sobota, 28 kwietnia 2012

Dwadzieścia dwa.


DWA DNI PÓŹNIEJ
-Cześć, kochanie. – usłyszałam męski głos, po czym jego właściciel wszedł do pokoju, w którym siedziałam  i dał mi całusa w policzek. Spojrzałam na swoje ręce, które delikatnie kołysały dziecko, gaworzące do pluszaka. Rozejrzałam się wokół i ujrzałam różową tapetę w misie, dziecięce łóżeczko i przewijak, który leżał złożony w kącie pokoju. Nie wiedziałam co się dzieje, lecz po chwili zorientowałam się, że śnie na jawie. Położyłam dziecko do łóżeczka i kucnęłam w rogu pokoju, chowając twarz w dłonie. Poczułam męskie dłonie na swoich ramionach i spojrzałam w górę. Ujrzałam Nialla – nie tego słodkiego blondyna, którego widziałam na co dzień, tylko mężczyznę w okularach w ciemnych oprawkach. Miał na sobie niebieską koszulę, włożoną do spodni od garnituru. Poluzowany krawat dodawał mu uroku. Zauważyłam, że wrócił do swojego naturalnego koloru włosów. Niall kucnął obok mnie i zaczął bawić się jakimś pierścionkiem na mojej dłoni. Przyjrzałam się bliżej nieznanej mi dotąd biżuterii i zauważyłam, że jest to obrączka. Co tu się dzieje ? Czemu trzymałam na rekach małe dziecko? Czemu mam obrączkę na palcu? I czemu mieszkam z Niallem ?! Spojrzałam w lustro, które wisiało na ścianie i przeraziłam się. Nie miałam już tych krótkich brązowych włosów z jasnym końcówkami. Na moje ramiona opadały długie, rude włosy, które były splątane w warkocza. Spojrzałam na Nialla, ale on tylko pocałował mnie w czoło. Co mogłam poradzić na to wszystko ?! Mogłam się tylko modlić, żeby jak najszybciej się obudzić.
- Katie. – usłyszałam i spojrzałam się na Nialla, który zabawiał dziecko. – Katie. – usłyszałam ponownie i rozejrzałam się dookoła. – Tutaj. – spojrzałam na drzwi i zobaczyłam Louisa, jakieś dziecko, chłopaka ze zdjęcia od Nialla i .. moją matkę. Nie wiedziałam co zrobić, więc stałam tylko i z przerażeniem przypatrywałam się każdej pojedynczej osobie. Kiedy podszedł do mnie Louis, odskoczyłam tak bardzo, że wpadłam na szafę. Spojrzałam się w bok, ale z pokoju zniknęło być może moje dziecko i Niall. Zostałam sama. Zamknęłam oczy i modliłam się, aby wszyscy odeszli. Żebym została sama. Poczułam dotyk na swojej twarzy. Chciałam odejść do tyłu, ale drogę tamowała mi olbrzymia szafa, której wcześniej tu nie było. Otworzyłam oczy i nagle znalazłam się w innym pomieszczeniu. Na fotelu siedziała starsza kobieta, mniej więcej po pięćdziesiątce i przytulała do siebie jakąś fotografię. Podeszłam bliżej do kobiety i spojrzałam na fotografię – znajdował się na niej Louis. Po policzkach starszej kobiety płynęły łzy, a ona sama cicho łkała. Rozejrzałam się wokół. Widziałam jakieś stare meble, a na nich stały fotografie, na których w większości znajdowałam się ja z Louisem. Połączyłam fakty i zrozumiałam, że tą starszą kobietą jestem ja w przyszłości.
- Ty zdecydujesz jak będzie. – usłyszałam, a kiedy chciałam zobaczyć do kogo należy głos, wszystkie postacie nagle wyparowały, a ja zostałam sama w obcym mi pomieszczeniu. Płacząca staruszka także zniknęła.
Obudziłam się z krzykiem, a obok mnie stał Niall z przerażeniem w oczach.
- Co się stało ? – Zapytał, ale ja nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Gdybym opowiedziała mu ten sen, wziąłby mnie za wariatkę. Musiałam wymyślić coś na poczekaniu, ale nie miałam do tego głowy.  Tym zawsze zajmowała się Gab, jak byłam od praktyki.
- Powiem ci coś, ale ty nie możesz odpowiadać, dobrze? – Niall pokiwał głową na znak zgody, a ja zaczęłam mówić:
- Chciałabym ci powiedzieć, że cię kocham, ale sądzę, że to trochę za wcześnie. Zbyt wiele miłości na raz cię zabije. Muszę pogodzić się ze śmiercią Louisa i dopiero mogę zająć się nowym związkiem.
- Czyli mnie nie potrzebujesz ? – spytał się mnie Niall ze łzami w oczach.
- Proszę cię, bądź inny niż wszyscy faceci, których poznałam. Pokaż, proszę, że możesz przy mnie być i mi pomóc. Wiem, że potrafisz, ale to od ciebie zależy czy chcesz. – uśmiechnęłam się pod nosem i popatrzyłam na Nialla.
- Uśmiechasz się, tylko czy szczerze?
- Przy tobie zawsze.

