niedziela, 23 września 2012

EPILOG

     Byłem przy niej, kiedy płakała. Byłem, gdy się śmiała, gdy kupowała pierwsze auto. Byłem, kiedy czuła się samotna i opuszczona. Na każde jej skinienie palcem, na każde słowo. I jestem też teraz - w najważniejszym dniu jej życia, kiedy stąpa po wyścielonym podeście delikatnie i powoli, uważając, żeby nie potknąć  się o zwinięty kawałek materiału. Szła do ołtarza, aby stać się nieosiągalną Panią Coolen. Obiekt moich marzeń stanie się raz na zawsze nieosiągalny.
     Minęło tyle lat odkąd ją pierwszy raz zobaczyłem, a nadal nie potrafię ukryć podziwu na widok jej delikatnej i oryginalnej urody. Niebieskie oczy, w których tonąłem bardziej z dnia na dzień. Pełne, malinowe usta, które delikatnie muskałem na pożegnanie. Czuły uśmiech, który witał mnie po każdej nocy. Długie blond włosy, którymi bawiłem się, kiedy oglądaliśmy filmy. Wszystko to nadal pozostanie w mojej pamięci, chociaż sama Gabriella stanie się nieosiągalna.
     Można by powiedzieć, że patrząc na nią, idącą w białej sukni i gotową oddać życie za swojego wybranka, czuję się średnio. Coś jak człowiek, który głowę wraz z tułowiem ma w lodzie, a resztę ciała w ogniu - on też statystycznie powinien czuć się średnio.
      Czuję jakby ostatni kawałek mojej układanki zwanej sercem zgubił się na Saharze. Jakbym tracił jakąś cząstkę siebie za każdym razem, kiedy patrzę w jej mocno niebieskie oczy. Tracę ją, rodzinę, przyjaciół, karierę... Spojrzałem w niebo i niemo powiedziałem "Żartujesz sobie, prawda?!"

~*~

"Prawa, lewa, uśmiech, oddychaj, prawa, lewa, ODDYCHAJ!"
Szłam, co chwilę patrząc się pod nogi. Miałam wrażenie, że wszyscy ci cholerni ludzie, wgapiający się we mnie, tylko czekają, aż upadnę i sobie coś zwichnę. Byłby kabaret nie z tej ziemi!
    Rozejrzałam się ukradkiem. WSZYSCY oprócz Harry'ego wpatrywali się we mnie jak w obrazek. Co prawda, nie bardzo mi zależało, bo im mniej par oczu tym lepiej, ale mógłby te cholerne gałki oczne przekręcić w moją stronę! Choć na chwilę...
    Po chwili ujrzałam, że głowa Harry'ego kieruje się w moją stronę, a na jego ustach wykwitł szeroki uśmiech, przez który prawie się przewróciłam. Szczerzył się i szczerzył i przestać nie umiał, jakbym to do niego szła...
     Kilka lat temu dobitnie dał mi do zrozumienia, że mnie nie kocha i to jedno słowo mi starczyło.Dzisiejsza rozmowa była tylko jednym, wielkim nieporozumieniem. Po prostu stres go zjadł i się chłopak zagalopował albo lubi wspominać. Po prostu mu się wymsknęło. Przecież nie zrobił tego celowo, żeby mnie zdezorientować i kazać mi się zastanowić nad swoją decyzją, Harry taki nie jest. 
- Skup się. - szepnął tata, który szedł koło mnie, trzymając mnie na całe szczęście pod ramię. Zbliżaliśmy się do ołtarza - wystarczyło zejść dwa schodki niżej i zrobić trzy kroki i będę przy mężczyźnie swojego życia, który z wielkim uśmiechem na twarzy czeka na mnie koło pastora. Spojrzałam kątem oka na Harry'ego, który obracał w palcach obrączkę. Podniósł głowę i ujrzałam łzy w jego oczach. Czy to możliwe, żeby on płakał z mojego powodu? "Nie, przecież cię nie kocha, głupia" pomyślałam i przeniosłam wzrok na Cristiana, który podał mi dłoń. Stanęłam naprzeciwko niego i powiedziałam cicho, ze jestem gotowa. 

~*~

     Będę tęsknić za jej uśmiechem, za jej wkurzoną miną, kiedy mówiłem do niej "dzieciuchu". Za tym, kiedy chodziłem do łazienki, a wszystko był zaparowane na lustrze było napisane "Kocham cię, głupku". Za tym jak mierzwiła mi włosy i mówiła na mnie "futrzak". Jak umiała rozpoznać, kiedy jestem smutny i kiedy szła zaparzyć mi herbatę, kiedy byłem chory. Będę tak cholernie tęsknił...
     Ceremonia się rozpoczęła, a ja przez cały czas bawiłem się obrączką Gabrielli. Przekręcałem ją na wszystkie strony, po kilkanaście razy czytałem wygrawerowany napis i zmywałem każdą łzę, która na nią spadła. Przede mną stała Katie, która nagle się odwróciła w moją stronę i rzuciła przelotne "Trzymaj się, Styles" i odwróciła głowę, kierując wzrok na Cristiana i Gabriellę. Nagle usłyszałem poważny i donośny głos kapłana, który do tej pory mówił bardzo cicho. 
- Cristianie, Gabriello. Czy chcecie dobrowolnie i bez żadnego przymusu zawrzeć związek małżeński?
- Chcemy. - odpowiedzieli Gab i Cris i spojrzeli na kapłana.
- Czy chcecie wytrwać w tym związku w zdrowiu - kocham cię, futrzaku pomyślałem i uroniłem łzę, która skapła na rozgrzany piasek - i w chorobie - poranna herbata z cytryną - w dobrej i złej doli - kazał ci wybierać, prawda? Kolejna kropla, która spływa po policzku i spada na piasek. - aż do końca życia? - szlag by to trafił...
- Chcemy.
- Czy chcecie z miłością przyjąć i po katolicku wychować potomstwo, którym was Bóg obdarzy? - jak będą wyglądały nasze dzieci? "moje oczy, twoje usta, moje palce u stóp".
- Chcemy. 
Gabriella i Cristian spojrzeli się na siebie i podali sobie prawe dłonie, które kapłan związał końcem stuły.
- Ja Cristian Coolen biorę ciebie Gabriello Tiger za żonę i ślubuję ci miłość nigdy cię nie opuszczę wierność na zawsze razem i uczciwość małżeńską nigdy więcej oraz, że cię nie opuszczę, aż do śmierci. - spojrzałem na Gabriellę, która z miłością wpatrywała się w Cristiana i nie potrafiłem tak dłużej, stuknąłem Katie w ramię, a ona zszokowana moimi łzami wzięła ode mnie pudełko, które trzymałem przed sobą. Otarłem łzy z policzków i ruszyłem wzdłuż urwiska wychodząc z plaży. Nie mogłem patrzeć na to, co tam się za chwilę stanie. 

~*~

Wyszedł... A ja nie mogłam na to pozwolić...
- Przepraszam. - szepnęłam cicho do Cristiana i zbiegłam z podestu, ściągając przy tym białe pantofle i podnosząc białą suknię delikatnie do góry...


______________________________________________

OTO I KONIEC, ALE I POCZĄTEK HISTORII.
No więc, okazało się, ze (ku mojemu zaskoczeniu także) głównymi bohaterami są Gabriella i Harry! <3 Btw. Jest to najbardziej lubiana przez was para (:
Chciałam nagrać dla was podziękowania itd. ale nie dostałam laptopa w wyznaczonym terminie. jeśli będziecie chcieli to mogę to nagrać w październiku i dodać na stronkę (:

PODSUMOWANIE (przydałoby się zrobić, prawda? hahaha)
STATYSTYKA: 23 538 (na chwilę obecną :3)
ODBIORCY:
Polska
20707
Stany Zjednoczone
440
Irlandia
173
Zjednoczone Emiraty Arabskie
169
Rosja
147
Wielka Brytania
119
Francja
72
Niemcy
53
Holandia
51
Hiszpania
35


WOOOOOW *.*
KOMENTARZE:
385 *.*
POSTY:
62 
NAJCZĘŚCIEJ OTWIERANE POSTY:
Bohaterowie - 1100
Jeden - 292
Prolog - 280

NAJWIĘKSZE PODZIĘKOWANIA DLA:
Blueyes <3
Dreena <3
Katy <3
CLAUDS I CAMILLE <3 KOCHAM WAS *:
Kate <3
Adrianna <3
HORAN BITCHEZ (btw. Kocham twoją nazwę <3 hahaha)
Kasia <3
$abcia@ <3
TUCHA <3
Julaa <3
RYHHA <3 masz to, co chciałaś <3
Ally *: <3


KOMANTARZE, które mnie wzruszyły: (haha, tak to tylko ja)
"i znów to uczucie, gdy czytam Twój rozdział i nie mam nic w głowie ! mogłabym próbować napisać coś sensownego ale to by nic nie dało ! "Ludzie się szybko uzależniają" ja się już dawno temu uzależniłam od tego opowiadania , i to jest coś cudownego .< 3 " Anonimowy <3


"jako, ze byłam i jestem z dajrekszynstori od początku nie masz pojęcia jak bardzo jestem dumna z tego, jak się rozwijasz. retrospekcje, treść, styl pisania... naprawdę jesteś dobra w tym co robisz. :)" Anonimowy



"czytając retrospekcje miałam łzy w oczach, po prostu wszystko byłoby takie inny, gdyby Harry powiedział te głupie "TAK" zamiast "NIE", co za idiota.. :( szkoda mi Gab, biedna.. A wszystko przez tego idiotę haha <3 sam Harry odwala jakieś sceny, nie potrafię go zrozumieć, ale.. coś czuję, że zamiesza Harold na weselu, bo nie wyobrażam sobie byś zostawiła biednego Harolda i biedną Gab, która go kocha, także.. nie zawiedź mnie skarbie! <3 wesele będzie nieziemskie, już nie mogę się doczekać, a Twoje spoilerowanie mnie dobija! :O dodawaj jak najszybciej, moja kochana lekarko! <3 SKALPEL SKALPEL SKALPEL! :3 kocham Cię i ahh, uwielbiam Twój blog i Twoje mądrości, bo jeju... masz tak cudowny styl pisania, ze sram! *__* chciałabym kiedyś umieć tak pisać, może kiedyś.. a teraz się pozachwycam Twoim pisaniem & kochanie, ściągnę sobie Twój blog na telefon i będę czytać all day all night, mmm! LOVE YA! :)" CLAUDS <3



