znalazł się pode mną. Teraz to ja miałem przewagę i nie zamierzałem jej stracić.
- Nie! Nie, nie. Skąd ty wytrzasnąłeś łyżeczkę?! - krzyknął zaskoczony Liam, kiedy zza pleców wyjąłem zwykłą łyżeczkę deserową. Jego mina była przerażająca - miał lekko wykrzywione usta, ale wciąż się śmiał, a jego oczy...Były pełne strachu. Zaśmiałem się w duszy, ze wciąż potrafię go pokonać i to jednym przedmiotem.
- Nienawidzę cię, Horan! - krzyknął Payne, a Zayn zza moich pleców powiedział:
- To ja mu przyniosłem łyżeczki. Stary, moich włosów się po prostu nie dotyka. - powiedział i przeczesał palcami swoją fryzurę.
- Nienawidzę Was! - krzyknął zdenerwowany Payne i zrzucił mnie ze swojego brzucha.
- Z wzajemnością, Boi-dupku! - krzyknąłem, a wkurzony Liam odszedł na kilkanaście metrów dalej i usiadł na podłodze pod drzwiami, które po chwili się otworzyły. Zaskoczony Liam odskoczył od drzwi i krzyknął:
- Nie wierzę! Zero spokoju nawet na komisariacie! - zaczęliśmy się śmiać z chłopakami, a Liam po prostu z naburmuszoną miną usiadł dwa krzesła obok mnie.
______________________________
Hej, hej. Rozdział był niedawno, ale chciałam wam zakomunikować, ze nie musicie wpisywać już tych tępych kodów do ramki, kiedy dodajecie komentarz, więc myślę, iż przybędzie trochę tych komentarzy :)
A, i jesli chcecie dodać mnie do obserwowanych to wchodzi się na swoje konto (panel) i tam jest 'Lista czytelnicza' tam wciskamy 'dodaj' i po prostu wklejamy adres URL mojego bloga! :3
Podszedłem do lustra weneckiego i od razu było widać, ze tylko ja wiem, ze po drugiej stronie wszystko widać. Zayn od dwudziestu minut stał przy tym wielkim oknie, jakby to była jego ściana płaczu. Policjanci pewnie mieli z niego niezłą polewkę. Zaśmiałem się pod nosem, a Liam powiedział:
- Cichy śmiech jest dla mięczaków. Sam wymyśliłeś Męski Kodeks, a teraz go nie przestrzegasz. - spojrzałem się na niego. Nadal nie odrywał wzroku od komórki.
- Męski Kodeks istnieje. - Liam uśmiechnął się i włożył komórkę do kieszeni. Podszedł do mnie i mocno się do mnie przytulił. Spojrzałem na niego i mruknąłem:
- Liam, ty mnie dotykasz. - chłopak spojrzał na mnie i szeroko się uśmiechnął, mówiąc:
- Tak, wiem.
- Przestań to robić. - Liam spojrzał na mnie i zaczął się śmiać. Odsunął się i rozpoczął wpatrywanie się w Zayna, który starannie próbował ułożyć włosy do góry. Liam delikatnie się do niego skradał, aby móc swobodnie rozwalić mu fryzurę, ale już w połowie drogi usłyszał ostry glos Malika:
- Stary, dotkniesz włosów to zobaczysz moją pięść na swoim nosie. - Liam zrobił naburmuszoną minę i wrócił się do mnie, mówiąc, że strasznie mu się nudzi i musi zrobić komuś jakiś kawał.
- Ja przepraszam, ale ty jesteś chory. Jeśli myślisz, ze przytulanie mnie to kawał to mamy inne pojęcie śmieszności. - Liam spojrzał się na mnie i jak głupi zaczął się po chwili śmiać. Spojrzałem się na niego i mocno uderzyłam otwartą dłonią w potylicę. Zachwiał się lekko i już po chwili leżał na mnie okładając mnie pięściami i śmiejąc się.
- Payne, jesteś nienormalny! - krzyknąłem i zrobiłem jeden sprawny ruch, aby Payne znalazł się pode mną. Teraz to ja miałem przewagę i nie zamierzałem jej stracić.
- Nie! Nie, nie. Skąd ty wytrzasnąłeś łyżeczkę?! - krzyknął zaskoczony Liam, kiedy zza pleców wyjąłem zwykłą łyżeczkę deserową. Jego mina była przerażająca - miał lekko wykrzywione usta, ale wciąż się śmiał, a jego oczy...Były pełne strachu. Zaśmiałem się w duszy, ze wciąż potrafię go pokonać i to jednym przedmiotem.
- Nienawidzę cię, Horan! - krzyknął Payne, a Zayn zza moich pleców powiedział:
- To ja mu przyniosłem łyżeczki. Stary, moich włosów się po prostu nie dotyka. - powiedział i przeczesał palcami swoją fryzurę.
- Nienawidzę Was! - krzyknął zdenerwowany Payne i zrzucił mnie ze swojego brzucha.
- Z wzajemnością, Boi-dupku! - krzyknąłem, a wkurzony Liam odszedł na kilkanaście metrów dalej i usiadł na podłodze pod drzwiami, które po chwili się otworzyły. Zaskoczony Liam odskoczył od drzwi i krzyknął:
- Nie wierzę! Zero spokoju nawet na komisariacie! - zaczęliśmy się śmiać z chłopakami, a Liam po prostu z naburmuszoną miną usiadł dwa krzesła obok mnie.
______________________________
Hej, hej. Rozdział był niedawno, ale chciałam wam zakomunikować, ze nie musicie wpisywać już tych tępych kodów do ramki, kiedy dodajecie komentarz, więc myślę, iż przybędzie trochę tych komentarzy :)
A, i jesli chcecie dodać mnie do obserwowanych to wchodzi się na swoje konto (panel) i tam jest 'Lista czytelnicza' tam wciskamy 'dodaj' i po prostu wklejamy adres URL mojego bloga! :3
poniedziałek, 9 lipca 2012
Czterdzieści dwa.
Otworzyłam oczy i ujrzałam krzątającego się po pokoju Nialla. Najśmieszniejsze było to, że chłopak, który od zawsze upierał się, że jest strasznym leniem o siódmej rano łaził po moim pokoju z różową ścierką w ręku i zmywał kurz z szafek. Zaśmiałam się pod nosem i Niall momentalnie na mnie spojrzał. Uśmiechnął i trzepnął mnie ścierką w wystającą nogę spod kołdry.
- Za godzinę mamy być na komisariacie, o dwunastej jest próba, a jeszcze trzeba zrobić zakupi i posprzątać. - Niall trajkotał jak najęty, a ja przykryłam się po uszy kołdrą, żeby choć trochę się wyciszyć. Po chwili przymknęłam oczy i zasnęłam.
- Naprawdę, Katie?! Za chwilę mamy być na komisariacie. - krzyknął oburzony Niall. Spojrzałam na zegarek i odczytałam godzinę 7:25.
