czwartek, 29 marca 2012

Trzynaście.


- To dlatego podrywasz jakieś panienki za barem? Naprawdę aż tak bardzo podupadłeś ? – spytałem się żartobliwym tonem Harry’ego, który uśmiechnął się i powiedział:
- Ona jest naprawdę bardzo miła. Dobrze mi się z  nią rozmawia. Miałem ku temu okazję, bo Katie znowu pogrywa w te swoje chore gierki z udawaniem mojej dziewczyny. Ostro się tłumaczyłem Danielle z tego. Na początku mi nie chciała uwierzyć, ale mój urok osobisty ją przekonał. Dobrze jest być przystojnym. – zrobiłem zdziwioną minę, gdzie podziała się jego skromność ?!
- Ty nie jesteś Harrym. Popatrz mi się prosto w oczy i powiedz gdzie jest HARRY ?! – krzyknąłem, a Harry zaczął się ze mnie śmiać. Wstał od stolika i na pożegnanie mruknął tylko:
- Oto stoi przed tobą Harry Styles. Udana wpadka rodziców i trzeba to przyznać, urodę chyba odziedziczyłem po listonoszu.
- Idź już do tej swojej Danielle, bo mam dość twojego głosu. – Harry chwycił się prawą dłonią za serce i udawał, ze umiera, kierując się w stronę swojej nowej zdobyczy. Przyglądałem im się przez chwilę i po kilku minutach Danielle dała Harry’emu jakaś kartkę, z tego co chwilę później Harry zrobił wnioskuje, ze był to numer telefonu. Loczek odtańczył dziki taniec szczęścia. Przyglądałem mu się zdziwiony i zacząłem się śmiać. Harry nagle spoważniał, stanął wyprostowany i rozejrzał się wokół. Poprawił marynarkę i pokiwał głową, aby jego niesforne loki nie wpadały mu do oczu. Skierował się wraz ze swoim nowym trofeum spowrotem do mojego stolika i z wielką dumą powiedział:
- Zgadnij co mam ? – zrobiłem zmęczoną minę. Od zawsze uwielbiał bawić się w takie zgadywanki. nie za bardzo świeciło mi się, aby bawić się z nim w to, ale powiedziałem:
- Numer telefonu Danielle ? – popatrzyłem się na niego, a on zszokowany odparł:
-Skąd wiedziałeś?! Czy ty czytasz mi w myślach ?
 - Koleś, ja nie czytam książek, a mam czytać twoje myśli. Z resztą. FUJ!  Nie che wiedzieć co się rodzi w twoim chorym łbie, kiedy patrzysz na Danielle albo inną kobietę. O nie ! Nigdy w życiu. nawet mi nie podsuwaj takich pomysłów. Idę do domu.
 Harry nie wiedział o co chodzi i poszedł za mną. No i pięknie. Teraz nie dość, że mam Olivię na karku, to jeszcze Harry się uczepił. Ale nie mogłem go ot tak zbyć, w końcu to mój przyjaciel.  Poszliśmy w stronę mojego mieszkania, w którym mogłem spodziewać się totalnego syfu

***
Tak jak się spodziewałem w mojej sypialni zastaliśmy sam syf, brud i ubóstwo. Moja gosposia się ostatnio zwolniła, bo jak uznała : ,, Nie masz pan za grosz higieny osobistej. Nie będę całymi dniami sprzątała pana brudu. Myj sobie pan to wszystko sam!” Krzyknęła i rzuciła fartuszkiem o ziemię. Fakt faktem, nie sprzątałem za dużo, ale bez przesady są gorsi ode mnie. Np. taki Louis, nigdy nic nie ruszył z ziemi, nawet jeśli to już zrobiło się zielone i wyglądało jakby zaraz miało stamtąd wyjść. Nie tknął tego, bo jak uważał: ,, Nie przeszkadza mi to.” Tolerowaliśmy to dopóki pewnego dnia Hazza nie przyprowadził dziewczyny, która wybiegła z krzykiem, zobaczywszy naszą podłogę w kuchni. Już więcej do nas nie wpadła i podejrzewam, ze nie chciała się także widzieć z Harrym. Przez jakiś czas był obrażony, ale poprawił sobie humor kolejną dziewczyną, tym razem nie przyprowadził jej do nas ani razu. I dobrze! była wredna.

***
- jak się czujesz ? – usłyszałam głos Ally, która nagle weszła do mojej Sali. Przestraszyłam się, ale po chwili uśmiechnęłam się do niej. Widać było, że coś ją trapi  i pewnie chciała mi o tym powiedzieć.
- Dobrze. W porównaniu do, powiedzmy dwóch godzin temu, jest nawet dobrze. Tak czuję się całkowicie okej. – tymi słowami próbowałam przekonać także siebie do tego, ze żeby żyć wcale nie potrzebuje Cristiana. Chyba mi się udało, bo chwilowo skupiłam się na Ally, nie na sobie. – A ciebie coś trapi ?
- Nie po prostu, przyszedł twój chłopak, ale kazał ci przekazać… klucze do mieszkania. Przykro mi. – spojrzałam się na nią zdziwiona i nie wiedziałam co mogę powiedzieć. Zachowanie pierwszy raz od wielu lat zszokowało mnie. Wryło mnie totalnie w ziemię. Nie wiedziałam co powiedzieć, więc siedziałam wtulona w ramię Ally i płakałam.
- Znam ten ból, kiedy osoba mówiąca ‘kocham cię’ tak nagle odchodzi i zostawia cię samą ze wszystkim. – spojrzałam się na nią i zaczęła mówić:
- Nazywał się Leo… - i wtedy przypomniałam sobie, ze za niedługo jest koncert Three Hills.


 ________________________________
krótki, ale pisany na szybko, bo... JUTRO WARSZAWA ! <3
Cieszę się, bo spędzę ten czas z naprawdę fajnymi ludźmi. ! (:

Jak wam się podoba rozdział ? :3

niedziela, 25 marca 2012

Dwanaście.


Czytałam ten list i zbierało mi się na płacz. w pewnym momencie wszystko co się we mnie kłębiło, wybuchło i nie umiałam powstrzymać płaczu. Czemu Gab nie dała mi tego listu siedem lat temu ?!  Byłam wściekła i zarazem ciekawa, czy ona wiedziała, co Louis pisze w tym liście. może dlatego nie dała mi go wtedy. i pomyśleć, ze gdyby nie Cristian, nigdy bym nie znalazła tego listu. Odłożyłam wszystkie zdjęcia do pudełka i wzięłam list do ręki, kierując się do mojego pokoju. Położyłam się na łóżku i przykryłam się po szyję kołdrą. Zasnęłam, mimo usilnego starania pozostania przytomną. Śniło mi się, że jestem na bezludnej wyspie i mam przy sobie tylko zdjęcie Louisa. Rozmawiałam z nim całymi dniami i płakałam. Nie wiedziałam co robić, więc użalałam się nad sobą, kiedy w pewnym momencie podszedł do mnie Niall i powiedział:
- Wszystko będzie dobrze. masz mnie. – i obudziłam się. Spojrzałam na telefon, którego zegar wskazywał godzinę 18:30. Pora się ogarnąć i iść zrobić zakupy. Wzięłam jakieś ciuchy z szafy i ubrałam moje ulubione trampki. (http://www.faslook.pl/collection/zestaw-dwadziescia-dziewiec-2/ ). Byłam gotowa do wyjścia. Skierowałam się ku drzwiom, a kiedy je otworzyłam zobaczyłam Marka, siedzącego na schodach koło drzwi. Najwyraźniej spał i był chyba pijany, bo po klatce rozchodził się odór alkoholu zmieszanego z smrodem zwykłego potu. Wyszłam powoli przed drzwi i delikatnie przekręciłam kluczyk w drzwiach i zbiegłam po schodach tak, żeby nie obudzić Marka. kiedy wyszłam przed dom, byłam już spokojna i skierowałam się w stronę naszego sklepu, w którym codziennie robiliśmy małe zakupy. Stanęłam przed sklepem i wpadłam na pomysł, że dobrze by było w końcu dokładnie uzupełnić zapasy w lodówce. Zrezygnowałam z naszego lokalnego sklepu i skierowałam się do dużego centrum handlowego. Weszłam i zobaczyłam cały tłum ludzi. W sumie czego mogłam się spodziewać w piątek wieczorem? Ominęłam wszystkich ludzi i weszłam do supermarketu, w którym była otwarta tylko jedna kasa. (Cudownie!) Wzięłam koszyk i weszłam między regały.
- Przepraszam, widziałaś może Marka ? – usłyszałam czyjś bardzo męski głos. Odwróciłam się w stronę mężczyzny i spytałam się podejrzliwie:
- Znamy się ? – mężczyzna zaczął się śmiać i mruknął:
- Gdzie moja kultura? – uśmiechnęłam się pod nosem, a facet ciągnął dalej – Mam na imię Denis, gram z Markiem i Niallem w zespole. Szukałem ich, bo obydwoje gdzieś zniknęli, ale zgłodniałem i musiałem przyjść tutaj.
- A co ja mam do tego wszystkiego ? – zapytałam z półuśmiechem na ustach.
- A to, ze podobasz się i Niallowi i Markowi, dlatego podejrzewam, ze wiesz gdzie są.  – zaczęłam się nerwowo śmiać i powiedziałam;
- Mark siedzi pod moim drzwiami. Jest, jakby to delikatnie powiedzieć…
- Uchlany w trzy dupy ?- powiedział śmiało Denis. Chciałam ująć to w delikatniejszy sposób, ale to mi się podobało.
- Dokładnie. – uśmiechnęłam się do niego i chciałam odpowiedzieć na drugie pytanie, ale Denis przerwał mi i powiedział:
-Wiem co Niall w tobie widzi. pięknie się uśmiechasz. – zrobiłam się czerwona jak burak  ze złości i krzyknęłam:
- Czy wy się wszyscy dzisiaj na mnie uwzięliście ?! – odeszłam w stronę regałów z ciastkami i włożyłam do koszyka kilka paczek. miałam ochot na coś słodkiego, ale jeszcze dokładnie nie wiedziałam na co, więc pakowałam do koszyka wszystko co popadnie. Na pewno nie zginę z takimi zapasami.
- przepraszam. Gadam głupoty, kiedy jestem zdenerwowany.
- No popatrz. A mnie to zbytnio nie interesuje. Dasz mi w spokoju zrobić zakupy ? – zadałam my pytanie retoryczne i ruszyłam w stronę nabiału. Wzięłam z półki mleko i poszłam jeszcze raz w stronę słodkości, bo zapomniałam kupić sobie moich ulubionych płatków.  
- Ej, od takiego słodkiego gościa się ot tak sobie nie odchodzi. – powiedział Denis nad moim uchem.
- Czy faceci mają już wrodzony egoizm i arogancję ?
- Możliwe, ale tylko ja jestem wystarczająco uroczy, żeby to wykorzystywać. – jego uśmiech zwalał z nóg wszystkie dziewczyny, ale na mnie jakoś zbytnio nie robił wrażenia.
- Jezus Maria ! – Denis odwrócił się zszokowany do tyłu i powiedział:
- Co się stało ?
- Nic. po prostu twoje EGO mnie przeraża. – powiedziałam i wróciłam do zakupów. Po kilku minutach Denis znowu mnie zaczepił:
- Sarkazm to nie jest zbyt mocna strona twojej osobowości, wiesz ?
- A ty wiesz, że nie jesteś zbyt fajny przymilając się do przyjaciółki twojego kolegi ?
- Sory, jak na kobietę, która pokonała jakiegoś kolosa, to całkiem wrażliwa z ciebie babka. Idę po Marka.
- No wypadałoby, bo mam zamiar dzisiaj wejść do mieszkania bez żadnych przeszkód.
Denis kierował się w stronę wyjścia z supermarketu., Chyba nie jest z niego zbyt inteligentny koleś, skoro nawet nie zapytał o adres. Ale co mi tam. Przecież LA nie jest w końcu takie duże, prawda? Popatrzyłam do koszyka i uznałam, że wszystkie najpotrzebniejsze rzeczy już mam, więc skierowałam się do kas.