"kurwa, płaczę nad tym i płaczę. Cudowna historia, z niecierpliwością czekam na kolejne rozdziały... Płakałam, często nie płaczę. Wzruszające, zrób trzecią część koniecznie, bo inaczej nie przeżyje. Jestem na etapie uzależnienia się od twojego opowiadania :D Jestem z tobą duchem od pierwszego rozdziału do teraz. Cieszę się że natrafiłam na twój blog. Mam też nadzieję że przeczytasz tą wiadomość :)" Anonimowy <3



"kolejny rozdział, i nie wiem co napisać . po 1. piszesz na wysokim poziomie . Czasem czytałam książki ,które powinny się chować przy tym opowiadaniu . nie dość, że nigdy nie wiem co się stanie dalej . to jeszcze styl pisania jest świetny. po 2. DLACZEGO WRACASZ DO LOUISA ? zawsze gdy piszesz o nim, mam zły w oczach . to nie jest fajnie, bo nic nie widzę, i nie mogę czytać dalej . po 3. jak zawsze czekam, na Twój kolejny świetny rozdział . POWODZENIA i pozdrawiam : * " Anonimowy <3



"Jezu! Musiałam ich kłótnie dać? Boże! Ryczę jak głupia! Ostatnio nieco się gubiłam w twoim opowiadaniu, może dlatego, bo nie miałam ochoty na czytanie czegokolwiek i ten blog jedynie czytałam z ciekawości co będzie dalej, ale gdy chęci mi wróciły, przeczytałam wszystkie rozdziały, które czytałam ot tak i jestem zachwycona i już rozumiem o co c'mon :) Boże, wróciłam pamięcią do pierwszej części i muszę Ci powiedzieć, że mam pierwszą część i wszystkie rozdziały tego w jednym pliku. Na czerwono mam pozaznaczane najlepsze momenty i często do nich wracam. Po prostu... To jest cudowne :) Pozdrawiam." KATY <3




"Jezuuuuu *.* wspaniałe. Początek, te 4 akapity, takie... prawdziwe. Podziwiam cię, ze potrafiłaś to tak ładnie przybrać w słowa. Tak... idealnie. Nie wiem jak ty to robisz, błagam, naucz mnie tego. Ja mam problem z przybraniem w słowa czegokolwiek, a ty potrafisz to zrobić perfekcyjnie *.* Wgl ten rozdział mi się tak jakoś straaasznie podoba. Może dlatego, że dopasował się do mojego teraźniejszego humoru, przez co jakoś bardziej mi odpowiada... czy coś xd Taki jakiś inny niż pozostałe, które również są świetne, moim zdaniem. Katie ma dziecko z Denisem?! ;o szok! nie spodziewałam się tego, i chyba nie tylko ja xd I jeszcze jedno. Strasznie się cieszę, że to już 50 rozdział na tym blogu. Wiele opowiadań ma jakoś po kilkanaście lub trochę więcej. Jedna dziewczyna, pisząca bloga, napisała 30 rozdziałów i powiedziała, ze to już koniec, bo nie ma na to pomysłów, że takie długie opowiadania nie mają sensu, że już są nudne i bla bla bla. Właśnie, że nie, twoje opowiadanie jest idealnym" 
"O BOŻE! KOCHAM CIĘ! To jak piszesz i co piszesz jest takie... niesamowite! Uwielbiam twojego bloga, codziennie na niego wchodzę z nadzieją, ze dodałaś nowy rozdział. Serio - uzależniłam się od niego - dosłownie! <3 Jak ja ci zazdroszczę twojego talentu do pisania - wielu pomysłów i umiejętności opisywania różnych sytuacji. No i nie wiem co jeszcze napisać, nie jestem dobra nawet w pisaniu komentarzy xd A skoro już jestem przy temacie komentarzy, to sądzę, że pod każdym rozdziałem powinnaś mieć spokojnie ponad 10 komentarzy. Nie wiem czemu masz tak mało i smuci mnie to, bo to naprawdę świetne opowiadanie! :c ja nie mogę dodawać komentarzy zazwyczaj, bo czytam twojego bloga na komórce, a stamtąd nie umiem dodawać komentarzy niestety :c albo może to moja wymówka, bo po prostu jestem leniem. A mogłabym wejść na twojego bloga dodać komentarz, gdy siedzę na laptopie, w końcu to tylko niecałe 5 minut, przepraszam :c chyba się poprawię i zacznę tak robić! Twoje opowiadanie jest tego warte! :)" TUCHA <3



"Okey, nie powinnam tego czytać, bo się poryczałam jak głupia w tym momencie, gdy Liv skoczyła i nie dałam rady dalej doczytać, więc mi to trochę zajęło. Rozdział jak zwykle zajebisty. No i gratuluję :)" Katy <3




"Fuuu Kat ma rozdwojenie osobowości? Jakąś psychozę? Tu tralala 'nie wiem czy go kocham' a za chwilę leci z takimi wyznaniami, że wyć mi się chcę do księżyca bo się wzruszam i płacz usiłuje powstrzymać, żeby się nie poryczeć przy siostrze, która patrzy na mnie jak na czuba? Nie rozumiem o co chodzi. Czy ona tak nieświadomie czy celowo? Bo powoli tracę rozeznanie w sytuacji. Kat what is wrong with U ? To co powiedziała o tych zdjęciach było nieopisanie urocze, cudowne, niezaprzeczalnie idealne. Naprawdę, jedna z ładniejszych rzeczy jakie ostatnio czytałam. Bo wiem jak ona szalała w poprzednich rozdziałach, jak nie chciała się ich pozbyć, może dlatego tak bardzo to we mnie uderza. Cały ten jej wewnętrzny ból. A może ja na siłę szukam problemów tam gdzie ichnie ma? nie wiem, może wkrótce się dowiem? xD Apeluje o powrót chłopaków ! czuje w kościach, że wszyscy ich potrzebujemy. Zwyczajnie nie możesz nam ich zabrać, fani się dopominają :D Świeża krew, więcej interakcji, nowe grupowe" Forever Young




"Ja tu planowałam, że w weekend usiądę i przeczytam rozdział 30 i napiszę taaaki piękny komentarz, żebyś mogła wiedzieć jak bardzo mi się podoba i co myślę a ty mi tu wyskakujesz z 31 i muszę skomentować dwa, jednak zrobię to pod jednym wpisem. Co chciałabym powiedzieć... Oczywiście fenomenalnie jak zawsze, jednak nie moge uwierzyć, czy Katie nie kocha Horana? Czy, nie wierzy w to, że mogłaby go pokochać skoro on ma takiego kręcika na jej punkcie? Przecież oni razem będą szczęśliwi. No jak można... Ale shh, zobaczymy co będzie dlaje. Teraz skupmy się na czymś co sprawiło, że cieszyłam się jak głupia mianowicie przyjazd Liama i Zayna! Mam nadzieję, że zabawią się oni w LA na trochę dłużej ponieważ wydaje mi się, że powinni sobie szczerze porozmawiać. Każdy z nich chowa jakąś urazę a jak wyjadą to będzie tak samo jak dotchczas, udawanie, że się nie znają i wszystko jest w porządku. Ja osobiście czułaby się źle w takie sutacji. Niewypowiedziane słowa... Niee! Niech posiedzą w LA. Może"  Aleksja 


"Tak, zdecydowanie Niall to najbardziej uroczy człowiek pod słońcem, nie można temu zaprzeczać. Smutno mi się jakoś zrobiło po tym jego początkowym monologu, później kiedy Kat pozbywała się rzeczy Lou było jeszcze gorzej. Oj ja jestem bardzo ckliwym człowieczkiem, jak czytam o takich rzeczach to zaraz chce mi się płakać i muszę na chwilę przystanąć w czytaniu by się opanować bo źle może ze mną być. Cóż, grunt że teraz jest już dobrze, chyba jest dobrze, mam taką nadzieję bo właśnie na to wygląda. Chyba, że znów im coś zrobisz :P" Forever Young


Dziękuję wszystkim, którzy byli, są i będą <3 




KOCHAM WAS!



OTO WASZA LIV, KTÓRA WAS KOCHA Z CAŁEGO SERDUCHA <3

wtorek, 11 września 2012

Pięćdziesiąt dziewięć.


 Była siódma rano. Skrzeczący dźwięk budzika dobijał się do mojej głowy. Czułam się jakby tysiące kamikadze wbijało noże w moją czaszkę. Otworzyłam delikatnie oczy i ujrzałam nad sobą głowy dzieci Leili i Zayna. Były rozkoszne. Do czasu, kiedy człowiek chciał spokojnie pospać.
- Dajcie mi pospać. -Usłyszałam ciche podreptywanie nóg i ciche zamknięciu drzwi, które po chwili otworzyły się głośnym trzaskiem. Chciałam wstać zobaczyć, kto się dobija, ale poczułam jak zimny strumień wody leci mi na głowę i ląduje prosto na przedziałku.
- Dzisiaj mój ślub! – Krzyknęła Gabriella z wielkim uśmiechem na ustach. Mało śmieszny sposób budzenia kogoś skacowanego i już na pewno niebezpieczny.
- Tak wiem. Ty i Hazza. – Gabriella stanęła jak wryta i cienkim głosem powiedziała:
- Nie, wychodzę za Cristiana.
- A szkoda, bo Harry lepiej by do ciebie pasował. – Mruknęłam ocierając wodę z czoła i pobiegłam do toalety, bo poczułam, że zaraz coś wyleci ze mnie, nie z kubeczka.

~*~
Dzisiaj jej ostatni dzień wolności. Ostatni dzień, kiedy mogę o niej powiedzieć Gabriella Tiger. Za kilka godzin będzie Panią Coolen. Usłyszałem ciche pukanie do drzwi i po chwili wszedł Cristian.
- Siema, stary. – Powiedziałem i pokazałem mu wolne miejsce na krześle. Dobrze, ze wczoraj zrzuciłem z niego wszystkie ubrania…
- Wiem, że między tobą i Gabriellą kiedyś coś było, więc zrozumiem, jeśli…
- Nie, Cis. Jakoś to przeboleję, serio. – Przerwałem mu tą jakże żałosną przemowę i wyszczerzyłem się w nieszczerym uśmiechu, który miał dać mu do rozumienia, ze może wyjść. Cristian zrozumiał aluzję i skierował się do wyjścia, cicho zamykając za sobą drzwi i przesuwając kupkę ubrań spod nich.

