środa, 30 maja 2012

Trzydzieści trzy.

- Gdzie jedziemy? - spytałam się Crisa, ale on mnie ignorował. Jechał wzdłuż autostrady, na której o dziwo nie było ani jednego samochodu. W sumie może dlatego, ze była północ, a my jeździliśmy po jakichś zadupiach. Przymilkłam na chwilę, żeby po chwili westchnąć ze zmęczenia podróżą. jechaliśmy drugą godziną, a ja nadal nie wiedziałam gdzie. Cristian włączył radio i przez całą drogę mnie ignorował, mrucząc sobie coś pod nosem. Podejrzewam, że się zgubiliśmy, ale nic nie mówiłam, bo Cris nie lubi gdy się go upomina. Spojrzałam na niego, kiedy stanęliśmy na poboczu, ale on nawet nie zwrócił na mnie uwagi. Majstrował coś przy GPS, który  przez całą drogę powtarzał :'' Za pięćset metrów skręć w prawo", "Za trzysta metrów skręć w lewo", " Jedź trzy kilometry prosto". Można dostać szału. Cristian teraz coś wpisywał, bo najwyraźniej 'niezawodny' GPS poprowadził nas nie na tą drogę co trzeba. Nie wiem po co w ogóle go kupowaliśmy, skoro równie dobrze można korzystać z mapy. Tyle, że mapa jest o tyle lepsza, że nie gada nad uchem i nie rozkazuje gdzie i kiedy skręcić. Cristian nadal wpisywał coś na ten nowoczesny sprzęt i tylko się denerwował, ale kiedy zaproponowałam, że pokieruje go z mapą, zbeształ mnie wzrokiem i dalej robił coś z GPS'em. Obserwowałam, jak kończy mu się cierpliwość i uśmiechałam się pod nosem. Wyglądał tak, jakby miał ochotę rzucić tym całym szajsem za okno i pojechać tam, gdzie ma ochotę. Oczywiście nie pozwoliłabym mu na to, bo nie po to wydawałam kilkaset złotych, żeby GPS wylądował za oknem. Po chwili udało się Cristianowi coś ustalić przy nawigacji i ruszyliśmy w dalszą drogę. 
     Po kolejnej godzinie drogi Cristian skręcił w jakąś przydrożną uliczkę i jechał jeszcze jakieś 20 minut, żeby następnie zaparkować przy plaży. Spojrzałam się na niego, ale on jak ten psychopata z różnych horrorów, wpatrywał się w morze z dziwnym uśmiechem na twarzy. Otworzyłam sobie drzwi, bo z jego strony bym się chyba tego nie doczekała i wyszłam na zewnątrz. Podeszłam do schodków, prowadzących na plaże i obejrzałam się za siebie. Cristian wyskoczył z auta i ruszył za mną. Biegiem popędziłam w stronę plaży, nie obracając się za siebie. Kiedy byłam już na plaży, po chwili dołączył do mnie Cristian. Staliśmy tak w milczeniu przez chwilę i wpatrywaliśmy się w piękną pełnię księżyca. Cristian objął mnie w pasie i pocałował w czubek głowy. Obróciłam się w jego stronę i czule go pocałowałam.Nagle Cristian ruszył pędem wzdłuż morza - po chwili ściągnął koszulkę i rzucił na ziemie. W samych spodniach wbiegł do morza i zanurkował. Pobiegłam za nim, tylko, ze różnica jest taka, że ja ułożyłam swoją bluzkę w kostkę i delikatnie położyłam na ziemi, co Cristian skwitował głośnym śmiechem. Zmierzyłam go wzrokiem i wbiegłam do wody, wywracając Crisa. Kiedy się wynurzyliśmy Cristian wziął mnie na ręce i zaprowadził na brzeg. Podbiegł do swojej koszulki i wyjął z niej coś. Patrzyłam się na niego i chwilę później Cris stał przy mnie z pierścionkiem w ręku. 
- Opowiem ci, jak przeżyłem twoje odejście. O oczach, które straciły blask, o sercu, które nie miało powodu by bić. O nogach, które nie biegły już w twoją stronę. O rękach, które nie pragnęły dotykać twojego ciała. O wszystkim i o niczym. O wszystkich cierpieniach i szczęśliwych chwilach. O chwilach, gdy tęskniłem tak bardzo, ze próbowałem robić różne rzeczy., o których nie chcesz wiedzieć, ale potrzebuję na to więcej niż kilka godzin. Dlatego, chce się ciebie zapytać, czy dasz mi jeszcze kilkadziesiąt lat na wytłumaczenie wszystkiego i pokazania ci całego świata?
- Tak. - powiedziałam i mocno się przytuliłam do Cristiana, po czym włożył na mój palec srebrny pierścionek.


- Nie żartujcie sobie ze mnie, no. To nie jest miłe z waszej strony. - powiedziała obrażona Kat, po tym jak nas obu wyściskała i ucałowała. Jak zwykle sądziła, że robimy sobie z niej żarty, choć tym razem mówiliśmy całkiem serio. Cristian oświadczył mi się w dzień koncertu Three Hills, na który nie poszliśmy, bo Cristian rzekomo się źle czuł. Prawda była taka, że sobie to zaplanował i ponownie mi się oświadczył. Po tym jak oddałam mu pierścionek w szpitalu, nie spodziewałam się, że Cristian w najbliższym czasie ponownie się na to odważy, a jednak i tym razem: totalne zaskoczenie. Tylko tym razem byłam pewna na tysiąc procent, że to z nim chce spędzić resztę mojego życia. Teraz byłam pewna, że to ten jeden i jedyny, którego kocham ponad życie i mogę być pewna, że on czuje to samo co ja.
- No dobra, skoro tak się bawimy, to ja wam powiem, ze mieście jest Liam, Harry i Zayn. - nasze zszokowane twarze chyba były bardzo śmieszne, bo Katie prawie turlała się po ziemi ze śmiechu.
- Dobre żarty, Katie. - powiedział Cristian, ale ja wiedziałam, ze ona nie żartuje. W jednej chwili pojawiły się w mojej głowie miliony wspomnień. chwilowe zauroczenie Harrym, o którym nikt nie wiedział powróciło, ale ja za wszelką cenę próbowałam jest stłamsić, przecież mam Cristiana, tak?

***
Obudziłem się w swoim łóżku i rozejrzałem się po pokoju. Na podłodze leżał prawie nagi Harry, co jakoś mnie zdziwiło, przy blacie w kuchni (kuchnia z pokojem były połączone) leżał Zayn z głową w talerzu, a obok niego na ziemi leżał Liam, który w ręku trzymał suszarkę.  Widok był co najmniej śmieszny, bo dawno go nie widziałem, kiedyś taki widok rano był codziennością. Zaśmiałem się cicho, aby nie obudzić chłopaków, chociaż pewnie i tak by mi się to nie udało. Podszedłem do szafy, żeby wyjąć coś do ubrania. Wziąłem jakiś czarny podkoszulek z podobizną Marilyn Monroe, zwykłe dżinsy, białe trampki z jakimś czerwonym napisem i zegarek z flagą brytyjską, który wyjąłem z pudełeczka z takimi rzeczami. Dzisiaj mieliśmy próbę przed kolejnym występem z jakimś tanim barze. Z One Direction jeździliśmy po całym świecie, a z Three Hills koncertujemy po jakichś ruderach, które przemieniono w bary. Moglibyśmy zażądać więcej, ale ja wiem, ze i tak tego nie dostaniemy, bo jesteśmy nierozpoznawalni. Kiedy wszedłem do kuchni ujrzałem pełnych życia i rozbudzonych chłopaków, którzy smażyli naleśniki. Naprawdę, aż tak długo mnie nie było, ze wszyscy zdążyli się ogarnąć? Najbardziej co mnie zdziwiło to fakt, że Liam je płatki z mlekiem łyżką. Spojrzałem się na niego zszokowany i oburzony, a on roześmiał się.
- Dominicę wkurzało to, że wszystko jem widelcem i kazała mi się przyzwyczaić do łyżki. - powiedział z pełną buzią płatków czekoladowych. 
- Dobra... Dziwne. Może maci mi coś jeszcze do powiedzenia? - spytałem, a Zayn powiedział:
- Mój lęk przed wodą, jakby to powiedzieć... Zniknął. 
- No, ja nie wierze. Myślałem, ze przyjechali do mnie moi przyjaciele, a ja przed sobą widzę jakichś obcych ludzi, którzy ani trochę nie przypominają mi moich starych znajomych. - chłopcy roześmieli się, ale mi nie było do śmiechu. Przez tyle lat z moi przyjaciele ze zwariowanych nastolatków stali się poważnymi i opanowanymi ludźmi. To nie dla mnie. Ja na zawsze chcę zostać dzieckiem i nie chce poznawać prawdziwego świata dorosłych. Poprosiłem chłopaków, aby poszli się ogarnąć jakoś, bo idziemy do Katie, Gab i Cristiana. Po dziesięciu minutach stali przede mną kolejno Liam, Zayn i Harry i po kolei każdy się pytał jak wyglądają. Liam wybrał koszulę w kratę, niebieskie spodnie i szare trampki i do tego dobrał MÓJ a'la drewniany zegarek. Pokazałem kciuk do góry i uśmiechnąłem się. Następny w kolejce był Zayn - ubrał brązowy sweter, pod którym, mam nadzieję, ma jakiś top, dżinsy i swoje czerwone nike. Wyglądał dobrze, co równa się z tym, że to nie on wybierał sobie ciuchy, bo znając Zayna ubrałby najwyżej bejsbolówkę i jakieś wytarte dżinsy, i wyszedłby w nich nawet na pogrzeb. Kolejny był Harry, który niechętnie ustawił się do kolejki - jak zwykle pewny siebie. Harry najwyraźniej luzacko podchodził do sprawy, bo wybrał t-shirt z flagą brytyjską, zwykłe spodnie dżinsowe i vansy. Prezentowali się całkiem nieźle, więc ruszyliśmy w drogę. Oczywiście autem Harry'ego, bo ja jeszcze sobie nowego  nie kupiłem.


___________________
Obiecałam i dodaję :3 tiuriru.
Jak wam minął dzień? :3

niedziela, 27 maja 2012

Trzydzieści dwa.

- Chyba wypada uczcić dzisiejszy koncert, nie prawda?! - krzyknął Paul i chwycił pod ramię Katie, która cicho się zaśmiała.
- I trzeba wypić za naszą nową panią menadżer. - powiedział Angelo i mocno przytulił Katie, która nie miała nic przeciwko, żeby wszyscy się do niej przytulali. Uśmiechnęła się do mnie i powiedziała, że pójdzie się z chłopakami napić do baru i zaproponowała, żebym ja z z Zaynem, Harrym i Liamem poszli gdzieś porozmawiać. Zgodziłem się, choć trochę bałem się o bezpieczeństwo Katie, ale Mark obiecał, że się nią zaopiekuje.