* * *

- Czy ty się w końcu ode mnie odczepisz ? – spytałem się cicho Olivii, a ta mocniej do mnie przylgnęła, jakby chcąc pokazać wszystkim innym dziewczynom, ze jestem tylko jej. Popatrzyłem się w stronę baru, przy którym z jakąś dziewczyną flirtował Harry. Delikatnie odepchnąłem Liv od siebie i skierowałem się ku Harry’emu.
- Co ty robisz? Co z Roxane ? – spytałem się go, a on zrobił się cały czerwony i krzyknął:
- Nie ma żadnej Roxane! Ona dla mnie nie istnieje, więc dajcie mi wszyscy święty spokój.
- Nie tak ostro, bo ci żyłka pęknie. Chodź pogadać. – pociągnąłem go za rękę, prowadząc do stolika.
- Byłem zajęty, jeśli nie zdążyłeś zauważyć.
- Taa, jestem bardzo spostrzegawczym człowiekiem, aczkolwiek przydałyby mi się okulary do czytania.
- Horan, daj sobie siana i mów co cię trapi. – Harry zaczął bawić się guzikiem od swojej marynarki. jego styl ani trochę nie zmienił się od czasów nastoletnich. Nadal chodzi w białych podkoszulkach w serek i marynarkach.
- To chyba raczej ty powinieneś mi powiedzieć o co chodzi i dlaczego ‘’podrywałeś’’ tamtą biedną dziewczynę, która nic a nic ci przecież nie zrobiła. – Harry uśmiechnął się i powiedział to samo co usłyszałem kilka minut wcześniej.
- Roxane dla mnie już nie istnieje, gdybym tylko mógł chciałbym cofnąć czas i nigdy się w niej nie zakochać. Tak, Horan, żałuję, ze się z nią poznałem, żałuję, że dałem wciągnąć się w tą całą grę z nią. A najbardziej boli mnie to, ze tyle dziewczyn chciało ze mną być, ale ja nadal pozostawałem wierny tej pieprzonej kryminalistce.
- Przecież tyle razy powtarzałeś, że ją kochasz.
- Może i kocham, ale co da utwierdzanie się w przekonaniu, ze ona wróci ? Nie mam już 18 lat, Horan. Czas się ustatkować i zacząć nowe życie. W którym nie ma miejsca na Roxane. …

 ____________________________________
Jak obiecałam tak zrobiłam.! :3 Mam nadzieję, ze wam się spodoba :3 Czas zacząć pisać imagina dla Ally, bo na mnie wrzeszczy ! A ja nie lubię jak ktoś na mnie wrzeszczy. Btw. nadal czekam na rozdział ! www.comeonlily.blogspot.com <--- POLECAM 

piątek, 23 marca 2012

Jedenaście.


- Cristian ? – weszłam cicho do domu, w którym panował totalny chaos. Wychodzi na to, ze Cristian zdążył tu przyjść przede mną.
- Czego ? – nagle jego postać pojawił się prosto przed moim nosem. Popatrzyłam się do góry, w jego oczy, z których popłynęło kilka łez. Cristian szybko je otarł i wrócił do pakowania wszystkich swoich rzeczy. Zobaczyłam na podłodze coś, co mnie totalnie zszokowała. Koło sofy leżało rozerwane na dwie części ich zdjęcie. Pamiętam, kiedy to było. W dniu zaręczyn moich przyjaciół poszliśmy się przejść po parku. Kazali mi sobie zrobić zdjęcie pod drzewem. To, ze nie umiałam obsługiwać aparatu, pominę. Zayn nabijał się wtedy ze mnie cały dzień. Kiedy już ogarnęłam cały ten sprzęt cyknęłam zdjęcie, kiedy jeszcze się szykowali. Gabi dotykała delikatnie jego policzka, a on patrzył na nią z takim oddaniem i miłością, że łza w oku kręciła się, jak patrzyło się na to zdjęcie. Postanowiłam wtedy, ze więcej zdjęć nie robię, bo to jest najlepsze. I tak pozostało. To zdjęcie mają chyba wszyscy nasi znajomi, bo Gab porozdawała je na imprezie zaręczynowej.
- Może nie tym tonem, co ? – Cristian popatrzył się na mnie zdziwiony i zaśmiał się cicho.  – jak to kiedyś Niall powiedział? Śmianie się pod nosem, jest dla panienek ? Nie czytałeś męskiego kodeksu ? – wybuchnęliśmy śmiechem. Przyszłam z nim porozmawiać na poważny temat, a skończyło się na tym samym co zawsze.
- Tęskniłem za twoim szczerym śmiechem. – powiedział cicho, ale na tyle głośno, że mogłam go usłyszeć. Stanęłam zszokowana i nie wiedziałam co powiedzieć. Nigdy nie słyszałam od niego czegoś takiego, a spodziewałam się tego w tym momencie najmniej. – Przepraszam. nie powinienem był tego mówić.
- Masz rację. Nie powinieneś, ale powiedziałeś… - Cristian podszedł do mnie i mocno przytulił.
- Wiesz, ze tęskniłem za twoim uściskiem ? – powiedział mi na ucho i przytulił jeszcze mocniej. Nie mogłam tego zrobić mojej najlepszej przyjaciółce. Odeszłam od Cristiana i zwróciłam się ku drzwiom. Zatrzymał mnie i powiedział:
- Przepraszam.
- Za co?
- Za to, ze jestem. Za to, ze cię kiedyś zraniłem i za to, że musisz mnie znosić, ze musimy żyć w jednym domu.
- Nie robię tego dla ciebie ani dla siebie. Robię to dla Gab, bo ona kocha cię tak jak nikt inny na świecie. I przyszłam tu właśnie dla niej, nie dla ciebie.
- Ale… ona mnie nie chce i dała mi to dobitnie do zrozumienia.
- Ona poroniła ! Nie wie co mówi. Więc albo idziesz ją przeprosić albo wypad z domu. – ku mojemu zdziwieniu Cristian zabrał swoją torbę i ich wspólne zdjęcie z szafki, i wyszedł. Nie wiem, co powiem Gab, kiedy wróci do domu, ale nie zapowiadało się na miłą rozmowę. Zdziwiło mnie zachowanie Cristiana, a już szczególnie to, co od niego usłyszałam. Sama już nie wiem czego pragnę i co czuje. pogubiłam się w moich uczuciach, a  niewypowiedziane słowa pogłębiają to wszystko, co się we mnie kłębi. Weszłam do salonu i zaczęłam zbierać wszystkie rzeczy z podłogi, które wywalił Cristian w poszukiwaniu jego ciuchów. Przyjrzałam się bliżej wszystkim rzeczom i wśród reszty ciuchów Crisa i Gab znalazłam jedno zdjęcie. Moje i Cristiana z czasów, kiedy byliśmy jeszcze razem. Odwróciłam zdjęcie na drugą stronę i zobaczyłam znajome pismo. ‘’ Wszystkiego co najlepsze. Wasza kochana Gab”. Zrobiło mi się trochę smutno, ze względy na to co tu zaszło. Potargałam to zdjęcie na małe kawałeczki i wrzuciłam do kosza, który stał niedaleko. Zabrałam się za selekcje innych. Wyrzuciłam zdjęcia z pudełeczka na podłogę, a na sam wierzch wyleciała koperta, zaadresowana do mnie. Otworzyłam kopertę i wyleciała z niego pojedyncza kartka i jedno zdjęcie. Najpierw obejrzałam zdjęcie. Na zdjęciu widniał uśmiechnięty Lou i ja, obejmująca go w pasie. Louis miał na sobie jego ulubione czerwone spodnie i białą bluzkę w niebieskie paski. Był to jego ulubiony strój i często go zakładał, dlatego na większości zdjęć był ubrany tak samo. Z tyłu był podpis: ,, Dla kochanej Kat, jakby coś.”. Zawsze tak pisał, jak nie wiedział o czym ma napisać. Spojrzałam na to zdjęcie jeszcze raz. byłam tam tak szczerze szczęśliwa, jak nigdy od tamtej pory. Popatrzyłam się na twarz Louisa i wyrażała prawie to samo. Odłożyłam zdjęcie na bok i zabrałam się za kartkę, która wyleciała razem ze zdjęciem.

„Droga Katie
Piszę do ciebie ten list, jakby mi się coś stało. No wiesz. Zawał i tego typu sprawy. A tak na serio, to piszę do ciebie, bo nie wiem jak długo jeszcze będę przy tobie. ostatnio lekarze powiedzieli mi, że mam raka. Taa, niby się kiedyś leczyłem i  wszyscy mówili, że nie będzie nawracał. A jednak. ostatnio źle się poczułem i postanowiłem iść zrobić podstawowe badania. A wracając do tematu, to pewnie skoro go czytasz, to już mnie z tobą nie ma. Poprosiłem Gab, żeby ci go dała, kiedy.. No wiesz. pewnie teraz płaczesz. nie rób tego, bo ja nie lubię jak ryczysz z mojego powodu. Chciałbym ci powiedzieć, ze nie masz co się przejmować, że mnie nei ma już z tobą, bo ja zawsze będę. nawet jakby Bóg zamknął mnie w czeluściach piekła albo coś, ja zawsze będę na ciebie zerkał, czy przypadkiem nie robisz żadnych głupot. A jak coś ci się stanie, np. złamiesz nogę, to wiedz, ze to kara ode mnie. Trochę to brutalne, tak wiem, ale to będzie następować jak zrobisz coś naprawdę niedobrego. Pamiętasz wtedy, jak … A dobra, nie będę tak tego publicznie pisał, ale masz tak nie robić!