- Jeśli ci przeszkadzam to powiedz.
- Piszę piosenką, Gab, więc tak. Przeszkadzasz mi. – Powiedziałem i spojrzałem w jej mocno niebieskie oczy, które w tym momencie zabijały mnie wzrokiem. Miałem dość ciągłego ukrywania się przed znajomymi, rodziną, więc musiałem to zakończyć. Musiałem to skończyć, nawet, jeśli moje serce miało tego nie przeżyć.
- Jestem szczęśliwy, kiedy jesteś obok mnie, ale zrozum, ze pracuje. Nie mogę rzucić wszystkiego, bo ty tego chcesz
- Taa, bo praca zawsze będzie ważniejsza, ale to nie ona cię kocha… - powiedziała Gabriella i usiadła na krześle zalewając się łzami.
- We mnie nie ma teraz miejsca na miłość. – Powiedziałem twardo i obserwowałem jak Gabriella zbiera swoje rzeczy po całym pokoju i ze łzami w oczach wychodzi jak naburmuszony jamnik i mocno trzaska drzwiami. Wiedziałem, ze to, co zrobiłem jest poniżej jakiejkolwiek granicy moralności, ale nie miałem innego wyboru, jeśli chciałem patrzeć jak jest szczęśliwa. A ja musiałem to skończyć, nie ważne, w jaki sposób.

- Harry! Słyszysz mnie?! – Usłyszałem glos Gabrielli, który w samą porę wybudził mnie z transu. Spojrzałem na nią, a ona delikatnie się uśmiechnęła i podłożyła mi pod nos garnitur, mówiąc, że będzie świetnie na mnie leżał. Uśmiechnąłem się i pokiwałem twierdząco głową.

- Harry… - zamruczała cicho Gab, kiedy wszedłem do pokoju. Leżała półnaga w moim łóżku ubrana jedynie w czarną koronkową bieliznę i owinięta czerwonym atłasowym materiałem. Wstała i podeszła do mnie, jedną ręką zgrabnie odpinając biustonosz, który opadł na podłogę przede mną.

- Czemu wszyscy, do jasnej cholery, zachowują się, jakbym nie istniała!? – Krzyknęła Gabriella i mocno mną potrząsnęła. Spojrzałem na nią, a Gab delikatnie się uśmiechnęła.
- Nie pamiętam naszego pierwszego pocałunku. – Powiedziałem i ujrzałem, ze jej mina zrzędła, a sama Gabriella wstała i ruszyła w stronę drzwi, mówiąc:
- Muszę iść przymierzyć sukienkę, do zobaczenia. – i wyszła. Tak po prostu nic nie mówiąc, zamknęła za sobą drzwi.

~*~

Zamknęłam drzwi i kucnęłam przy ścianie w sąsiednim pokoju. Schowałam głowę między kolanami i zamknęłam oczy.

- One Direction! – Usłyszałam głos prowadzącego i usiadłam na krześle. Nie wierzyłam, ze w takim ważnym momencie ich kariery, oni tak po prostu odpadają z programu. Kiedy mieli szansę wygrać, zdobywając sławę i pieniądze, ich historia kończy się w momencie, gdy jakiś prezenter telewizyjny wywołuje nazwę ich zespołu. Na zawsze staną się tymi, którzy zdobyli trzecie miejsce
Kiedy zobaczyłam, że w moją stronę biegnie Harry, wstałam i przyszykowałam się na grupowy uścisk. Zamiast tego poczułam jak Harry zanurza swoje wargi w moich i po chwili staje obok, jak gdyby nigdy nic.
- Co tu się stało? – Spytał podejrzliwie Lou zerkając na moje czerwone policzki.
- Właśnie spełniłem swoje marzenie!
- Stary, odpadliśmy, a ty gadasz o spełnianiu marzeń?1 – Krzyknął zszokowany Zayna, a Harry spojrzał na mnie i po chwili zwracając wzrok na Mulata powiedział:
- Tak.

Spojrzałam się na drzwi i wstałam. Stanęłam naprzeciwko wejścia do pokoju, który tymczasowo zajmował Harry i zastanawiałam się, co tak naprawdę chcę w tej chwili zrobić. Po chwili otworzyłam drzwi wbrew własnej woli i stanęłam naprzeciwko Loczka, mówiąc:
- Po waszym odejściu z X Factora. Zszedłeś ze sceny i mnie pocałowałeś. Tak jak nigdy nikt dotąd…- wyszłam z pokoju i skierowałam się w stronę swojej sypialni, w której czekała na mnie skacowana Katie, rozczulona Natalie i wesoła jak nigdy Leila z gromadką dzieci, które nie odstępowały jej na krok. Zanim weszłam do sypialni, otarłam policzki z łez i nałożyłam na twarz sztuczny uśmiech. Nacisnęłam klamkę i otworzyłam drzwi, zastanawiając się, czy dobrze robię, wychodząc za Cristiana.

~*~

Ona pamięta…Nie zapomniała…
Spojrzałem na nasze wspólne zdjęcie, które od zawsze noszę ze sobą i ujrzałem uśmiechniętą Gabriellę, która wpatrywała się we mnie, a w oczach miała tylko i wyłącznie przyjaźń. To był dzień, kiedy Cristian po raz pierwszy oświadczył się jej.
Tak bardzo chciałem stłamsić w sobie to uczucie cholernej pustki, które gnębiło mnie od ponownych zaręczyn Cisa i Gab, ale nie potrafiłem. Wiele razy próbowałem zastąpić JĄ jakąś inną dziewczyną, ale żadna nie miała tak niebieskich oczu, tak pełnych ust i nie kochała mnie nigdy tak prawdziwie i mocno…

~*~

Była jakaś nieobecna i niewyraźna. Miała zaczerwienione oczy. Płakała…choć za wszelką cenę próbowała to ukryć. Spojrzałam wymownie na Natalie i Leilę, które po chwili ulotniły się z pokoju.
- Co jest? – Spytałam Gabriellę, a ona usiadła przy drzwiach i rozpłakała się. Zalała się łzami jak mała dziewczynka, której zabrano ulubioną laleczkę. Podeszłam do niej, a ona powiedziała:
- On się mnie zapytał o nasz pierwszy pocałunek, Kat. To chore.
- Ale to chyba dobrze, ze Cristian lubi wspominać? Nie? – Spytałam niepewnie, a Gabriella zamilkła na moment, żeby po chwili znów wybuchnąć histerycznym płaczem. Dławiła się łzami i nie potrafiła wziąć głębokiego wdechu, ale nadal nie przestawała płakać, jakby to jej miało pomóc uciec przed problemami. Może tak było w dzieciństwie, ale ona ma dwadzieścia sześć lat, nie sześć. Powinna pozbierać swoje myśli i zadecydować, czego chce naprawdę w życiu.
- Nie on, Harry! - Krzyknęła Gabriella i zaczęła płakać jeszcze głośniej. Wpatrywałam się w nią i czekałam aż przestanie.
Nic nie wiedziałam o związku Gabrielli i Harry’ego o ile on w ogóle istniał. Gabriella mówiła, ze kocha tylko jednego człowieka na ziemi, choć nigdy tak naprawdę nie powiedziała jakiego. Rzadko, kiedy z jej ust padało słowo „KOCHAM”, a jeśli już to wtedy, kiedy smażyłam naleśniki.
Równie dobrze mogła udawać swoją miłość do Cristiana, aby go nie stracić. Był na każde jej zawołanie i jej się to podobało. Miała na wyciągniecie ręki idealnego mężczyznę, kompletnie w niej zakochanego. I łatwo jest powiedzieć kilka słów więcej, aby go zatrzymać na zawsze, a ona tego chciała. Pragnęła idealnej rodziny z dwójką dzieci i kochającym mężem, który nigdy jej nie opuści i Cristian taki był. Nigdy nie pozwoliłby jej odejść bez wytłumaczenia i zniknąć z jego życia. Mogła oszukiwać i było to wręcz bardzo możliwe…
Kto w dzisiejszych czasach nie oszukuje i nie chodzi na skróty? Oszukujemy nawet w grach planszowych, bo człowiek z natury lubi wygrywać. A to przesuniemy o kilka miejsc do przodu pionka w „Chińczyku”, a to podkradniemy 100 euro w „EuroBiznes”. Od oszustw można się uzależnić. D o tego stopnia, że kiedy wylądujemy w domu starców będziemy podkradać chorym budyń czekoladowy i wmawiać im, ze już go zjedli. Ludzie szybko się uzależniają.
- Auuu! – Krzyknęłam i spojrzałam na Gabriellę, która przed momentem uderzyła mnie pięścią w bark.
- To za to, że mnie nie słuchasz, a teraz pomóż mi założyć sukienkę. – Spojrzałam na Gabriellę, która z uśmiechem na ustach kierowała się w stronę szafy. Wyciągnęła z niej śnieżnobiałą suknię. Założyła ją i czekała, aż zawiążę jej z tyłu gorset, który opinał jej talię. Dół był wyrazisty z wielu warstw przezroczystego materiały, który tworzył lekko bombkę. Sukienka na szczęście nie miała trenu, bo uważam, ze ten dodatek psuje cały efekt sukni ślubnej. Ubrała na stopy bielutkie pantofelki i stanęła przed lustrem.
- Masz idealne życie, wychodzisz za faceta swoich marzeń… -chciałam ciągnąć dalej, ale Gabriella uśmiechnęła się lekko i powiedziała:
- Wiem.  – Widziałam, że ma zaszklone oczy i zbiera jej się na płacz, ale zignorowałam to, bo wiedziałam, ze jeśli zaczęłabym się nad nią użalać rozryczałaby się na dobre. Zawołałam dziewczyny, które zaraz po wejściu zaczęły ekscytować się jej sukienką. Sama Gabriella była rozkojarzona i wciąż wgapiała się w okno.