Poszliśmy z chłopakami do jakiej starej knajpki, która o tej porze, o dziwo, była jeszcze otwarta. Zajęliśmy jeden z wolnych stolików i zamówiliśmy coś do jedzenia. Mimo, ze nie byłem głodny zamówiłem sobie taką bardzo późną kolację.
- Opowiadaj, co tam u ciebie słychać. - powiedział Zayn, która popijał zimną colę, patrząc mi się prosto w oczy. Spojrzałem na swoją szklankę i mruknąłem tylko ciche 'nie ma co opowiadać'.
- Chyba jednak jest. - zwrócił się do mnie, do tej pory milczący, Liam i spojrzał się na mnie z uśmiechem na twarzy. - Katie, hmm? - mruknął, a ja tylko kiwnąłem głową.
- Louis byłby szczęśliwy, gdyby wiedział, że Katie opiekuje się jego dobry przyjaciel.
- On wie. - powiedziałem i spojrzałem na danie, które przed momentem wylądowało przed moim nosem. Nie wyglądało zbyt apetycznie, ale żeby nie rozmawiać o moim związku z Katie, wziąłem wielkiego gryza do buzi. Chłopcy o czymś zawzięcie dyskutowali, kiedy Harry przerwał tą kłótnię i powiedział:
- Jak myślicie, co by było, gdybyśmy nadal byli razem?
- Pewnie nagrywalibyśmy któryś z kolei singiel, może album. Nie możemy gdybać, bo to nie ma żadnego sensu. - mruknął Zayn i popatrzył się na mnie. jednak ja nie zwracałem zbytniej uwagi na te ich wywody na temat wyimaginowanej przyszłości i przeszłości, w której próbują żyć, wmawiając sobie, że wszystko jest dobrze. Jadłem sobie spokojnie, kiedy Liam spytał się mnie o zdanie. Nie miałem zbytniej uwagi na wygłaszanie jakichś długich kazań na temat ich rozmowy, ani na żaden inny temat. Powiedziałem tylko, że jest mi bardzo przykro i nadal nie potrafię przeboleć straty Louisa. Wsłuchiwałem się jednym uchem rozmowie chłopaków, kiedy Zayn powiedział:
- Wkurzasz mnie, Niall.
- Ja cię wkurzam? Przecież to nie ja gdybam na temat przyszłości, która nigdy nie nadejdzie, a wy dobrze o tym wiecie. 
- I znowu to robisz. - powiedział Liam, a kiedy spojrzałem się na niego pytającym wzrokiem, dodał:
-  Znowu mówisz, ze nic nie ma sensu, że nigdy nie spotka cię szczęście, ale to ty nie odzywałeś się przez tyle lat. Nawet zmieniłeś numer, bo co? Bo za bardzo przypominalibyśmy ci o Louisie?! - krzyknął i popatrzył się na mnie ze łzami w oczach. Nie wiedziałem co powiedzieć. Zmieniłem numer, bo ukradli mi telefon, a jakoś nie był czasu no i może trochę chęci, żeby zadzwonić do nich, żeby im o tym powiedzieć. Liam miał rację. Zachowywałem się niestosownie do swojego wieku, ale to nie moja wina. W duszy jestem jeszcze dzieckiem, które nie rozumie pojęcia śmierć. Louis był młodym chłopakiem, który miał całe życie przed sobą. Gdyby nie ta cholerna kłótnia z Katie, nigdy by do tego nie doszło, a my nadal bylibyśmy zgranym zespołem z wierną rzeszą fanek.
- Nie chcę żegnać się z przeszłością, Liam. Nie chcę zapomnieć o tych wspólnych chwilach. Powrót do rzeczywistości do nie jest dobry pomysł, bo tutaj czeka na mnie tylko Katie i najbliżsi przyjaciele. nie mam nic poza tym. Brak mi chęci do życia, a o innych czynnościach trzymających przy życiu nie wspomnę. Chcę żyć w złudzeniu, że nigdy nie będzie mi dane ponownie tak bardzo cierpieć, bo nie chcę.Nie potrafię i nie chcę wyrzucić z pamięci i serca tych wszystkich myśli o Louisie.
- A myślisz, że my chcemy? Louis pragnąłby tylko, żebyśmy żyli tak jak dawniej. Nie zamartwiali się o niego ani o przyszłość, bo... Pamiętacie co Louis zawsze mówił, gdy się smuciliśmy? - nikt nic nie zrobił, tylko ja cicho powiedziałem pod nosem:
- Nie przejmuj się. Zawsze mogłeś zgubić swój ulubiony długopis.
- No właśnie - mruknął Zayn i powiedział: - Więc  uszy do góry. Życie ciągle trwa.



***
- Jak tam ci się układa z Niallem? - usłyszałam głos Gab, między szumem, który pojawił się w mojej głowie. Spojrzałam się na nią tępo i powiedziałam:
- Jajecznica. - usłyszałam cichy śmiech Cristiana i Gab. Po chwili usłyszałam ponowny głos, tym razem wydobywający się z ust Crisa, który próbował najwyraźniej powstrzymać śmiech.
- Przydałoby ci się inne hobby niż urabianie się w towarzystwie kolegów Nialla. - ponowny śmiech Gab, który roztrzaskiwał mój umysł na małe kawałeczki.
- Tak dokładnie. Na przykład możesz chodzić do zoologicznego uczyć papugi przeklinać. - śmiechy i chichy na prawo i lewo. Jakoś dziwnie mają dzisiaj dobry dzień. Nie lubię tego. Boli mnie głowa, a oni wypytują mnie o jakieś niestworzone rzeczy, które w ich ustach nie mają jakiegokolwiek sensu.
- A może poćwiczę prawy sierpowy na twarzy twojego chłopaka? - powiedziałam i Gab ucichła. Cristian pomimo moje groźby nadal nie umiał powstrzymać śmiechu. Wzięłam swój segregator ze stołu i uderzyłam Cristiana w głowę. Chłopak nadal się cicho śmiał, ale tym razem robił to bardzo dyskretnie i próbował go tamować. Po części mu się udało, bo po chwili nie słyszałam już głośnego śmiechu, tylko bardzo cichutkie, pojedyncze chichoty, które tak czy siak doprowadzały mnie do szewskiej pasji. Rzuciłam segregatorem o podłogę, który po chwili znowu znalazł się na stole, bo Gab go podniosła. Nienawidziłam tego, jak ona zawsze mi pomagała, kiedy byłam nietrzeźwa. Nie potrzebowałam pomocy. Wstałam gwałtownie, po czym mocno wyrżnęłam na dywanie, które nagle znalazł się po moimi nogami. Dam sobie rękę uciąć, ze wcześniej go tam nie było. Jakim cudem tyle rzeczy pojawia się nagle i zazwyczaj po to, żeby zrobić mi krzywdę. Naprawdę jestem aż tak bardzo złym człowiekiem?

Otworzyłam oczy . Światło ciepłymi promykami przemyka do mojego pokoju przez malutkie szparki między roletą a framugą. Zamknęłam oczy i próbowałam ponownie zasnąć, ale po pięciu minutach, kiedy byłam już w stu procentach pewna, ze nie zmrużę oka, wstałam z łóżka z czystą niechęcią do świata. Delikatnie chwyciłam się krzesła, co nie było dobrym pomysłem, bo z głośnym hukiem wylądowałam na ziemi.
- Kto do cholery kupił do tego pokoju obrotowe krzesło?! - krzyknęłam i cicho przeklęłam pod nosem, kopiąc w krzesło. Wyjęłam z szafy bluzkę na ramiączkach, ciemnoniebieskie spodnie, beżową marynarkę, różowe vansy i poszłam się ubrać do łazienki. Spojrzałam w lustro i od razu tego pożałowałam. Moje włosy były poszarpane, a w niektórych miejscach posklejane taśmą. Zignorowałam fakt przyklejonej taśmy do włosów i obmyłam twarz. Ubrana wyszłam do kuchni, żeby zjeść śniadanie, które chyba nie miało sensu, bo nie byłam głodna. Weszłam do kuchni i od razu usłyszałam cichy śmiech Cristiana. Popatrzyłam się na niego z miną typu : 'O co ci chodzi?', a on tylko uśmiechnął się i powiedział:
- Włosy. - zaśmiałam się cicho, bo przypomniałam sobie, że włosy mam jeszcze splątane taśmą. Nie przypominam sobie o co chodziło, więc zapytałam się o to Gab, która między głośnym śmiechem powiedziała:
- Wczoraj postanowiłaś sobie zrobić dredy, a że nikt nie chciał dotykać twoich włosów... Hm... Jakby to powiedzieć? Zrobiłaś to przy pomocy taśmy, bo jak stwierdziłaś: tylko ona cię w tym domu rozumie. - zignorowałam fakt, ze po raz setny w ciągu kilku dni staję się pośmiewiskiem i zajęłam się odrywaniem taśmy od włosów, obserwując w międzyczasie naszą jakże słodką parkę. Gabi wyglądała jak pięciolatka, która idzie pierwszy raz do przedszkola, oprócz tego, ze była cała na różowo, wyglądała całkiem dobrze. Miała na sobie różową bluzkę z napisem 'be happy', różowe vansy i jasnoróżowe spodnie. Po kilku minutach  odrywania taśmy od włosów, byłam gotowa. Niby wyrwałam z garść włosów, ale odrosną...Mam nadzieję.
- Co tam u was? - spytałam się, wlewając mleko do miski.
- Pobieramy się. - powiedziałam Cristian, w tym samym momencie, w którym chciałam schować mleko do lodówki. Zamiast tego jednak mocniej przycisnęłam dłoń do kartonu, co spowodowało, ze na kafelkach wyrosła wielka biała plama mleka. Rzuciłam kartonem o podłogę i rzuciłam się do Gab i Crisa, żeby ich utulić. byłam szczęśliwa, bo oni także tacy byli. No dobra, może chodzi o to, ze chcę założyć suknie druhny.






________________________________________
A więc, proszę bardzo. Moje życie towarzyskie sięgnęło dna, a więc żeby się pocieszyć dodałam rozdział 32 ;3, który bardzo mi się podoba. Jeśli chcecie zobaczyć jak dziewczyny dzisiaj wyglądały wystarczy wcisnąć jedno z jaśniejszych słów i tadam, w kolejnej karcie macie cały strój <3 ! Tak, Liv się nudzi (:

Następny rozdział może w środę? Albo może i później, albo wcześniej, kto wie ? ;3 Do napisania (:







piątek, 25 maja 2012

Trzydzieści jeden.

Chłopcy zeszli ze sceny, a Niall rzucił się w moje ramiona. Mocno go przytuliłam, on płakał mi w ramię. Nigdy nie widziałam go takiego roztrzęsionego i smutnego. Zawsze trzymał swoje uczucia na wodzy, żeby nikt inny nie mógł zauważyć jak się czuje. Codziennie przybierał inną maskę. Raz był radosny, innym razem podejrzliwy. Rzeczywistość do której ostatnio się przyzwyczaił zmieniła się, a on za wszelką cenę próbuje się do niej dostosować, nie zważając na żadne konsekwencje.
Ufał mi… A ja jednak nie mogłam, nie wiedziałam czemu, ale nie potrafiłam przekonać się do tych wspólnych chwil, w których ja opowiadam mu o tym jak mi minął dzień. Nie wyobrażam sobie nas za 50 lat, siedzących przy starym kominku, pijących herbatę i wspominających nastoletnie czasy. Co prawda, Niall zawsze przy mnie jest. Rano, wieczorem, kiedy się budzę i kiedy idę spać, on zawsze przy mnie jest i patrzy na mnie z taką miłością, że czasami boję się, ze go zranię, kiedy powiem mu, że nie jestem w stu procentach pewna swoich uczuć. Powiedziałam mu, że go kocham, a teraz zastanawiam się czy to nie był błąd. Czułam do niego coś więcej, ale czy byłam pewna. Kiedyś czytałam, ze jeśli zastanawiasz się, czy kogoś kochać, już dawno przestałaś to robić. A jeśli nawet nie zaczęłam? Mam udawać, ze wszystko jest w jak najlepszym porządku? Że wcale się nie waham i nie zastanawiam nad moją przyszłością.
Za każdym razem, kiedy słyszę szept Nialla nad swoim uchem w głowie pojawia mi się obraz Louisa, który kiedy się budził mówił tym swoim zachrypniętym głosem, jak bardzo mnie kocha i że nigdy nie przestanie. Czuje, że jeśli przestanę o nim myśleć, moje uczucia wygasną i już nigdy się nie pojawią. Niby dobrze, bo wiem, że Lou już do mnie nie wróci. nigdy więcej nie poczuję jego warg na swoich, jego dłoni na moim ciele, ani jego urywkowego oddechu na moim karku. Wiem, ze nigdy nie zjeżą mi się włoski na szyi, kiedy Lou powie, że musimy poważnie porozmawiać, bo nigdy więcej nie usłyszę jego głosu. ZAPOMNIJ…Jak mam zapomnieć te oczy, nasze marzenia i ten wyblakły uśmiech, kiedy próbował mnie pocieszyć, chociaż sam wiedział, ze nie wyjdzie. Jego dołki w policzkach, które pojawiały się razem z każdym jego cudownym uśmiechem, który rozjaśniał cały mój świat.
Teraz sama nie wiem, co o tym wszystkim myśleć. Z jednej strony jest moje serce, które bije z prędkością światła, kiedy jest blisko, z drugiej zaś strony jest rozum, który mi mówi, ze prędzej czy później go zranię. Na pewno czuję coś głębszego do Nialla, ale na razie nie jestem jeszcze pewna z jak dużą siłą może to wyprzeć na światło dzienne. W tej chwili byłam pewna tylko jednego: muszę być przy Niallu.