***

- Śniadanie ! – krzyknęłam, ale nie usłyszałam odzewu. Nie chciało mi się ruszać z kuchni, więc postanowiłam ponowić krzyk – znowu nic. Niall zawsze zrywał się z łóżka po usłyszeniu pierwszej sylaby jakiegokolwiek słowa, zapowiadającego jedzenie, a teraz? Zero odzewu? Coś nie tak.
     Weszłam z głośnym krzykiem do pokoju Katie i popatrzyłam na Nialla, który krzątał się po całym pokoju i marudził, że Kat ma mało ciuchów szafie i nie wie co wybrać, żeby wyglądała jak najlepiej. Popatrzyłam się z zdegustowaną miną na jego strój: zielone spodnie od stroju, czerwona koszulka ze Spongobob’em i  czarne trampki. Był sławną gwiazdą, ale stylisty to już nie mógł sobie zatrudnić ?
- Niall, idź się natychmiast przebierz. – blondyn popatrzył się raz na mnie, raz na swój strój i roześmiał się. Katie popatrzyła się na mnie z uśmiechem na twarzy i powiedziała, że wybierze mu coś normalnego do ubrania.
- A tak poza tym, to śniadanie na stole. – nim zdążyłam się obejrzeć, Niall przepchnął się z szybkością jaguara przez drzwi i pobiegł do kuchni.
- Katie, masz mi coś do powiedzenia ? – Katie spojrzała się na mnie zdezorientowana, ale po chwili chyba skojarzyła fakty i wiedziała o co chodzi.
- Chyba tak. Siadaj. – powiedziała, pokazując miejsce na łóżku obok siebie. Szybko je zajęłam i słuchałam tego, co ma mi do powiedzenia Kat:
- Słuchaj, wiem, ze może to dziwne, ale ja nic do niego nie czuję i on pewnie do mnie też. Szukał małej odskoczni od swoich problemów i padło na mnie. Nie chciałam tego robić, dobrze o tym wiesz. Kiedy patrzyłam na niego, w głowie miałam twoją twarz, szczęśliwą twarz. Nie mogłam tego zrobić, choćbym miała nawet serce z kamienia. Wiem, ze bardzo go kochasz i powinnaś o to walczyć. Pamiętasz, jak kiedyś mi powiedziałaś : ‘’ nie mówiąc mu co czujesz ranisz nie tylko siebie, ale tez jego ? ‘’? – kiwnęłam tylko głową. Do oczu napłynęło mi łzy, zatrzepotałam rzęsami, żeby się tylko nie rozpłakać. Nie chciałam jej okazać, jak bardzo poruszają mnie jej słowa.
     Nie jestem z tych dziewczyn, które łatwo się poddają, a jednak pozwoliłam mu odejść, tak bez niczego. Nie usłyszałam od niego słowa pożegnania, a odszedł. Może i był to moja wina, ale czy on także nie powinien pokazać, ze mu zależy? Że nie chce odchodzić?
- Dzwoniłaś do niego od tamtego czasu ? – spytała się mnie Katie. Popatrzyłam się na nią i wtuliłam się w jej ramię.
- Nie. Bałam się, Kat. – Katie chwyciła mnie za ramiona i potrząsnęła mną. Popatrzyłam się na nią, ale ona tylko podała mi telefon.
- Dzwoń. – powiedziała, a ja szybko wybrałam numer Crisa. Po kilku sygnałach odebrał. Usłyszałam jego głos i nie wiedziałam co powiedzieć.
- Halo ? – powtórzył po raz drugi Cris. Katie ponagliła mnie ruchem dłoni, a ja zaczęłam mówić:
- Tu Gabriella. Możemy się spotkać? – spytałam z nadzieją w głosie. Miałam wielką nadzieję, ze pozwoli mi wszystko wyjaśnić i jakoś wszystko się ułoży.
- Nie wiem czy mam ochotę. – odpowiedział Cris bezuczuciowo i moje serce zatrzymało się na chwilę, myślałam, ze od razu się zgodzi, a on z tekstem, ze nie wie czy ma ochotę ?
- Proszę cię, Cris, nie graj ze mną w kotka i myszkę. Chcesz się spotkać?
- 13.30 na naszej ławce w parku. – usłyszałam i rozłączył się. Nie wiedziałam, czy chce się ze mną spotkać, żeby mi powiedzieć, żebym do niego nie dzwoniła, czy po to, żebym miała możliwość wytłumaczenia wszystkiego. Popatrzyłam się na Kat i pokiwałam głową. Uśmiechnęła się do mnie i lekko objęła. Nie chciałam robić sobie złudnych nadziei co do tego spotkania, ale nie nastawiałam się jakoś nadzwyczajnie do tego.