Pewnie nie wybaczysz mi do końca swojego życia, ze nie powiedziałem ci o chorobie, ale nikt nie wiedział. Nawet Harry ! Przysięgam na marchewki. Nie chciałem wam nic mówić, bo nie lubię jak ktoś się nade mną użala, a ty byś na pewno to robiła! Znam cię, mała i wiem jakby to wyglądało. Cały czas chciałabyś coś za mnie robić. Ja chciałem tylko korzystać z życia dopóki mogę. Pewnie sobie myślisz, ze powinienem był walczyć. Chociażby dla ciebie, ale ja nie potrafiłem. lekarze powiedzieli, ze szanse na przeżycie są znikome, a ja ślepo im wierzyłem. I widać jak to się skończyło…  Mam 20 lat i piszę list pożegnalny do mojej dziewczyny! TO JEST CHORE! Ale za to mnie kochasz, czyż nie ? A za ja ciebie kocham? hm… Zastanówmy się. Może za to, ze zawsze byłaś przy mnie, że pewnie gdybyś widziała o wszystkim nie opuszczałabyś mnie nawet na krok, nie pozwoliłabyś mi robić połowy rzeczy, które pewnie zrobiłem (znienawidziłbym cię, jakbyś kazała mi przestać koncertować!). Kocham cię za to, ze jesteś i zawsze byłaś i będziesz. jak to mówił Alighieri Dante ?
‘’ Miłość jest pierwszą wśród nieśmiertelnych rzeczy.’’ ? Tak, dobrze pamiętam ! a jednak szkoła się na coś przydaje!  No więc, moja miłość jest jeszcze bardziej nieśmiertelna niż twoja! To zdanie nie miało sensu, ale ty mnie rozumiesz. Dobra, chyba muszę kończyć, bo tak się rozpisałem, ze nie wiem, czy będzie ci się chciało czytać.
Wiecznie kochający, Louis.

PS.Miłość nie polega na wzajemnym wpatrywaniu się w siebie, ale na wspólnym patrzeniu w tym samym kierunku.’ Antoine de Saint - Exupery. Bądź ze mnie dumna! to też zapamiętałem z liceum !



* * *
- Tracimy ją ! – słyszałam raz po raz jakieś krzyki dobiegające jakby z oddali. Nagle poczułam jakiś ucisk w klatce piersiowej i podskoczyłam na łóżku. Byłam tak jakby świadoma tego, co się dzieje wokół mnie, ale nie mogłam się poruszyć ani nic zrobić. byłam bezradna w całej tej sytuacji, która się wokół mnie działa. Znowu ogarnęła mnie ciemność i wszystkie głosy nagle zamilkły.
- Mamy ją! – głos tego mężczyzny wybudził mnie jakby ze snu. Wszyscy ludzie znajdujący się blisko mnie zaczęli klaskać i cieszyć się. Otworzyłam oczy i poczułam ostre ukłucie w głowie. Chciałam chwycić się za głowę, ale nie dałam rady podnieść ręki, kiedy spróbowałam coś powiedzieć z moich ust wydobył się tylko cichy warkot i nic poza tym. Chciałam zwrócić na siebie uwagę ludzi w białych kitlach, ale jedyne co potrafiłam teraz zrobić to rzucać się po łóżku, jednakże to także nic nie dawało bo ci ludzie byli zbyt pochłonięci czczeniem odratowania pacjenta.

- Pani Tiger? Proszę się obudzić. – usłyszałam delikatny damski głos i lekko rozchyliłam powieki, aby zobaczyć kto do mnie mówi. – Obudziła się ! – krzyknęła kobieta w pustą przestrzeń, a ja próbowałam ogarnąć co się wokół mnie dzieje. Wszyscy ludzie, których widziałam poprzednio, zniknęli. Zostałam tylko ja i ta kobieta.
- Co się stało ? – spytałam bardzo cicho, ale kobieta słyszała i prawie natychmiast zaczęła mi wszystko tłumaczyć.
- Zemdlała pani. Kiedy odłączyła się pani od tego przyrządu – mówiąc to wskazała na wielkie szare pudło, z którego co chwilę wydobywały się dziwne dźwięki. –Zasłabła pani, bo serce zaczęło wolniej bić. Straciła pani na kilka minut przytomność. Nie powinna był pani się odłączać od aparatury. Nie w tym stanie. Mogła pani stracić sprawność fizyczną albo co gorsza życie.
- Tylko przez  poronienie mam problemy z sercem ?
- Nie, nie ! Broń Boże! Poronienie było tylko jednym z wielu czynników przyczyniających się do tego. Straciła pani dużo krwi podczas poronienia, a choruje pani na hemofilię. Kiedy odłączyła się pani od sprzętu, wszystko w pani organizmie zaczęło źle działać.
- Możemy mówić sobie po imieniu ? jak ktoś mówi do mnie per pani czuję się staro. jestem Gabriella. – powiedziałam i podałam delikatnie rękę pielęgniarce. Chyba przytrafiło jej się to pierwszy raz, bo popatrzyła się na mnie zszokowana, ale po krótkiej chwili uśmiechnęła się do mnie szeroko.
- Ally. – uścisnęła delikatnie moją dłoń. Uśmiechnęłam się do niej delikatnie i mruknęłam pod nosem, ze jestem trochę zmęczona.
- To ja cię zostawię. najlepiej by było gdybyś zasnęła.
- naprawdę ? Cudownie. Spróbuję nie oderwać się od kabelków. Będę ich pilnowała jak oka w głowie.
- Logicznie rzecz ujmując, nie można pilnować oka w głowie, gdyż jest to…
- Wyjdź ! – popatrzyłam się na Ally z uśmiechem, a ona zaczęła się śmiać.
- Tylko nie marudź później, że cię coś boli, bo nie lubię chodzić.
- Taka już twoja praca ! – krzyknęłam za nią i uśmiechnęłam się pod nosem. czułam, ze na tym nie skończy się nasza znajomość. Bardzo ją polubiłam i wiedziałam już, ze świetnie się dogadamy. 

----------------------------------------------
Mam dobry dzień, także ten. Macie małą niespodziankę (: Następny dodam może w niedzielę ! :3
Panno R.S. nie kombinuj !

środa, 21 marca 2012

Dziesięć.


- Coś się stało? – zapytałam się Nialla, który siedział cicho przy stoliku i bawił się słomką.
-Nie, czemu miałoby się coś stać? – odpowiedział mi pytaniem na pytanie, czego cholernie nie znosiłam. Nagle z daleka rozniósł się piskliwy głos jakiejś dziewczyny. Równocześnie z Niallem odwróciłam się w stronę zaplecza, z którego wychodziła brunetka, którą ostatni raz widziałam pod kawiarnią. Brunetka stanęła zszokowana moim widokiem i patrzyła się na nas ze złością. Podeszła do nas ze sztucznym uśmiechem na twarzy i zaczęła się mizdrzyć do Nialla, który nie był zbyt do tego chętny. Delikatnie się od niej odsunął i powiedział coś na ucho. Brunetka zaczęła się śmiać jak opętana, co zostało skwitowane wzrokiem mordercy Nialla. Zaczęłam się pod nosem śmiać, a brunetka odwarknęła:
- Z czego się śmiejesz? – popatrzyłam się na nią zszokowana, bo nic jej nie zrobiłam, a ona do mnie takim tekstem.
- Z tego, ze coś ci spływa po twarzy. – dziewczyna popatrzyła się z przerażeniem na mnie i po chwili wyciągnęła telefon, żeby się przejrzeć. Udałam, ze przyglądam jej się bliżej i powiedziałam:
- A nie, ty po prostu masz taka twarz.  – uśmiechnęłam się szeroko i popatrzyłam w stronę Harry’ego, który zabawiał jakąś dziewczynę koło baru. – A teraz muszę was przeprosić. Do zobaczenia, Niall. – podeszłam do blondyna i pocałowałam go w policzek. Odeszłam od tej pary, kierując się w stronę Harry’ego. Musiała przerwać tę jego sielankę.
- Harry, kochanie. Na nas już czas. – dziewczyna popatrzyła się na mnie ze zdziwieniem w oczach i uciekła za bar.
- Hej! Co to było ?! – krzyknął na mnie Harry. Zdradziło go to, ze po chwili zaczął się śmiać. Brakowało mi tego. Zawsze, kiedy on podrywał jakieś dziewczyny ja podchodziłam i waliłam moimi tekstami, które odstraszały je natychmiast. Popatrzyłam się na tą dziewczynę i powiedziałam do Harry’ego:
- Ładna. – chwyciłam go za marynarkę i mocno przyciągnęłam do siebie. Wtuliłam się w jego tors i trwaliśmy tak przez chwilę. Popatrzyłam się w stronę ofiary Harry’ego i uśmiechnęłam się do niej.
- Mi też się podoba, ale teraz wszystko poszło na nic. I po co się tak wysilałem ? Mogłem swój urok osobisty zostawić dla kogoś innego.
- Od kiedy to ty taki pewny siebie jesteś, co ? – Harry popatrzył się na mnie z uśmiechem na twarzy.
- Pozwolisz, że wrócę do mojej dziewoi, którą wychaczyłem ? – zaczęłam się śmiać i klepnęłam chłopaka zachęcająco w ramię. Harry poprawił swoją marynarkę i ruszył w stronę rudowłosej. Popatrzyłam się spowrotem na Nialla i jego dziewczynę. Brunetka wisiała na nim jak kurtka na wieszaku, a Niall miał dziwną minę i próbował się od niej uwolnić. Dziwne zjawisko. Ruszyłam w stronę wyjścia, aby iść spowrotem do Gabrielli. Dałam im chyba wystarczająco czasu w samotności. W drzwiach zatrzymał mnie Mark. Mocno ścisnął mnie za ramię i obrócił w swoja stronę.
- Jeszcze jeden taki wybryk i koniec z nami ! – popatrzyłam się na niego jak na świra, którym był i ruszyłam w stronę szpitala. – Mówię coś do ciebie i oczekuję odpowiedzi! – usłyszałam za sobą krzyk. Odwróciłam się napięcie w stronę Marka i od razu zabrakło mi słów. W jego oczach nie widziałam nic oprócz złości.
- Świr – powiedziałam i biegiem ruszyłam w stronę parku, przez który musiałam przejść. Nagle ktoś chwycił mnie rękę i obrócił w przeciwną stronę. Nie ma to jak dwa razy w ciągu dnia zostać zaatakowanym. Takie rzeczy zdarzają się tylko Katie Graham. Mężczyzna, którym okazał się Mark, ściskał mnie tak mocno za nadgarstki, ze byłam już stuprocentowo pewna, ze będę miała siniaki.
- Oczekuje od ciebie szacunku ! – krzyknął mi nad uchem, a ja próbowałam się wyrwać.
- To, ze oczekujesz, nie znaczy, że go dostaniesz ! – Mark nic nie powiedział tylko uderzył mnie wierzchem dłoni w twarz. Nie wiedziałam co zrobić, więc zaczęłam krzyczeć i wyrywać się.  W końcu Mark mnie puścił, a ja trzymając się za policzek pędem ruszyłam w stronę najbliższej ruchliwej ulicy. Zdecydowanie był to drugi najstraszniejszy dzień mojego życia.