- Nie za chwilę, tylko za ponad pół godziny i zresztą daj mi spokój, kocham swoje łóżko. - okryłam się kołdrą i zamknęłam oczy, ale usłyszałam zaśmiany głos Nialla:
- No, Horan, doszło do tego, ze dziewczyna zdradza cię z łóżkiem. - niechętnie zsunęłam z siebie kołdrę i mruknęłam.
- Kutafon. - Niall zaśmiał się cicho i wyszedł z pokoju zadowolony z faktu, ze udało mu się wyciągnąć mnie z łóżka, co nie jest łatwym zadaniem, a szczególnie jak nie muszę nic robić rano. Po chwili drzwi ponownie się otworzyły i Niall powiedział:
- Ubierz się cieplej, bo na dworze jest na minusie. - pokiwała sennie głową, choć w ogóle nie kontaktowałam i nie wiedziałam, co Niall do mnie powiedział. Podeszłam do szafy o mały włos, nie przewracając się o obrotowe krzesło, które trzeba natychmiast z mojego pokoju usunąć, zanim mnie zabije. Spojrzałam na część szafy wypełnioną eleganckimi ubraniami i z niesmakiem przeniosłam wzrok na część, w której były wygodne ubrania. Wyjęłam jakąś wygniecioną bluzę i czerwone spodnie rurki, z wieszaka ściągnęłam ocieplaną skórzaną kurtkę i do tego dobrałam brązowe buty emu, które były nadzwyczaj ciepłe, choć szybko przemakały. Położyłam to wszystko na łóżku i poszłam do kuchni z której dobiegały dźwięki radia. Akurat w momencie kiedy weszłam Niall przewinął stację i włączył nickelback - Far Away. Nucąc pod nosem podeszłam do niego i pocałowałam w usta. Spojrzałam na talerz, na którym były tylko trzy tosty i na kosz, w którym leżało już z pięć.
- Naprawdę? potrafisz nawet spalić najprostszą potrawę świata.
- Tow cale nie jest takie proste, jak ci się wydaje, a teraz siadaj dam ci te trzy tosty, bo wyglądasz marnie.
- Grunt to dobry komplement z rana. - Niall zaśmiał się i postawił przede mną na stole talerz z trzema tostami i jajkiem. Po chwili rozległo się ciche pukanie do drzwi, którego Niall albo nie chciał albo nie usłyszał, więc odsunęłam krzesło od stołu i ruszyłam w stronę drzwi. Uchyliłam je lekko i ujrzałam mężczyznę z walizką koło nogi. Mężczyzna miał ciemnobrązowe włosy i niebieskie oczy. Był średniego wzrostu i był przy sobie. nie za gruby nie za chudy - taki typowy misiu. Uśmiechnął się nieśmiało i mruknął:
- Koledzy Nialla powiedzieli mi, ze tu go zastam.
- Tak, owszem, ale kim pan jest? - Niall chyba usłyszał swoje imię, bo już po minucie od stwierdzenia mężczyzny pojawił się koło mnie, mówiąc:
- Tata?Co ty tu robisz? - spojrzałam raz na Nialla i raz na mężczyznę, który stał w korytarzu i ze zdenerwowania tupał lekko nogą. Nie wiedziałam co się dzieje. Przecież ojciec Nialla mieszkał w Mullinagar... W Irlandii. To około 9000 kilometrów stąd...
- Przyjechałem w odwiedziny. -uchyliłam drzwi, żeby mężczyzna mógł wejść, ale Niall stanął w przejściu, jakby pokazując, ze drzwi do MOJEGO mieszkania są dla jego ojca zamknięte. Odepchnęłam Nialla i pokazałam mężczyźnie, żeby wszedł. Spojrzał się na mnie i delikatnie się uśmiechnął. Wzięłam od niego walizkę i postawiłam ją koło sofy w salonie. Poszłam do kuchni, prowadząc do jadalni ojca Nialla, a za nami kroczył blondas. Zostawiłam ich w jadalni, a ja weszłam do kuchni, żeby zrobić coś jadalnego i kawę. Co chwilę słyszałam krzyk Nialla i ciche popłakiwanie jego ojca. Po 10 minutach weszłam do jadalni i zobaczyłam, ze ojciec Nialla siedział przy stole i płakał, a Niall stał przy wyjściu i krzywo się na niego patrzył. Dłonie jego ojca były ściśnięte w pięści, jakby w te sposób próbował powstrzymać się od płaczu.
- No, panowie co się dzieje?
- Mój ojczulek przyjechał sprawdzić jak się czuje, wiesz?Przyjechał mi też powiedzieć o Leo, ależ z ciebie miły człowiek, tato. - powiedział Niall sarkastycznie i oparł się o ścianę.
- No, tatuśku, powiedz to też mojej dziewczynie. Świetna komedia, Kat. Warto posłuchać.
- Niall! Opanuj się. - krzyknęłam i spojrzałam na jego ojca, który ze łzami w oczach zwraca się do nialla:
- Jak to? A co z Claudią? Mieliście przecież brać ślub, byliście zaręczeni.
- Co byliście?! - krzyknęłam zszokowana na Nialla, który wpatrywał się we mnie przez moment, a po chwili krzyknął:
- Niech was wszystkich szlag trafi! - ubrał buty i w samym sweterku i spodniach wybiegł na dwór. Miałam dość tych jego zachwiań emocjonalnych. Raz potulny jaka baranek mówił jaka to ja jestem dla niego ważna, a po chwili zaczyna mi życzyć jak najgorzej. Usiadłam przy stole, chowając twarz w dłonie. Ojciec Nialla podał mi paczkę chusteczek, mówiąc:
- On zawsze tak robił. Kiedy coś nie szło po jego myśli to po prostu uciekał. Raz uciekł na tydzień, bo nie pozwoliłem mu iść na imprezę do kumpla. Wrócił kompletnie pijany, brudny i głodny, a i tak go przyjąłem z powrotem do domu. '
- Dlaczego pan przyjechał? - spytałam przerywając mu historię o nastoletnim Niall'u.
- Jestem Bob. - powiedział i podał mi rękę. Uścisnęłam ją i powtórzyłam moje pytanie:
- Po co przyjechałeś?
- Odwiedzić syna. - powiedział, jąkając się przy tym lekko i rozglądając delikatnie na boki.
- Nie kłam. - przysunęłam w jego stronę talerz tostów i filiżankę kawy, bo wyglądał jakby tydzień nie spał i nie jadł.
- Jego matka - Veronica, ma depresję. Próbuje jej pomóc, ale ona wiecznie leży w łóżku ze zdjęciem Leo lub Nialla. Wymienia je co kilka godzin. Zamienia się w totalną wariatkę. poślubiłem zabawną i elegancką brunetką. mieszkam z kompletną wariatką, która śpi ze zdjęciami.
- Ja przepraszam, że o to pytam, ale czy zasięgałeś pomocy u psychologa?
- Chodzę z nia na terapię co tydzień. Ale ona nie powiedziała ani słowa. Siedzi na tej cholernej kanapie z chusteczkami w ręku i ryczy.