***
- Sorki, ale już nie ma. – powiedziałem, wzruszając ramionami. Gabriella uśmiechnęła się, a Katie podeszła do mnie trzepnęła mnie mocno w głowę. Spojrzałem się na nią, a ona uśmiechała się od ucha do ucha.
- Mam zrobić to, co ostatnio? – spytała się mnie, a ja szybko wstałem od stołu i założyłem kurtkę, wybiegając do sklepu, po coś do jedzenia. Kostka mnie jeszcze trochę bolała, ale już nie była spuchnięta. Wybiegłem z domu i stanąłem przy pasach. Ulica była pusta, więc wszedłem na pasy. Magle zza rogu wyjechał czarny jeep i gdybym nie doskoczył do tyłu, zostałaby ze mnie plama na ulicy. Przebiegłem na chodnik i rozejrzałem się dookoła. Czarny jeep zniknął. Pojawił się tak samo szybko jak zniknął. Nie zdążyłem nawet zauważyć, kto siedział za kierownicą, ale co do tego miałem już podejrzenia. Wszedłem szybko do sklepu, bo za bardzo zwracałem na siebie uwagę, stojąc jak jakiś palant na środku chodnika i rozglądając się na boki. Jeszcze by mnie wzięli za jakiegoś obłąkańca. Kupiłem szybo ciasto czekoladowe, mleko, jajka i inne bardzo potrzebne rzeczy typu żelki, czekolada, batoniki. Podszedłem do kasy i szybko zapłaciłem i chciałem przebiec przez ulicę, kiedy pod sklep podjechał jeep i zatrzymał się przy pasach. Chciałem przejść, ale najpierw spojrzałem na kierowcę. Niestety wiele nie zauważyłem, bo kierowca miał założoną czapkę z daszkiem, który zasłaniał mu połowę twarzy i na głowę miał naciągnięty kaptur od bluzy. Odszedłem od pasów i zwróciłem się w stronę kawałka ulicy, znajdującego się za jeepem. Szybko przebiegłem i podbiegłem do drzwi od mieszkania Kat. Spojrzałem jeszcze w stronę przejścia dla pieszych, ale jeepa już tam nie było. Wszedłem do mieszkania i przestraszony powiedziałem do dziewczyn, żeby nie wychodziły z domu. Kiedy zapytały się mnie dlaczego, zdołałem im tylko odpowiedzieć, że coś się kroi, ale jeszcze nie wiem co. Obie spojrzały się na mnie zdezorientowane, ale chyba postanowiły mi zaufać, bo zajęły się szykowaniem śniadania. Zanim postawiły wszystko na stół, dostałem opieprz za to, ze większość zakupów składała się ze słodyczy i to z tych na które była uczulona Gabriella. Podszedłem do okna i w oddali ujrzałem czarny samochód. Szybko zasłoniłem okno, co zostało skwitowane cichym prychnięciem Katie i cichym ‘’Jesteś przewrażliwiony.” Gab.  One po prostu nie rozumiały, ze komuś nie pasuje fakt, że jestem z Katie i, ze ten ktoś jest zdolny nawet do tego, żeby zabić drugiego człowieka. 


____________________
Ta da! Jestem zawiedziona tymi czterema komentarzami pod poprzednim rozdziałem.  18 obserwatorów, a tylko 4 komentarze ?! o.o 
No ni, mam nadzieję, że choć trochę akcji wprowadziłam.

środa, 25 kwietnia 2012

Dwadzieścia jeden.