                                              *              *             *                       *

Nie wierzę, że to się stało tak szybko! W sumie dowiedziałam się prawdy o sobie, w końcu wyrzucił te wszystkie oszczerstwa z siebie! Może i był osobą, po której najmniej się tego spodziewałam, ale jeszcze nie raz ludzie mnie zaskoczą. W głębi serca prosiłam, aby Cris pomyślał o nas i został w domu, a kiedy przyjadę spowrotem przywitał mnie wielkim buziakiem. Tak bardzo pragnęłam go tu i teraz, że postanowiłam za nim iść. Odłączyłam się od wszystkich kabelków, które były przyczepione do mojego ciała i zaczęłam się ubierać. Ciężko mi się było ruszać, ale jakimś cudem zdołałam założyć kapcie. Kiedy chciałam wyjść do sali wbiegła Katie.. Była cała zapłakana i  miała lekko rozerwaną kurtkę.
- Co się stało? – spytałam, a Katie spojrzała na mnie przerażona i krzyknęła:
- Wracaj do łóżka i to natychmiast! Czemu Cristian cię nie upilnował ?! – popatrzył się na nią ze złością i wróciłam do łóżka. Sama nie wiem czemu to zrobiłam, przecież mogłam ją p prostu wyminąć i wyjść za Crisem.
- Cristiana nie ma. – Katie otworzyła szeroko oczy i patrzyła się tak na mnie przez kilka sekund. – To znaczy nie w tym sensie. Zostawił mnie. – po moich policzkach zaczęły płynąć pojedyncze łzy.
- I ma się rozumieć, ze to twoja wina?
- Nie! To wszystko jego wina! To on odszedł, nie ja.
- Bo ty nie możesz. Jesteś, a raczej byłaś, przyczepiona kabelkami do łóżka. Ale jak już widać, nie jesteś, co jest trochę dziwne, ze względu na to, ze jesteś w szpitalu. Co tu się dzieje? – zapytała Katie, a ja zaczęłam się śmiać. Zawsze, kiedy się coś stało, ona miała totalny mętlik w głowie i nie wiedziała co się wokół niej dzieje.
- Cristian odszedł. Zostawił mnie samą z wszystkimi problemami i z całym moim życiem.
- A wspominałam już, ze to pewnie twoja wina ? –popatrzyłam się na nią zszokowana i powiedziałam;
- Jakim cudem to może być mój wina, skoro to on sobie poszedł, a  nie ja ? –Katie zaczęła się śmiać i dopiero po chwili mi odpowiedziała:
- Masz 24 lata, a zachowujesz się jak pięciolatka. naprawdę Gab, on nie mógł sobie odejść ot tak sobie. Za bardzo cie kochał.  Najwyraźniej to ty sprowokowałaś go do tego, żeby odszedł.
- Nie chciałam żeby odchodził! Potrzebuję go teraz w tej chwili, jutro, pojutrze. Najlepiej jakby został na zawsze, ale wszystko zepsułam.
- HA! Czyli przyznajesz, ze to twoja wina ?
- Tak moja, tylko i wyłącznie moja. – Katie uśmiechnęła się pod nosem i powiedziała:
- A więc pójdę z nim porozmawiać, a ty zastanów się co mówisz, bo następnym razem nie będę nic za ciebie załatwiała, moja droga. – dziewczyna wstała i otrzepała się.
- A tobie co się stało? – spytałam, a ona machnęła ręką i mruknęła:
- Drobnostka. – wyszła trochę mniej pewna siebie niż przed chwilą. naprawdę ją kochałam. Z całego serca, jako przyjaciółkę. Zawsze potrafiła mnie pocieszyć i nigdy nie poddawała się emocjom. Potrafiła myśleć pozytywnie i zawsze mnie do tego namawiała, ale ja nie jestem z tego typu ludzi. Nigdy nie wierzyłam w siebie podejrzewam, ze nagle nie zacznę tego robić. może i jest to czysta niechęć, a może  po prostu brak wiary w siebie. Komuś potrafię powiedzieć, ze wszystko będzie, ale jakbym miała siebie do tego przekonywać, to myślę, ze nie za bardzo by mi to wyszło. Z reguły nie wierzę ludziom, a już na pewno nie sobie.
- A! I nie ruszaj mi się stąd ! – ujrzałam w drzwiach głowę Katie, która jednak po chwili zniknęła, nie czekając na to, aż coś powiem. Zaczęłam się śmiać i po kilku minutach wezwałam pielęgniarkę, żeby spowrotem poprzylepiała na mnie te wszystkie kable. Kiedy weszła, usłyszałam tylko:
- Co do jasnej cholery ?! – a później świat zawirował i pojawiła się ciemność. 


_____________________________
HEJOOO ! (: 
Jak tam dzień wagarowicza ? (: ja spięłam swój zacny tyłek i napisałam dla was rozdział. Mam nadzieję, ze się spodoba (:

niedziela, 18 marca 2012

Dziewięć.


Chciałem wbiec do baru, ale przed wejściem zatrzymał mnie Mark i powiedział:
- Wara od Katie, jasne ? – popatrzyłem się na niego zdziwiony. Zdecydowanie nie był to mój przyjaciel. Absolutnie go nie poznaje, zawsze był miły, choć trochę chamsko podrywał dziewczyny. Jego ulubionym tekstem było: ‘Zadziorna. Lubię takie.’ Powtarzał to za każdym razem.
- Już mnie rwie. Odwal się. – szturchnął go w bok i wszedłem do środka. Zauważyłem Katie i Harryego przy jednym ze stolików i szybko do nich podszedłem.
- Hej. – powiedziałem niezbyt pewnym głosem i popatrzyłem się znacząco na Harryego.
- To może ja sobie pójdę. – powiedział Harry i odszedł od stolika, klepiąc mnie lekko w plecy.
- Przepraszam, Niall. – powiedziała Katie szybko i delikatnie uśmiechnęła się, co szybko odwzajemniłem.
- Katie, nie masz za co przepraszać. Ja całkowicie cię rozumiem. To ja chyba muszę przeprosić za to, ze tak wybiegłem bez słowa. Powinienem dać ci szansę na wytłumaczenie. – z moich oczu poleciało kilka łez, kiedy Katie to zauważyła od razu podniosła się z się siedzenia i przeniosła się na to obok mnie. Mocno przytuliłem się do niej i pozwoliłem, aby z moich oczu pociekło kilka łez. Katie chlipała mi nad uchem i mówiła coś o tym, że brakowało jej tego uścisku od bardzo dawna.
- Dobra, koniec. Ogarnijmy się i spokojnie porozmawiajmy. – powiedziała Katie, delikatnie się ode mnie odsuwając. Poczułem na sobie czyjś wzrok. Odwróciłem się w stronę drzwi wejściowych i od razu tego pożałowałem. W drzwiach stał Mark i delikatnie ujmując, mordował mnie wzrokiem. Wolałbym tego nie wiedzieć. Nie wiem co się z nim dzisiaj dzieje, ale nie jest sobą. Nie mogłem dłużej patrzeć w oczy Marka. Były przepełnione złością i (o zgrozo!) żądzą zemsty! Popatrzyłem się spowrotem na Katie, która chusteczką, zmywała resztki tuszu z rzęs.
- Nie łatwiej byłoby iść zmyć to wodą? – spytałem się, ledwo hamując śmiech.
- Nie chciałam być niemiła. Ale skoro nalegasz. – powiedziała z uśmiechem na ustach i skierowała się w stronę łazienki. Od razu tego pożałowałem, bo kiedy Katie znalazła się w łazience, podszedł do mnie wściekły Mark.
- Mówiłem ci, że masz się od niej trzymać z daleka ? – powiedział szeptem, ale i tak ton jego głosu przyprawiłby nawet największego twardziela o ciarki na ciele.
- Wow, a pamiętasz jak mówiłeś : ,, Przyjaciele naszych przyjaciół są nietykalni.”. Co za zbieg okoliczności. Otóż Katie to moja przyjaciółka. I to TY, a nie ja, masz zakaz zbliżania się do niej, zrozumiano ? – Mark popatrzył się na mnie jak na jakiegoś idiotę i poszedł w stronę wyjścia. Właśnie w tym momencie poznałem prawdziwe oblicze mojego ‘przyjaciela’. Czasami ludziom wydaje się, że prawdziwa przyjaźń przetrwa wszystko, ale wtedy pojawia się osoba, która namąci w głowie jednemu z przyjaciół i wszystko znika. Wszystkie wspólnie spędzone chwile stają się niczym przy bliskości ukochanej. Druga osoba próbuje znaleźć coś co ją zainteresuje na nowo, kogoś kto polubi go tak samo jak dawny przyjaciel. Z każdej sytuacji jest jakieś wyjście, ale stracona przyjaźń boli bardziej niż wspomnienia o swojej dawnej miłości. Często mam wątpliwości, czy tak naprawdę prawdziwa przyjaźń istnieje, ale wtedy myślę o chłopakach, w których kiedyś miałem zaufane osoby, o Louisie, który nie zostawił mnie pomimo tego, ze znalazł miłość swojego życia. Myślę o Denisie, który zrezygnował ze swojej narzeczonej, bo kazała mu zostawić mnie daleko w wspomnieniach. I tak. Prawdziwa przyjaźń istnieje.