~*~

Ubrałem garnitur i zacząłem szukać obrączek, które znowu mi się gdzieś zapodziały. One chyba mają jakąś magiczną moc znikania, kiedy ich potrzebuje. Przez pięć minut zdążyłem przetrząsnąć cały pokój, a po obrączkach nadal nie ma śladu. Usiadłem na łóżku i zacząłem zastanawiać się, gdzie je ostatni raz widziałem.

-Cześć, Kotku. – Usłyszałem aksamitny głos Gabrielli nad głową, która delikatnie ucałowała mnie w policzek. Siedziałem przy piosence, ale żaden pomysł nie można było uznać za normalny, więc po prostu zamknąłem zeszyt i spojrzałem na Gabriellę. Siedziała w fotelu i tępo wpatrywała się w sufit.
- Co się stało? – Spytałem i podszedłem do niej. Kucnąłem i chwyciłem jej dłoń, przykładając ją do ust.
- On wie, Harry. – Po jej policzkach pociekły łzy, które od razu starła.
- A, więc… - nie dała mi skończyć, przerywając mi:
- Kochasz mnie? – Spytała poważnie, a ja byłem pewny tylko jednego.
-Kazał ci wybierać, prawda?- Gab pokiwała twierdząco głową i spojrzała na mnie pytająco. Nie wiedziałem, co mam zrobić. Jedno słowo i byłaby moja…Na zawsze. Mógłbym ją dotykać i kochać bez wyrzutów sumienia, które męczą mnie od początku. Byłaby po prostu moja. Jedno słowo „KOCHAM”. Przecież to nic wielkiego, wykrztuś to z siebie! Zlikwidujesz Cristiana Coolena jednym słowem.
- Nie. – Powiedziałem, a Gabriella zszokowana wstała i wyszła. Nie mogłem uwierzyć, ze po prostu jednym słowem zniszczyłem całe swoje życie, pozwalając jej odejść. Coś, czego nie chciałem stało się w jednej chwili, a ja nie mogłem tego odwrócić. Straciłem ją na zawsze, choć mogłem ją mieć. Dotykać, pieścić, kochać… Miałbym ją dla siebie, nie musiałbym dzielić… Nie musiałbym…
Usiadłem na fotelu i zamknąłem oczy, a w głowie wciąż pojawiał się obraz jej zszokowanej twarzy, kiedy powiedziałem jedno słowo. Trzy litery, jedno słowo, a zniszczyło całą moją przyszłość, którą tak desperacko budowałem popartą marzeniami..

Spojrzałem załzawionymi oczami w stronę biurka.
- Idiota. – Powiedziałem i wysunąłem szufladę, w której znajdowało się małe czarne pudełeczko z dwiema złotymi obrączkami, które miały być dowodem PRAWDZIWEJ miłości. To ja powinienem być facetem, który delikatnie wsunie obrączka na jej palec. To ja powinienem wtedy szepnąć ciche „kocham cię” i szeroko się do niej uśmiechnąć podnosząc ją na duchu. To ja powinienem z nią wybierać kwiaty na weselne stoły i to ja powinienem być mężczyzną jej życia.

- Jakby wyglądały nasze dzieci? – Spytała się mnie, kreśląc okręgi kciukiem na moim torsie. Przytuliłem się do niej i powiedziałem:
- Miałyby twoje oczy…
- I twoje włosy. – Dodała szybko Gab, wciskając swoją głową między moją, a bark.
- Chce, żeby miały twoje palce u stóp. - Powiedziałem, a Gabriella cicho się zaśmiała.
- Nie twoja wina, ze są dziwne. – Pocałowałem ją w nos, a ona nagle powiedziała:
- Kocham cię. – Nie wiedziałem, co mam zrobić, nie byłem gotowy, żeby jej powiedzieć coś takiego.
- Nic nie musisz mówić. Po prostu bądź. – Mruknęła i zamknęła oczy, zasypiając moich ramionach z świadomością, ze nie odpowiedziałem na jej wyznanie.

- I will always love you. –Przeczytałem napis wygrawerowany po wewnętrznej stronie obrączek i cicho się zaśmiałem.
- Sru tu tu tu… - powiedziałem pod nosem i schowałem pudełeczko do kieszeni spodni od garnituru. Wychodząc z pokoju spojrzałem na zegarek – 10:50. Za godzinę i dziesięć minut miałem być na plaży w Long Beach. Ślub na plaży, kto by pomyślał…

- Zrobimy ślub na plaży, co ty na to?- Spytała się mnie podekscytowana w trzecią rocznicę śmierci Lou, kiedy wybraliśmy się do kawiarni, żeby porozmawiać. – A ty będziesz moim świadkiem.
- Jak tam chcesz, Gab.
- Przepraszam, że cię tym zamęczam…
- Nie ma sprawy. Chcecie wziąć ślub, rozumiem…
- Jeśli…
- Kocham Cię. – Powiedziałem i wyszedłem z kawiarni, uprzednio całując ją w czoło.

Mogłem być na jego miejscu, a zamiast tego wybrałem wieczną samotność. Sam przeżyję życie i sam będę je kończył. Mogłem witać i żegnać każdy kolejny dzień z nią, a zamiast tego wybrałem dni i noce spędzane w samotności w czterech ścianach mojego pokoju z kubkiem kawy, a moim jedynym towarzyszem będzie muzyka, która będzie odbijała się od dźwiękoszczelnych ścian pokoju. Będzie ze mną przez całe życie – nieodłączny przyjaciel, który jest moją pasją – czymś, co kocham i czemu poświęcam każdy wolny czas. Czymś, co będzie zawsze przy mnie, nie wtedy, kiedy mnie potrzebuje, bo muzyka nie potrzebuje mnie, to ja potrzebuję jej, a ona zawsze będzie… Zawsze. 


_________________________________
Nie podoba mi się liczba komentarzy pod ostatnimi rozdziałami ;x

piątek, 7 września 2012

Pięćdziesiąt osiem.