***
Czasami chciałbym po prostu uciec, zostawiając za sobą każdy, nawet najmniejszy z problemów. Chciałbym uciec od codziennej rzeczywistości, która powoli zaczyna stawać się szarą monotonia, która jest niezniszczalna. Nie żałować i po prostu żyć, nie zważając na konsekwencje, które zawsze nas dopadają. Pozbyć się wszystkich wyrzutów sumienia, które przez te wszystkie lata zbierały się we mnie i nie przejmować się niczym oprócz sobą.
Czasami czuję się jakby zagubiony w tym świecie, na którym żyję już tyle lat. Jak Alicja w Krainie Czarów, zagubiony w sprawach dorosłych osób, choć sam do nich należę. Z Panem Bogiem mamy inne poglądy na świat. On chyba jest przekonany, ze należy cierpieć, żeby zaznać szczęścia, a moim zdaniem powinniśmy być szczęśliwi, ale po walce, nie po cierpieniu. Skoro Bóg nas kocha, dlaczego pozwala nam cierpieć?

Nie mogę uwierzyć, że stoi przede mną dziewczyna, która sprawia, ze na mojej twarzy pojawia się uśmiech, a moje serce zaczyna szybciej bić. Mam ją na wyciągnięcie ręki, a jednak wciąż daleko. Sprawia wrażenie niedostępnej, jednak w głębi duszy pragnie ciepła i miłości.Na zewnątrz zimna i zgryźliwa, wewnątrz ckliwa i opuszczona. Wiem, że Kat potrzebuje bliskiej osoby, ale ona nie chce się przed nikim otworzyć. Kiedy po raz pierwszy usłyszałem od niej 'kocham cię' była pijana, lecz kiedy ją upomniałem powiedziała kilka słów, które zapamiętam na całe swoje życie : 'nawet jeśli wytrzeźwieje, moje uczucia się nie zmienią'. w tamtej chwili chciałem skakać i biegać z radości. Nadal nie mogę uwierzyć, że mój własny ideał stoi przede mną i mocno mnie obejmuje. Moje życie zmieniło się o 180 stopni dzięki jednemu człowiekowi, który swoim wielkim sercem przesłania cały świat. Kiedy budzę się koło niej rano, czuję, ze mogę mieć nadzieję na lepsze jutro. Że może coś jednak się w moim życiu ułoży po mojej myśli. Choć raz...


Mógłbym napisać miliony piosenek o tym, jak się teraz czuję, jak Katie wymawia moje imię, jak wspomina Louisa, o wszystkich wspólnie spędzonych chwilach. Wszystko to nie zmieściłoby się nawet w dwustu piosenkach, a jednak tak bardzo chciałbym jej to wszystko powiedzieć. Wszystko wyjaśnić, opowiedzieć, i kochać ją na całe wieki. Jeśli po śmierci jest jeszcze jakieś życie wtedy tez ją będę kochał, bo ona na to zasługuje. Zasługuje na to, aby być kochaną, niezależnie od tego, jaką osoba jest.
- O czym myślisz? - usłyszałem głos Katie, która delikatnie trzymała mnie za ramię. Patrzyła mi się głęboko w oczy i po prostu stała. Jej śmiałość wobec mnie...to było coś niesamowitego. Nigdy nie czułem się taki pewny przy jakiejś osobie. Nawet przy chłopakach próbuje jakoś panować nad swoimi emocjami, ale przy niej nie potrafię.
- Co czujesz, kiedy nie ma mnie przy tobie? - spytałem ni z tego i z owego. Katie najwyraźniej zdziwiła się moim pytaniem, ale szybko powiedziała:
- Pustkę. Czuję jakby ktoś zabrał jakiś kawałek mnie i boję się, ze już nigdy go nie odzyskam. Rozumiesz? To tak jakby mi ktoś zabrał wszystkie zdjęcia. - wiedziałem, ze mówi o wspólnych zdjęciach z Louisem, ale nie mogę być zazdrosny o swojego świętej pamięci przyjaciela. - Jakby mi je ktoś zabrał, to tak... gdyby ktoś ukradł kawałek mojego serca, którego już nie odzyskam. Boję się, że jeśli za bardzo będę o nie dbała ktoś pewnego dnia przyjdzie i odbierze mi je. Wypielęgnowane i zadbane. Niby zawsze będzie w moim umyśle, ale bez serca... kawałka serca, długo przeżyć się nie da, więc błagam cię nie odbieraj mi myśli, że nadal może być dobrze i nie odchodź.- popatrzyłem się na nią, a w moich oczach pojawiły się małe świetliki. Popatrzyłem się na nią i widziałem rozmazany kontur Katie. Oczy mi się zaszkliły i przez chwilę skupiałem się tylko na tym, żeby się nie popłakać.
- Oj no dobra. Powiedz, ze go kochasz i będzie po sprawie. - powiedział Denis i uśmiechnął się do mnie. Popatrzyłem się na Katie -  na jej policzkach wykwitły rumieńce, a ona sama się nieśmiało uśmiechała z nadzieją, że ją uratuję z tej niezręcznej sytuacji.
- Nie mogę, jak wy wszyscy się tak patrzycie. - rozejrzałem się dookoła i zobaczyłem, że wszyscy nas obserwują, nawet nasza szefowa, ze łzami w oczach nam się przygląda.Schyliłem się do Katie i powiedziałem na ucho:
- Zamknij oczy i wyobraź sobie, ze jesteśmy tu tylko sami. - Katie zrobiła tak i szepnęła cicho:
- Kocham Cię.
- Ja ciebie też, Kat. - schyliłem się do Kat i szepnął na ucho:
- Louis byłby z ciebie dumny. - Katie popłakała się i rzuciła mi się w ramiona. Czule pocałowałem ją w głowę i mocno objąłem.




________________________________________________________________
Dzień dobry (:
Dzisiaj byłam w Oświęcimiu, było... hmm.. ciekawie, ale to zdecydowanie nie jest dla mnie. Nie potrafię patrzeć na te małe ciuszki buciki, rozwalone laleczki małych dziewczynek, które nawet nie wiedziały gdzie są. To po prostu nie tematyka dla mnie.

Nie ma to jak wyjść w połowie zwiedzania, bo nie wytrzymuje się psychicznie.


***
Taki tam rozdział, bo tak szczerze powiedziawszy to mi się nudzi. Dzisiaj uznałam, ze nie mam życia towarzyskiego. Piątek, wieczór, a ja siedze przed kompem i użalam się nad sobą. <Ok!> :3






środa, 23 maja 2012

Trzydzieści.

- Dostałam pracę, dostałam! – usłyszałem krzyki Katie, po drugiej stronie telefonu. Pogratulowałem jej i dowiedziałem się jeszcze, że za chwilę będzie jechała poznać zespół gdzieś na drugi koniec LA. Kat rozłączyła się, a ja zająłem się przenoszeniem sprzętu do klubu. Za dwie godziny rozpocznie się koncert, a my dopiero teraz zaczynamy się stresować. Od samego rana nie widziałem Liv. W sumie nie widziałem jej od naszej ‘rozmowy’ w szpitalu. Nie powiem, ze mi to przeszkadza, bo minąłbym się z prawdą. W sumie jest mi to całkowicie na rękę. Na koncert ma dzisiaj przyjść nasza szefowa i nowy menadżer. Podobno facet. Nikt nic dokładnie nie wiem. Olivia sądziła, ze do pomocy da jej kobietę, ale my z chłopakami sądzimy, że przyjdzie facet.
Wszedłem na scenę, żeby rozstawić sprzęt. Praktycznie jeszcze nikogo nie było. Tylko kilka fanek stało pod sceną i kiedy do nich pomachałem cicho się zaśmiały. Nie mam pojęcia czemu tak ludzie reagują na sławnych ludzi. Przecież my też jesteśmy tacy jak oni. Co prawda zawsze mówią, ze bogactwo robi nam z mózgu wodę sodową. Co z tego, ze mamy pieniądze jak niektórzy nie umieją nimi gospodarować? Pieniądze szczęścia przecież nie dają, ale prawdą jest, ze lepiej jest płakać w Mercedesie niż w jakimś starym pociągu.
Po godzinnym, samodzielnym rozstawianiu sprzętu w klubie zgromadziło się trochę więcej ludzi niż się spodziewaliśmy. Rozejrzałem się dookoła, kiedy zobaczyłem, że wszystkie twarze skierowane są w stronę drzwi, prze które do środka weszli Harry, a za nim Liam i Zayn? Co oni tu robili?! Pędem ruszyłem za kulisy, z których mogłem dyskretnie wszystko obserwować. Chłopaki usiedli przy jednym ze stolików gdzieś z tylu i przyglądali się scenie. Harry chyba powiedział, ze pójdzie coś zamówić, bo ruszył szybkim tempem w stronę baru, żeby później skierować się w stronę kulis. Podszedł szybko do mnie trzepnął mnie w głowę. Chwyciłem się za miejsce uderzenia i oddałem mu. Harry się cicho zaśmiał, ale po chwili spoważniał i powiedział:
- Co ty wyprawiasz?!
- Ja?! Poszedłem sobie spokojnie za scenę, żeby przygotować się do występu. – powiedział beznamiętnym głosem, żeby nie sprawiać podejrzeń. Harry się uśmiechnął i powiedział:
- Słuchaj, nie denerwuj mnie. Liam i Zayn specjalnie przylecieli do ciebie i do mnie, bo nie pojawiliśmy się na 7. rocznicy naszego przyjaciela, ogarniasz bazę?! – nagle ton głosu Harry’ego się zmienił. Nie mówił już spokojnie i cicho, tylko nerwowo i głośno. Nie wiedziałem, o co chodzi, ale Harry zazwyczaj tak nie mówił, nawet jeśli bardzo ktoś zaszedł mu pod skórę nadal był kulturalny i cierpliwy. Nie pamiętam, żeby komuś aż tak bardzo udało się wyprowadzić Harry’ego Styles’a z równowagi. Spojrzałem się na przyjaciela i cicho przeprosiłem, Harry chwycił mnie za rękę i zaczął mnie prowadzić w stronę ich stolika. Kiedy wyszedłem zza kulis, rozległ się na sali  głośny pisk. Pomachałem do fanów i poszedłem za Harrym. Liam z Zaynem ani trochę nie zmienili. Zayn wciąż lekko stawia włosy, choć są nieco krótsze niż poprzednio. Kiedy Mulat zauważył, ze uważnie przyglądam się jego włosom, powiedział:
- Dzieciaki się nimi bawiły, więc musiałem je podciąć, bo bym został łysy. – zaśmiałem się i mocno się do niego przytuliłem. Do tej pory nie sądziłem, że aż tak bardzo brakuje mi tego przystojnego i zabawnego chłopaka, który każdego potrafił wprawić w dobry humor. Podszedłem do naszego tatuśka i mocno się do niego przytuliłem. Z moich oczu poleciało kilka nieskazitelnie czystych i pełnych emocji łez, których się nie wstydziłem. Fanki wydały cichy, jeśli w ogóle można tak powiedzieć przy takiej ilości osób, okrzyk radości, a my się do nich uśmiechnęliśmy.
- Jak tam Dominica? – zapytałem, a Daddy jeszcze mocniej się do mnie przytulił, mówiąc, ze wszystko dobrze. Liam, Liam. Wiąż taki sam. Przy jakiejkolwiek okazji się wzrusza i płacze wszędzie. Chłopak, z którego brałem zawsze przykład. Próbowałem tak jak on nie przejmować się, że ktoś zobaczy to, co czuję. Próbowałem nie wstydzić się publicznie okazywać emocje, ale nigdy nie zdołałem się na taki akt odwagi.
Pogadałem jeszcze kilka minut z chłopakami po czym ich przeprosiłem i skierowałem się w stronę kulis. Pierwsze co zobaczyłem to chłopaków, którzy ostro dyskutowali na temat nowego menadżera i dlaczego nigdzie nie ma Liv. Tylko Denis siedział cicho i w ogóle się nie udzielał. Podszedłem do niego i spytałem się o co chodzi, jedyne co usłyszałem to, to, ze go to nie obchodzi i, ze za chwilę wchodzimy na scenę. Poklepałem Paula po plecach, żeby w końcu zauważyli, ze stoję obok nich. Powiedziałem, ze pora wchodzić na scenę i na ich twarzach ugościł uśmiech, którego dzisiaj nie widziałem na ich twarzach.
Weszliśmy wszyscy razem na scenę i rozległy się oklaski. Postanowiliśmy rozpocząć występ naszym najnowszym singlem ‘Paradise’ i już po chwili Denis zaczął przygrywać pierwsze akordy na gitarze i zaraz po tym dołączył się Paul ze swoją perkusją. Angelo grał na gitarze basowej i już po chwili było słychać kojące dźwięki jego instrumentu. ‘Paradise’ napisałem, kiedy po raz pierwszy szczerze porozmawiałem z Katie i poczułem, ze coś między nami jest. Mark robił chórki i przygrywał na gitarze. W sumie trzy osoby grały na gitarze, jedna na perkusji, a ja śpiewałem. ‘Paradise’ jest raczej spokojną piosenką, więc tłum zaczął się kołysać w rytm muzyki, wydobywającej się z głośników. Spojrzałem jeszcze raz na chłopaków, którzy unieśli kciuki do góry. Uśmiechnąłem się, ze są przy mnie i zacząłem śpiewać pierwszą zwrotkę.