~*~
- Jak się czujesz? – usłyszałam po raz któryś głos Cristiana, który właśnie wszedł do mojej Sali z obiadem.  Chciałam pobyć sama, a zamiast tego cały czas słyszę i widzę nad sobą Cristiana. Chciałabym przenieść się parę lat wstecz i żyć chwilą. Nie przejmować się tym, jak przeżyje następny dzień. Kiedyś oddałabym wszystko, żeby żyć tak jak teraz – być dorosłą. A teraz oddałabym wszystkie skarby świata, żeby wrócić do tamtych chwil, kiedy wszystko szło dobrze i nie musiałam się o nic martwić, bo miałam Cristiana. Teraz tez niby jest przy mnie, ale czuje jak się oddala. Już nie wita mnie z uśmiechem na ustach. Tylko siedzi przy gazecie popijając piwo. Kiedy wchodzę do domu, słyszę tylko ciche ‘Cześć, kochanie; i nic więcej. Tak teraz wygląda moja codzienność. Szara, smutna monotonia.
- Cristian ? – chłopak spojrzał się na mnie i na jego twarzy pojawił się uśmiech, który tak bardzo kochałam.
– Coś się stało? Źle się poczułaś? Zawołać kogoś? – zarzucił mnie pytaniami. Czy dobrze się czułam? Sama nie byłam dość pewna, aby móc mu udzielić odpowiedzi.
- Nie, Cristian. Daj mi coś powiedzieć. – Cris usiadł na krześle obok mojego łóżka i chwycił mnie za rękę, utrudniając mi tym wszystko, co miałam zaplanowane. Popatrzył się na mnie tymi swoimi pełnymi uśmiechu oczami i nie mogłam nic poradzić na to, ze za bardzo go kocham. Nie mogłam jednak żyć w ciągłym strachu przed tym, że on pokocha kogoś innego. Ktoś inny zawróci mu w głowie, tak, jak on mi.
- Mów. – powiedział zniecierpliwiony.
- dzięki za pozwolenie. Naprawdę. Nie wiem jak ci to powiedzieć, Cris. Jest mi bardzo przykro, ale ja nie potrafię tak dłużej. Kocham Cię z całego serca, ale nie układa nam się tak jak dawniej.
- Nie wierzę, po prostu nie wierzę, że to Ty, to mówisz. Ty, która nie interesuje się niczym poza sobą ! – po tych słowach, nie wiedziałam co mogłabym jeszcze dodać. Nigdy nie słyszałam takich słów od Cristiana. On zawsze był kochany i miły. Nigdy nie krzyczał i nie robił mi wyrzutów. – Może jeszcze mam się wyprowadzić, bo ‘’chcesz sobie odpocząć’? – mówiąc to narysował w powietrzu cudzysłowie.
- Tak naprawdę to miałam to proponować, bo swoim bezuczuciowym zachowaniem dobijasz nie tylko mnie, ale i także Katie, i wszystkich dookoła! – krzyknęłam i chwyciły mnie ostre bóle w podbrzuszu, jednak zignorowałam je, bo Cristian zaraz by powiedział, ze wywołuje u niego współczucie.
- Dobra, skoro tego chcesz, to nie spodziewaj się mnie w domu, jak wrócisz ze szpitala. – powiedział i wyszedł z sali, trzaskając przy tym mocno drzwiami. I pomyśleć, że to znowu ja doprowadziłam do takiej sytuacji. 

_________________________________
Co do sprawy konkursu, to przeczytajcie ostatni komentarz pod ósemka. tam wszystko jest wytłumaczone :3
Piszcie jak wam się podoba i myślę, ze w przyszły weekend możecie spodziewać się dziesiątki (:

środa, 14 marca 2012

Osiem.

- Katie, co się stało? Słyszeliśmy krzyki. – spytał Mark i mocno mnie przytulił. Niall  popatrzył się na mnie pytająco, a kiedy spojrzałam mu w oczy, na jego twarzy pojawiło się zdziwienie pomieszane ze złością. Uśmiechnęłam się do niego, ale on wybiegł z baru, zanim zdążyłam cokolwiek mu wytłumaczyć.
- Dobra, co tu się dzieje? – powiedział facet, z którym rozmawiał Niall.
- Nie pamiętasz mnie, Harry ? – mruknęłam cicho, patrząc w oczy loczka. Chłopak najwyraźniej naprawdę mnie nie kojarzył, jednakże po krótkiej chwili się uśmiechnął, co dało mi nadzieję.
- Przykro mi, nie znam żadnej Katie. – popatrzyłam się na niego zszokowana i nie wiedziałam co mam powiedzieć. Przytuliłam się mocniej do Marka, a po moich policzkach płynęły łzy. Właśnie straciłam przyjaciela, a drugi mnie nie pamięta. Powtórka z rozrywki.  Odkleiłam się od Marka i zauważyłam, ze Harry kieruję się w stronę wyjścia. Tym razem nie mogłam pozwolić, żeby szansa przeleciała mi koło nosa.
- To może Louisa tez już nie pamiętasz ?! – krzyknęłam za nim i chyba pomogło, bo Harry nagle się zatrzymał i gwałtownie obrócił w moją stronę. W jego oczach pojawiły się łzy. Nie spodziewałam się, ze chłopak tak emocjonalnie zareaguje. Harry podbiegł do mnie i mocno przytulił. Z jego ust wydobyły się tylko ciche ‘’Tęskniłem’’. Kiedy Harry przestał płakać, popatrzył się na mnie i powiedział:
- Chłopcy myśleli, ze nie chcesz nas już widzieć. Że chcesz odizolować się od nas, żeby łatwiej zapomnieć o Louisie. Ja nie wierzyłem. To znaczy, na samym początku… Może usiądziemy i opowiem ci całą historię od początku ? – wzięłam Harryego pod rękę i skierowaliśmy się w stronę wolnego stolika. Usiedliśmy i zamówiliśmy po napoju.
- A więc? Jak układa się chłopakom ? – zagaiłam rozmowę, bo chwilę siedzieliśmy  milczeniu.
- Jakoś się im powodzi. Sam nie wiem jak dokładnie, bo dawno z nimi nie rozmawiałem. Nie byłem z nimi na cmentarzu w rocznicę, więc tak naprawdę od roku z nimi nie rozmawiałem. Nigdy nie miałem czasu. Jestem zajęty nagrywaniem nowego krążka. – powiedział trochę zawstydzony i spuścił wzrok.
- Nie gadaj! Naprawdę?
- Naprawdę, naprawdę.
- Będę musiała go kupić. – powiedziałam i szeroko uśmiechnęłam się do Harryego. - A co tam u Roxane? – z twarzy Harryego zniknęły dołeczki i pojawił się niezbyt wesoły grymas.
- Wyszła wcześniej. – nie wiedziałam co jest grane. Przecież obydwoje na to czekali.
- To chyba dobrze, prawda ? – spytałam niezbyt pewnie, w oczach Harryego ponownie pojawiły się łzy, ale tym razem to chyba nie były łzy wzruszenia i szczęścia.
- Dobrze, tyle, ze ja o tym nie wiedziałem. Kiedy ostatnio przyszedłem ją odwiedzić, strażnik powiedział mi, że .. że Roxane wyszła tydzień temu za dobre sprawowanie. – widziałam, że Harry nie chce o tym mówić. Jest mu przykro, bo miał nadzieję na wspólną przyszłość z Roxane.
- Przepraszam. – powiedziałam tylko i zaczęłam bawić się słomką, która była położona obok mojej szklanki.
- Przecież to nie twoja wina. Nie wiem dlaczego ludzie przepraszają za coś, czego nie zrobili. 
– No i nareszcie wrócił mój ukochany Harry. Brakowało mi ciebie, stary! – na policzkach Harryego wykwitły rumieńce i pojawiły się słodkie dołeczki.

~*~


Nie mogłem uwierzyć, ze skłamała ! Czemu wcześniej jej nie poznałem? Przecież znam tylko jedną osobę z tak mocno zielonymi oczami… Zmieniła się i to bardzo, pewnie dlatego jej nie poznałem. Chociaż powinienem. Przyjaźniliśmy się, ale oczywiście przeze mnie ta przyjaźń nie dotrwała do dzisiaj. Straciłem ich wszystkich po kolei poczynając od Louisa, traciłem Zayna, Katie, Liama, Harryego, a na samym końcu straciłem to co było dla mnie najważniejsze: miłość Claudii. Tak bardzo załamałem się śmiercią Louisa, ze zaniedbałem miłość mojego życia. Straciłem ją na zawsze, kiedy uznała, ze lepiej czuje się w towarzystwie swojego ‘przyjaciela’. Pamiętam ten dzień, jakby to było wczoraj.

RETROSPEKCJA

 Siedzieliśmy u niej w domu, było gdzieś tak po północy. Zaproponowałem wyjście na balkon , żeby pooglądać gwiazdy. Miała być noc spadających gwiazd. Chciałem spędzić romantyczny wieczór z moją ukochaną, a zamiast tego zostałem potraktowany jak ostatni osioł. Po kilku minutach oczekiwania na gwiazdy, zrobiło się trochę zimno,  więc nałożyłem na ramiona Claudii moją bluzę. Ale zrobiła coś, czego najmniej spodziewałem się w tamtym momencie. Zrzuciła moją bluzę i powiedziała:
-Ja już tak dłużej nie mogę Niall. – usłyszałem słowa, które nie wróżyły nic dobrego. – Zdradziłam cię. – tych słów najmniej spodziewałem się w tym momencie. Nie wiedziałem jak mam zareagować, więc trwałem w milczeniu przez kilka minut i wpatrywałem się w niebo ze łzami w oczach. Czego mogłem się spodziewać? Przecież w końcu musiało się coś zepsuć, bo w życiu Nialla Horana nie może być miło, cały czas musi się coś pieprzyć.
- Niall, powiedz coś. – popatrzyłem się  w oczy Claudii  i ujrzałem mieszaninę uczuć. Z jednej strony był to smutek i cierpienie, a drugiej w jakimś sensie ulga, ze w końcu to z siebie wyrzuciła. Kto wie ile to trwało?
- Co mam ci powiedzieć? Claudia, czy ty zastanowiłaś się, co ja będę czuł, kiedy powiesz mi to w takim momencie?
- Nie chciałam zwlekać.
- Z czym nie chciałaś zwlekać? – tym razem mój głos załamał się. Powiedziałam to wszystko drżącym głosem. Totalnie mnie zatkało, nie wiedziałem co się dzieje i jaki zamiar ma Claudia. Nie byłem pewien, czy chcę wiedzieć. Bałem się, ze to całkowicie zniszczy mnie i moje dalsze życie.
- Odchodzę, Niall. Przykro mi, ale odkąd… Louis odszedł, nie zwracasz na mnie w ogóle uwagi. Jesteś całkowicie poświęcony innym, samemu sobie. – patrzyłem się na Claudię, nie mogąc nic z siebie wykrztusić. Moja historia z nią skończyła się w jedną, piękną noc. Dzięki temu zrozumiałem tylko jedna rzecz: Nie opłaca się kochać, bo to i tak zawsze cię zniszczy. Zawsze. Pocałowałem ją w czubek głowy i wyszedłem z jej domu. W ten oto sposób rozpoczął się nowy rozdział w moim życiu.