- Katie pośpiesz się. - usłyszałam dźwiek dochodzący z dołu domu. - Nie mamy już czasu na przymierzenie kolejnej sukienki. - głos zbliżał się, niebezpiecznie wchodząc po drewnianych schodach.
- Przestań po mnie wrzeszczeć, denerwuje się! - odpowiedziałam zrzucając z siebie miętową sukienkę.
- To nie Ty bierzesz jutro ślub, daj spokój. To zwykły wieczór panieński. - teraz głos dochodził wprost zza drzwi i chwile później jego właściciel ukazał się moim oczom.
 - To wieczór panieński mojej najlepszej przyjaciółki, Hazz. - powiedziałam spoglądając na pierwszy mój wybór- miętowo-czarną sukienkę, czarne buty na obcasie i miętową kopertówkę.. - Wieczór który zaplanowałam, zoorganizowałam... boję się, że jej się nie spodoba, że coś nie wypali. - Zaczęłam wciskać się w dość wąską sukienkę,.
 - Boje się, że nie będzie o czym rozmawiać z dziewczynami... minęło już tyle lat... - Harry podszedł do mnie i zgrabnym ruchem zapiął zamek sukienki. Odgarnęłam włosy z twarzy i spojrzałam w lustro. - Nie jestem już tą samą Katie, jaką byłam wtedy. Żadna z nas już nie jest tą samą osobą.... - Odwróciłam się do niego i spojrzałam w jego rozbawioną twarz. - Ciebie to bawi?
- Panikara. Trochę alkoholu i nawet najgorsza impreza się rozkręci. Skończ wątpić, zbieraj się i idziemy, bo nie zostalo zbyt wiele czasu. - zaczął szczerzyć się w moją stronę. - No na co się dalej gapisz, ZBIERAJ SIĘ! - podniósł głos i ruszył w kierunku drzwi zostawiając mnie otępiałą. 
- No Graham, dalej! Gab czeka... - zabrałam tylko torebkę i ruszyłam za lokowatym.Club Paradise był idealnym wyborem. Harry doskonale znał się na okoliczynych klubach więc wybór zostawiłam właśnie jemu. Czarne, wypolerowane podłogi cudownie kontrastowały z ognisto czerwonymi ścianami. Nasza loża znajdowała się najgłębiej sali i była jeszcze bardziej niewiarygodna. Oddzielny parkiet, skórzane sofy i ogromny szklany stół wbudzały podziw.
- Dobra robota debilu. - rzuciłam do loczka i uśmiechnęłam się. - Naprawdę Ci dziękuję, nie wiem co bym bez Ciebie zrobiła. - poczułam jego ramię na moim.
- Nic. Nic byś nie zrobiła, no może po za załatwieniem podwózki dla dziewczyn. - uśmiechnął się i poklepał po ramieniu. - A teraz spadam, wkońcu czeka mnie najlepszy wieczór kawalerski w całym życiu. - zadowolony potarł dłonie. 
- Do jutro Katharine. 
- Do jutra Styles. - rzuciłam już praktycznie sama do siebie.Czekało mnie załawienie paru blahostek z barmanem oraz wypakowanie drobnych rzeczy. Około 21, kiedy wszystko już było gotowe, a sama opadłam na jedną ze skórzanych sof usłyszałam znajomy chichot.
- Bliźniaki to akurat najmniejszy problem, są grzeczne. Wyobraź sobie, tydzień temu nawaliły zabezpieczenia w klinice i wszystkie klatki chorych zwierząt się otworzyły. Nigdy nie widziałam, żeby tylu ludzi na raz biegało za dziesięcioma cwanymi yorkami, które uciekały lepiej niż nie jeden doberman. - cichy, spokojny, rozbawiony głos obijał mi się teraz po uszach, zaraz za nim też drugi, bardziej charakterystyczny śmiech.
- Ja na szczęście jeszcze jestem bezdzietna i nie ozwierzona. Ale kto wie jak długo? - teraz ich śmiech połączył się w jeden donośniejszy. Doskonale wiedziałam już kto zmierza w moją stronę, Jak oparzona wstałam z kanapy i ruszyłam w stronę wejścia do loży. W drzwiach pierwszo stanęła wysoka czarnowłosa w granatowej sukience z czarnymi i kremowymi wstawkami, a tuż za nim niższa blond-włosa w w pomarańczowej sukience.
- Leila? Dominca? - wydałam z siebie coś w rodzaju pisku i szybko przytuliłam się do dziewczyn. - Cholera jasna, cholera! Jesteście! Ale Wy się zmieniłyście! - tuliłam się jak najmocniej do nich.
- My się zmieniłyśmy? - zaczęła Dominica. - Spójrz na siebie. Gdzie Twoje długie rude włosy? Gdzie niechlujne szorty? A może Ty nie jesteś Kat? - zwiększyła odległość między nami zmierzając mnie wzrokiem. - A nie, dalej psikasz się tym samym perfumem i dalej masz ten sam uśmiech, tak... wygięty w lewą stronę. - zaczęła chichotać pod nosem.
- Dojrzałaś Kat. Niebywałe. - wtrąciła się Leila, totalnie gasząc reszte. - Myślałam, że Tobie to nie grozi, że Ty zawsze będziesz niezależną, rudą, wredną Katie, a tu proszę, taka niespodzianka. - odeszła siadając przy stole. - Ale wredna dalej jestes prawda? - spojrzała błagalnym wzrokiem.
- Jak zawsze. - odpowiedziałam i usiadłam koło niej. - Mówcie co u Was. - rzuciłam do dziewczyn.
- Nagrałam drugi album, Liam chce mieć dzieci, chce wziąć ślub... ale jakoś, brakuje nam czasu. -odpowiedziała Dominica pochylając się nad stołem i poprawiając włosy. 
- Ambitna jak zwykle. - dodałam.
- Na dzieci przyjdzie czas. - spojrzała w stronę Leili. - Nie prędko ale przyjdzie. - sama też odwróciłam się w stronę blondynki. 
- Jak bliźnięta? - Niall to typowy Niall, jedzenie, jedzenie, jedzenie. Za to Jess... Jess kocha tańczyć. Jest taka młoda a już jest cudowna. Jak znajdziemy czas to pokaże Wam video jak tańczy na pokazie. Rewelacja. - blondynka rozkoszowała się swoimi dziećmi jeszcze przez jakąś chwilę lecz ja postanowiłam odciąć się od tego. Dzieci... Czemu ja w ogóle o tym nie myślę? Mam Nialla... lecz czy on by chciał? Czy ja bym chciała? Nagle zza rogu wyłonił się stukot obcasów i nasz wzrok skierował się w stronę drzwi. Stanęła w nich wysoka, ubrana w drogie buty i drogą sukienkę, z idealnie wyprostowanymi włosami brunetka. Claudia. Claudia Horrison. Wiem, że Gabb chciała by ją widzieć ale czy ja bym chciała? To właśnie z nią zaręczył się Niall... Wiem, nie powinnam, ale musiałam. W swojej głowie rozdrapywałam własnie stare rany, jakby miało mi to pomóc. Nagle za nią rozbiegł się kolejny stukot,a chwile później w tle dostrzegłam obcieta na krotko Roxane, ktora stala dość niezrecznie w jasnoróżowej sukience.
- Witam drogie Panie! - wykrzyczała Claudia i ruszyła w naszą stronę. Roxane jeszcze długo stala w drzwiach zanim zdecydowała sie wejsc. 
- Leila ale Ty wypieknialas, cudowne wlosy! - Claudia dalej zachwycała sie kazda z nas z osobna. Roxane dalej walczyla sama ze soba przed każdym krokiem.
- Hej.- w koncu wyrzucila z siebie jedno slowo a wszyscy zamilknęli. Kazdy wzrok wbijał się teraz w nia, lustrujac od góry do dołu.
- Roxane! - jako pierwsza rzucila się na nią Dominica, co bylo dosc dziwne, jesli brać pod uwage, ze wcześniej sie nienawidzily. Pokolej witalysmy sie, wymieniając przy tym parę zdan i oczekujac reszty gosci. Po 10 minutach w drzwiach stanęła totalnie odmieniona Natalie. Jej długie falowane włosy wisiały luźno, podkreślając jej urodę, czerwona sukienka eksponowała kobiece kształty.Dosiadła się do nas i wszyscy czekaliśmy już tylko na najważniejsza osobę - Gab. Powinna być za 5 minut, ale gdyby weszla punktualnie... to po prostu byłoby totalnie nie w jej stylu. Alkohol poszedł w ruch jeszcze przed przyjściem spóźnionej już 20 minut Gabrieli. Rozmawiałyśmy o naszej wspólnej przeszłości, o głupich akcjach które powodowały atak śmiechu jak i o tych, które lepiej było przemilczeć. I właśnie wtedy, kiedy po raz kolejny tego wieczora śmiałyśmy się do rozpuku, w drzwiach stanęła ona. Czarna skórzana sukienka z zamkniem,długie, idealne nogi zakończone czarnymi litami. Jej oczy pokryte ciemnym cieniem i uśmiech, uśmiech za milion dolarów. Gabriela. Ale nie ta, zwykła Gab, która najchętniej przyszłaby w conversach i szortach Chrisa. To była odmieniona, niesamowita Gabriella.
- O żesz. - wypaliła Leila. - Gabriella? Gabriella Tiger? - kiedy tylko wymówiła ostatnie litery w pokoju dalej unosiła się cisza. Przerwał ją delikatny śmiech dziewczyny która teraz była w centrum uwagi. Zatoczyła rundkę wokół własnej osi i przystaneła spowrotem na miejscu.
- Też w to nie wierzę. - odparła i wszystkie naraz zaczęły się śmiać. Tylko ja, siedziałam totalnie wbita w fotel, zastanawiając się kto zmusił ją do tego by tak wyglądała. Kto przekonał ją, żeby założyła 15 cm buty na obcasie i kto do cholery wbił ją w sukienkę? Kto spowodował uśmiech na jej zachmurzonym i zdenerwowanym jeszcze rano pyszczku?W głowie pojawiała się jedna wpływowa osoba i wcale nie był nią jej narzeczony.

~*~

Odwożąc Kat, przypomniało mi się, że zapomniałem zabrać swoich dokumentów z ich domu, a, że nie bardzo lubiałem tutejszą policję postanowiłem szybko wpaść i zabrać je. Zatrzymałem się przed ich wspólnym mieszkaniem i schyliłem się pod wycieraczkę, wyciągając spod niej parę kluczy z małym bryloczkiem. Zacząłem wkładać klucze w zamek kiedy napotkałem się na opór. Ktoś tam był - pomyślałem i od razu na myśl rzucił mi się Niall. Powoli uchyliłem drzwi i weszłem do środka. Cisza. W tym domu nigdy nie jest cicho. Coś było nie tak. Mój instynkt prowadził mnie do pokoju Gabb, chociaż nie wiem czy instynkt czy serce. I była tam. Siedziała na parapecie w za dużej koszulce i wpatrywała się w duże okno. Jej włosy były spięte w luźnego koczka z którego swobodnie wypadały pasma włosów.
- Mała? - cicho zapytałem i stanęłem w bezpiecznej dla mojego serca odległości. Dziewczyna wciąż była wyrwana do innego świata. Nie reagowała, nawet nie zamrugała. Potrzedłem więc, ryzykując palpitacjami serca czy innymi kardiochirugicznymi sprawami, jakie to miały okazje przychodzić po każdym bliższym kontakcie z nią. Nieśmiało wyciągnąłem dłoń i dotknąłem jej delikatnego ramienia. - Gabriela? - mój dotyk wyrwał ją z jej bezpiecznego świata i odwróciła swoją twarz w moją stronę, ukazując swoje zaszklone oczy. - Co się stało mała? - bałem się jej przytulić. Bałem podejść się choćby milimetr bliżej.
- Nic loczek, nic. Kompletnie nic. - odwróciła się spowrotem w stronę okna. Nigdy nie lubiała narzekać i zwierzać się ze swoich problemów. Zawsze liczyli się inni a nie ona sama.
- Nie kłam. - moja ręka sięgneła teraz jej twarzy i skierowała ją w moją stronę. Spojrzała na mnie swoimi smutnymi niebieskimi  tęczówkami. Miałem rację, kardiochirurg będzie miał dużo roboty. Przyda się pare szwów na moim popękanym w tym momencie sercu. - Wiesz przecież, że możesz mi wszystko powiedzieć. - uśmiechnąłem się, chociaż nie wiem, czy uśmiech wyszedł choćby minimalnie wiarygodny. Dziewczyna spuściła wzrok na chwile wzrok, lecz za chwile znowu podniosła go na mnie, zmieniając totalnie swoje oblicze.
- Musisz mi pomóc. - zerwała się z parapetu, odrywając moje dłonie z jej delikatnej twarzy.
- W czym? Kogoś zabić? Wywieźć? - zapytałem patrząc jak ta malutka osóbka wraca do świata żywych. Nagle poddała się i usiadła zrezygnowana na środku pokoju.
- Harry! Ja totalnie nie wiem co mam ubrać! - powiedziała zrezygnowana. Dostałem niepowstrzymanego ataku śmiechu na co blondynka spoglądała dość dziwnie. - Harry? - zapytała automatycznie chamując mój atak.
- I dlatego zamiast jechać na swój wieczór panienski siedziałaś na parapecie? Masz tonę rzeczy, jak nie więcej. - usiadłem na jej dużym łóżku. - Masz już jakieś propozycje?
- Szorty i koszula? - zapytała a na jej twarzy zagościł uśmiech. - Ewentualnie czarne rurki i ta tunika, no wiesz, w koty. - Lubiałem koty, ale ona chyba zwariowała.
- Na ostatni beztroski dzień życia chcesz założyć tunikę w koty? Jesteś szalona? Zbieraj się, jedziemy na zakupy. - zdezorientowana spoglądała na mnie, jakbym był conajmniej szalony. - Ruszaj dupsko a nie. Czas ucieka. Raz, raz, raz. - Wstałem poganiając ją. Dalej siedziała. - No Ty sobie chyba żartujesz. - podszedłem do niej i delikatnie podniosłem z podłogi, przekładając ją sobie przez plecy.
- Puszczaj! Hazz puszczaj! - krzyczała próbując się wyrwać.
- Zamknij się już. - odparłem i po drodze zebrałem swoje dokumenty, znikając za drzwiami.