- Może czegoś się boi? - nie wiedziałam, co mam robi, o co mogę pytać, a o co nie wypada. Czułam, że pomocy potrzebuje nie tylko mama Nialla, ale i jego ojciec, który wymiękał psychicznie. Ale Niall miał dzień bezuczuciowego dupka - średnio raz na tydzień przejawiał się jego okres buntu w stosunku do całego świata i ludzi. Jest miły i kochany i nagle BACH! bezuczuciowy palant wkracza do akcji. jest jak robot, któremu guziczkiem można przełączyć uczucia. MIŁOŚĆ, ZŁOŚĆ, SMUTEK, PRZYGNĘBIENIE, WRAŻLIWOŚĆ, WSPÓŁCZUCIE, RADOŚĆ. KLIK i przełączasz uczucie. Jak człowiek o wielu twarzach, ciekawe tylko ile jeszcze ma ich do pokazania.
Bob położył się we wskazanym przeze mnie miejscu i prawie natychmiast zasnął. Widać było, że podróż kompletnie go wymęczyła. Było mi go bardzo żal, a szczególnie z powodu żony. Każdy głupi mógł zobaczyć w jego oczach, jak bardzo kochał swoją żonę. Boi się, ze coś zepsuje, dlatego wolał uciec od problemu na jakiś czas, co nei zawsze jest dobrym rozwiązaniem. Wiele razy próbowałam w ten sposób rozwiązać problemy i za każdym razem kończyło się tak samo - płaczem i frustracją z powodu bezsilności. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, ze za pięć minut będę spóźniona. Musiałam napisać jeszcze karteczkę dla Boba:
"Będę około 10:00 . Jak wstaniesz to weź sobie z szafy ręcznik i łazienka jest na wprost sypialni. :)"
Wyszłam na dwór, uprzednio zakładając przyszykowane wcześniej ciuchy i związawszy włosy w luźnego koczka. Skierowałam się do auta i wrzuciłam bieg, ruszając do przodu. Po pięciu minutach dojechałam na posterunek, spóźniona tylko o niecałe dziesięć minut. Kiedy weszłam ujrzałam Nialla, który ślinił się do długonogiej blond policjantki. Zignorowałam go i ruszyłam w stronę chłopaków. Harry siedział przymulony i sam, więc podeszłam do niego i zajęłam miejsce obok. :
- Co jest? - spytałam i spojrzałam na niego.
- Zgadnij co dostałem. - westchnęłam głośno i powiedziałam:
- Zaproszenie na ślub Danielle Grande - Hazza spojrzał na mnie zszokowany i spytał:
- Czy ty czytasz w myślach?! - zaśmiałam się i pokazałam napis na kopercie. Harry uśmiechnął się i mruknął:
- Nie zdziwię się jak za kilka dni dostanę zaproszenie na ślub Roxane. Zostanie mi już tylko..
- Nie mów tego!
- Chciałem powiedzieć kot, ale nie wiem co ty masz w te głowie. - zaśmiał się i schował zaproszenie do tylnej kieszeni dżinsów.
- Słyszałem, że ojciec Nialla jest w Los Angeles.
- Tak i Niall zachowuje się jak totalny dupek w stosunku do niego. - Rozjerzałam się dookoła i spojrzałam na Denisa, który niespokojnie tupał nogą
- Co mu jest? - spytałam, kiwając głową na Denisa, który gorączkowo rozpinał i zapinał guziki w koszuli.
- Nie wiem. Zachowuje się tak odkąd dowiedzieliśmy się, ze wszczęli śledztwo w sprawie Olivii.
- Przecież biegli stwierdzili, że nie była świadoma swoich czynów.
- A jeśli biegli byli przekupieni? Podobno ktoś ją szantażował.
- I podejrzewasz, że... - Harry nie dał mi skończyć i powiedział szybko:
- Tak. - Spojrzałam na Denisa, który przeczesywał swoje kieszenie w celu znalezienia telefonu komórkowego, który po chwili wyciągnął. Wybrał numer i wyszedł z komisariatu.
__________________________________________________
tadam. (:
- Za godzinę mamy być na komisariacie, o dwunastej jest próba, a jeszcze trzeba zrobić zakupi i posprzątać. - Niall trajkotał jak najęty, a ja przykryłam się po uszy kołdrą, żeby choć trochę się wyciszyć. Po chwili przymknęłam oczy i zasnęłam.
- Naprawdę, Katie?! Za chwilę mamy być na komisariacie. - krzyknął oburzony Niall. Spojrzałam na zegarek i odczytałam godzinę 7:25.
- Nie za chwilę, tylko za ponad pół godziny i zresztą daj mi spokój, kocham swoje łóżko. - okryłam się kołdrą i zamknęłam oczy, ale usłyszałam zaśmiany głos Nialla:
- No, Horan, doszło do tego, ze dziewczyna zdradza cię z łóżkiem. - niechętnie zsunęłam z siebie kołdrę i mruknęłam.
- Kutafon. - Niall zaśmiał się cicho i wyszedł z pokoju zadowolony z faktu, ze udało mu się wyciągnąć mnie z łóżka, co nie jest łatwym zadaniem, a szczególnie jak nie muszę nic robić rano. Po chwili drzwi ponownie się otworzyły i Niall powiedział:
- Ubierz się cieplej, bo na dworze jest na minusie. - pokiwała sennie głową, choć w ogóle nie kontaktowałam i nie wiedziałam, co Niall do mnie powiedział. Podeszłam do szafy o mały włos, nie przewracając się o obrotowe krzesło, które trzeba natychmiast z mojego pokoju usunąć, zanim mnie zabije. Spojrzałam na część szafy wypełnioną eleganckimi ubraniami i z niesmakiem przeniosłam wzrok na część, w której były wygodne ubrania. Wyjęłam jakąś wygniecioną bluzę i czerwone spodnie rurki, z wieszaka ściągnęłam ocieplaną skórzaną kurtkę i do tego dobrałam brązowe buty emu, które były nadzwyczaj ciepłe, choć szybko przemakały. Położyłam to wszystko na łóżku i poszłam do kuchni z której dobiegały dźwięki radia. Akurat w momencie kiedy weszłam Niall przewinął stację i włączył nickelback - Far Away. Nucąc pod nosem podeszłam do niego i pocałowałam w usta. Spojrzałam na talerz, na którym były tylko trzy tosty i na kosz, w którym leżało już z pięć.
- Naprawdę? potrafisz nawet spalić najprostszą potrawę świata.
- Tow cale nie jest takie proste, jak ci się wydaje, a teraz siadaj dam ci te trzy tosty, bo wyglądasz marnie.
- Grunt to dobry komplement z rana. - Niall zaśmiał się i postawił przede mną na stole talerz z trzema tostami i jajkiem. Po chwili rozległo się ciche pukanie do drzwi, którego Niall albo nie chciał albo nie usłyszał, więc odsunęłam krzesło od stołu i ruszyłam w stronę drzwi. Uchyliłam je lekko i ujrzałam mężczyznę z walizką koło nogi. Mężczyzna miał ciemnobrązowe włosy i niebieskie oczy. Był średniego wzrostu i był przy sobie. nie za gruby nie za chudy - taki typowy misiu. Uśmiechnął się nieśmiało i mruknął:
- Koledzy Nialla powiedzieli mi, ze tu go zastam.