     To prawda, mama powiedziała mi, ze mój brat bliźniak miał wrodzoną wadę serca i zmarł  w wieku 4 miesięcy. Nie pamiętam go, ale wiele razy oglądałem zdjęcia z tamtego okresu. Mały Brad podłączony do jakichś sprzętów. Niemowlak podłączony do aparatur, których nazw nigdy nie zdołam zapamiętać – przerażający widok.
      Mama wiele razy opowiadała mi, że jak na bardzo małe dziecko Brad często nie płakał i    był nad wyraz spokojnym dzieckiem. Teraz sobie uświadomiłem, ze nigdy nie chodziliśmy z rodzicami na cmentarz. Nawet w Dzień Zmarłych siedzieliśmy w domu i modliliśmy się. Wziąłem to zdjęcie od Gabrielli i schowałem do kieszeni. Postanowiłem natychmiast poważnie porozmawiać z rodzicami. Mieli mi bardzo dużo rzeczy do wytłumaczenia.                      
      Gabriella wsiadła do auta i w milczeniu podjechaliśmy pod mieszkanie dziewczyn. Katie poprosiła mnie, żebym został z nimi przez kilka dni. Zgodziłem się, ale najpierw musiałem pojechać do domu, po kilka rzeczy. Katie dała mi kluczyki, mówiąc, żebym pojechał sam, a ona pomoże Gab rozpakować się i zrobi coś na obiad. Włączyłem silnik z powrotem i pojechałem w stronę swojego mieszkania.
 
Wszedłem do mieszkania, w którym pachniało nadzwyczajną świeżością i … pomarańczami?  Skąd pomarańcze w moim domu? Podszedłem do szafy i zauważyłem, że moje ciuchu zostały ułożone w kosteczkę i dokładnie wyprasowane. Zaśmiałem się i wyciągnąłem kilka koszulek i dwie pary spodni. Spakowałem je do małej torby podróżnej razem z innym nadrzędnymi rzeczami potrzebnymi do normalnego funkcjonowania np. kilka paczek żelek i ser w sprayu. Kiedy podsumowałem wszystko co jest w torbie i uznałem, ze jest tego wystarczająco dużo, poszedłem do kuchni, w której Harry próbował upiec ciasto.
- Naprawdę ? – powiedziałem niechętnie, kiedy Harry nakazał mi usiąść przy stole i skosztować jego ciasta. Harry z szerokim uśmiechem na ustach pokiwał głową i podał mi widelczyk. Zignorowałem próbę nauczeni mnie kultury przy jedzeniu i chwyciłem ciasto do ręki, wpychając połowę kawałka na raz do buzi. Szybko to przeżułem i popiłem napojem, który zaraz pojawił się na stole.
- Ohydne. – skwitowałem to jednym słowem i klepnąłem Harry’ego w ramię. – To nie jest twoja specjalność, stary. Nie próbuj tego więcej. – Harry zrobił obrażoną minę i wyrzucił ciasto do śmieci. Skierowałem się do lodówki i poczułem, jak Harry wyciąga z kieszeni moich spodni zdjęcie. Spojrzał na mnie, a potem na zdjęcie i zrobił zdezorientowaną minę.
- Tak samo się czuję i wiem tyle samo co ty. O nic nie pytaj. – Harry pokiwał głową i przesunął zdjęcie w moją stronę. Wziąłem je ze stołu i wrzuciłem do torby, która stała pod stołem. Położyłem na blacie miskę i mleko, wyciągnąłem miodowe płatki, i zrobiłem sobie drugie śniadanie.
- Jak tam ta twoja dziewczyna? – kompletnie zapomniałem, ze powiedziałem Harry’emu, że poznałem jakąś dziewczynę, a nie, że miałem wypadek. Nawet nie zapytał dlaczego kuleję, ale w sumie dobrze, bo nie miałem ochoty mu wszystkiego opowiadać.
- Przecież znasz Katie.  – powiedziałem i zaśmiałem się cicho, kompletnie ignorując zasady Męskiego Kodeksu. Harry chciał coś powiedzieć na ten temat, ale przerwałem mu gestem ręki, mówiąc „Wiem”. Uśmiechnął się i powiedział:
- No, no, no. Widzę, że Wszystkożerca ponownie zaczyna żyć. A tak właściwie to kim jest ta niska brunetka, co tu rzekomo mieszka? – wyplułem płatki z powrotem do miski i z nadzieją spytałem się Harry’ego:
- Powiedz mi, że nie byłeś nagi, jak ona tu weszła.
- Mam skłamać? – zbyłem go gestem dłoni .
- To jest Olivia. – powiedziałem, odsuwając od siebie miskę z resztką śniadania. W sumie to trochę dziwne, że na śniadanie i drugie śniadanie jem to samo, ale w sumie, co mi szkodzi?
- Niezła laska. – powiedział Harry, a ja popatrzyłem się na niego, jakby właśnie wyszedł z psychiatryka i gadał coś o latających krowach, które poruszały się na motocyklach z napędem na 150 wróżek. Katie chyba coś dosypała mi do śniadania rano, bo w mojej głowie pojawiając się tępe pomysły.
- Ej! A może ten Leo jest moim klonem ?! – krzyknąłem nagle, doprowadzając Harry’ego do palpitacji serca.
- Ja nie wiem, co ty bierzesz, ale zmień towar, stary albo będziesz mi robił resuscytację jak zemdleję następnym razem. – popatrzyłem się na niego i udałem, że wymiotuję.
- Nigdy. Nigdy na mnie nie licz w takiej sytuacji.
- Dzięki, Horan. Jesteś naprawdę dobrym kumplem. Znaleźć takiego drugiego to skarb. – powiedział sarkastycznie Harry. Wstałem od stołu i klepnąłem Harry’ego w ramię, mówiąc:
- Cała przyjemność po mojej stronie, Styles. A tak w ogóle to na kilka dni masz wolną chatę, jeśli Liv nie będzie ci przerywała. – chyba zrozumiał aluzję co do tego, ze na ten moment zamieszkam u Katie, bo nie poruszył tego tematu, tylko powiedział, coś o tym, że Olivia może mu przerywać, kiedy tylko zechce.
- A co z tą całą Danielle ? – spytałem, znacząco poruszając brwiami.
- Nie odzywała się.
- Aha.
- Przy mnie nie mówi się ‘aha’. Nie lubię, jak ktoś mówi ‘aha’. To takie prostackie. – powiedział Harry  i uderzył mnie w potylicę. Odwróciłem się i pożegnałem, po czym wyszedłem z mieszkania. Podszedłem do auta i zobaczyłem za wycieraczką, kartkę z napisem : „ Zostaw ją w spokoju albo policzysz się ze mną.” . Rozejrzałem się wokół, ale niczego podejrzanego nie zobaczyłem. Wszedłem do auta i odpaliłem silnik. Chciałem ruszyć do przodu, ale coś się stało z kołem i nie mogłem się ruszyć. Zgasiłem auto i wyszedłem zobaczyć o co chodzi. W jednej z przednich opon powietrze było spuszczone. Uderzyłem dłonią o maskę samochodu i wgłębi modliłem się, żeby Katie nie była tak jak inne kobiety i nie wyciągnęła zapasowego koła, żeby zrobić więcej miejsca w bagażniku. Otworzyłem bagażnik i odetchnąłem z ulgą – znajdowały się w nim aż dwa koła. Zdziwiłem się i wyciągnąłem jedno. Zacząłem zmieniać koło i po około 30 minutach ruszyłem w drogę.