~*~

Uśmiechnięty wszedł do klubu, jakby nagle cały świat należał do niego, jakby wygrał milion w totka i kobieta jego marzeń czekała w jego najnowszym porshe. To był wieczór Chirsa, ale teraz to on był w centrum uwagi. Był szczęśliwy, jakby to on jutro miał brać ślub. Harry teraz był gwiazdą, chociaż nie zrobił nic szczególnego... no może po za prawie godzinnym spóźnieniem.
- No w końcu, stary, ile można czekać? - Liam rzucił w jego kierunku a ten nawet na niego nie spojrzał. Coś było nie tak i przysięgam na jedzenie, musiałem wiedzieć co.
- Miałem parę spraw do załatwienia. - odpowiedział bez krzty zainteresowania i siegnął po ledwo otwarte piwo Paula. - No panowie, czas na zabawe! -  rzucił i przechylił butelkę, praktycznie wlewając w siebie całą jej zawartość.

~*~

Siedziałam na własnym wieczorze panieńskim patrząc, jak moje upite w trzy dupy dawne przyjaciółki, wyrywają coraz to nowszych facetów. Siedziałam, w wcale nie lepszym stanie patrząc w szklankę z drinkiem i obracając ją w dłoni. Czemu wszyscy korzystają z tego wieczoru a ja siedzę socząc tysięcznego już drinka? Wstałam, przypadkiem przewracając swojego drinka.
- Pieprzyć to. - krzyknąłam i wyszłam na środek pustego jeszcze parkietu i zaczęłam kręcić swoimi biodrami. Po chwili dołączyła do mnie Kat, co nie bardzo mi pasowało. Wiedziałam, że zaraz zacznie wypytywać i drążyć jakieś bezsensowne tematy. Nie miałam na to ochoty. Chciałam tańczyć, tańczyć.. tańczyć.
- Gab? Wszystko wporządku? - zapytała kręcąc się wokół mnie. Uśmiecham się, tańczę, rozmawiam. Wyglądam an kogoś nie zadowolonego?
- Nie. Czemu pytasz? - odpowiedziałam i próbowałam wmieszać się w inne tańczące osoby na parkiecie, byle by uniknać tej bezsensownej rozmowy.
- Założyłas obcasy, ubrałaś sukienkę i nałożyłaś makijaż. To conajmniej dziwne. - ktoś krzyczał zza mojej głowy. Nie ucieknę jej, chociaż?
- Jestem do cholery szczęśliwa! czy to źle? - odpowiedziałam zgodnie z prawdą i uciekłam w stronę swojego stolika mając ochotę na kolejny procentowy napój.

~*~

Nie rozumiałam. Mogła być szczęsliwa... Ale takie nagłe zmiany? Coś było nie tak ale ona sama nie była zainteresowana dzieleniem się tym faktem. Wtedy poczułam jak na parkiecie ktoś się o obija więc odwróćiłam głowę. Krótkowłosa Roxane właśnie tańczyła z jakimś wysokim facetem. I nie był to zwykły taniec, był to namiętny taniec napalonych nastolatków, których hormony nie pozwalają normalnie funkcjonować. Ale Roxane to pasowało, nie minęła chwila, kiedy wpiła się w jego pełne usta i zatopiła w namiętnym pocałunku.
- Ładnie razem wyglądają prawda? - usłyszałam głos Claudii.
- Znasz go? - zapytałam spoglądając z jeszcze większą ciekawością w ich stronę.
- To Gregory, jest koszykarzem. - odpowiedziała kładąc głowe na moim ramieniu. - Pobierają się za pół roku. - moja mina w tym momencie musiała wyglądać dość ciekawie. Pobierają się? Roxane z nim? A co z Harrym? Czemu on nic nie wie? Czemu? Bałam się o Loczka, był emocjonalny, był jednym z tych, którzy kochają za stu. Kiedy ona była w więżieniu, on czekał. Odliczał kolejne dni do jej wyjścia... i kiedy to nastąpiło, ona nawet się z nim nie skontaktowała. Przepadła. A teraz miała narzecznego.
- Kocha go, planują założyć szczęsliwą rodzinę. - dodała Claudia, która widocznie zauważyła moją minę.
- Kocha. - dopowiedziałam i ruszyłam w stronę toalet.
Stanęłam przy dużym lustrze i oparłam się dłonią o nie. Byłam podchmielona, ale wciąż kontaktowałam. Zabolał mnie fakt, że każda z nich... niepoukładana Roxane, szalona Claudia czy nawet Natalie zdążyły uporządkować swoje dawne życie, znaleźć mężczyzn, którzy kochali je ponad wszystko. Miały plany na przyszłość. A ja? Ja stałam w miejscu. Zamknęłam na chwile oczy i przypomniały mi się rozmowa z Niallem. O nas, o naszej przyszłości. Wyciągnełam telefon z kieszeni i otworzyłam kreator wiadomości.
- Kocham Cię.
Wysłałam, uśmiechając się i schowałam telefon głęboko do kieszeni. Spojrzałam w lustro i szczęśliwa wytoczyłam się z toalety.

~*~

Byłem świadkiem. Piłem najmniej, musiałem przecież jakoś pozbierać tych pijaków do domu. Kiedy znalazłem już prawie komplet pijanych facetów, brakowało mi jednego.
- Gdzie Pan młody? - krzyknąłem łudząc się, że Ci nachlani w trzy dupy faceci coś mi odpowiedzą.
- Tam. - pokazał palcem Niall by po chwili zachwiać się.
Tam. Tam znaczyło pod stołem. Leżał, słodko chrapiąc. I pewnie wcale by mi to nie przeszkadzało, gdyby nie fakt, że musiałem go stamtąd jakoś wyciągnąć. Chociaż nie, mogłem go zostawić i sam wziąć ślub z Gabrielą. Rozejrzałem się dookoła, chcąc wcielić mój chytry plan w życie, kiedy usłyszałem jak przez sen wymawia jej imię. Cholera. Nie mogę. Schyliłem się pod ten pieprzony stół, złapałem za nogę i po prostu pociągnełem w swoją stronę patrząc jak powoli wynurza się spod stołu jego sylwetka.
- Dupku, jutro Twój ślub. A Ty ledwo żyjesz. Idiota. - powiedziałem pod nosem i podniosłem go, tak by opadał na moje ramię. - Dobra bando kretynów. Wy. - wskazałem na Nialla i jego współlokatorów. - Pojedziecie taksówką. Wy. - wskzałem na resztę. - Jedziecie ze mną. - i ruszyłem w stronę drzwi, trzymając na ramieniu, faceta, którego w tym momencie nienawidziłem najbardziej na świecie.

~*~

- Kaaaaaaaaat! - krzyczała mi w twarz chociaż leżałam zaledwie 15 cm od niej. - Kat!
- Czego chcesz? - powiedziałam gubiąc poszczególne literki.
- Przyniesiesz mi misia i wody? - zapytała, wcale nie ściszając swojego głosu. Niechętnie wstałam, chociaż gdyby nie fakt, że ta urocza istotka brała jutro ślub, to najchętniej bym ją zlinczowała i kazała się zamknąć. Wróciłam z brązowym misiem i szklanką wody.
- Masz. - podałam jej wodę. Lekko podniosła się na przedramieniu i wzięła ode mnie szklankę. Wypiła duszkiem do dna i odstawiła ją na szafkę. - I masz to. - podałam jej misia.
- Nie tego, nie tego! - powiedziała nie wyraźnie. - Przynieś Harrego, chcę ostatni raz się do niego przytulić. Legalnie. - zachwiała się i wróciła do pozycji leżącej. - Proszę.
Harry. Harry był kremowym misiem z doczepionymi lokami. Miał zielone tęczówki i był wypiskany jej ulubionym jego perfumem. Harry był jej ulubionym misiem. To z nim najwięcej rozmawiała, go najwięcej tuliła. Był jej Harrym. Podniosłam go z półki i przyniosłem jej. Spała już, jej klatka piersiowa delikatnie unosiła się ku górze. Położyłem Harrego obok niej i delikatnie nakryłam kołdrą.
- Pewnie wolałabyś tego drugiego Harrego. - odopowiedziałam, sama nie wiedząc czemu i położyłam się koło przyjaciółki. Jutro wielki dzień. - tyle zdążyłam pomyśleć zanim z moich ust wyszedł głośny odgłos chrapania. 




_________________________________________
Macie słodziaki *: Tak na miłe rozpoczęcie weekendu <3 Jeszcze jeden rozdział i epilog *.* Jaram się epilogiem i rozdziałem przed jak ksiądz nowymi ministrantami <3 <3
Mam nadzieję, że wam się spodoba i będzie dużo, dużo komentarzy *:

środa, 5 września 2012

Pięćdziesiąt siedem.