- Tak, owszem, ale kim pan jest? - Niall chyba usłyszał swoje imię, bo już po minucie od stwierdzenia mężczyzny pojawił się koło mnie, mówiąc:
- Tata?Co ty tu robisz? - spojrzałam raz na Nialla i raz na mężczyznę, który stał w korytarzu i ze zdenerwowania tupał lekko nogą. Nie wiedziałam co się dzieje. Przecież ojciec Nialla mieszkał w Mullinagar... W Irlandii. To około 9000 kilometrów stąd...
- Przyjechałem w odwiedziny. -uchyliłam drzwi, żeby mężczyzna mógł wejść, ale Niall stanął w przejściu, jakby pokazując, ze drzwi do MOJEGO mieszkania są dla jego ojca zamknięte. Odepchnęłam Nialla i pokazałam mężczyźnie, żeby wszedł. Spojrzał się na mnie i delikatnie się uśmiechnął. Wzięłam od niego walizkę i postawiłam ją koło sofy w salonie. Poszłam do kuchni, prowadząc do jadalni ojca Nialla, a za nami kroczył blondas. Zostawiłam ich w jadalni, a ja weszłam do kuchni, żeby zrobić coś jadalnego i kawę. Co chwilę słyszałam krzyk Nialla i ciche popłakiwanie jego ojca. Po 10 minutach weszłam do jadalni i zobaczyłam, ze ojciec Nialla siedział przy stole i płakał, a Niall stał przy wyjściu i krzywo się na niego patrzył. Dłonie jego ojca były ściśnięte w pięści, jakby w te sposób próbował powstrzymać się od płaczu.
- No, panowie co się dzieje?
- Mój ojczulek przyjechał sprawdzić jak się czuje, wiesz?Przyjechał mi też powiedzieć o Leo, ależ z ciebie miły człowiek, tato. - powiedział Niall sarkastycznie i oparł się o ścianę.
- No, tatuśku, powiedz to też mojej dziewczynie. Świetna komedia, Kat. Warto posłuchać.
- Niall! Opanuj się. - krzyknęłam i spojrzałam na jego ojca, który ze łzami w oczach zwraca się do nialla:
- Jak to? A co z Claudią? Mieliście przecież brać ślub, byliście zaręczeni.
- Co byliście?! - krzyknęłam zszokowana na Nialla, który wpatrywał się we mnie przez moment, a po chwili krzyknął:
- Niech was wszystkich szlag trafi! - ubrał buty i w samym sweterku i spodniach wybiegł na dwór. Miałam dość tych jego zachwiań emocjonalnych. Raz potulny jaka baranek mówił jaka to ja jestem dla niego ważna, a po chwili zaczyna mi życzyć jak najgorzej. Usiadłam przy stole, chowając twarz w dłonie. Ojciec Nialla podał mi paczkę chusteczek, mówiąc:
- On zawsze tak robił. Kiedy coś nie szło po jego myśli to po prostu uciekał. Raz uciekł na tydzień, bo nie pozwoliłem mu iść na imprezę do kumpla. Wrócił kompletnie pijany, brudny i głodny, a i tak go przyjąłem z powrotem do domu. '
- Dlaczego pan przyjechał? - spytałam przerywając mu historię o nastoletnim Niall'u.
- Jestem Bob. - powiedział i podał mi rękę. Uścisnęłam ją i powtórzyłam moje pytanie:
- Po co przyjechałeś?
- Odwiedzić syna. - powiedział, jąkając się przy tym lekko i rozglądając delikatnie na boki.
- Nie kłam. - przysunęłam w jego stronę talerz tostów i filiżankę kawy, bo wyglądał jakby tydzień nie spał i nie jadł.
- Jego matka - Veronica, ma depresję. Próbuje jej pomóc, ale ona wiecznie leży w łóżku ze zdjęciem Leo lub Nialla. Wymienia je co kilka godzin. Zamienia się w totalną wariatkę. poślubiłem zabawną i elegancką brunetką. mieszkam z kompletną wariatką, która śpi ze zdjęciami.
- Ja przepraszam, że o to pytam, ale czy zasięgałeś pomocy u psychologa?
- Chodzę z nia na terapię co tydzień. Ale ona nie powiedziała ani słowa. Siedzi na tej cholernej kanapie z chusteczkami w ręku i ryczy.
- Może czegoś się boi? - nie wiedziałam, co mam robi, o co mogę pytać, a o co nie wypada. Czułam, że pomocy potrzebuje nie tylko mama Nialla, ale i jego ojciec, który wymiękał psychicznie. Ale Niall miał dzień bezuczuciowego dupka - średnio raz na tydzień przejawiał się jego okres buntu w stosunku do całego świata i ludzi. Jest miły i kochany i nagle BACH! bezuczuciowy palant wkracza do akcji. jest jak robot, któremu guziczkiem można przełączyć uczucia. MIŁOŚĆ, ZŁOŚĆ, SMUTEK, PRZYGNĘBIENIE, WRAŻLIWOŚĆ, WSPÓŁCZUCIE, RADOŚĆ. KLIK i przełączasz uczucie. Jak człowiek o wielu twarzach, ciekawe tylko ile jeszcze ma ich do pokazania.
Bob położył się we wskazanym przeze mnie miejscu i prawie natychmiast zasnął. Widać było, że podróż kompletnie go wymęczyła. Było mi go bardzo żal, a szczególnie z powodu żony. Każdy głupi mógł zobaczyć w jego oczach, jak bardzo kochał swoją żonę. Boi się, ze coś zepsuje, dlatego wolał uciec od problemu na jakiś czas, co nei zawsze jest dobrym rozwiązaniem. Wiele razy próbowałam w ten sposób rozwiązać problemy i za każdym razem kończyło się tak samo - płaczem i frustracją z powodu bezsilności. Spojrzałam na zegarek i zobaczyłam, ze za pięć minut będę spóźniona. Musiałam napisać jeszcze karteczkę dla Boba:
"Będę około 10:00 . Jak wstaniesz to weź sobie z szafy ręcznik i łazienka jest na wprost sypialni. :)"
Wyszłam na dwór, uprzednio zakładając przyszykowane wcześniej ciuchy i związawszy włosy w luźnego koczka. Skierowałam się do auta i wrzuciłam bieg, ruszając do przodu. Po pięciu minutach dojechałam na posterunek, spóźniona tylko o niecałe dziesięć minut. Kiedy weszłam ujrzałam Nialla, który ślinił się do długonogiej blond policjantki. Zignorowałam go i ruszyłam w stronę chłopaków. Harry siedział przymulony i sam, więc podeszłam do niego i zajęłam miejsce obok. :
- Co jest? - spytałam i spojrzałam na niego.
- Zgadnij co dostałem. - westchnęłam głośno i powiedziałam:
- Zaproszenie na ślub Danielle Grande - Hazza spojrzał na mnie zszokowany i spytał:
- Czy ty czytasz w myślach?! - zaśmiałam się i pokazałam napis na kopercie. Harry uśmiechnął się i mruknął:
- Nie zdziwię się jak za kilka dni dostanę zaproszenie na ślub Roxane. Zostanie mi już tylko..