Only God knows,
(What?) What I feel.
Why you don’t tell me
(just tell me) what you need.
I fight for your love
but you don’t tell me this.
My performance is ending
And I waiting for your answer.

Spojrzałem na chłopaków. Wszyscy mieli zamknięte oczy i totalnie wczuwali się tekst piosenki. Uśmiechnąłem się pod nosem i spojrzałem na tłum fanek, które wpatrywały się we mnie podczas tej krótkiej przerwy między zwrotką a refrenem. Zacząłem śpiewać kolejne części i poszło lepiej i łatwiej niż początek.

You must be in my life
cause I don’t believe
you don’t feel anything.
Just say it (say it).
Sa-a-ay it and end this forever.
I just wanna feel you in my heart.
You make my life is better
and I need you now.

Rozejrzałem się uważnie po sali i spostrzegłem, ze wszyscy wpatrują się we mnie, czekając na dalszy ciąg. najwyraźniej spodobała im się ta piosenka, co podwyższyło mój poziom ego. Wstałem ze stołka i podszedłem z mikrofonem do fanów, którzy nagle się ożywili i wszyscy wystawili ręce w stronę sceny. Chodząc w tę i z powrotem, zacząłem śpiewać dalej, cały czas się uśmiechając. Wiedziałem, ze śpiewam dla Katie, tylko żałowałem, że jej tutaj nie ma.

Your dreams come true
if You believe them.
Just say it (say it). 


You break my heart
when you silent.
I need you tell me everything.
When you sit and silent
I fell like a jerk not need anyone.
Ju-u-ust say it now. (say it)

Podobała mi się ta cisza, która uspokajała mnie i chłopaków, którzy kompletnie wczuwali się w rytm i kołysali razem z resztą ludzi. Czułem, że tylko ja ogarniam co się dzieje. Wszyscy inni wczuli się tak bardzo, ze nie zauważyli, kiedy zacząłem cicho nucić pod nosem. Po chwili jednak musiałem skończyć piosenkę.

Cause this is true.
And you must believe that
I need this to live.
And I know you want to say it
so come on, do it, even if world will be collapse.

It’s killing me but I want to survive
to feel the taste of victory.
So just do it now.
I want feel like winner of the lottery. *

You are my own perfect paradise.


Skończyłem śpiewać i naprawdę poczułem się jak zwycięzca. Poczułem, ze wygrałem los na loterii życia, po raz drugi. Miałem dla kogo żyć, miałem dla kogo śnić, miałem wszystko czego mógłby sobie życzyć każdy normalny człowiek. Ja byłem ponad normę, chciałem zacząć żyć pełnią życia. Miałem z kim, wystarczyło tylko wcielić w rzeczywistość swój plan. Rozejrzałem się po sali. Z tłumu fanek kilka zemdlało. Nie wiem dlaczego, ale nimi już zajęli się pomocnicy medyczni. Podziękowałem im i ogłosiłem chwilową przerwę. Na scenę wszedł zespół składający się z kilku nastoletnich dziewczyn, które wygrały konkurs na najlepszą nieznaną kapelę roku. Poszedłem z chłopakami za kulisy, żeby przywitać się z naszą szefową, która już powinna tu być.
Zobaczyłem, ze szefowa rozmawia z Liamem, Zaynem i Harrym, a obok nich stoi Katie. Spojrzałem się na nią i szybko do niej podbiegłem po tym, jak mnie zauważyła. Pocałowałem ją delikatnie i przywitałem się z naszą szefową, pytając gdzie jest nasz nowy menadżer. Kobieta wskazała Katie i szeroko się uśmiechnęła. Otworzyłem szeroko buzię ze zdziwienia i spojrzałem na Katie, która była tak samo zszokowana jak ja, ale szybciej się opamiętała i mocno się do mnie przytuliła. Chciałem z nią porozmawiać, ale wzywali nas już na scenę. Liam, jak zwykle przesądny, podszedł do mnie i dał mi mocnego kopniaka na szczęście. Weszliśmy na scenę i rozległ się tak głośny pisk, że Angelo trochę się wykrzywił i po chwili roześmiał. Postanowiliśmy jako drugi numer zaśpiewać numer Three Days Grace ‘’Time of Dying”. Tym razem to ja chwyciłem za gitarę, a Mark robił za solistę. Po chwili ruszyliśmy z pierwszymi dźwiękami. Fani od razu rozpoznali jaką piosenkę zagramy. W sumie gramy tę piosenkę na każdym naszym koncercie.


On the ground I lay
Motionless in pain
I can see my life flashing before my eyes
Dead I fall asleep
Is this all a dream
Wake me up, I'm living a nightmare

Rozejrzałem się po sali, Wszyscy skakali do rytmu piosenki i robili zdjęcia. Nawet dotąd spokojny Liam i Zayn zaczęli skakać pod sceną i rzucać głową na boki. Zaśmiałem się cicho, bo miałem mikrofon przy buzi. Nie zwróciłem uwagi, kiedy byliśmy już przy drugiej zwrotce. Nie wiem, jak to robiłem, że mimo tego, ze nie przysłuchiwałem się piosence, wiedziałem, jakie nuty mam grac.

On this bed I lay
Losing everything
I can see my life passing me by
Was it all too much
Or just not enough
Wake me up, I'm living a nightmare.


Wszyscy fani śpiewali razem z nami i po chwili, nawet ci którzy do tej pory tylko stali i śpiewali pod nosem, zaczęli szaleć razem z nami. Nawet Liam, co mnie dość zszokowało, znał tekst piosenki tego zespołu i ucieszyłem się, ze nie mają do mnie urazy za to, że gram teraz w innym zespole. Czas zakończyć piosenkę, więc dołączyłem swój wokal do Marka i zacząłem śpiewać.

I will not die, I'll wait here for you
I feel alive, when you're beside me
I will not die, I'll wait here for you
In my time of dying
I will not die, I'll wait here for you
I feel alive, when you're beside me
I will not die, I'll wait here for you
In my time of dying**

Podziękowaliśmy wszystkim i chcieliśmy schodzić na krótką przerwę, kiedy z widowni rozległy się krzyki: ‘’Jeszcze raz, jeszcze raz”. Zauważyłem, że chłopaki krzyczą razem resztą widowni. Zmówiliśmy się, ze teraz zaśpiewamy coś na cześć Louisa, oczywiście na moją prośbę. Podszedłem do mikrofonu i powiedziałem:
- Pamiętacie Louisa Tomlinsona?! – na sali rozległy się krzyki i piski dziewczyn. Ucieszyłem się, ze nasi fani pamiętają jeszcze Lou. Spytałem się, czy znają piosenkę The Fray ‘’Never Say never’’. Na sali ponowne krzyki, wyrażające aprobatę na mój pomysł.
- Kilka dni temu minęło siedem lat od śmierci Louisa. – cisza na sali. – Chciałbym uczcić jego życie tą piosenkę. Mogę? – na sali rozległ się cichy pomruk zgody. Mark zaczął grać na gitarze i po nim dołączyła się reszta. Zacząłem śpiewać, wczuwając się w to z całej siły. Wiedziałem, że Louis teraz patrzy na mnie z góry i uśmiecha się, na myśl ze ludzie o nim pamiętają.



Some things we don't talk about
Rather do without and just hold the smile
Falling in and out of love
Ashamed and proud of, together all the while

Kilka łez poleciało mi po policzku. Nie ocierałem ich tylko śpiewałem dalej, nie zważając na to, ze mogę zostać pośmiewiskiem sieci.

You can never say never
While we don't know when
But time and time again
Younger now than we were before

Mark dołączył się do mnie i od razu zrobiło mi się lepiej. Czułem, ze mam w nich wsparcie.

Don't let me go
Don't let me go
Don't let me go

Don't let me go
Don't let me go
Don't let me go

Picture, you're the queen of everything
Far as the eye can see under your command
I will be your guardian when all is crumbling
I'll steady your hand.

Spojrzałem na widownię. Wszyscy bujali się w rytm piosenki, a Harry, Zayn i Liam, co chwilę ocierali policzki z łez.

You can never say never
While we don't know when
But time, time and time again
Younger now than we were before

Don't let me go
Don't let me go
Don't let me go

Don't let me go
Don't let me go
Don't let me go

We're falling apart and coming
Together again and again
We're growing apart but we're pulling together
Pulling together, together again.

Zbliżał się koniec piosenki I tym razem cała sala dokończyła ją z nami. Tym razem, kiedy spojrzałem na ich twarze, przynajmniej większość z nich ocierała policzki z łez. Nie wiedziałem, ze wspomnienia mogą wywołać aż taką siłę naporu emocji.

Don't let me go
Don't let me go
Don't let me go

Don't let me go
Don't let me go
Don't let me go

Don't let me go
Don't let me go
Don't let me go

Don't let me go
Don't let me go
Don't let me go***

Popatrzyłem się na fanów. Wszyscy płakali. Harry, Zayn i Liam przytulili się do siebie, a ja stałem jak ten ciołek na środku sceny i trzymałem jeszcze mikrofon przy ustach, nie wydając żadnego dźwięku. Odłożyłem mikrofon na miejsce i zostawiłem scenę dla kapeli nastolatek. Pobiegłem za kulisy i mocno wtuliłem się w ramiona Katie. Nie przeszkadzało mi w tym momencie nawet to, że będzie naszym nowym menadżerem. Byłem po prostu szczęśliwy, ze mam ją pod ręką i bez wstydu mogę wypłakać się w jej ramię. Katie także płakała. Cieszyło mnie to, ze potrafię wzruszać taką dużą ilość osób, ale szczególnie cieszyło mnie to, ze potrafiłem do takich łez doprowadzić najbliższych. Wzruszyć czymś kogoś bliskiego to jest dopiero wyzwanie. Obcy ludzie, którzy nie znają twoje położenia to łatwizna. Wystarczy zapodać jakąś wyssaną z palca historią i wszyscy się nad tobą użalają. Po kilku minutach musieliśmy wrócić na scenę, żeby zaśpiewać jeszcze jedną piosenkę. Postanowiliśmy na sam koniec zaśpiewać coś mniej znanego. Wybraliśmy Three Days Grace – No More, mając nadzieję, że zszokujemy choć trochę naszych fanów wyborem. Jak się okazało nie tylko my jesteśmy zażartymi fanami Three Days Grace, ale prawie wszyscy nasi fani. Nie zdziwiło mnie wcale, kiedy wszyscy zaczęli skakać do rytmu już do pierwszych dźwięków. I tym razem chwyciłem za gitarę, ale tym razem solistą był Denis, który miał idealnie dopasowany głos do tej piosenki.

Give me a reason to stay here
Cause I don't wanna live in fear (don't wanna live in fear)
I can't stop the rain
but I can stop the tears
Oh I can't fight the fire
But I can fight the fear


Mark dołączył się do Denisa. Moim zdaniem świetnie ze sobą brzmieli.