23 CZERWCA
Za tydzień ślub i w naszym domu panuje istny chaos, którego nikt nie zdoła opanować. Wszyscy biegają w tę i z powrotem, szukając różnych rzeczy, a ja siedzę w fotelu i obserwuje ten kabaret, który rozgrywa się w moim mieszkaniu.
- Katie, pomożesz mi? - usłyszałam głos Angelo, który latał po domu, szukając przysięgi Cristiana, którą napisał wczoraj. Ja nie wiem, jak można kogoś prosić o napisanie przysięgi. To powinno być od nas samych. Powinno wyjść z naszego serca, ale Cristian takowego nie ma, więc zostaje wybaczone.
-Abonament tymczasowo niedostępny. - powiedziałam i odwróciłam się w stronę telewizora, żeby obejrzeć powtórkę jakiegoś muzycznego programu.
- Dzięki. - usłyszałam ciche prychnięcie chłopaka i już po chwili mogłam z powrotem pośmiać się z moich przyjaciół.
- Potrzebuje pomocy! - krzyknął Paul, który próbował ściągnąć coś z szafy. Spojrzałam się na niego i wybuchłam gromkim śmiechem. Doprawdy śmieszny był widok prawie dwumetrowego człowieka, próbującego sięgnąć coś z brzegu szafy. Skakał i zaglądał, aż w końcu rozejrzał się po pokoju i wyrwał mi stołek spod nóg.
- Hej! - krzyknęłam, a Paul spojrzał się na mnie oburzony i powiedział:
- Nie dość, ze nie pomagasz to jeszcze utrudniasz. - prychnęłam cicho i mruknęłam:
- Nie pomagam, bo wam świetnie idzie! Do boju orły!! - krzyknęłam, ruszając rękoma jak cheerleaderki i zaśmiałam się, podgłaszając program. Po chwili usłyszałam głośny trzask i spojrzałam się za siebie. Paul leżał na ziemi, a obok niego moje złamane krzesełko. Podbiegłam szybko i krzyknęłam:
- Mój Boże! Biedne krzesełko!! - Paul spojrzał się na mnie zdziwiony i krzyknął:
- Idź się leczyć, kobieto! - zaśmiałam się głośno i ruszyłam do swojego pokoju, żeby ogarnąć moje ciuchy, które wywaliłam z szafy w poszukiwaniu czegoś na imprezę, którą zorganizował Harry z okazji zaślubin Gab i Crisa. Impreza będzie dzisiaj, a wszyscy są tak ogarnięci jak świnie w chlewie.
- Kochanie! Widziałaś może moją drugą skarpetkę?! - usłyszałam krzyk wchodzącego do mojego pokoju Nialla.
- Nie, nie widziałam. - mruknęłam, wrzucając ubrania do szafy. Gabriella mnie zabije, bo ostatnio je prasowała.
- Czemu nie składasz tych ubrań?! - krzyknął oburzony Niall i od razu powyciągał moje ciuchy z powrotem na łóżko. Poskładał wszystkie bluzki na jedną kupkę, spodnie na drugą, a kurtki powiesił na wieszak i powiedział:
- Idź znajdź moją skarpetkę, a ja to poskładam. - nie spojrzał na mnie tylko od razu chwycił się za pierwsze bluzki. Prychnęłam pod nosem i ruszyłam w stronę łazienki.


- Kaaaaaatie! - krzyknąłem i po chwili do pokoju wbiegła przestraszona Katie w pięknej sukience, w brązowych sandałkach na obcasie i z torebką w ręce. Zaśmiałem się cicho, a wzburzona Katie powiedziała:
- Nie wierze, że zawołałeś mnie tylko po to, żeby pośmiać się z tego jak zdyszana wbiegam do pokoju!
- Nieprawda! - krzyknąłem i zacząłem się chichrać jak szalony. - Pięknie wyglądasz.
- Coś jeszcze? - spytała i nie czekając na moją odpowiedź przewróciła oczami i wyszła z pokoju.Była piękna i dzisiaj będzie nasz wieczór.


-Mogę coś powiedzieć? - ludzie w sali odwrócili się w stronę blondyna, który właśnie wchodził na krzesło, żeby być lepiej widocznym. Katie zaśmiała się cicho widząc jak jej chłopak o mały włos nie wywala się z krzesła. Niall uśmiechnął się szeroko i po chwili ciszy powiedział:
- Przyszliśmy tutaj, żeby uczcić zaślubiny Gabrielli i Cristiana, ale wykorzystam tę imprezę do jeszcze jednego celu. Jest na sali kobieta mojego życia, która co chwilę pyta się mnie, która jest godzina, która zasypia przy drzwiach lodówki i która potrafi założyć dwie inne skarpetki i dwa inne buty. Ale to ona jest tą jedyną i choć minęło dopiero niecałe 9 miesięcy, ja czuję, że przed nami jeszcze mnóstwo czasu. Może przeżyjemy ze sobą nawet wiek!
- To nie jest możliwe! Sory stary! - rozległ się głos Angelo po sali i po chwili wszyscy zachichotali, nadal patrząc się na blondyna.
- Wiem, że wiele razy zawiniłem, ale to z tobą chcę przekraczać granicę i i mieć dzieci. Z tobą chcę się zestarzeć i wspominać dawne czasy przy kominku.Może i nie wiem o której dokładnie dzisiaj wstałaś, ani co jadłaś na śniadanie, ale wiem, że moja miłość będzie wieczna i nawet głupkowate uwagi Angelo tego nie zmienią. - po sali rozszedł się cichy chichot, a Angelo zrobił się cały czerwony ze wstydu, ze przerwał taką piękną chwilę. - Może i nie jestem idealny, ale kto jest?! Ważne, ze kocham Cię całym sercem, prawda? - po chwili do sali weszło czworo kelnerów z wielkimi tacami. Każdy z nich miał osobne słowo w pytaniu WILL YOU MARRY ME? Katie wstała z krzesła i wycierając łzy z policzków, podeszła do Nialla, który zszedł z krzesła. Przytuliła się do niego i cicho szepnęła:
- Tak. - Blondyn nałożył na jej serdeczny palec pierścionek zaręczynowy i wszyscy zaczęli klaskać. Zapłakana Gabriella pierwsza podbiegła do Katie i szepnęła jej na ucho:
- Wiedziałam, że on cię kocha!



______________________________________________
Jeszcze kilka rozdziałów, dacie radę i dajce mi tą satysfakcję, udowadniając, że jednak ktoś to czyta. Jeszcze z dwa, trzy rozdziały i będzie epilog, dacie radę...

niedziela, 2 września 2012

Pięćdziesiąt sześć.

13 MAJA

- Idziemy dzisiaj po twoją sukienkę, Kat. Pospiesz się. - mruknęłam cicho, przeżuwając płatki z mlekiem. Katie łaziła w tę i z powrotem po całej kuchni, próbując się przebudzić. Zaglądała do każdej szafki i wyciągała z nich rzeczy, których nie używaliśmy przez kilka lat. Przyglądała się im i chowała je z powrotem do szafki. Nie można było z nią rozmawiać, bo od razu mściła się na tobie, zerkając tym swoim morderczym wzrokiem. Postanowiłam, ze dam jej jeszcze dwie minuty zanim wyleję na nią mleko z mojej miski. Kiedy Katie otworzyła lodówkę i oparła się o drzwiczki, nieuchronne było to, że one się urwą. Katie jednak to nie przeszkadzało i cały ciężar swojego ciała przeniosła na drzwiczki. Kiedy wszedł Niall do kuchni, Katie nawet na niego nie zerknęła.
- Wiesz, ze ona zasnęła na stojąco? - spytał rozbawiony Niall i dźgnął Katie palcem wskazującym. Kat ocknęła się i dała całusa blondynowi, który zadowolony z siebie majstrował przy sokowirówce. Nie zważając na to, ze jego dziewczyna zasypia na stojąco, robił sobie sok z różnych, dziwnych owoców. Katie oparła się o barek i przymknęła oczy. Zaśmiałam się cicho, widząc jak moja przyjaciółka próbuje sobie znaleźć miejsce do spania. Kiedy ją obudziłam o dziesiątej rano zostałam skarcona przez nią wzrokiem i nabiłam sobie wielkiego guza, kiedy zaczęła rzucać we mnie poduszkami i różnymi rzeczami z szafki. Pech chciał, że kiedy rzuciła książką, ja poślizgnęłam się i uderzyłam o ramę łóżka. Katie tylko zaśmiała się i poszła dalej spać.
       Spojrzałam na blondyna, który poruszał się zgrabnie po kuchni i wyciągał różne rzeczy z szafek, tak jak uprzednio robiła to Katie. Po chwili wrócił do swojej sokowirówki, przelał zawartość do wysokiej szklanki. Stanął naprzeciwko śpiącej Katie i wylał jej to prosto w twarz. Katie natychmiast się przebudziła, a wina oczywiście spadła na mnie, bo Niall zdążył się ulotnić z kuchni. Katie wymachując rękoma krzyczała coś o tym, że wystarczyło coś powiedzieć, a ja próbowałam powstrzymać się od śmiechu.
- I z czego się śmiejesz? - mruknęła zdenerwowana Katie, kiedy wycierała twarz papierowym ręcznikiem. Spojrzałam na nią rozbawiona i włożyłam miskę do zlewu. Wyszłam z kuchni, żeby się ogarnąć i zostawiłam krzyczącą Katie samą sobie. Kiedy wchodziłam do pokoju zauważyłam, że Niall stoi przy lustrze i robi jakieś głupie miny do swojego odbicia.
- Pogrzało cię? - spytałam, a kiedy blondyn na mnie spojrzał, zaśmiałam się cicho i weszłam do sypialni. Wyjęłam luźny sweter w paski i krótkie, czarne szorty. Zaczęłam szukać moich dłuższych butów, bo zbierało się na deszcz. Włożyłam rękę na górną półkę i wyjęłam coś z sztruksu, jak się później okazało mój plecak, który kiedyś gdzieś zapodziałam. Rzuciłam go na łóżko i ponownie wzięłam się za szukanie wysokich butów. Po pięciu minutach byłam zwarta i gotowa do wyjścia, ale jak się okazało Katie nadal siedziała w kuchni.
- Ładny sweter. - powiedziała, przeżuwając swoją kanapkę z serem. Uśmiechnęłam się szeroko i podziękowałam.
- Masz dwadzieścia minut, żeby się ogarnąć, bo jak nie to wyjdę bez ciebie. - powiedziałam i podeszłam do lodówki, żeby wyciągną jogurt.
- To by było fajne. - mruknęła Katie i uciekła do pokoju, zanim zdążyłam ją uderzyć czymkolwiek. Po około piętnastu minutach Kat weszła do pokoju ubrana w różową wiązaną koszulę, krótkie czarne szorty z ćwiekami, przez ramię miała przewieszony czarny plecaczek, a na nogach miała czarne wiązane buty na koturnie.
- Żałobę masz? - zaśmiałam się cicho i Katie zrobiła głupią minę, mówiąc:
- Ale masz dzisiaj świetny dzień. - zaśmiałam się nieco głośniej i powiedziałam:
- Idziemy.