***
     Weszłam do kuchni, żeby wyłączyć radio, które cholernie działało mi na nerwy. Kiedy trzymałam palec na przycisku OFF, poleciała nasza piosenka. Wtedy Cristian po raz pierwszy poprosił mnie do tańca i wtedy też spojrzałam na niego inaczej niż na ‘przyjaciela’. Przez moją głową przelatuje tysiące myśli, poczynając od ‘Tęsknie za nim’ do ‘Nienawidzę Go’.
      Uchyliłam delikatnie drzwi od sypialni Katie, w której siedziała od ponad godziny. Po cichu weszłam do środka i zobaczyłam, ze Katie śpi. Na biurku leżał jej pamiętnik. Nie chciałam tego robić, ale zerknęłam do niego i to, co przeczytałam wprawiło mnie w szok.
„Boję się, że Gab o wszystkim się dowie. Nie może, po prostu nie może. ‘’ Popatrzyłam się na śpiącą Kat i zaczęłam się zastanawiać o co chodzi. Wzięłam jej torebkę z krzesła i zaczęłam szukać listu. Przetrząsnęłam całą torebkę, a kiedy nie udało mi się znaleźć koperty rzuciłam nią o podłogę. Katie przewróciła się na drugą stronę, ale na całe szczęście się nie obudziła. Podniosłam torebkę i położyłam ją na parapecie, po czym zabrałam się za ponowne przerabianie pamiętnika Katie. Może i to było podłe z mojej strony, ale to będzie jedyny sposób, żeby się dowiedzieć, co się dzieje.  Przewertowałam kilka stron i rzuciło mi się w oczy imię Cristiana.
‘’Przyszedł dzisiaj do nas rzekomo po jakieś swoje rzeczy. Nieszczęśliwy wypadek sprawił, że prawie wylądowałabym z nim w łóżku. Na całe szczęście się opamiętałam. Nie chce, żeby on do nas jeszcze przychodził. Chcę szczęścia Gabrielli, nie swojego. Jeśli ona będzie szczęśliwa, to ja też. Mam tylko nadzieję, że Gab o niczym się nie dowie, bo nie wybaczyłaby tego ani mi, ani Cristianowi. A ja chcę ich szczęścia. Chcę założyć sukienkę druhny i wzruszyć się przy akompaniamencie weselnej muzyki. Chcę po prostu, żeby było tak jak zawsze…”
Fakt, wzruszyłam się, ale to nie zmienia tego, że Kat prawie przespała się z moim chłopakiem. Chciałam ją obudzić i wykrzyczeć prosto w twarz, ze jest fałszywa, ale postanowiłam, ze poczekam, aż Katie powie mi wszystko sama. Kiedyś to chyba musi nastąpić, prawda?