- Nie mów tego!
- Chciałem powiedzieć kot, ale nie wiem co ty masz w te głowie. - zaśmiał się i schował zaproszenie do tylnej kieszeni dżinsów.
- Słyszałem, że ojciec Nialla jest w Los Angeles.
- Tak i Niall zachowuje się jak totalny dupek w stosunku do niego. - Rozjerzałam się dookoła i spojrzałam na Denisa, który niespokojnie tupał nogą
- Co mu jest? - spytałam, kiwając głową na Denisa, który gorączkowo rozpinał i zapinał guziki w koszuli.
- Nie wiem. Zachowuje się tak odkąd dowiedzieliśmy się, ze wszczęli śledztwo w sprawie Olivii.
- Przecież biegli stwierdzili, że nie była świadoma swoich czynów.
- A jeśli biegli byli przekupieni? Podobno ktoś ją szantażował.
- I podejrzewasz, że... - Harry nie dał mi skończyć i powiedział szybko:
- Tak. - Spojrzałam na Denisa, który przeczesywał swoje kieszenie w celu znalezienia telefonu komórkowego, który po chwili wyciągnął. Wybrał numer i wyszedł z komisariatu.
__________________________________________________
tadam. (:
środa, 4 lipca 2012
Czterdzieści jeden.
Siedziałam w łazience jeszcze jakieś piętnaście minut, kiedy usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Przekręciłam kluczyk i wpuściłam Paula do środka.
- Powiedział ci, prawda?- pokiwałam twierdząco głową i zakryłam twarz dłońmi, zalewając się łzami. Nie miałam zielonego pojęcia co mam mu powiedzieć i jak się zachować. Gdy nie wiedziałam nic o ich przeszłości było o wiele łatwiej. Nie musiałam się zamartwiać, ze powiem coś nie tak, ani że nie urażę ich jakimś gestem. teraz bałam się wykonać przy nich jakikolwiek ruch, bo wszystko mogłoby ich urazić. Poczułam, ze Paul mnie obejmuje i zanurza nos w moich włosach.
- Dlaczego twoi rodzice... - nie zdążyłam dokończyć pytania, kiedy Paul spojrzał na mnie i powiedział:
- Nie wiem. - w jego oczach ujrzałam totalną pustkę. Nigdy nie czułam takiego bólu, który rozdzierał mnie od środka. Czułam w tym momencie, że to ja potrzebuję pomocy, a nie Paul.
- Jak to nie wiesz? - rozmawialiśmy szeptem, a mimo to doskonale go słyszałam. - Nie zostawili ci żadnego listu? Żadnej wiadomości?
- Nie. Kiedy moja mama weszła do domu zobaczyła już martwego ojca. Nie wiem dlaczego, ale nie zadzwoniła nawet po karetkę. Nawet po głupią policję. Nie zrobiła nic, żeby chociaż próbować go ratować. tak jakby z sekundy na sekundę pogodziła się, ze go już nie ma. Prawdopodobnie siedziała ze zwłokami mojego ojca jeszcze kilka godzin, a później po prostu podpaliła dom. Wolała spalić się żywcem niż żyć ze mną bez ojca.
- Właśnie uznałam, ze moje problemy przy waszych to pikuś. Przejmuje się każdą błahą sprawą, robię z siebie ofiarę, a prawda jest taka, ze w porównaniu do waszego życia, moje było bajką. - Paul chwycił mnie za dłonie i spojrzał głęboko w oczy, mówiąc:
- Kat, żaden problem nie jest pikusiem. Niektóre po prostu łatwiej rozwiązać, a inne nieco trudniej.
- Nie próbujesz czasem zapomnieć, Paul. Pomyśleć sobie, że twoi rodzice żyją tylko mieszkają daleko od ciebie? Że masz szczęśliwą rodzinę i ułożone życie?
- Nie można wymazać z pamięci wszystkie, co sprawia ból, Kat. To tak nie działa. - miał rację. nawet jeśli chciałabym przenieść się do przeszłości i nigdy nie pójść na tą dyskotekę i nie pozwolić, aby Lou gdziekolwiek wyszedł, wtedy miałabym życie jak z bajki.
Nawet jeśli chciałabym sprawić, że moja mama będzie na powrót zdrowa, nie mogę tylko sprawić, bo jestem tylko marnym człowiekiem, który jest o wiele słabszy do Boga. Tylko Bóg może sprawiać, ze staje się cud. Dlatego tego nie wykorzystuje?! Dlaczego pozwala, aby na świecie działo się tak jak się dzieje? Żeby ludzie cierpieli za nic, a ci którzy są za coś winni cieszą się pełnią życia. dlaczego to zawsze mądrzy, mili i kochający ludzie chorują?! Dlaczego Bóg odbiera rodzinom najbliższych?
Panowała dziwna ciszy, którą nagle przeciął głośny pisk Gabrielli. Włosy stanęły mi dęba na rękach, a Paul zachował spokój. Po pięciu minutach wspólnego siedzenia w totalnej ciszy, Paul podniósł się z ziemi, pokazując mi, żebym została tam gdzie siedzę, a sam ruszył w stronę salonu, z którego wcześniej dobiegł krzyk. Wrócił szybko na palcach i powiedział tylko:
- Siedź tutaj. Ja to załatwię. - wyszedł. tak po prostu przymknął za sobą drzwi i zgasił światło.
- Witaj MacLewis. Widzę, że sprawiłeś nam niespodziankę. Co cię tutaj sprowadza?
- No, no, no, Paul. Widzę, ze w takim razie mamy cały skład i mały dodatek w postaci pięciu osób. - nie chciałam tak bezczynnie siedzieć w łazience i czekać na cud, więc przedreptałam do swojego pokoju, z którego miałam lepsze pole słuchu.
- O co chodzi, Lenny? Przecież spłaciliśmy dług. - powiedział trochę cicho Paul. Jakby czegoś się bał...
- No tak, ale zapomnieliście o odsetkach, a dzisiaj minął termin spłaty.
- Nie było mowy o żadnych odsetkach! - krzyknął już mocno zdenerwowany Paul i po chwili usłyszałam mocny plask. Prawdopodobnie Paul uderzył Lenny'ego albo Lenny uderzył Paula, choć bardziej prawdopodobna była ta druga wersja.
- Jeśli teraz nie dostanę moich 50000 $ to podpalę tą chałupę. - przeraziłam się. Już nawet nie faktem, ze chcą podpalić mi dom, a tym, ze coś może stać się moim przyjaciołom. Na całe szczęście telefon miałam w pokoju, więc szybko wystukałam numer alarmowy i skróciłam wersję wydarzeń sprzed 10 minut. A więc policja była już w drodze... Teraz wystarczyło czekać i mieć nadzieję, ze nie zachce im się przeszukiwać mieszkania, ale na wszelki wypadek przeniosłam się szybko do szafy, z której miałam nawet dobre pole widzenia, bo znajdowała się w sumie prawie w holu. Pi pięciu minutach usłyszałam męski głos dochodzący z zewnątrz:
- Jesteście otoczeni. Wyjdźcie z mieszkania z założonymi na szyję rękoma!