KONIEC RETROSPEKCJI

- Niall! – usłyszałem głos Denisa za sobą. Odwróciłem się gwałtownie, sam nie wiem czemu, ale bałem się reakcji Denisa n mój płacz, choć widział go już wiele razy. Denis był najbliższą mi osobą.
– O co chodzi z tą Dominico – Katie ? – roześmiałem się. On zawsze potrafił, nawet w najcięższych sytuacjach, pocieszyć człowieka.
- A nieważne. – mruknąłem i otarłem łzy z policzków. Ostatnio często płaczę.
- Wspominałeś Claudie, prawda ?
- Skąd wiesz ? Czy ty czytasz w moich myślach? – spojrzałem podejrzliwie na Denisa, a on tylko głośno się roześmiał.
- Nie. Po prostu najczęstszym powodem twojego płaczu jest ona. Zadaj sobie teraz jedno cholernie ważne pytanie. Warto? A teraz leć, do tej Dominico – Katie, bo ten lokowaty ci ją zwinie spod nosa, a niezła z niej laska. – szturchnąłem Denisa w bok i pobiegłem w stronę baru, którym miałem nadzieję znaleźć Katie.


_____________________________________________
WYNIKI
Możliwość nadania imienia bohaterowi dostaje
Oliwka <33 i anonim, który napisał komentarz : Stawiam na Harryego... [...] rozdział tez fajny!
Ryhhu, zgodziła się oddać swoją wygraną następnej osobie, która zgadła (: DZIĘ-KU-JE-MY !
Proszę was o podanie imion (które chcecie dać bohaterom) w komentarzach (:

niedziela, 11 marca 2012

Siedem.

- Cześć Olivia ! – krzyknąłem na wejściu. Próbowałem być optymistą. Patrzeć w przyszłość z nadzieją na lepsze jutro, ale najbardziej chciałem, żeby nikt z mojego otoczenia nie wiedział jaki jestem naprawdę. Znają mnie jako Nialla Horana – zwariowanego faceta, który nigdy nie myśli nad tym co robi. Chciałbym wrócić do mojej dawnej osoby. Do nieśmiałego chłopaka, który bał się straty i samotności. Do ludzi, których kochałem, ale Olivia zabroniła mi jakichkolwiek kontaktów z przeszłością i próbuje się tego trzymać. Czasami wejdę na jakąś stronę poświęconą Harryemu. Tylko jemu udało się wybić w świecie muzyki. Reszta jakoś żyje. Szkoda, ze ja nie wiem jak. Często zastanawiałem się co słychać u Katie. Jak jej się żyje i czy zapomniała o Louisie. Szkoda, ze nie wiem co się z nią dzieje. Ostatni wracam do wspomnień częściej niż do domu. Próbuję żyć teraźniejszością, ale przeszłość jest dla mnie zbyt ważna, żeby o niej zapomnieć. Cały czas myślę o tym, dlaczego pozwoliłem Olivii wkroczyć do mojego życia i zabronić mi kontaktów z przyjaciółmi. Zadzwoniłbym do nich, ale głupio mi jest, że tyle lat się do nich nie odzywałem. Jest mi wstyd i boję się.
- Hej, Niall! Mówię do ciebie. – usłyszałem ostry głos Olivii, była na coś wkurzona i pewnie zaraz się dowiem na co.
- Hm? – mruknąłem tylko i usiadłem na krześle przy barze. Popatrzyłem na nią pytająco, a Liv zaczęła już swój monolog.
- wiesz co tym razem wymyśliła moja przełożona ? Wpadła na kolejny genialny pomysł, ale tym razem przekroczyła wszystkie granice. Czy ty sobie wyobrażasz gorszą rzecz ? – popatrzyłem się na nią z moją ukochaną miną. Uniosłem jedną brew do góry i trwałem z taka miną dobrą minutę, gdy Liv trzepnęła mnie w głowę. Na co ja krzyknąłem:
- hej! To bolało. – Liv zaczęła się śmiać, a ja mruknąłem tylko:
- Nadal nie wiem o co ci chodzi.
- Jak to nie wiesz ?! Przecież przed chwilą ci powiedziałam.
- Nie, raczej nie. – odpowiedziałem i Liv popatrzyła się na mnie złowrogo i powiedziała jeszcze raz:
- Moja przełożona wpadła na kolejny genialny pomysł, ale tym razem przesadziła. Powiedziała, ze nie radze sobie sama z wami i da mi do pomocy jakąś dziewczynę. Pewnie dziewczyna nie będzie w ogóle ogarniała roboty i ja wywalą po krótkim czasie.
- Tylko błagam cię Liv. Nie kombinuj nic.
- A czy ja kiedyś cos kombinowałam?  - powiedziała Olivia z mina niewiniątka.
- Nie, broń Boże! Tylko : jak wykopać pania prezes, Jak rozbić nasz zespół, Jak wykombinować, żeby Niall śpiewał sam i na sam koniec najlepsze jak zniszczyć wszystkie dziewczyny Nialla. Wymieniać dalej ? – powiedziałem, a Olivia nie miała już zbyt miłego wyrazu twarzy. Była wściekła, bo nie lubiła gdy ktoś wypominał jej złe rzeczy. Najlepiej by było gdyby wszyscy ją chwalili i gratulowali cały czas. 
- Pieprz się, Horan. – powiedziała Liv i poszła na zaplecze, żeby omówić plany na koncert. To już za tydzień! Równo za tydzień zobaczę ile mamy fanów i nową menadżerkę zespołu. Jedyną prawdą w tym wszystkim było to, że Liv naprawdę nie radzi sobie z nami. W końcu kto by sobie poradził z bandą dwudziestoparolatków, którzy zachowują się jak dziesięciolatki? Poprosiłem barmana o szklankę Coli, która po liku sekundach pojawiła się przede mną. Wziąłem ją z baru i ruszyłem, żeby usiąść do jakiegoś stolika.
Po kilku minutach przeszkodził mi męski głos:
- Niall ? Jak dawno cię nie widziałem ! – popatrzyłem z przerażeniem w oczach na faceta, którego najmniej spodziewałem się w Los Angeles.



~*~
 - Pańska narzeczona poroniła. Przykro mi. – powiedział lekarz i zwrócił się ku sali innej kobiety. Cristian popatrzył się na mnie ze łzami w oczach i rzucił się do sali, w której leżała Gab. Po kilku minutach weszłam także i ja. Musiałam najpierw  trochę ochłonąć po tym co usłyszałam. Nie mogłam uwierzyć, ze po tylu lat starań, stracili dziecko. To nie mogło się tak skończyć. Czemu akurat to ich spotykają wszystkie nieszczęścia ? Jest tyle par, które zachodzą w ciąże, a nie chcą. Ludzie, którzy nie pragnęli dzieci, którzy wcale się one nie starali przez chwilę nie uwagi mają to na co Gab i Cris pracowali kilka lat. A teraz, kiedy już byli blisko celu, blisko spełnienia marzeń, cały czar prysł. Tak bardzo było mi ich szkoda. Kiedy weszłam obaczyłam pogrążoną w rozpaczy Gabriellę i obejmującego ją Crisa. Chłopak próbował powstrzymywać łzy, ale nie za bardzo mu to wychodziło. Co chwilę musiał ocierać policzki  z  łez. Nie można mu nic złego zarzucić. Sama nie wiem jakbym się zachowała gdybym poroniła, wiem, ze teraz powinnam cały czas powinnam ich wspierać. Pamiętam jak Cris był w szpitalu, wtedy jednak to Gab przy nim trwała. Teraz role się odwrócą. Podeszłam bliżej do Gab i pogłaskałam ją po głowie, mówiąc:
- Zostawię was samych. – wyszłam z sali uprzednio całując Crisa w czubek głowy. Zwróciłam się do pobliskiego parku.

~*~
Kilka minut spacerku i byłam na miejscu. Usiadłam na jednej z wolnych ławek i myślałam. W oddali spostrzegłam wielki napis : ‘Clover’. A więc to tu miał się odbyć koncert. Wstałam z ławki i ruszyłam w kierunku baru. Chciałam obejrzeć jak ten bar wygląda od środka. Dziesięć minut później znalazłam się pod barem. Nie wiedziałam, czy chce tam wchodzić. W końcu mógł tam tłok albo co gorsza…Niall. Nie chciałam przecież teraz go spotkać.
- Katie! – usłyszałam krzyk. Obejrzałam się za siebie i moje oczy spotkały oczy .. Marka ?! jakim cudem on mnie tu znalazł?
- Co ty tu robisz ? – spytał podejrzliwie, na co ja zbyłam go prychnięciem i weszłam do baru. Weszłam i natychmiast miałam ochotę z niego wyjść. Przy jednym ze stolików siedział Niall i rozmawiał z jakimś mężczyzną. Nie wiedziałam kto to, bo siedział odwrócony tyłem. Odwróciłam się szybko do tyłu i chciałam wyjść, kiedy jakiś barczysty facet chwycił mnie w pasie i przyciągnął do siebie.
- No kochanieńka, gdzie to się wybierasz ? – spojrzałam na kolesia, który szeroko się uśmiechał w moją stronę.  Nie wróżyło to nic dobrego, ale trzeba wierzyć w dobroć ludzką. Co ja gadam ?! Pieprzyć dobroć! Zaczęłam się szarpać i krzyczeć. Jednakże po krótkiej chwili mój krzyk przyćmiła wielka łapa, która wylądowała na mojej buzi, zamykając usta.
- Będziesz grzeczna, jak cię puszczę ? – pokiwałam głową, bo jego dłoń odcinała mi dostęp powietrza. Facet wziął rękę z mojej twarzy i przeniósł na pierś. I tu przekroczył wszelkie granice. Moja dłoń, złożona w pięść, automatycznie poleciała w stronę nosa mojego napastnika. Rozległ się cichy gruchot, jakby ktoś łamał gałąź i po chwili poczułam jak jego ręce puszczają moje ciało, aby po kilku sekundach znowu je złapać, tym razem mocniej. Palce napastnika wbijały mi się w żebra, co nie dawało mi wygodnej pozycji do ataku. Bolało jak cholera, ale nie mogłam sobie odpuścić i przestać walczyć. Zignorowałam ból i wyrywałam się dalej. Nagle mężczyzna przycisnął mnie do siebie tak mocno, ze ledwo co łapałam oddech. Popatrzyłam do góry, a na twarzy mężczyzny pojawiły się bruzdy między brwiami. Oczy miał zamknięte, więc pomyślałam, ze jest to dobry moment, żeby coś zrobić. Nabrałam śliny w usta i mocno plunęłam w twarz kolesia. Napastnik nie wiedział co się dzieje, więc puścił mnie i otarł twarz z śliny. Kiedy byłam kilka metrów przed facetem, podbiegł do mnie Niall i Mark, krzycząc:
- Katie! Dominica! – popatrzyli się na mnie znacząco. Kiedy odwróciłam się do tyłu faceta, który mnie zaatakował już nie było. Po chwili do tej dwójki dobiegł jeszcze jeden mężczyzna – ten z którym rozmawiał Niall. Tym razem jednak go poznałam.