***
Wszedłem do mieszkania i krzyknąłem:
- Jestem! – nagle przede mną pojawiła się Gabriella i zaprowadziła do kuchni, mówiąc, ze musi ze mną porozmawiać. Usiadłem (a raczej zostałem do tego zmuszony) na krześle i jedząc żelki, wsłuchiwałem się w to, co mówiła Gab.
- Trzeba powyrzucać stare rzeczy Louisa.
- Kat już to zrobiła. – powiedziałem z pełną buzią i uśmiechnąłem  się do Gab.
- Nigdy więcej tego nie rób! – krzyknęła Gab, zasłaniając oczy. Połknąłem żelki i powiedziałem Gab, ze może odsłonić oczy.
- Zabierasz gdzieś dzisiaj Katie. – pół stwierdziła, pół zapytała Gab. Szkoda, ze ja miałem zamiar zostać dzisiaj w domu. Nagle do kuchni weszła zaspana Katie, przecierając oczy. Spojrzała się na nas i podeszła do mnie, dając mi buziaka w nos.
- Co jest do jedzenia ? – spytała się, a ja wyskoczyłem z krzesła i krzyknąłem:
- No idealna dziewczyna! – Gab zaczęła się śmiać, a Katie nadal nie wiedziała o co chodzi. Podszedłem do niej i delikatnie musnąłem jej usta, po czym powiedziałem, ze zaraz zrobię obiad. Katie przebudziła się i równocześnie z Gab przysłoniła swoim ciałem lodówkę, krzycząc:
- Nieeee! – zacząłem się śmiać i mruknąłem:
- A więc to do was należy zrobienie obiadu, choć jest już 15 i już dawno powinien być.
Katie otworzyła lodówkę i zaczęła coś z niej wyciągać, a Gab stała z boku i ze złością obserwowała każdy ruch Katie, ale kiedy ta odwracała się w naszą stronę Gab serdecznie się uśmiechała. Nie wiedziałem co się dzieje, ale na razie nie chciałem w to wnikać.
- Ładnie wyglądasz, Gab. – powiedziałem, uśmiechając się do niej  serdecznie. Miała na sobie koszulkę z sercem na środku i krótkie spodenki z ćwiekami na jednej nogawce.
- Dziękuję. Ty także niczego sobie, lizusie. – uśmiechnąłem się do niej i dałem jej kuksańca w bok, kiedy stanąłem obok niej. Katie odchrząknęła delikatnie, a ja powiedziałem:
- Także ładnie wyglądasz, kochanie, ale pójdę ci przyszykować inne rzeczy niż pidżama w kucyki Pony. – Katie zarumieniła się i powiedziała, że jest to jej ulubiona pidżama.  Wszedłem do jej sypialni i otworzyłem szafę, z której wyleciało kilka rzeczy. Wyciągnąłem dżinsową koszulę, jakieś legginsy i trampki. Zawołałem Katie i kazałem jej się w to ubrać. Katie bez skrupułów ściągnęła z siebie pidżamę i została w bieliźnie, a kiedy próbowałem coś powiedzieć, ona rzuciła mi spojrzenie typu : ‘’Powiedz coś, a wylatujesz z pokoju.” Wolałem nie ryzykować, więc zamknąłem się i patrzyłem jak Katie w skupieniu zabiera się za delikatny makijaż. Kiedy skończyła stanęła przede mną i pocałowała mnie czule w usta.
- Kocham Cię. – wymsknęło mi się, a ona wtuliła się we mnie nic nie mówiąc. Postanowiłem zignorować fakt, że przed chwilą powiedziałem coś, co nie powinno teraz wyjść z moich ust.



___________________________
Jeszcze tylko jutro angielski i nareszcie spokój ! :3
Jak wam się podoba rozdział ?

niedziela, 22 kwietnia 2012

Dwadzieścia.