- Cholera. - usłyszałam głos Lenny'ego, który odblokowywał broń. Musiał mocno ścisnąć Gabriellę, bo ona aż krzyknęła z bólu. Popchnęłam delikatnie drzwi szafy i wychyliłam głowę. Ujrzałam, Gabriellę, która trzęsie się w ramionach jakiegoś napakowanego kolosa, który trzyma broń przy jej skroni. Gabriella wydaje z siebie dźwięki, coś na typ płaczu, a jednocześnie próbuje udawać twardą.
- Idziecie przede mną, a ja za wami z dziewczyną. - powiedział i popchnął Gabriellę. Chłopcy maszerowali w stronę wyjścia, kiedy Angelo odwrócił się i uderzył rękę Lenny'ego, któremu pistolet wyleciał poza zasięg wszystkich członków gangu. W ślady Angelo poszli Mark i Paul, którzy zaatakowali dwóch pozostałych kryminalistów, powalając ich na ziemię. Gabriella wybiegła z domu, a Niall i Cristian, którzy z początku tylko z przerażeniem obserwowali co się dzieje, ruszyli do akcji i także pomagali zniewolić bandytów. Ja nadal siedziałam w szafie, bo byłam zbyt tchórzliwa, żeby wyjść i im pomóc. Myślałam, ze moja robota skończyła się na tym, ze zadzwoniłam po policję, a raczej miałam taką nadzieję. Po chwili usłyszałam trzask i wrzaski.
- Ręce za głowę i na ziemię! - odetchnęłam z ulgą, kiedy zrozumiałam, że to policja. Wyszłam z szafy i wzrok wszystkich skierował się na mnie. Pewnie nawet nie podejrzewali, ze mogę cały czas siedzieć w szafie, a lenny zanim wyszedł z mojego domu krzyknął:
- Kurwa! Kazałem wam przeszukać dom! - uśmiechnęłam się pod nosem i podeszłam do policjantów, którzy zostali, aby spisać zeznania. Jeden z nich był starszym mężczyzną, średniego wzrostu. Miał siwy zarost i uśmiechał się do mnie tak szeroko, ze myślałam, ze zaraz policzki mu pękną. Podał mi rękę i powiedział:
- Witam. Jestem szefem działy kryminalnego Eric Boenisch. To pani do nas zadzwoniła? - pokiwałam twierdząco głową i uścisnęłam dłoń policjanta.
- Szukaliśmy Lenny'ego i jego szajki od dwóch lat. Spryciarzowi zawsze udawało się uciec zanim przyjechaliśmy.. Dzięki pani, w końcu przestanie nękać młodych naiwniaków. - mruknął i spojrzał wymownie na chłopaków, którzy chórem powiedzieli:
- Przepraszamy. - starszy policjant zaczął się śmiać i zwrócił się do swojego kolegi z pracy.
- Ian, zostaw już dzisiaj chłopaków. - policjant spojrzał się na mnie i uderzył się otwartą dłonią w czoło, mówiąc:
-Ian, chodź no tu na chwilę. Przedstawię ci naszą nową bohaterkę policji. - drugi policjant był wysokim, młodym mężczyznom z zniewalającym uśmiechem. Miał niebieskie oczy i krótkie czarne włosy. Jego umięśnione ramiona odznaczały się delikatnie w policyjnym mundurze, co pewnie doprowadzało do wielu zasłabnięć wśród ratowanych kobiet. Miał mały nos i pełne wargi, które zakrywały śnieżnobiały uśmiech.
- Jestem inspektor Ian Wordsworth, ale mówi mi Ian. - rzuciłam przelotne spojrzenia Niallowi, który wręcz zabija inspektora wzrokiem.
- Jestem Katherina Graham, ale mów mi Katie. - uśmiechnęłam się miło do policjanta i wzrok mordercy Nialla przeniósł się na mnie, jakbym zrobiła coś złego przedstawiając się Ian'owi. Przecież nie rzuciłam się na niego i nie podarłam mu koszuli, choć w tym momencie miałam na to wielką ochotę. Ian odwrócił się w stronę chłopaków i powiedział:
- Dobra robota, chłopcy! Gdybyście nie grali w zespole, który lubię to byście już dawno byli zatrudnieni w policji - chłopcy się zaśmiali, a Ian dopowiedział poważniejszym tonem - Teraz dam wam spokój, ale jutro wszyscy stawiacie się o ósmej rano na komisariacie. - chłopcy teatralnie westchnęli i zaczęli się głośno śmiać.
- Ciebie też tam widzę. - powiedział i mrugnął do mnie. Uśmiechnęłam się i powiedziałam, ze na pewno będę. Kiedy policjanci wyszli, wszyscy ulotnili się do kuchni i zostawili mnie i Nialla samego. Przytuliłam się do niego, ale on stał jak słup soli id am sobie rękę odrąbać,z ę nawet nie mrugał.
- Co się stało? - spytałam, ale on tylko na mnie spojrzał i nawet nie odpowiedział.
- Co się do jasnej cholery stało, Niall?! - krzyknęłam i dopiero wtedy uzyskałam odpowiedź.
- Flirtowałaś z nim. - spojrzałam się na niego i zaczęłam śmiać.
- Jesteś przewrażliwiony, Niall.
- Widziałam jak na niego patrzyłaś. Nigdy tak na mnie nie spojrzałaś. - usłyszałam krzątanie w przedpokoju, a po chwili głośny trzask drzwiami. A więc ulotnili się z domu.
- jak na ciebie nie patrzyłam!? Teraz patrzę i co? Czujesz się wyróżniony? A może z tobą flirtuję? - krzyczałam i płakałam na zmianę. Miałam już dość tego wszystkiego; kapryśnego zachowania Nialla, pracy, tych wszystkich problemów i tego, ze tracę przyjaciółkę. Ostatnio rzadko się widzimy z Gabriellą i jeszcze rzadziej rozmawiamy. Zachowuje się tak, jakby mnie unikała.
- Patrzysz na mnie z taką bezsilnością. Jakbyś była ze mną tylko dlatego, ze przypominam ci o Louisie.
- Zawsze wplątujesz we wszystko Louisa! On nie ma w tym momencie nic do rzeczy!
- Przyznaj, ze choć raz pomyślałaś o mnie jak o odskoczni od Louisa! Powiedz to głośno!- spojrzałam na niego i powiedziałam:
- Tak, na początku traktowałam cię jak odskocznię. Lepiej ci!? - krzyknęłam i Niall zaczął kierować się w stronę wyjścia. Złapałam go za rękę i odwróciłam w swoją stronę.
- A później się w tobie zakochałam i wkurza mnie to, ze nie potrafisz w to uwierzyć. - Niall wziął mnie na ręce i zaprowadził do mojej sypialni.
- Kocham Cię, Niall, rozumiesz?
- Tak - szepnął i zanurzył swoje wargi w moich.