______________________________________
MAŁY KONKURS!
Wpadłam na genialny pomysł <3 ! Kto zgadnie kim jest mężczyzna, z którym rozmawiał Niall?
Nagrodą będzie wprowadzenie postaci z imieniem zwycięscy. Dwie pierwsze osoby wygrywają :3

Ally, ty nie możesz brać udziału :3

Btw. sorczi, że mnie nie było tyle czasu. Musiałam się nad czymś zastanowić :3

niedziela, 4 marca 2012

Sześć.

Wyszłam z pokoju zaraz po zjedzeniu śniadania. Przecież nie mogłam obrażać się na nich wieczność! Nie wytrzymałabym tyle bez jedzenia i picia... Ciekawiła mnie jedna rzecz odkąd poszłam do swojego pokoju: czemu Gabriella tak emocjonalnie podeszła do nazwania nas alkoholiczkami? Bezskutecznie myślałam nad różnymi opcjami, co i tak skończyło się tym, że zaczęłam sobie rysować na kartce. Podeszłam do Gabrielli i Cristiana, którzy spokojnie oglądali sobie jakiś mecz w telewizji.
- Mam tylko jedno pytanie. – powiedziałam i obydwoje podskoczyli do góry, jakbym wylała na nich wrzątek. Mam aż tak skrzeczący głos? Cristian uśmiechnął się do mnie zachęcająco.
- Czemu się rozpłakałaś? Przecież tyle razy byłaś obrażana przez matkę Crisa. Myślałam, ze już do tego przywykłaś. – Cris zaczął się śmiać, przez co dostał mocnego kuksańca w bok od Gab. Była nie w humorze i było to widać nawet po tym jak jest ubrana: czarne spodnie dresowe, biała bluzka i na to zarzucony czarny sweterek. Zawsze się tak ubierała, kiedy miała ochotę powybijać wszystkich ludzi po kolei.
- Nie wiem czemu! Dacie wy mi wszyscy spokój dzisiaj? Patrzycie się na mnie od rana, jakbym wam psa paskiem udusiła.
- Gabi, kochanie, mówi się matkę paskiem udusiła. – powiedział Cris i pogłaskał dziewczynę po głowie. Ta jednak strzepała ją i poszła do swojego pokoju, mocno tupiąc nogami o ziemię. Gabriella czasami ma takie humorki – zachowuje się jak pięcioletnie dziecko, żeby później przepraszać. Podejrzewam, ze za jakieś dwie godziny przyjdzie wyspana i uspokojona, żeby nas przeprosić. Tak, to jest tak jakby jej tygodniowy rytuał.
- Co z nią znowu ? – popatrzyłam się na Crisa, a ten jak gdyby nigdy nic zignorował moje pytanie i poszedł do kuchni. No to ja za nim. Będę tak chodziła, dopóki nie dostane odpowiedzi. Wiem, to głupie, ale za to jakie skuteczne ! Cristian wstawił wodę na kawę i wgapiał się w czajnik.
- Dowiem się, czy nie za bardzo masz ochotę mi powiedzieć ? – powiedziałam sarkastycznie do Cristiana, na co on uśmiechnął się do mnie i powiedział:
- Nie za bardzo. – podeszłam do niego i mocno przytuliłam, bo w jego oczach pojawiły się łzy.
- Cris, to nie jest zabawne. Widzę od kilku dni, ze coś jest nie tak, ale żadne z was nie chce nic mówić.
- Bo nie ma o czym, Katie. Z resztą to nie jest twoja sprawa. – nie wiem czemu, ale mam wrażenie, ze coraz bardziej oddalam się od swoich przyjaciół. Mają przede mną tajemnice, rozmawiają szeptem, a kiedy wchodzę do pokoju, przerywają.
- Jak to nie jest moja sprawa? Moi przyjaciele, moja sprawa. Cristian, co się dzieje. Proszę, powiedz mi.
- Gabriella jest w ciąży. – stanęłam jak wryta, patrząc się ze zdziwieniem na Crisa, który spokojnie robił sobie kawę. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego się smucił ? Przecież powinni być szczęśliwy. To oni byli dla mnie wzorcem idealnej pary. Tyle razy rozmawiali o tym, jak nazwą swoje dzieci, jak będą wyglądały, co będą robiły w przyszłości. Tak bardzo kochałam ich za ten optymizm, ale to fakt, ostatnio w ogóle o tym nie rozmawiali. Omijali tematy dziecka szerokim  łukiem. Gabi od zawsze chciała mieć córeczkę, wychować ją na kobietę lepszą od siebie – tak zawsze powtarzała. Nagle z pokoju Gabrielli usłyszeliśmy krzyk. Oboje jednocześnie rzuciliśmy się w stronę sypialni Gab, jednakże Cris dobiegł pierwszy i kiedy ja dopiero wbiegałam do sypialni, on już przy niej stał. Gab trzymała się mocno za brzuch i krzyczała. W oczach miała łzy, które raz po raz kapały na pościel. Krzyczała z bólu i było to widać od razu.
- Dzwoń po karetkę, na co czekasz ?! – krzyknął na mnie Cristian i mocno przytulił Gabriellę.
Pobiegłam do pokoju po telefon i szybko wybrałam numer alarmowy. Kilka minut później karetka była w drodze. Gabi trochę się uspokoiła bo zaczęło ją mniej boleć, jednak nadal płakała. Podeszłam do niej, gdy Cristian pakował jej rzeczy do torby.
- Gabi, czemu mi nie powiedziałaś ? – mruknęłam i spojrzałam w jej oczy, które były pełne bólu i rozpaczy.
- Musimy teraz o tym rozmawiać ? Boję się, Katie.
- Oczywiście, ze nie musimy, ale… - chciałam dokończyć, ale do pokoju nagle wparował Cristian, a za nim kilku pielęgniarzy i lekarz.  Delikatnie podnieśli Gab i ruszyli do karetki, która czekała pod domem. Nagle z zamyślenia wybił mnie głos Cristiana:
- Jedziesz czy zostajesz ? – nie powiedziałam nic, tylko ruszyłam za nim do samochodu.

~*~
Dzisiaj mieliśmy jedną z wielu nużących prób do występu. Ile razy można powtarzać te same piosenki ?1 Przecież nie mamy ich znowu aż tak dużo, no ale cóż. Obowiązek, obowiązkiem. Olivia miała już na nas czekać na miejscu. Ruszyłem ku mieszkaniu chłopaków i delikatnie zapukałem do drzwi. Reszta zespołu mieszkała razem w jakimś starym mieszkaniu, do którego nie mam ochoty wchodzić. Zaproponowali mi wspólne mieszkanie, ale nie zbierało się na to żebym miał mieszkać w jednym domu z czwórką facetów, którzy nie wiedzą co to dezodorant. No nic, na marne czekałem aż ktoś otworzy mi drzwi, więc postanowiłem sam je sobie otworzyć. Kiedy wszedłem do środka od razu wziął mnie odruch wymiotny. Miałem ochotę wymiotować dalej niż widziałem, ale musiałem się powstrzymać. Wszedłem głębiej do pomieszczenia, aby ujrzeć czwórkę owłosionych facetów, którzy żarli wczorajszą pizzę. Oby tylko  wczorajszą, bo po nich można się spodziewać wszystkiego. Podszedłem do stołu i popatrzyłem z obrzydzeniem raz na chłopaków, raz na pizzę.Nie po raz pierwszy zmusili mnie, abym spojrzał takim wzrokiem na jedzenie.
- Nienawidzę was. – powiedziałem i sprzątnąłem pizzę sprzed nosa, i wrzuciłem do kosza.
- No nie! Znowu to robisz. Chciałem to zjeść ! – krzyknął oburzony Mark. Trzepnąłem go w głowę i powiedziałem:
- Za obrzydzanie mi jedzenia. A teraz won do łazienki !
- Chcesz iść ze mną ? – zapytał zachęcająco Denis (najmłodszy z chłopaków), poruszając przy tym znacząco brwiami. Pokręciłem głową z uśmiechem na twarzy i pospieszyłem chłopaków. W czasie, kiedy oni się ogarniali ja posprzątałem trochę w kuchni. Zajrzałem do lodówki i to co ujrzałem przeraziło mnie. Zdecydowanie będę miał traumę do końca życia. Zawartość lodówki była jednoznaczna z tym, ze nikt od dawna do niej nie zaglądał i nie robił zakupów. Jedyne co w niej ujrzałem to: zgniły ser, przeterminowane jogurty i kilka jajek. Z przerażeniem w oczach ruszyłem do łazienki, w której tańczył nagi Denis. Krzyknął i zasłonił się najbliższą rzeczą, która znalazł pod ręką: ksiązką, i powiedział:
- Żartowałem z tym przyjściem do mnie. – na policzkach chłopaka wykwitły rumieńce, a ja zacząłem się śmiać.
- CO to ma być? – zapytałem, a Denis lekko uśmiechnął się i powiedział:
- Zapewne chodzi ci o lodówkę. – chłopak zaczął się śmiać, a ja zabijałem go w głowie – Ostatnio jedliśmy zamówione dania.
- Że niby was stać ?! – krzyknąłem i trzasnąłem drzwiami. Mieliśmy długi, cholerne i wysokie długi. Cała kasa ze sprzedanej płyty poszła na spłacenie, ale i tak nam się nie udało. To znaczy im, bo ja swoje pieniądze mam. Oni grali w gry hazardowe i zaciągnęli się u jakiegoś miliardera, a teraz nie mają za co spłacić tych długów. Pomagam im jak tylko potrafię, ale skoro oni tego nie szanują, to chyba koniec z byciem miłosiernym samarytaninem. Wyszedłem z mieszkania i zwróciłem się w stronę ‘Clover’, w którym czekała na mnie Olivia z właścicielem klubu. 