No more, I just can't live with you
No more, I can't take it, can't take it
No more, what do we stand for
When we all live in fear

Give me a reason to believe
Cause you don't wanna see me leave
I can't stop the rain
But I can stop the tears
Oh I can't fight the fire
But I can fight the fear



Teraz Paul miał swój czas I świetnie się spisał, śpiewając refren.

No more I just can't live with you
No more I can't take it, can't take it
No more what do we stand for
When we all live in fear

Przyszedł czas na moją solo gitary, której bardzo się obawiałem, bo na próbach nie za bardzo mi szło, ale ku mojemu zdziwieniu wszystkim się podobało I Wszyscy razem, wspólnie zaśpiewaliśmy jeszcze raz refren, który grał na emocjach.


No more I just can't live with you
No more I can't take it, can't take it
No more what do we stand for
When we all live in fear

Skończyliśmy koncert i na sali było tylko słychać krzyki i piski naszych fanek. Mark wygłosił krótkie podziękowania i zeszliśmy ze sceny. Posiedziałem na krześle kilka minut wgapiając się w ścianę, kiedy dobiegł mnie śpiew fanów. Kilka sekund wystarczyło, żebym poznał piosenkę. Wszedłem na scenę cały zapłakany akurat na moment, kiedy zaczęli spiewać drugą część pierwszej zwrotki:


I wanna feel your love
I wanna lay beside you
I can not hide this even though I try
Heart beats harder
Time escapes me
Trembling hands touch skin
It makes this harder
And the tears stream down my face

Dołączyłem się do nich, a kiedy nadeszła solowa część Harry’ego wbiegł szybko na scenę, a za nim chłopaki. Loczek zaczął śpiewać, a reszta w tym czasie dostawała mikrofony.


If we could only have this life for one more day
If we could only turn back time

Razem zaśpiewaliśmy refren, który przy każdej okazji nas wzruszał:

You know I'll be
Your life, your voice your reason to be
My love, my heart
Is breathing for this
Moment in time
I'll find the words to say
Before you leave me today

Nadeszła moja solówka, bałem się, że już zapomniałem tekstu, ale jak na mnie, poszło mi całkiem nieźle.

Close the door
Throw the key
Don't wanna be reminded
Don't wanna be seen
Don't wanna be without you
My judgement is clouded
Like tonight's sky



Solówkę Louisa postanowiliśmy ominąć i wspólnie skończyliśmy całą piosenkę.


If we could only have this life for one more day
If we could only turn back time
You know I'll be
Your life, your voice your reason to be
My love, my heart
Is breathing for this
Moment in time
I'll find the words to say
Before you leave me today

Zayn zaśpiewał swoją solówkę i już do końca ciągnęliśmy razem.

Flashes left in my mind
Going back to the time
Playing games in the street
Kicking balls with my feet
Dancing on with my toes
Standing close to the edge
There's a pile of my clothes
At the end of your bed
As I feel myself fall
Make a joke of it all




You know I'll be
Your life, your voice your reason to be
My love, my heart
Is breathing for this
Moment in time
I'll find the words to say
Before you leave me todayYou know I'll be
Your life, your voice your reason to be
My love, my heart
Is breathing for this
Moment in time
I'll find the words to say
Before you leave me today

Tych chwil nie zapomnę do końca życia. Mogłem tylko dziękować Bogu za tych wszystkich ludzi i wszystko co mi się przytrafiało.



*piosenka jest napisana przeze mnie, więc mogą się pojawić błędy. Jeśli takowe zauważycie, bardzo proszę powiadomić mnie w komentarzu.
** http://www.youtube.com/watch?v=A0fHWOA7bq8&feature=related
***  http://www.youtube.com/watch?v=UfGRUCsObZ0
**** http://www.youtube.com/watch?v=rAA2-xeTLDc






___________________________________
30. rozdział za nami, więc chyba trzeba jakiegoś podsumowania, prawda? ;3

Pełna historia wyświetleń stron 10 074
Najczęściej czytany rozdział: JEDEN. - 148 wyświetleń.
Suma komentarzy - 209
Największa ilość komentarzy znajduje się pod rozdziałem OSIEM. - 15
Obserwatorzy - 23



1. Dziękuję wszystkim stałym czytelnikom za zostawianie po sobie komentarzy. To dla mnie bardzo wiele znaczy, bo wiem wtedy, ze ktoś czyta te moje wypociny, a tak? Niby statystyka wysoka, ale co z tego, skoro tak naprawdę wiem ile osób czyta mojego bloga po komentarzach.. Kocham was za to, ze mnie wspieracie w pisaniu, ale sądzę, ze to chyba nie dla mnie...

2. Pod ostatnią notką znalazły się tylko dwa komentarzy, co mnie troszkę zmartwiło...

3. Dziękuję wam, że ze mną jesteście i czytacie, być może nawet czasami komentujecie, ale chyba czas n razie skończyć z pisaniem. Kocham to robić, ale skoro tak naprawdę nie ma dla kogo? Wiem, że nigdy nie wydam książki,  nigdy nie spełnię swoich marzeń itd. Dla siebie mogę pisać w wordzie, nie na blogu.

Proszę choć raz zostawcie po sobie pamiątkę, chcę zobaczyć ile was jest i ile osób czyta mojego bloga! :3


xoxo Liv Horan

sobota, 19 maja 2012

Dwadzieścia dziewięć.

DZIEŃ KONCERTU THREE HILLS

Obudziłem się rano obok Katie i patrzyłem jak śpi. Była taka niewinna wtedy, ze nie śmiałem jej obudzić. Po pięciu minutach obserwowania jak unosi się i opada klatka piersiowa Katie, znudziło mi się. Tak wiem, ze jestem mało romantyczny, ale ile można patrzeć jak ktoś spokojnie oddycha. Przeszedłem nad Katie, starając się jej przy okazji nie budzić, co było trudnym zadaniem, bo Kat zazwyczaj lekko spała. Podszedłem do mojej torby, żeby wyjąć coś do ubrania. Wybrałem zwykłe beżowe spodnie i koszulkę ze śmiesznym nadrukiem. Poszedłem do łazienki, żeby się ogarnąć i po kilku chwilach byłem już piękny i pachnący. Poczułem, że za chwilę zacznie mi burczeć w brzuchu, więc ruszyłem do kuchni, ze zrobić coś do jedzenia dla czterech osób, bo jak reszta śpiochów wstanie to będą marudzić, że nie mają niczego do jedzenia. Tak, dobrze powiedziałem - dla czterech. Cristian wprowadził się z powrotem do Kat i Gab, bo pogodził się z Gabriellą. W sumie dobrze, że się pogodzili, bo niczego innego dla Gabrielli nie chce, ale uważam, że Cristian to dupek.
Wyjąłem z lodówki najpotrzebniejsze produkty do zrobienia naleśników i wziąłem się za robotę. Po 30 minutach cała kupa naleśników była już gotowa, a domownicy zaczęli się zbierać na śniadanie. Pierwszy do kuchni wszedł Cristian i od razu chwycił za dwa naleśniki. Za nim weszła odświeżona i w porównaniu do Crisa, ubrana Gabriella i z talerze wzięła 4 naleśniki. Dopiero po dziesięciu minutach do kuchni weszła nieogarnięta i niewyspana Katie, która nawet nie zwróciła na nas uwagi. Podeszła do lodówki i wyjęła karton mleka. Napiła się i schowała karton z powrotem do lodówki, żeby za moment, po chwili zastanowienia, znowu go wyjąć i wlać do szklanki. Z szafki wyjęła czekoladę do smarowania i nałożyła ją na kilka naleśników. Wzięła tackę ze szklanką i naleśnikami, rzuciła nam przelotne ‘hej’ i ruszyła z powrotem do pokoju. Kiedy byliśmy pewni, ze Kat nas nie słyszy, zaczęliśmy się śmiać. Takiego przedstawienia to ja nigdy nie widziałem. Katie zachowywała się, jakby coś brała.
Dokończyłem naleśniki i ruszyłem do pokoju Katie. Zobaczyłem ją tańczącą z krzesłem. To jeszcze mnie nie zdziwiło, bo sam często to robiłem. Dziwne było to, ze w buzi trzymała naleśnika, z którego kapała czekolada, a krzesło miało przylepioną moją twarz. Głośno się zaśmiałem, a Katie szybko oderwała zdjęcie od krzesła. Podszedłem do niej i mocno przytuliłem.
- Kocham cię.
- Ja ciebie też, Niall. Teraz wypad, bo miałam zamiar się ubierać. – powiedziała i popchała mnie w stronę drzwi. To były te zagrywki w jej wykonaniu, które najbardziej w niej kochałem. Czasami się dziwnie zachowywała, np. tak jak dzisiaj, ale u niej można to było nazwać normą, bo jest tak prawie codziennie. W sumie zależy od jej humoru, a dzisiaj najwidoczniej ma wyśmienity.
Spojrzałem na zegarek i krzyknąłem do Kat, że już jest 12 i żeby się pospieszyła, bo musimy jechać na zakupy, a później ma rozmowę kwalifikacyjną. Jakby moje słowa były zaklęciem po dokładnie siedmiu minutach z łazienki wybiegła Katie po drodze łapiąc trampki i torebkę z krzesła. Jak na niecałe dziesięć minut przygotowań to wyglądała nawet w porządku. Nie pozwoliła mi się do końca ubrać, więc skończyłem zawiązywać buty w samochodzie. Dobrze, że przynajmniej krzyknęła do Gab, ze wychodzimy, bo by pewnie myśleli, że się utopiliśmy w tej łazience.
Podjechaliśmy pod supermarket i od razu skierowaliśmy się do działu spożywczego. Katie była odpowiedzialna za normalne jedzenie, a ja za słodycze. Katie zaznaczyła tylko, że jak cena tych słodyczy przewyższy jej budżet to ja płacę. Zgodziłem się, bo wiedziałem, ze nie zdołam kupić tylu rzeczy. Jednak i tak postanowiłem sam za swoje rzeczy zapłacić. Mieliśmy na to osobne koszyki. Ja swojego zapakowałem tylko ćwiartkę, ale najwyraźniej Katie się rozbrykała, bo pod kasę przywiozła wózek pełen jedzenia i picia.
Kasjerka po 20 minutach skończyła nasze zakupy kasować i zwróciła się do mnie, ze do zapłaty jest o wiele więcej niż Katie miała w portfelu. Zaśmiałem się cicho i wyjąłem swój, zerując rachunek. Kiedy wyszliśmy Katie szybko mnie przeprosiła i powiedziała, że mi wszystko odda. Powiedziałem jej, ze nie trzeba i pocałowałem ją w nos.