______________________________________
Wygrałam, wygrałam, wygrałam! Mój blog został blogiem miesiąca na onedirection.pl ! A to wszystko dzięki wam. Chciałam walnąć takie dłuugie podziękowania dla wszystkich, ale tak naprawdę nie wiem co miałabym tu napisac, oprócz tego, ze nakręcacie mnie do dalszego pisania. To dzięki wam mam nowe pomysły i wenę, bo wiem, ze mam dla kogo pisać! :)
Dziękuję wszystkim którzy zaglądają tu codziennie z nadzieją, ze może coś dodałam, to podwyższa samoocenę, naprawdę. Ha ha ha, dobra może skończę, bo i tak nikt tego nie czyta :3
DZIĘKUJĘ ! to dzięki wam ten blog istnieje!
xx Liv
- Powiedział ci, prawda?- pokiwałam twierdząco głową i zakryłam twarz dłońmi, zalewając się łzami. Nie miałam zielonego pojęcia co mam mu powiedzieć i jak się zachować. Gdy nie wiedziałam nic o ich przeszłości było o wiele łatwiej. Nie musiałam się zamartwiać, ze powiem coś nie tak, ani że nie urażę ich jakimś gestem. teraz bałam się wykonać przy nich jakikolwiek ruch, bo wszystko mogłoby ich urazić. Poczułam, ze Paul mnie obejmuje i zanurza nos w moich włosach.
- Dlaczego twoi rodzice... - nie zdążyłam dokończyć pytania, kiedy Paul spojrzał na mnie i powiedział:
- Nie wiem. - w jego oczach ujrzałam totalną pustkę. Nigdy nie czułam takiego bólu, który rozdzierał mnie od środka. Czułam w tym momencie, że to ja potrzebuję pomocy, a nie Paul.
- Jak to nie wiesz? - rozmawialiśmy szeptem, a mimo to doskonale go słyszałam. - Nie zostawili ci żadnego listu? Żadnej wiadomości?
- Nie. Kiedy moja mama weszła do domu zobaczyła już martwego ojca. Nie wiem dlaczego, ale nie zadzwoniła nawet po karetkę. Nawet po głupią policję. Nie zrobiła nic, żeby chociaż próbować go ratować. tak jakby z sekundy na sekundę pogodziła się, ze go już nie ma. Prawdopodobnie siedziała ze zwłokami mojego ojca jeszcze kilka godzin, a później po prostu podpaliła dom. Wolała spalić się żywcem niż żyć ze mną bez ojca.
- Właśnie uznałam, ze moje problemy przy waszych to pikuś. Przejmuje się każdą błahą sprawą, robię z siebie ofiarę, a prawda jest taka, ze w porównaniu do waszego życia, moje było bajką. - Paul chwycił mnie za dłonie i spojrzał głęboko w oczy, mówiąc:
- Kat, żaden problem nie jest pikusiem. Niektóre po prostu łatwiej rozwiązać, a inne nieco trudniej.
- Nie próbujesz czasem zapomnieć, Paul. Pomyśleć sobie, że twoi rodzice żyją tylko mieszkają daleko od ciebie? Że masz szczęśliwą rodzinę i ułożone życie?
- Nie można wymazać z pamięci wszystkie, co sprawia ból, Kat. To tak nie działa. - miał rację. nawet jeśli chciałabym przenieść się do przeszłości i nigdy nie pójść na tą dyskotekę i nie pozwolić, aby Lou gdziekolwiek wyszedł, wtedy miałabym życie jak z bajki.
Nawet jeśli chciałabym sprawić, że moja mama będzie na powrót zdrowa, nie mogę tylko sprawić, bo jestem tylko marnym człowiekiem, który jest o wiele słabszy do Boga. Tylko Bóg może sprawiać, ze staje się cud. Dlatego tego nie wykorzystuje?! Dlaczego pozwala, aby na świecie działo się tak jak się dzieje? Żeby ludzie cierpieli za nic, a ci którzy są za coś winni cieszą się pełnią życia. dlaczego to zawsze mądrzy, mili i kochający ludzie chorują?! Dlaczego Bóg odbiera rodzinom najbliższych?
Panowała dziwna ciszy, którą nagle przeciął głośny pisk Gabrielli. Włosy stanęły mi dęba na rękach, a Paul zachował spokój. Po pięciu minutach wspólnego siedzenia w totalnej ciszy, Paul podniósł się z ziemi, pokazując mi, żebym została tam gdzie siedzę, a sam ruszył w stronę salonu, z którego wcześniej dobiegł krzyk. Wrócił szybko na palcach i powiedział tylko:
- Siedź tutaj. Ja to załatwię. - wyszedł. tak po prostu przymknął za sobą drzwi i zgasił światło.
- Witaj MacLewis. Widzę, że sprawiłeś nam niespodziankę. Co cię tutaj sprowadza?
- No, no, no, Paul. Widzę, ze w takim razie mamy cały skład i mały dodatek w postaci pięciu osób. - nie chciałam tak bezczynnie siedzieć w łazience i czekać na cud, więc przedreptałam do swojego pokoju, z którego miałam lepsze pole słuchu.
- O co chodzi, Lenny? Przecież spłaciliśmy dług. - powiedział trochę cicho Paul. Jakby czegoś się bał...
- No tak, ale zapomnieliście o odsetkach, a dzisiaj minął termin spłaty.
- Nie było mowy o żadnych odsetkach! - krzyknął już mocno zdenerwowany Paul i po chwili usłyszałam mocny plask. Prawdopodobnie Paul uderzył Lenny'ego albo Lenny uderzył Paula, choć bardziej prawdopodobna była ta druga wersja.
- Jeśli teraz nie dostanę moich 50000 $ to podpalę tą chałupę. - przeraziłam się. Już nawet nie faktem, ze chcą podpalić mi dom, a tym, ze coś może stać się moim przyjaciołom. Na całe szczęście telefon miałam w pokoju, więc szybko wystukałam numer alarmowy i skróciłam wersję wydarzeń sprzed 10 minut. A więc policja była już w drodze... Teraz wystarczyło czekać i mieć nadzieję, ze nie zachce im się przeszukiwać mieszkania, ale na wszelki wypadek przeniosłam się szybko do szafy, z której miałam nawet dobre pole widzenia, bo znajdowała się w sumie prawie w holu. Pi pięciu minutach usłyszałam męski głos dochodzący z zewnątrz:
- Jesteście otoczeni. Wyjdźcie z mieszkania z założonymi na szyję rękoma!
- Cholera. - usłyszałam głos Lenny'ego, który odblokowywał broń. Musiał mocno ścisnąć Gabriellę, bo ona aż krzyknęła z bólu. Popchnęłam delikatnie drzwi szafy i wychyliłam głowę. Ujrzałam, Gabriellę, która trzęsie się w ramionach jakiegoś napakowanego kolosa, który trzyma broń przy jej skroni. Gabriella wydaje z siebie dźwięki, coś na typ płaczu, a jednocześnie próbuje udawać twardą.