     - Jaki samochód? O czym ty mówisz? -  popatrzyłem się na Katie i widziałem strach w jej oczach. Martwiła się o mnie…
- O niczym. Jedźmy. – Uśmiechnąłem się do niej i podgłosiłem  muzykę. Otworzyłem trochę okno i zacząłem myśleć o tym, co się przed chwilą stało. Albo mam doskonałą pamięć albo straciłem rozum, ale wydawało mi się, ze to było to samo auto, przez które wjechałem w słupek. Pewnie mi się przewidziało. Los Angeles to przecież olbrzymie miasto, mnóstwo ludzi mi taki samochód.
     Kilka minut później byliśmy już pod salą, w której leżała Gabriella. Zostałem na korytarzu, choć nie lubiłem być sam w szpitalu. Zacząłem czytać jakieś ulotki o przeróżnych chorobach poczynając od płaskostopia do cukrzycy. Jako dzieciak lubiłem robić sekcje zwłok żab. Nie żeby mnie to jakoś kręciło,po prostu byłem dziwnym dzieckiem.
- O mój Boże.. – popatrzyłem się na niską blondynkę z zielonymi oczami, która wgapiała się we mnie jak w milion dolarów.
- Co jest ? – zapytałem lekko zdezorientowany
- Leo…

***
Weszłam do sali, w której leżała Gab i zobaczyłam, że zdążyła się już ubrać. Siedziała na zaścielonym łóżku i płakała. Podeszłam do niej i spytałam się co jej jest. Zamiast odpowiedzi usłyszałam głośny szloch. Zaczęłam ją uspokajać i mówić, ze nic się nie stało, ze wszystko jakoś naprawimy.
- On mnie zostawił, Kat. Wyjechał, rozumiesz? Zostawił mi krótki list i wyjechał.
- Skąd wiesz, ze zostawił list?
- Poprosił pielęgniarkę, żeby mi przekazała, rozumiesz ? Nie przyszedł i nie powiedział mi tego, tylko zostawił list.- Nie mogłam na nią patrzeć. Jej oczy były przepełnione smutkiem, a oczy spuchnięte od płaczu. Było mi jej szkoda, ale nie wiedziałam, jak mogę jej pomóc.
- Co jest napisane w liście ?
- Nie wiem. I chyba nie chce wiedzieć. Wystarczy mi świadomość tego, że wyjechał. – powiedziała, podając mi kopertę do ręki. Wzięłam ją i schowałam do torebki. Uśmiechnęłam się do Gab i powiedziałam, żeby zaczęła się ubierać, bo Niall czeka na korytarzu. Gab popatrzyła się na mnie i rzuciła się na mnie niczym tygrys na swoją ofiarę. Wywróciła mnie na ziemię i zaczęła się śmiać. Nareszcie…
    

     Wyszłyśmy z sali  po pięciu minutach i pierwsze co zrobiła Gab to podbiegła do Nialla i rzuciła mu się w ramiona. Chłopak nie wiedział o co chodzi, ale mocno przytulił Gabriellę.
- Jak się czujesz ? – zapytał i spojrzał na Gab, kładąc ją na ziemi.
- Dobrze. Ale wyrosłeś. – spojrzałam się na Gabriellę, ale wcale nie wyglądała jakby czuła się dobrze i chyba Niall też to zauważył, ale kulturalnie nie skomentował tego. Uśmiechnął się do niej i wziął torbę z ciuchami. Zwróciliśmy się wszyscy w stronę wyjścia, raz po raz żegnając się z jakąś pielęgniarką albo lekarzem.
- Dziwna historia, jakaś dziewczyna powiedziała do mnie Leo, po chwili przeprosiła i poszła dalej. – Gab przerażona popatrzyła się na Nialla i szybko powiedziała, że musi jeszcze wrócić i, że nie musimy na nią czekać. Gab pobiegła do szpitala, zostawiając wszystkie rzeczy u nas w samochodzie. Wsiedliśmy do auta i włączyłam jakąś płytę ze starymi piosenkami. Oboje wgapialiśmy się w okno i nie rozmawialiśmy ze sobą.