***
- Danielle! – krzyknąłem, kiedy z daleka zobaczyłem dziewczynę. Ostatnio zafarbowała włosy na delikatny turkus. Nie lubiłem, kiedy dziewczyna eksperymentuje z włosami, ale Danielle było do twarzy. Dziewczyna podbiegła do mnie i mocno przytuliła. Wtuliłem się w nią, mocno wchłaniając zapach jej włosów – używała cytrynowego szamponu.
- Gdzie idziemy? – spytała się Danielle, chwytając mnie za dłoń. Optymizmem aż od niej biło. Chwyciłem ją mocniej za rękę i zacząłem prowadzić w stronę restauracji.
Stanęliśmy przed wejściem i Danielle zaprotestowała, mówiąc, ze nie jest ładnie ubrana.
- Dla mnie zawsze będziesz ładnie wyglądała.
- Ilu dziewczynom powiedziałeś to w ciągu tygodnia? – spytała się mnie Danielle i roześmiała się. Uwielbiałem jej poczucie humoru, choć czasami nie umiałem rozróżnić, kiedy żartuje, a kiedy mówi na serio. Usiedliśmy przy jednym z wolnych stolików i zapytałem się jej, co dzisiaj robiła. Choć jest dopiero 13, ona paplała o wszystkim i o niczym, po piętnastu minutach zaczęło mnie to trochę irytować, ale mama wychowała mnie na kulturalnego człowieka i jej nie przerwałem. Siedziałem, zajadając się naszym obiadem i udawałem, ze ją słucham, czasami potakując, kiedy zadawała pytania retoryczne. Po chwili z opowiadania o dzisiejszym dniu, zaczęła mówić o tym, że jej mama mówi, że już czas na ślub. Zakrztusiłem się zupą i popatrzyłem zdziwiony na Dan. Tym razem chyba nie żartowała. Patrzyła się na mnie i patrzyła, a mi zrobiło się nieswojo. Co miałem jej powiedzieć? Mam 24 lata, to nie jest czas na ślub. Teraz jest czas na szaleństwo i na zabawę, nie na organizowanie ślubu.
- Mówisz serio? – spytałem się, mając nadzieję, że zaprzeczy i zacznie się śmiać, ale ona tylko mruknęła tylko ciche ‘ tak, wychodzę za mąż. ‘. Ponownie się zakrztusiłem. Czemu ja w ogóle zacząłem jeść!?
- Że co, proszę?! – krzyknąłem tak głośno, że usłyszało mnie pół restauracji
- Wychodzę za mąż. – powiedziała cicho i popatrzyła się na swój talerz zupy.
- Ne wierze. – powiedziałem sam do siebie i zwróciłem się do Danielle:
- Jak mogłaś mnie tak okłamać. A tak właściwie to gdzie masz pierścionek zaręczynowy? – Danielle na początku nie wiedziała co powiedzieć, więc wpatrywała się się we mnie w ciszy. Oczekiwałem odpowiedzi i już po chwili ją dostałem:
- Nie mam. Uznaliśmy, ze niepotrzebny mi pierścionek.
- Uznaliśmy czy on uznał? – zapytałem z pewną nutą powątpienia.
- Ja uznałam. Przecież pierścionek jest tylko na ozdobę, a ja nie potrzebuję się nosić z tym, ze wychodzę za mąż.
- Oszalałaś. – powiedziałem i położyłem pieniądze na stół, po czym wyszedłem z restauracji. Zaczęło mocniej wiać, więc skuliłem lekko ramiona i wsadziłem dłonie do kieszeni spodni. Spojrzałem na zegarek. Była już 14:30. A więc, byliśmy w restauracji około godziny. W ciągu 60 minut Danielle zniszczyła moje marzenie o szczęśliwej miłości… O prawdziwej miłości. Zniszczyła złudzenie, które tworzyłem przez tyle lat. Tak bardzo się starałem, żeby to wszystko było realistyczne, żeby nie zapomnieć, ze miłość jest najważniejsza w naszym życiu, ale kolejny raz się na tym przejechałem. Zobaczyłem, ze na ławce siedzi jakaś dziewczyna i chyba płacze. Podszedłem do niej i spytałem się jej, co się stało. Z jej ust popłynął potok słów, po których dowiedziałem się, ze chłopak ją rzucił i nie wie co ze sobą zrobić. Usiadłem obok niej i szeroko rozłożyłem nogi. Było mi wygodnie. Wciąż miałem ręce w kieszeniach. Spojrzałem na dziewczynę, która uważnie mi się przyglądała. Nie mogła uwierzyć, ze najpierw spytałem się jej o co chodzi, a później tak po prostu sobie koło niej usiadłem. Uśmiechnąłem się do niej i powiedziałem:
- Pieprzyć miłość. – dziewczyna uśmiechnęła się i usiadła w tej samej pozycji co ja. Trwaliśmy tak z dobre piętnaście minut, kiedy dziewczyna powiedziała:
- Ty jesteś Harry Styles, prawda? – pokiwałem głową, a dziewczyna roześmiała się cicho.
– Widzę, ze to, co opisują w kolorowych gazetkach nie zawsze jest prawdą. Podobno spotykasz się z barmanką? –zaprzeczyłem ruchem głowy i uśmiechnąłem się, mówiąc:
- A myślisz, że dlaczego pieprze miłość?
- Nie wiem.
- Dlatego, kochanieńka. Dlatego. Uwierz mi, że tyle razy przejechałem się na tak zwanej miłości, ze przestałem w nią wierzyć już dawno temu, lecz jednak teraz uparcie stałem przy tym, że z Dan mi wyjdzie i co z tego wyszło? – nie czekając na jej odpowiedź, powiedziałem praktycznie sam do siebie, patrząc się w przestrzeń. – Jedno, wielkie gówno. – dziewczyna popatrzyła się na mnie z przerażeniem, słysząc takie słowa, prawdopodobnie od swojego idola, ale nie zwracałem na to zbytniej uwagi. Spojrzałem na nią i powiedziałem:
- Jeśli chcesz walcz, bo ty nie musisz tracić nadziei. – dziewczyna podziękowała mi cicho, a ja poszedłem w stronę mieszkania. Zegar na kościele wskazywał godzinę piętnastą. Za godzinę mają przyjechać chłopcy, a za trzy godziny rozpocznie się koncert zespołu Nialla.
Kopnąłem kamyk, który leżał na drodze. Z moich oczu poleciało kilka pojedynczych łez, które natychmiast otarłem. Kilkanaście minut później byłem już w domu. Wziąłem szybki prysznic i naszykowałem coś do jedzenia, bo chłopcy pewnie po podróży będą zmęczeni głodni.


________________________
A, więc Ta dam! Rozdział miałam już dawno napisany, ale dopiero teraz go dodałam, bo wcześniej nie chciało mi się nanosić poprawek. Rozdział jest krótki bo następny będzie dłuuuuuugaśny!
Pozdrowienia z mojego łóżka!

xx Liv Horan  

czwartek, 17 maja 2012

Dwadzieścia osiem.


      Wszedłem do sali Katie i ujrzałem roześmiane twarze moich przyjaciół. Mark i Paul oglądali jak Katie rozkłada na łopatki Angelo w grze w karty. Miło z ich strony, ze tak przejęli się stanem zdrowia Katie. Dziwne jest tylko to, ze Denis najbardziej się martwił, ale tylko on nie przyszedł odwiedzić Kat. No nic, pewnie nie miał czasu, bo pisał dla nas piosenki na nowy album. Nadal szefowa nie powiedziała nam, kto będzie nowym menadżerem naszego zespołu, ale wszystko się wyjaśni w piątek. To już za dwa dni, nie mogę się doczekać, aż pokaże Katie na co mnie i chłopaków stać. Pocałowałem Katie w czoło i poszedłem do lekarza, żeby się go zapytać, czy Katie jutro wychodzi. Odpowiedź bardzo mnie zszokowała, bo okazało się, ze już dzisiaj pod wieczór będę mógł ją zabrać do domu, zaraz po tym jak lekarz wypisze jej jakieś leki.


***
     - To przyjedziecie? – spytałem się po raz setny chłopaków, jednak za każdym razem zmieniali temat, jakby po to, żeby mieć czas na zastanowienie. Raz mówili o tym, że za niedługo chcą ponowić przysięgę małżeńską, raz, że chcą jeszcze jedno dziecko. Ile można?!
- No pewnie, ze tak. – usłyszałem odpowiedź chłopaków i pożegnałem się z nimi. Nareszcie wszyscy razem się spotkamy od tylu lat, jestem tylko ciekaw co na to Niall. Wypadałoby się go najpierw zapytać, ale pewnie by się nie zgodził, a tak to o niczym nie wie i jest dobrze. Czasami lepiej o czymś nie wiedzieć, niż żyć w przekonaniu, ze nie wyjdzie.
     Zaparzyłem sobie kawę i usiadłem do śniadania. Tak wiem, że już jest prawie południe, ale Harry Styles o tej porze je śniadanie. Kiedy byłem już syty postanowiłem podjechać do klubu ‘Clover’, żeby się spotkać z Danielle. Nie odzywała się, a ja pierwszy nie miałem zamiaru, ale chyba w końcu wymiękłem. Nigdy żadna dziewczyna mnie nie ignorowała, ni powiem zazwyczaj się o mnie biły. Zrobiłyby wszystko, żeby się ze mną umówić, a Danielle? Ona zlała mnie totalnie i w ogóle się nie odzywa.


***
- Niall, proszę cię przestań! – krzyknęłam po raz któryś w czasie, gdy blondyn gilgotał mnie. Nienawidziłam tego.
- Dopóki nie powiesz do mnie tak jak przed chwilką, nie przestanę. – zaśmiałam się głośno, kiedy Niall trafił w mój czuły punkt.
- Misiu pysiu mój kochany. – powiedziała poprzez śmiech, ale podziałało, bo Niall natychmiast przestał mnie łaskotać. – Wiesz może, kiedy wychodzę? – spytałam się z nadzieją, że Niall o coś podpytał lekarzy. Co prawda, nie było mi tu źle. miałam stałą opiekę, lekarz był przystojny, ale tęskniłam za domem. Mimo, że nie było mnie w nim tylko dwa dni, tęsknie.
- Dzisiaj. – powiedział i szeroko się do mnie uśmiechnął. Kiedy mocno przytulałam się do Nialla, do sali weszli pojedyncze chłopcy z zespołu z wielką bombonierką.
- Nagroda za to, że nie zabiłaś nas za przyniesienie storczyków. – powiedział Paul i mocno się do mnie przytulił. Uwielbiałam tego chłopaka.
- Przynieśliście jej storczyki? – Niall zaśmiał się głośno i uderzył Paula w tył głowy, za co dostał ode mnie sójkę w bok. Blondyn zrobił oburzoną minę, a Paul głośno się z niego śmiał. Zmierzyłem go wzrokiem i usiadł na podłodze i zaklął pod nosem, że prawie sobie skręcił kostkę. Logika tych chłopaków mnie czasami przerażała. Czemu on nie usiadł na stołku, który stał obok niego? Spojrzałam się na niego i zaczęłam się śmiać. Czasami wszyscy zachowywali się jak dzieci. Kiedy Angelo zauważył, ze jego przyjaciel prawie płacze usiadł koło niego i zbeształ mnie wzrokiem. Na to ja, zrobiłam minę typu ‘Wstać do ciebie, bo najwyraźniej masz problem.’ . Angelo uśmiechnął się do mnie i mocno przytulił Paula, który po chwili wstał z moimi bombonierkami i powiedział:
- A teraz usiądę tak, żebyś nie mogła mnie dosięgnąć i będę jadł te pyszne czereśniowe czekoladki, patrząc ci się prosto w oczy.
- Nie wierze. – powiedział Niall i zaczął się śmiać. Angelo z Paulem popatrzyli się na niego zdziwieni i zapytali o co chodzi. Odpowiedziałam za Nialla:
- Nie lubię czereśni.
Angelo popatrzył się na Paula porozumiewawczo i zrobili to samo, co ze storczykami. Powiedzieli, ze idą do sklepu po coś innego i, ze za chwilę wrócą. Kochałam tych wariatów, chociaż znałam ich tak naprawdę kilka godzin.
     Mark wszedł zaraz po tym jak Angelo i Paul wyszli. Popatrzył się na Nialla i spytała o co chodzi, że szli tacy wkurzeni i głośno dyskutowali o tym, ze ja nie lubię czereśni. Niall uśmiechnął się do mnie i opowiedział o ich wpadkach Markowi, który zaczął się z nich śmiać. Mark podał mi obiad, który Niall nakazał mi przy nich zjeść. Kiedy już kończyłam, popatrzyłam się na Nialla i Marka, którzy dziwnie mi się przyglądali.
- Co? – spytałam z buzią pełną jedzenia. Niall popatrzył się na Mark i na odwrót, a ja nadal nie wiedziałam o co chodzi.
- Jak ty to zrobiłaś? – spytał się Mark i zdziwiony popatrzył się na tackę, która przed chwilą była pełna jedzenia. Nadal nie wiedziałam o co chodzi i podejrzewam, że nie zrozumiem, więc nie zagłębiałam się w ten temat. Wzięłam się za jedzenia, ale oni nadal mi się przyglądali. Przełknęłam to, co miałam w buzi i spojrzałam się na nich, mówiąc:
- O co wam chodzi? – Niall zaczął się śmiać, a Mark nadal zszokowany patrzył się na moje jedzenie. – Jak chcesz, to możesz spróbować. – powiedziałam do niego, podając mu tackę. Mark pokiwał przecząco głową i zajął się składaniem moich ubrań i wkładaniem ich do torby.
- Hej! Nie chowaj tego. Przecież nie pójdę w tej piżamce do domu. Będzie mi tyłek widać.
- Kurde, myślałem, że nie zauważysz i będziesz zmuszona iść  tej seksownej piżamie do domu. Oczywiście nie mamy nic przeciwko, nie Niall?– blondyn zaczął się śmiać, a ja rzuciłam w Marka plastikowym nożem.
- Niall! Nie możesz się śmiać. – powiedziałam obrażona na cały świat i zajęłam się kończeniem mojego obiadu. 