- Idziecie przede mną, a ja za wami z dziewczyną. - powiedział i popchnął Gabriellę. Chłopcy maszerowali w stronę wyjścia, kiedy Angelo odwrócił się i uderzył rękę Lenny'ego, któremu pistolet wyleciał poza zasięg wszystkich członków gangu. W ślady Angelo poszli Mark i Paul, którzy zaatakowali dwóch pozostałych kryminalistów, powalając ich na ziemię. Gabriella wybiegła z domu, a Niall i Cristian, którzy z początku tylko z przerażeniem obserwowali co się dzieje, ruszyli do akcji i także pomagali zniewolić bandytów. Ja nadal siedziałam w szafie, bo byłam zbyt tchórzliwa, żeby wyjść i im pomóc. Myślałam, ze moja robota skończyła się na tym, ze zadzwoniłam po policję, a raczej miałam taką nadzieję. Po chwili usłyszałam trzask i wrzaski.
- Ręce za głowę i na ziemię! - odetchnęłam z ulgą, kiedy zrozumiałam, że to policja. Wyszłam z szafy i wzrok wszystkich skierował się na mnie. Pewnie nawet nie podejrzewali, ze mogę cały czas siedzieć w szafie, a lenny zanim wyszedł z mojego domu krzyknął:
- Kurwa! Kazałem wam przeszukać dom! - uśmiechnęłam się pod nosem i podeszłam do policjantów, którzy zostali, aby spisać zeznania. Jeden z nich był starszym mężczyzną, średniego wzrostu. Miał siwy zarost i uśmiechał się do mnie tak szeroko, ze myślałam, ze zaraz policzki mu pękną. Podał mi rękę i powiedział:
- Witam. Jestem szefem działy kryminalnego Eric Boenisch. To pani do nas zadzwoniła? - pokiwałam twierdząco głową i uścisnęłam dłoń policjanta.
- Szukaliśmy Lenny'ego i jego szajki od dwóch lat. Spryciarzowi zawsze udawało się uciec zanim przyjechaliśmy.. Dzięki pani, w końcu przestanie nękać młodych naiwniaków. - mruknął i spojrzał wymownie na chłopaków, którzy chórem powiedzieli:
- Przepraszamy. - starszy policjant zaczął się śmiać i zwrócił się do swojego kolegi z pracy.
- Ian, zostaw już dzisiaj chłopaków. - policjant spojrzał się na mnie i uderzył się otwartą dłonią w czoło, mówiąc:
-Ian, chodź no tu na chwilę. Przedstawię ci naszą nową bohaterkę policji. - drugi policjant był wysokim, młodym mężczyznom z zniewalającym uśmiechem. Miał niebieskie oczy i krótkie czarne włosy. Jego umięśnione ramiona odznaczały się delikatnie w policyjnym mundurze, co pewnie doprowadzało do wielu zasłabnięć wśród ratowanych kobiet. Miał mały nos i pełne wargi, które zakrywały śnieżnobiały uśmiech.
- Jestem inspektor Ian Wordsworth, ale mówi mi Ian. - rzuciłam przelotne spojrzenia Niallowi, który wręcz zabija inspektora wzrokiem.
- Jestem Katherina Graham, ale mów mi Katie. - uśmiechnęłam się miło do policjanta i wzrok mordercy Nialla przeniósł się na mnie, jakbym zrobiła coś złego przedstawiając się Ian'owi. Przecież nie rzuciłam się na niego i nie podarłam mu koszuli, choć w tym momencie miałam na to wielką ochotę. Ian odwrócił się w stronę chłopaków i powiedział:
- Dobra robota, chłopcy! Gdybyście nie grali w zespole, który lubię to byście już dawno byli zatrudnieni w policji - chłopcy się zaśmiali, a Ian dopowiedział poważniejszym tonem - Teraz dam wam spokój, ale jutro wszyscy stawiacie się o ósmej rano na komisariacie. - chłopcy teatralnie westchnęli i zaczęli się głośno śmiać.
- Ciebie też tam widzę. - powiedział i mrugnął do mnie. Uśmiechnęłam się i powiedziałam, ze na pewno będę. Kiedy policjanci wyszli, wszyscy ulotnili się do kuchni i zostawili mnie i Nialla samego. Przytuliłam się do niego, ale on stał jak słup soli id am sobie rękę odrąbać,z ę nawet nie mrugał.
- Co się stało? - spytałam, ale on tylko na mnie spojrzał i nawet nie odpowiedział.
- Co się do jasnej cholery stało, Niall?! - krzyknęłam i dopiero wtedy uzyskałam odpowiedź.
- Flirtowałaś z nim. - spojrzałam się na niego i zaczęłam śmiać.
- Jesteś przewrażliwiony, Niall.
- Widziałam jak na niego patrzyłaś. Nigdy tak na mnie nie spojrzałaś. - usłyszałam krzątanie w przedpokoju, a po chwili głośny trzask drzwiami. A więc ulotnili się z domu.
- jak na ciebie nie patrzyłam!? Teraz patrzę i co? Czujesz się wyróżniony? A może z tobą flirtuję? - krzyczałam i płakałam na zmianę. Miałam już dość tego wszystkiego; kapryśnego zachowania Nialla, pracy, tych wszystkich problemów i tego, ze tracę przyjaciółkę. Ostatnio rzadko się widzimy z Gabriellą i jeszcze rzadziej rozmawiamy. Zachowuje się tak, jakby mnie unikała.
- Patrzysz na mnie z taką bezsilnością. Jakbyś była ze mną tylko dlatego, ze przypominam ci o Louisie.
- Zawsze wplątujesz we wszystko Louisa! On nie ma w tym momencie nic do rzeczy!
- Przyznaj, ze choć raz pomyślałaś o mnie jak o odskoczni od Louisa! Powiedz to głośno!- spojrzałam na niego i powiedziałam:
- Tak, na początku traktowałam cię jak odskocznię. Lepiej ci!? - krzyknęłam i Niall zaczął kierować się w stronę wyjścia. Złapałam go za rękę i odwróciłam w swoją stronę.
- A później się w tobie zakochałam i wkurza mnie to, ze nie potrafisz w to uwierzyć. - Niall wziął mnie na ręce i zaprowadził do mojej sypialni.
- Kocham Cię, Niall, rozumiesz?
- Tak - szepnął i zanurzył swoje wargi w moich.
______________________________________
Wygrałam, wygrałam, wygrałam! Mój blog został blogiem miesiąca na onedirection.pl ! A to wszystko dzięki wam. Chciałam walnąć takie dłuugie podziękowania dla wszystkich, ale tak naprawdę nie wiem co miałabym tu napisac, oprócz tego, ze nakręcacie mnie do dalszego pisania. To dzięki wam mam nowe pomysły i wenę, bo wiem, ze mam dla kogo pisać! :)
Dziękuję wszystkim którzy zaglądają tu codziennie z nadzieją, ze może coś dodałam, to podwyższa samoocenę, naprawdę. Ha ha ha, dobra może skończę, bo i tak nikt tego nie czyta :3
DZIĘKUJĘ ! to dzięki wam ten blog istnieje!
xx Liv
Subskrybuj:
Posty (Atom)