- Co dzisiaj robimy? - usłyszałem głos Harry'ego, który miał wyjechać już ponad miesiąc temu, ale uznał, ze skoro i tak za miesiąc jest ślub Gabrielli to się nie opłaca. Zgodziłem się, bo i tak nie mieszkam u siebie w domu, tylko u Katie.
- A co chcesz robić? - spytałem i rzuciłem łyżką do zlewu.
- Ja bym ci powiedział, co chcę robić, ale masz dziewczynę, więc odpada. - zaśmiał się cicho Harry i otworzył lodówkę.
- Czy ktoś tu w ogóle sprząta? - spojrzałem się tępo na loczka, który zdezorientowany stał na środku kuchni i wywąchiwał źródło smrodu.
- Nie sprzątałeś tu od miesiąca?! - krzyknąłem i uderzyłem loczka w tył głowy.
- Tu jest! - wydał nagle z siebie okrzyk radości i sięgnął po spleśniałą kanapkę.
- Fuu! Stary, jesteś najbardziej obrzydliwym człowiekiem jakiego znam! Nawet nie waż mi się tego wyrzucać do śmieci w moim mieszkaniu! - krzyknąłem, kiedy Harry otwierał szafkę pod zlewem. Pokazałem mu palcem śmietnik przed domem i Harry ruszył w jego kierunku. Wspominałem może, że miał na sobie tylko bokserki w kwiatki? Zaśmiałem się cicho i przyglądałem się Harry'emu, który próbował nawiązać rozmowę z jakąś wysoką blondynką, która tylko patrzyła się na niego jak na cholernego zboczeńca. Po chwili blondynka uciekła od loczka, a niespełniony chłopak ruszył z powrotem do domu.
- Co poszło nie tak? - szepnął zmarnowany chłopak i usiadł na kanapie.
- Może to, że masz na sobie tylko bokserki? - spytałem, powstrzymując się od śmiechu.
- Jasny szlag! - krzyknął Harry i ruszył w kierunku kuchni ... z spleśniałą kanapką w ręce....



- A ta? - spytałam, pokazując Katie żółtą sukienkę na grubych ramiączkach i z lekko bufiastym dołem. Kat siedziała w szerokim fotelu, kompletnie zlewając na całą powagę sytuacji. Ślub już za miesiąc, a ja mam dopiero suknię ślubną i zarezerwowanego księdza.Katie rzuciła przelotnie wzrokiem na sukienkę i pokręciła przecząco głową. Odłożyłam ją z powrotem na wieszak, a Katie zagłębiła się w swoją lekturę. Po pięciu minutach szukania znalazłam cudowną sukienkę, którą od razu pokazałam Katie. Dziewczyna spojrzała na niebieską sukienkę z pięknymi paskami pod i nad biustem i zrobiła jakże kulturalny gest, udając, że wymiotuje na podłogę. Najwyraźniej znalezienie sukienki dla niej będzie o niebo trudniejsze niż znalezienie cholernej sukni ślubnej. Odłożyłam sukienkę i weszłam głębiej do sklepu. Rzuciłam okiem na Katie, która miała wszystko w głębokim poważaniu i nadal czytała książkę. Wróciłam do niej po pięciu minutach z kilkunastoma sukienkami i kazałam jej każdą przymierzyć. Pierwsza sukienka była czarna z koronkowymi rękawami. Niezadowolona Katie wyszła z przymierzalni i wskazując na siebie, mruknęła:
- Teraz dopiero wyglądam jakbym szła na pogrzeb. - wróciła z powrotem do małego pomieszczenia, nawet nie pytając się mnie o zdanie i po chwili wyszła w różowej sukience, która cała wraz z rękawami była przykryta koronką.
- Naprawdę ci się to spodobało? Ty w ogóle miałaś przed oczami wizję mnie w takim czymś? - spytała oburzona Katie i weszła z powrotem do przymierzalni.
- Ta jest w porządku, ale musiałabym przefarbować włosy na blond, żeby dobrze wyglądać. - mruknęła Katie, wychodząc w w jasnej i ładnie wciętej sukience przed kolano. Przewróciłam oczami i poczekałam aż, Katie przymierzy kolejną sukienkę. Po chwili Kat wyszła, ale z sukienką w ręce i zbulwersowana, szepnęła:
- Naprawdę myślałaś, że to założę? - wskazała ręką na fioletową i przyjemną dla oka sukienkę. Przewróciłam oczami, a Katie żałośnie szepnęła:
- Zawiodłam się na tobie. - zaśmiałam się cicho i po chwili zaniemówiłam, kiedy Katie wyszła uczesana w luźnego koczka i ubrana w piękną niebieską sukienkę z żółtym paskiem.
- Jest świetna! - krzyknęłam, a Katie nerwowo się zaśmiała.
- Odłożę ją, ale nie mówię, że ją kupię. - powiedziała i schowała się z powrotem w przymierzalni. Po chwili Kat wyszła i odwróciła się do mnie tyłem. Pomarańczowa sukienka z rękawem 3/4 była za ciasna w biuście i nie potrafiła się dopiąć.
- Ściągnij ją, bo to śmieszne wygląda. - zaśmiałam się i rzuciłam wieszakiem w Katie, która przechadzała się po sklepie z rozpiętą sukienką. Katie, śmiejąc się wlazła z powrotem do przymierzalni, z której po chwili wyszła w szarej sukience na jednym ramiączku. Ładnie wyglądała, ale kolor przyćmiewał jej urodę i Katie wyglądała w niej dosyć smutno.Kat poprzeglądała się chwilę w lustrze i zaczęła ją ściągać, zanim wturlała się z powrotem do przymierzalni.
- Mam dość sukienek! Jak ta ostatnia nie będzie pasowała to wychodzimy! - krzyknęła Katie, a ja się zaśmiałam. Brunetka wyszła z przymierzalni w pięknej sukience za kolano. Gorset sukienki był kremowy, a asymetryczny dół czarny. Sukienka wyszczuplała, wydłużała nogi, a Katie wyglądała w niej zniewalająco.
- Bierzemy ją. - powiedziała Katie z wielkim uśmiechem na ustach, kiedy ja tylko stałam i z otwartą buzią wpatrywałam się w Katie, która przeglądała się w lustrze.


- Naprawdę?- jęknął zmęczony Harry, kiedy kazałem mu wyczyścić kibelek w łazience. Kiwnąłem twierdząco głową, próbując powstrzymać się od śmiechu i zmarnowany loczek klęknął przed toaletą, jękąjąc żałośnie.


- Czekaj. - powiedziała Katie, kiedy wracałyśmy ze sklepu. Zatrzymała się przed wielką wystawą bukietów i innych pierdół do ślubu. -Wchodzimy. - mruknęła i nie czekając na mnie otworzyła drzwi do sklepu.
- Dzień dobry. - powiedziała, uśmiechając się szeroko do ekspedientki i dodała:
- Szukamy pieknego welonu i bukietu i wszystkiego, co się tylko da dla tej panny młodej. - powiedziała, wskazując na mnie. Uśmiechnęłam się delikatnie, ale ekspedientka już ruszyła wzdłuż regału z pięknymi i długimi welonami. Katie ruszyła za nią, a ja stałam na środku sklepu i rozglądałam się żałośnie. Po chwili usłyszałam śmiech Katie, więc ruszyłam w stronę dochodzącego głosu.
- przymierz ten. - rzuciła we mnie pudełeczkiem z welonem, śmiejąc się głośno. Wyjęłam z pudełka jakąś czapeczkę z długim przezroczystym welonem.  Zaśmiałam się głośno, kiedy ujrzałam siebie w lustrze i powiedziałam do Katie:
- Nigdy nie dam ci zaplanować twojego ślubu. - Katie uśmiechnęła się szeroko i podała mi ten, który znalazła ekspedientka. Wpięłam ten kawałek materiału w koczka i pokazałam się paniom. Nie zdążyłam nic powiedzieć, kiedy Katie, klaskając w ręce, krzyknęła:
- Bierzemy! A teraz bukiety! - szał zakupów działał na nią bardziej kojąco niż na mnie. Ruszyłam za nimi, trzymając w ręce pudełeczko i nie spostrzegłam, kiedy weszłam w regał z bukietami. Na całe szczęście nie przewrócił się, ani nic z tych rzeczy, bo by był niezły burdel. Kobieta podała mi biało-różowy bukiet róż z jakimiś zielonymi chwastami. Nie rozumiem, po co mi w ogóle kwiaty, ale uśmiechnęłam się i sięgnęłam do wyższego regału, z którego ściągnęłam zwykły bukiet z białych róż.
- Zamawiamy ten. - powiedziałam zanim Katie zdążyła cokolwiek powiedzieć.
- Prostota jest do bani. - mruknęła i ruszyła za ekspedientką, która kierowała nas w stronę innych dupereli, których całkowicie nie potrzebowałam.



- Czekaj, czekaj. To też się myje? - spytał przerażony Harry, kiedy powiedziałem mu, ze ma umyć kuchenkę.
- Nigdy nie sprzątałeś, czy co?! - krzyknąłem oburzony i pokazałem mu, jak się myje kuchenkę.
- Ty to zrób. Jesteś taki świetny. - powiedział Harry i poruszył znacząco brwiami. Uderzyłem go szmatką i kazałem mu się wziąć do roboty.
- Najgorsze wakacje wszechświata. - mruknął zniesmaczony Harry i zmyła całą pianę z gaźnika.



- Wydałam w tym sklepie ponad trzysta dolarów. Nienawidzę cię, Katherine Graham. - powiedziałam i jęknęłam żałośnie, czując jak reklamówka wbija mi się w palce.
- Muszę siku. - usłyszałam i zaśmiałam się cicho.
- Dobrze ci tak. - powiedziałam i usłyszałam ciche jęknięcie Katie.
- Chodź do Harry'ego. Jest bliżej. - kiedy to powiedziała, Katie praktycznie biegiem rzuciła się w stronę domu Harry'ego. Pobiegłam za nią i już po kilku minutach byłyśmy u Harry;ego, który o dziwo właśnie odkurzał na przedpokoju. Katie rzuciła zakupy na ziemię i wbiegła do toalety.
- Hej! Sprzątałem przed chwilą tam! - krzyknął oburzony Harry i spojrzał się krzywo na moje buty.
- Tu też sprzątałem. - powiedział i powiedział do Nialla:
- Powiedz im coś! - zaśmiałam się cicho z Niall'em, a Harry tylko westchnął i ruszył z odkurzaczem w stronę dużego pokoju.

_____________________________________
Ta dam! Ostatni rozdział w te wakacje i nie wiem, kiedy pojawi się następny *.*

http://the-last-angel-has-flown.blogspot.com/  <---- wchodzić!!! BLOG JAKŻE CUDOWNEJ CAMILLE *:

Statystyka.

Obserwatorzy