_______________________________________________
 Dzień Dobry :3 Dodaję wam rozdział teraz, bo później nauka, nauka i jeszcze raz nauka ;x Czy to normalne, ze robią nam dwa sprawdziany w ciągu dnia, kartkówkę i muszę poprowadzić lekcję o.o O ŻAL! Jak tam szkoła? :3 Podania do liceum złożone? :3

sobota, 12 maja 2012

Dwadzieścia siedem.


- Co ty zrobiłeś!? – usłyszałem skrzeczący głos Harry’ego. Odchyliłem głowę od telefonu, żeby nie słuchać tego jego monologu, który zawsze wykrzykiwał, gdy coś działo się nie po jego myśli. Kiedy usłyszałem ciszę po drugiej stronie, uznałem, ze Harry już skończył, ale diametralnie się pomyliłem, bo zrobił tylko przerwę na głęboki wdech i zaczął znowu gadać. Słuchałem tego ze stoickim spokojem, kiedy zaczął coś majaczyć, że mam natychmiast wracać do domu, bo on musi ze mną porozmawiać. Wybuchnąłem śmiechem i nie potrafiłem przestać. Dopiero, kiedy usłyszałem, że Harry grozi wyrzuceniem lodówki, przestałem. Nie mogłem stracić mojego ukochanego skarbu.
-Pamiętaj o tym, ze to jest moje mieszkanie. – powiedziałem tylko i po chwili usłyszałem śmiech Harry’ego.
- Jeszcze coś?
- Grabisz sobie, Styles. Oj, grabisz. – powiedziałem, a odpowiedź usłyszałem natychmiast:
- Co grabię? Przecież nie mamy ogródka. – Harry zaśmiał się cicho. Miał taki zwyczaj, że śmiał się ze swoich żartów. Kiedy powiedział coś w tłumie zazwyczaj śmiał się tylko on i.. Lou. Nikt inny po prostu nie rozumiał jego poczucia humoru. Jakiego poczucia humoru?! On miał po prostu zrytą banię i chyba mu to nie przeszkadzało, wręcz przeciwnie – uważał to za swój atut.
     - Sory, Styles. Muszę lecieć. Olivia przyjechała. – powiedziałem, wkładając telefon do kieszeni. Liv zaparkowała auto niedaleko mnie, więc szybko tam podbiegłem. Kiedy podszedłem do auta, Olivia była już na zewnątrz.
- Co ty sobie wyobrażasz, Olivia?! – krzyknąłem i po chwili rozniosło się ciche echo.
- Co ja sobie wyobrażam?! Co ty sobie wyobrażasz? Nie pamiętasz, ze to ja jestem miłością twojego życia? – powiedziała zapłakana Liv i delikatnie otarła łzy z policzka, które spływały jej za kołnierzyk koszuli, którą dostała ode mnie na urodziny rok temu. Podszedłem bliżej do Liv i chwyciłem ją za ramiona.
- Li, rozmawialiśmy już o tym, pamiętasz? – dziewczyna delikatnie pokiwała głową i rozbeczała się, rzucając się w moje ramiona. Liv coś mówiła, ale wszystko tłumiło moje ramię, do którego uparcie się przytulała. Próbowałem ją od siebie odsunąć, ale ona cały czas trzymała mnie w pasie. Usilnie próbowałem ją delikatnie odepchnąć, a kiedy mi się to udało, ona zobaczyła jakichś ludzi i zaczęła się głośno wydzierać, żebym zostawił ją w spokoju. Obcy nam ludzie popatrzyli się na nas krzywo i poszli w stronę wejścia.
- Co ty wyprawiasz?! – Liv wzruszyła ramionami i uśmiechnęła się do mnie. Popatrzyłem się na nią dziwnie, bo zszokowała mnie jej natychmiastowa zmiana nastroju. Nigdy się tak nie zachowywała. jeśli już była zła to przez cały dzień albo i nawet tydzień, nie przez kilka minut.
- Co się z tobą stało? – spytałem, a ona spojrzała w moje oczy, a na jej buzi pojawił się grymas złości.
- Co się ze mną stało?! Zniszczyłeś mnie. Kawałek po kawałku, w każdy dzień tygodnia i miesiąca mnie niszczyłeś. Nawet nie zdawałeś sobie z tego sprawy. Nic nie pozostało po tamtej dziewczynie, którą rzekomo kochałeś. Ale wiesz co zrobiłam? Odłożyłam na bok sentymenty, przestałam po nocach płakać i wzięłam się w garść. Zapomniałam kim dotąd byłam i stworzyłam swoje nowe alter ego, które zniszczy ciebie i tą twoją ‘’ukochaną’’ – mówiąc ostatnie słowo wyrysowała cudzysłowie w powietrzu. Zachowywała się co najmniej dziwnie i nie powiem, przerażało mnie to. Chwyciłem ją za ramiona, ale ona mocno się wyszarpnęła i po chwili poczułem jej dłoń na moim policzku, która wylądowała na nim mocnym plaśnięciem, po którym rozniosło się echo. Otrząsnąłem się i spojrzałem w oczy Liv, które były pełne słonego płynu, który wymuszała za każdym razem, gdy jej coś nie wychodziło.



***
Zostałam obudzona przez Paula i Angelo, którzy weszli do sali z olbrzymim bukietem storczyków. Paul trzymał w ręce bukiet, a Angelo podszedł do mnie i mocno mnie przytulił, mówiąc, że wszystko będzie dobrze. Uśmiechnęłam się do niego i podniosłam się lekko do góry. Paul podszedł do mnie z bukietem i położył na łóżku. Uśmiechnęłam się nieśmiało i powiedziałam, ze jestem na nie uczulona. Po chwili kwiaty wylądowały na ziemi, a chłopcy deptali po nich jak opętani. kiedy najwyraźniej stwierdzili, ze bukiet mi już nie zagraża, stanęli nad nim i boje w tym samym momencie krzyknęli:
- A masz! – zaśmiałam się cicho, a chłopcy wrzucili bukiet od kosza. Podziękowałam im za ‘uratowanie życia’, a oni mocno się do mnie przytulili. Polubiłam ich. W ich towarzystwie czułam się tak swobodnie, jakbym znała ich od dzieciństwa. Nie czułam się ani trochę skrępowana tym, ze mam na sobie obrzydliwą pidżamę szpitalną, w której widać całe pośladki. Pewnie nawet by nie zauważyli, jakbym wstała, a z spod piżamy wstawały dwa pośladki. Zaczęliby się histerycznie śmiać z mojej  nieuwagi i próbować jakoś je zasłonić prze gapiami innych ludzi. Tacy już byli, mimo, ze poznałam ich wczoraj, czułam się jakbyśmy rozmawiali ze sobą kilkanaście godzin. Cieszyłam się, że dałam się namówić na to wspólne wyjście. Zapomniałam już nawet o mojej astmie, którą rzekomo miałam. Wiedziałam, że to niemożliwe, bo nikt w mojej rodzinie nie choruje, ale badania nie kłamią, a przynajmniej tak mi powiedziano. Do sali wszedł Mark z nieśmiałym uśmiechem. Spojrzałam się w jego oczy i zobaczyłam skruchę. Poprosiłam chłopaków, żeby poszli mi po coś do picia. wybiegli jakby prosiła ich o to Królowa Anglii.
- O co chodzi? – spytałam się go, ale usłyszałam tylko ciszę. Mark usiadł na taborecie, stojącym przy łóżku i chwycił mnie za rękę. Nic nie powiedziałam, tylko leżałam i patrzyłam się w jego oczy. Były takie ładnie… Przypominały mi oczy Louisa. Opamiętałam się trochę i powtórzyłam swoje pytanie. Tym razem Mark głośno westchnął i powiedział:
- Przepraszam, Katie. Chciałbym ci powiedzieć, że strasznie źle się z Tm czuję, ze wtedy w parku cię uderzyłem, ale musiałem. – wyrwałam swoją dłoń, a on strzepał niewidzialny pyłek z koszuli. Patrzyłam się na niego i nie miałam pojęcia, co mogłabym mu w tej sytuacji powiedzieć. Jak można nie chcieć kogoś uderzyć? Przecież to było zamierzone. Wymierzył swoją dłonią prosto w moją twarz, to nie było przypadkowe.
- Nie rozumiem. – mruknęłam i popatrzył się na niego z wyrzutem. Mark pogłaskał mnie po głowie i powiedział:
- Tak to już jest, jak się nabroi w nastoletnich czasach i ktoś nieodpowiedni się o tym dowie. – spojrzał na swoje buty i zaczął gorączkowo bawić się guzikami swojej koszuli. Irytowało mnie, ale nic nie powiedziałam. Patrzyłam się na niego w ciszy i łączyłam w fakty wszystko, czego na razie się dowiedziałam.
- Szczerze powiedziawszy, nadal nie rozumiem. – popatrzyłam się pytająco na Marka, a on kiwnął głową kilka razy. było to dziwnie, ale na to też nie zwróciłam zbytniej uwagi. Nie wiem, czy Mark nie chciał mi tego tłumaczyć i próbował wymyślić jakąś normalną wymówkę, czy też zastanawiał się jak zacząć całą tą ‘historię’, po chwili jednak już wszystko wiedziałam.
- Znasz Olivię, prawda? – nie czekając na moją odpowiedź, kontynuował – Kumplowaliśmy się, kiedy byliśmy młodsi. Kiedyś razem z kumplami wpadliśmy na ‘genialny pomysł’- mówiąc to zrobił cudzysłów w powietrzu – Tak, nie byliśmy zbytnio rozgarnięci jako nastolatkowie. Myśleliśmy jak prosty organizm. Spać, jeść, grać, spać. Rozumiesz? – pokiwałam głową, a Mark kontynuował – No, więc pewnego dnia wpadliśmy na pomysł, zęby trochę zaszaleć. Pojechaliśmy na jedną z imprez, które odbywały się w centrum LA i  tam poznaliśmy kilku ludzi, którzy wkręcili nas w niezbyt odpowiednie towarzystwo, jak na ludzi w naszym wieku. Hm.. jakby to powiedzieć. Ci ludzie zapoznali nas z prostytutkami, które aż prosiły się o dodatkową pracę, z ćpunami, którzy proponowali swoją nerkę w zamian za kilka gramów i  handlarzami bronią. – zrobiłam zszokowaną minę, a Mark tylko pokiwał głową, ale uśmiechnął się delikatnie i mówił dalej. – Moi koledzy byli zafascynowani tymi kobietami, które delikatnie rzecz ujmując sprzedawały się za darmo. Tak wiem, że to nie ma sensu, ale podejrzewam, ze były to nimfomanki, które po prostu chciały zaspokoić swoje potrzeby. Niezbyt podobało mi się w tamtym towarzystwie, ale kiedy chciałem odejść jeden z handlarzy powiedział, ze mogę u niego kupić tanio jakiś tam pistolet. Nie za bardzo znałem się na broni, ale zgodziłem się. Sam nie wiem dlaczego, może dlatego, ze chciałem czuć się ważniejszy. – Mark cicho odchrząknął i mówił dalej – Mężczyzna wziął mnie na bok, a kiedy dawałem mu już pieniądze do ręki, skuł moje nadgarstki kajdankami. Okazało się, ze był policjantem. Moi koledzy zdążyli uciec, ale ja zostałem i zawieźli mnie na komisariat. Po kilku dniach w areszcie zostałem wypuszczony. Okazało się, ze ktoś wpłacił za mnie kaucję. Wiedziałem, ze to nie moi rodzice, bo dawno straciłem z nimi kontakt. Mieszkałem wtedy z kumplami, bo rodzice mnie wyrzucili z domu. – wytłumaczył, widząc moją zdziwioną minę.
- Ale jak to? – spytałam, ale on  ogóle nie zwrócił na mnie uwagi, tylko dalej ciągnął swoją historię.
- Później dowiedziałem się, ze kaucję wpłaciła Olivia, bo jej się spodobałem, a policjantem, który mnie aresztował był właśnie jej ojciec, więc łatwo poszło. Sprawa została zatuszowana, a ja nie mam nic w kartotece.
- Przecież tak nie można. – powiedziałam oburzona na myśl o wszystkich niewinnych ludziach, którzy zostali skazani za nic i muszą odsiedzieć swoją karę.
- Wszystko było dobrze, dopóki ostatnio nie pojawiłaś się ty. Olivia nawet nie myślała o tamtym zdarzeniu, dopóki nie zachciało jej się likwidować ciebie. – popatrzyłam się na niego z szeroko otworzonymi oczami, a  on mówił dalej. – Zaczęła mnie szantażować, ze wszystko może wrócić na swoje miejsce, tak jak być powinno i już nie będzie tak cudownie, no chyba, że sprawię, ze będziesz mnie brała za świrniętego gościa i odwrócę uwagę i podejrzenia od niej. najwyraźniej się udało, ale teraz wszystko wyjdzie na jaw i wrócę za kratki, bo Niall pokapował się, że to nie ja chciałem go zabić, tylko Olivia. 
   Popatrzyłam się na Marka.  Z jego oczu ciurkiem płynęły łzy. Przechyliłam się w jego stronę i mocno do siebie przyciągnęłam. Mark objął mnie i trwaliśmy tak, dopóki nie usłyszeliśmy trzasku tłuczonej szklanki. Oboje odwróciliśmy głowy w tym samym momencie w stronę drzwi, co skończyło się tym, że prawdopodobnie oboje będziemy mieli guzy na kilka dni. Zaśmialiśmy się cicho, a Angelo powiedział:
- Mark, jak możesz? – tu zrobił długa pauzę i dodał. – Przecież mówiłem, że ją lubię. Teraz nie będę mógł jej dotknąć, bo twoje ręce. – spojrzał się na dłonie Marka i zrobił obrzydzoną minę, mówiąc – Muszę iść umyć dłonie. – zaśmialiśmy się, a Paul podszedł do Marka i spytał się cicho.
- Wszystko? – Mark pokiwał głową i mocno się do niego przytulił. Po prostu taki męski, przyjacielski uścisk. Dawno nie widziałam tak zgranego zespołu…