________________________________________________________
W Bohaterach możecie popaCZeć sobie na resztę zespołu (: Tak...  dobrze się domyślacie. Ten Mark z zespołu to ten sam, który pojawił się na cmentarzu i w domu Katie :3 Jak sie podoba?

Ostatnio cienko u was z komentowaniem. Zastanawiam się czasami,czy mam dla kogo pisać; 3

piątek, 2 marca 2012

Pięć.


Weszłam do jednej z sal i zatrzymałam się przy drzwiach. Na łóżku leżał Louis przykryty do szyi workiem foliowym. Jego twarz była blada, a usta sine. Klatka piersiowa nie unosiła się do góry. Podeszłam bliżej łóżka i spojrzałam na twarz Lou. Oczy miał zamknięte, ale kiedy chciałam dotknąć jego twarzy, oczy nagle otworzyły się i tępo wpatrywały w sufit. Odskoczyłam od niego i przysunęłam bliżej ściany. Z ust Louisa wydobyły się ciche jęki. Zwróciłam się w stronę drzwi. Za bardzo się bałam, żeby teraz podejść i mu pomóc. Tak bardzo chciałam, ale to było zbyt przerażające. Sam fakt, ze Louis przecież nie żyje, był straszny. Usłyszałam cichy szept Louisa, wołający o pomoc. Podeszłam bliżej mimo wszystkich lęków. W końcu kochał mnie, więc nie zrobi mi krzywdy. Kiedy byłam już kilka centymetrów od łóżka Louis rzucił się na mnie przyciskając do ściany i i przyciskając dłoń do moich ust, abym nie mogła krzyczeć. Próbowałam się wyrywać, ale moje starania szły na marne. Louis był zbyt silny. Jego ręka z ust przeniosła się na krtań, mocno przyciskając. Nie mogłam złapać oddechu. Próbowałam krzyczeć, ale z moich ust wydobył się tylko cichy warkot. Nagle Louis puścił mnie i uderzył w twarz. Zaczęłam krzyczeć, kiedy do pokoju wparowali jacyś ludzie. Zaczęli mnie uspokajać, a ja zauważyłam, ze Louis spowrotem leży na szpitalnym łóżku. Ludzie zaczęli do mnie mówić, ale ja rozpoznałam tylko jeden głos – Nialla.
- Katie, porozmawiaj ze mną.
- KATIE ! – podskoczyłam wysoko na łóżku i ze łzami w oczach spojrzałam na rozmazaną postać, stojącą obok mnie. – Nic ci nie jest? – usłyszałam ponownie głos. Odwróciłam się w stronę ściany i przykryłam głowę poduszką. A przynajmniej miałam nadzieję, ze to poduszka. Głowa mnie tak bolała, ze miałam uczucie jakby zaraz miała wybuchnąć. Nie pamiętam nic z wczorajszego wieczoru. Nie wiem nawet kiedy, ale znowu zasnęłam. Obudziły mnie głosy jakiejś kobiety i mężczyzny. Chyba się kłócili.
- I co zrobiłaś ?! – krzyknął chłopak. A ja poznałam w nim głos Cristiana.
- Przecież zwróciłam jej tylko uwagę! Nic wielkiego nie powiedziałam. – głosu kobiety nie poznałam. Pewnie to był ktoś obcy. OBCY ?! Boże. Wstałam gwałtownie i od razu tego pożałowałam. Kręciło mi się w głowie. Żeby utrzymać równowagę musiałam chwycić się krzesła, które zamiast stać w miejscu, przejechało kilka metrów, przez co wywróciłam się na ziemie, mocno przy tym hałasując. Miałam tylko nadzieję, ze nie usłyszeli mnie przez swoje krzyki. Wstałam i otrzepałam się, po czym ruszyłam do łazienki, żeby się ogarnąć. Przecież sprawa obcej kobiety może poczekać. Nie ucieknie.  Weszłam pod prysznic i przekręciłam kurek na letnią wodę. Potrzebowałam spokoju.  Wpatrywałam się na spływające po moim nagim ciele krople i myślałam nad wczorajszym wieczorem. Co się działo, że nie pamiętam nic a nic? Nawet małych szczegółów. Po kilkunastu minutach wyszłam spod prysznica. Ubrałam ciuchy, które wzięłam ze sobą, kiedy szłam do łazienki. Spojrzałam się na siebie w lustrze iż zaczęłam się sama z siebie śmiać. Nie mogłam uwierzyć, że mam takie ciuchy w szafie. No dobra, na krześle. Miałam na sobie dres w różowe misie i za małą koszulkę, która chyba należała do Gab. No trudno, nie chce mi się już iść po inne ciuchy. Umyłam zęby przy okazji chlapiąc wodą całe spodnie i lustro. Kiedy byłam już w miarę ogarnięta i uznałam, ze mogę wyjść w takim stanie do współlokatorów , zwróciłam się do wyjścia. Uderzyłam głową w drzwi, które jak się okazało zamknęłam na klucz. Masując się w czoło poszłam w stronę kuchni. W której siedziała zapłakana Gab i obejmujący ją Cristian. Nie wiedziałam co się stało i nie zdążyłam się spytać, kiedy Cristian zaczął mówić:
- Zgadnij kto przyjechał ? – wzruszyłam ramionami i podeszłam do lodówki.  Stałam przy niej i wgapiałam się w zawartość, kiedy Cristian zaczął mówić dalej. – Moja mamusia nas odwiedziła. I zgadnij co znowu zrobiła ?
- Oh, naprawdę musimy bawić się w te zgadywanki? Jestem zmęczona i głodna. – spojrzałam się na Gabriellę, która patrzyła się na mnie i płakała. Dopiero teraz uświadomiłam sobie, ze chodzi o moja przyjaciółkę i powiedziałam coś nie tak.  Nalałam do miski mleka i wsypałam moje ulubione płatki czekoladowe.  Usiadłam naprzeciwko Gab i Cristiana i spytałam się o co chodzi, na co usłyszałam miarowe popłakiwanie Gab i mocny głos Crisa.
- Przyszła tu dzisiaj moja matka, mówiąc nam, ze przyjechała w odwiedziny na kilka dni.
- Co w tym złego? – spytałam się i wróciłam do jedzenia mojego śniadania.
- A to, ze nazwała was przy okazji alkoholiczkami, które piją w środku tygodnia wino. – wyplułam mleko, które miałam w buzi i zrobiłam zdziwioną minę.
- Piłyśmy wino ?! – popatrzyłam się zszokowana na Gab, która nagle zaczęła się śmiać. Po chwili Cristian do niej dołączył i oboje śmieli się ze mnie i tylko ja nie wiedziałam o co im chodzi. Zrobiłam obrażoną minę i poszłam do swojego pokoju, żeby w spokoju zjeść posiłek.

***
- Obudź się, Niall – usłyszałem głos Olivii nad swoim uchem. Otworzyłem oczy i zobaczyłem jej uśmiechniętą twarz nad moją.
- Odejdź i zostaw mnie w spokoju. – powiedziałem i odwróciłem się na drugą stronę przykrywając się w całości kołdrą.
- Nadal jesteś zły za to wczorajsze? – spytała swoim słodkim głosikiem. Postanowiłem trochę się nad nią popastwić. W końcu trochę przesadziła wczoraj z tą fanką. Dziewczyna chciała się tylko czegoś zapytać, a Olivia tak po prostu zbyła ja prychnięciem. Tamta dziewczyna i tak była normalna w porównaniu do innych fanek.
- A ty nie byłabyś zła? To była moja fanka, miała prawo pytać o takie rzeczy. Znasz to uczucie. Przecież ciebie też niejednokrotnie ktoś zaczepiał na ulicy.
- Jestem twoim menadżerem Niall. Mam prawo tak robić, czy tego chcesz czy nie! Spieszyliśmy się wczoraj, więc musiałam ja jakoś przegonić, ale tobie to najwyraźniej pasuje, ze podrywają cię jakieś dziewczyny na ulicy. – dziewczyna przybliżyła się do mnie i próbowała pocałować mnie w policzek na powitanie, ale ja w samą porę przykryłem się kołdrą i powiedziałem:
- Nie jesteśmy już ze sobą. Ile razy mam ci to powtarzać !? Zerwałem z tobą. Mam przeliterować, czy rozumiesz ? – dziewczyna wstała z łóżka, dumnie unosząc głowę i zwróciła się do drzwi mówiąc przy tym:
- Jeszcze zobaczymy. – przewróciłem oczami i położyłem się dalej spać, ale nie mogłem zasnąć. Cały czas myślałem o Dominice. I te jej rumieńce na policzkach, gdy pytała się o bilety na koncert. Widziałem, że głupi było jej przyjąć te bilety, ale i tak nie miałem ich komu dać. Rodzice powiedzieli, że nie przyjdą. Straciłem z nimi kontakt jak wyjechałem do Ameryki. Nie tolerowali tego, ze chce zacząć wszystko od nowa. Tak jak reszta zespołu. Odizolowałem się od nich, aby nie myśleć o tym ile razem przeżyliśmy i żeby nie przypominali mi o Louisie. Tak bardzo chciałem o nim zapomnieć, ale cały czas zostawał w mojej pamięci, nie umiałem go z niej wyrzucić. Może tak naprawdę nie chciałem. Sam nie wiem. Czułem się jak zdrajca wstępując do Three Hill, w głębi duszy miałem nadzieję, że chłopcy nigdy o nas nie usłyszą. Nigdy więcej nie zobaczą mojego zdjęcia w gazecie ani w Internecie. Nigdy więcej nie chciałem mieć styczności z przeszłością. Chciałem żyć jak najdalej od miejsc, których spędziłem wszystkie miłe chwile. Chciałem stworzyć nową historię życia. I wtedy wydawało mi się, ze Los Angeles będzie od tego idealnym miejsce. Teraz jednak zmieniłem zdanie. Mogłem zostać kucharzem, zamieszkać w małym miasteczku razem z żoną i żyć tak, żeby nie zwracać na siebie uwagi. Żyć tak, jak wszyscy inni ludzie. Mieć normalne problemy i żyć tak jakby zaraz miało się skończyć całe szczęście. Olivia, jako nasza menadżerką każe uśmiechać mi się do wszystkich zdjęć, a także udzielać  wywiady komu się da. Ona nie rozumie, ze my chcemy mieć w miarę normalne życie, a przynajmniej ja. A wszystko to zaczęło się odkąd straciłem najbliższą mi osobę…



__________________________
Taa, pewnie się zastanawiacie dlaczego z tak błahego powodu Gab płacze, a więc powiem wam tak: wszystkiego dowiecie się w szóstce kochani *:
ZACZYNA SIĘ DZIAĆ (chyba) (:
 

Statystyka.

Obserwatorzy