***
- Czego chcesz w zamian?
- Odczep się od nas i zostaw w świętym spokoju.
- A jeśli się nie zgodzę?
- Będę musiał to zrobić.
- Nie możesz.
- A co, jeśli tak?
- W sobotę mnie już tu nie ma.
- W piątek wieczorem.
- *cisza* okej. 


________________________________
Odbiło mi, żeby z dnia na dzień dodawać rozdział, ale skoro mam napisane do 30. to czemu nie, prawda?  Jeśli się postaracie tak jak wczoraj\dzisiaj to jutro dodam kolejny, nie ma co hahaha :3
Powiem wam, że sama nie mogę się doczekać koncertu Three Hills, opisując go kłębiły się we mnie takie emocje, ze o jaaa *.* więc nie mogę się doczekać, aż ten rozdział tutaj dodam (:

DZIĘKUJĘ za wszystkie komentarze <3

piątek, 11 maja 2012

Dwadzieścia sześć.


NASTĘPNY DZIEŃ
      Obudziłem się z głową na brzuchu Katie. Wstałem cicho od łóżka i wyplątałem dłoń z dłoni Katie, próbując jej nie budzić. Spojrzałem na ekran telefonu i zobaczyłem 4 nieodebrane połączenia od Paula, 2 połączenia od Angelo, 17 od Denisa.
        Wybrałem numer Denisa, podchodząc do okna. Zapowiadał się słoneczny dzień, ale niczego nie można było się spodziewać.
- Halo? – usłyszałem nieco zaspany głos Denisa.
- Tu Niall. Co się stało?
- Gdzieś ty był całą noc i cały dzień?! Martwiliśmy się. Jak Katie? – powiedział, a ja cicho się zaśmiałem, żeby go nie urazić. Denis zachowywał się jak nasza matka albo raczej jak ojciec. Z resztą, nie ważne. Zachowywał się, jak któryś z rodziców.Ciągle pytał się co robimy, gdzie i z kim, więc nie dziwi mnie, ze to od niego miałem najwięcej nieodebranych połączeń. Wysłałem mu wczoraj wiadomość, że Katie jest w szpitalu, nie zaznaczyłem tylko, ze ja tam jestem z nią, ale po tym jak jakaś aparatura zaczęła piszczeć, chyba zaczął kontaktować i nie pytał już o to, czy jestem z Katie, co z mojego punktu widzenia było logiczną postacią rzeczy.
- Ty się martwiłeś. Reszta miała to gdzieś. – powiedziałem wesołym głosem i spojrzałem na Katie. Na całe szczęście jeszcze spała. – A tak poza tym to jest Mark? – spytałem i od razu uzyskałem odpowiedź, która niezbyt mnie zadowoliła:
- Wyszedł zaraz po was. Dziwnie się zachowywał, ale nie wnikałem w to. Wyjechał niedawno z chłopakami do szpitala.  – mruknąłem na znak zrozumienia. Wyszedłem z sali Katie i spytałem się jakiejś pielęgniarki gdzie jest parking. Podziękowałem i szybko pobiegłem w tamtą stronę. Zapomniałem, ze wciąż mam Denisa na linii. Pożegnałem się cicho, mówiąc, że mam coś do załatwienia. To co usłyszałem zszokowało mnie trochę.
- Nie zrób mu krzywdy, Niall. – czyli wiedział. A raczej podejrzewał to, co ja. Wbiegłem na parking i od razu w oczy rzucił mi się srebrny Mercedes, z którego wysiadał Mark, Angelo i Paul. Chłopak chyba się spodziewał, ze w końcu połączę fakty, bo wziął ze sobą obstawę. Podszedłem spokojnie do nich i spytałem czy mogę porozmawiać z Markiem na osobności. Mark na początku nie chciał się zgodzić, ale po chwili, żeby nie sprawiać podejrzanego zgodził się na krótką rozmowę. Powiedziałem chłopakom, w której sali leży Katie i zwróciłem się do Marka:
- Czy ty jesteś nienormalny?! – mężczyzna popatrzył się na mnie zdezorientowany i głupio spytał się o co i chodzi.
- Ty już dobrze wiesz, o co mi chodzi.
- Niall czy możesz mówić dokładniej. Jeśli będziesz mnie oskarżał o coś, o czym nie mam pojęcia, to życzę ci powodzenia z prowadzeniem takiej rozmowy.
- Ktoś otruł Katie, a ja wiem, że to ty. – Mark popatrzył się na mnie zszokowany i zdołał tylko wydusić, że on w życiu nie zrobiłby mi takiego świństwa. Spojrzałem się na niego i poczułem, że tym razem on nie mieszał w to palców.Nie wiem dlaczego, ale coś w jego tonie głosu było takiego kojącego i byłem prawie pewny, że tym razem to nie jego wina.
- To kto mógł to zrobić? – myślałem na głos. – Przecież Katie mi mówiła, że to ty ją uderzyłeś… - Mark zrobił skruszoną minę i powiedział, że musi już iść. Chwyciłem go za ramię i powiedziałem:
- Powiedzmy, ze ci wierzę, że to nie ty, ale dlaczego wtedy ją uderzyłeś?
- Nieważne. Uderzyłem i koniec. – popatrzyłem się na niego. On coś ukrywał.
- Mark, powiedz mi, bo inaczej będę musiał iść na policję, a ty będziesz podejrzany.
- Olivia mnie zmusiła! – krzyknął i pobiegł w stronę szpitala. Nie mogłem uwierzyć w to, co właśnie usłyszałem. Po wszystkich bym się tego spodziewał, ale nie po Olivii. W sumie Mark mógł to uknuć, żeby odsunąć od siebie wszystkie podejrzenia. Wybrałem szybko numer Liv i po kilku sygnałach usłyszałem jej głos:
- Tak? Słucham?
- To ja cię słucham. Co ty wyprawiasz, Liv?!
- Spotkajmy się przy szpitalu za pół godziny. – powiedziała i się rozłączyła. Moje życie staje się jedną, wielką zagadką, a miłość do Katie labiryntem z którego nie ma wyjścia.



***
- Bob, musimy mu powiedzieć. W końcu i tak kiedyś się dowie.
- Veronica to nie czas. Na razie żyj teraźniejszością. Nie przejmuj się tym. – powiedział do zapłakanej Veroniki i mocno ją przytulił. Kobieta trzymała w rękach zdjęcia dwójki niemowlaków.
- Zobacz. Byli tacy ładni… Czemu ja to zrobiłam? –Bob mocniej przytulił do siebie swoją żonę i zanurzył nos w jej włosach. Trwali tak przez chwilę, kiedy Veronica podniosła telefon ze stolika i przyłożyła do ucha, uprzednio wybierając numer swojego syna.
- Halo? – usłyszała po drugiej stronie. Nie wiedziała co powiedzieć. Trwała w milczeniu przez chwilę i cicho mruknęła ‘’pomyłka’’. Bob spojrzał się na nią zdziwiony i wzruszył delikatnie ramionami, całując ją w czoło.
- To nie twoja wina, Ver. Nie mieliśmy innego wyjścia… Musieliśmy to zrobić. Dobrze wiesz, ze nie było nas na to stać.
-Wiem, Bob. Wiem, tylko jest mi cholernie źle z tym, ze mogliśmy później o niego walczyć, a jednak tego nie zrobiliśmy… A teraz jest już za późno, bo mój mały Leoś nie żyje! Rozumiesz? Nie ma go! – Bob wziął na ręce swoją małżonkę i zaniósł do wspólnej sypialni, żeby położyć ją do łóżka. Kobieta znowu miała atak paniki i to on był odpowiedzialny za to, żeby podać jej leki. Kiedy jego żona urodziła mu bliźniaki dowiedzieli się, ze jedno ma chore serce i potrzebne będą ciągłe operacje i rehabilitacje. Nie było ich na to stać. Oddali go do rodziny, w której nie brakowało pieniędzy i Leo miał mieć możliwość normalnego życia. Kiedy Leo miał dziewiętnaście lat dowiedzieli się, ze  się powiesił. Rok później znali już powód jego samobójstwa. Leo miał raka i zmarł nie poznawszy uprzednio swojej prawdziwej rodziny. Bob i Veronica nie mieli czasu, żeby skontaktować się z nim. Na początku tego nie chcieli, a kiedy już się zdecydowali, było za późno… Bardzo żałowali swojej decyzji, ale było za późno na wszelkiego rodzaju refleksje, więc próbowali się z tym po prostu pogodzić. Jemu to wychodziło, Veronica na początku popadła w depresje później zaczynały się ataki paniki i na samym końcu skończyło się na tym, ze regularnie musiała brać leki. Ich syn oczywiście o niczym nie wiedział. Bob nie chciał go martwić. 


_______________________________________
Jestem troszkę chora ;c, więc pewnie rozdziały będą dodawane częściej. Samą mnie zszokowało ile w ciągu dwóch dni może tu przybyć komentarzy (:
Rozdział Dwudziesty szósty, pewnie jest jedną wielką zagadką, która rozwiąże się w najbliższych rozdziałach. Na razie Gab i Cris nie będą się pojawiali, chyba, ze epizodycznie, bo chce się na razie skupić na głównych bohaterach i ich przygodzie. Hmm... Podejrzewam,że nie będzie łatwo rozwinąć akcję, bo tak naprawdę na razie nie mam weny i nie wiem, kiedy 'przypłynie'. mam jednakże nadzieję, ze w najbliższym czasie dodam 27. rozdział (:


Dziękuję wszystkim stałym czytelnikom za to, że pod każdą notką mam jakiś komentarz od nich (: Naprawdę sprawia mi to ogromną przyjemność. Czytanie waszych opinii to najmilszy moment, który motywuje mnie do dalszego pisania. Dziękuję *:

Btw. Detektyw Asia niech się szykuje, hahaha. 
  Wy także możecie zamienić się w prywatnego detektywa i próbować zgadywać co będzie się działo. Za niedługo rozwinę wątek Harry'ego i pamiętajcie, że już za dwa dni (w moim opowiadaniu oczywiście haha) koncert Three Hills, jeśli chcecie piszcie w komentarzach czyje covery mają zaśpiewać. Spróbuję ten rozdział z koncertem rozwinąć trochę dłużej niż normalnie, bo sama mam podjarkę. hahaha (:


xxx Liv Horan.

Statystyka.

Obserwatorzy