***
     Siedzieliśmy z Kat w milczeniu w samochodzie, słuchając starych ballad. Nuciłem sobie pod nosem i myślałem o tym, czy zapoznać chłopaków z Katie.
- Chcesz poznać chłopaków z zespołu?
- Wystarczy, że znam trzech. Więcej mi nie potrzeba. – popatrzyłem się na nią trochę zdziwiony, ale nie skomentowałem tego. Skoro nie chciała poznawać moich przyjaciół, to dlaczego mam ją zmuszać? Wzruszyłem ramionami i przełączyłem piosenkę na inną. 
     Popatrzyłem się ze skupieniem na Katie, która wpatrywała się w wystawę sklepu jubilerskiego. Podejrzewam, że nie chodziło o same pierścionki tylko o kasjera, który był strasznie podobny do Louisa. Miał na sobie czerwone rurki, trampki i turkusowy sweter. Spojrzałem na Kat. Jej uśmiech zbladł, a oczy straciła blask, który jeszcze przed chwilą znajdował się w jej zielonych oczach. Położyłem swoją dłoń na jej ręce, a ona jakby wybudzona z transu oderwała wzrok od chłopaka i uśmiechnęła się do mnie, uprzedzając moje pytanie i mówiąc, ze wszystko jest dobrze. Wiedziałem, ze próbuje oszukać siebie i przy okazji także mnie.
     Absurdalne było to, że potrzebowała zrozumienia, ale nie chciała się przy nikim otwierać. Wyłączyłem radio i spojrzałem się na Katie, która nawet nie zwróciła uwagi na to, że radio przestało grać. Zaczęła się rozglądać dookoła. Nagle zatrzymała wzrok na jednym z samochodów. Podążyłem wzrokiem za nią i zauważyłem czarne auto. To samo, które zajechało nam drogę. Kiedy kierowca zobaczył, ze się na niego patrzymy, włączył silnik i odjechał  spod szpitala, jednak ja zdążyłem zauważyć, kto siedział za kierownicą jeepa…

***
Pobiegłam do pokoju pielęgniarek, w którym zastałam płaczącą Ally. W ręku trzymała jakieś zdjęcie. Podeszłam do niej i objęłam ramieniem i pytając co się stało.
- To się stało, ze upokorzyłam się przed jakimś facetem, mówiąc do niego Leo. Czy ty sobie to wyobrażasz? – spytała zanosząc się płaczem. Podałam jej chusteczki, które znajdowały się na biurku. Powiedziałam jej, ze nic się nie stało, ze ten facet to mój kolega i że wszystko będzie dobrze.
- Nic nie będzie dobrze, rozumiesz ? – pokiwałam głową i mocno przytuliłam Ally. Spojrzałam na zdjęcie i ujrzałam znajomą twarz
- Kto to jest ? – spytałam, a Ally powiedziała, że Leo. Zerknęłam jeszcze raz na zdjęcie i nie mogłam uwierzyć w to, co widzę. Na zdjęciu był wysoki brunet o niebieskich oczach. Rysy twarzy i kształt oczu i nosa mieli identyczne.
- Czy możesz skserować mi to zdjęcie? – spytałam, a Ally pokiwała tylko głową i zwróciła się do kserokopiarki. Po chwili otrzymałam jedną kopię zdjęcia. Podziękowałam i powiedziałam jej, że wkrótce przyjdę ją odwiedzić. Wybiegłam ze szpitala z kopią zdjęcia, mając nadzieję, że Kat i Niall jednak na mnie poczekali. Musiałam natychmiast porozmawiać z Niallem. Zobaczyłam już w oddali auto Katie i szybko podbiegłam do niego od strony pasażera, gdzie siedział Niall. Otworzyłam szeroko drzwi i spytałam się:
- Mówiłeś, że twój brat bliźniak zmarł, tak ? – Niall pokiwał głową, a kiedy pokazałam mu zdjęcie, wziął je do ręki i spojrzał na mnie z przerażeniem. 


______________________
W końcu napisałam rozdział. mam nadzieję, że wam się spodoba :3

wtorek, 17 kwietnia 2012

Dziewiętnaście.

     Obudziłam się nad ranem, owinięta kołdrą po szyję i zauważyłam, że nie ma przy mnie Nialla. Jednak po chwili usłyszałam jego śpiew, dochodzący z kuchni. Nucił pod nosem piosenkę Coldplay ‘Paradise’. Uśmiechnęłam się i podeszłam do szafy, żeby się ubrać w coś wygodnego. Wyciągnęłam z szafki jasny sweterek i różowe spodnie, które kupiłam ostatnio w jakimś sklepie z używaną odzieżą.  Poszłam do łazienki, żeby wziąć szybki prysznic i trochę ogarnąć włosy. Spojrzałam w lustro, przyzwyczajona do obrzydliwego widoku, moich tłustych włosów i worów pod oczami.  Weszłam pod prysznic i chwilę stałam pod strumieniem letniej wody. Umyłam włosy i wyszłam ciepłą nogą na zimne kafelki. Szybko sięgnęłam po mój różowy ręcznik i położyłam go na ziemi, żeby nie czuć zimna. Ubrałam szybko ciuchy, które sobie przyszykowałam i wzięłam się za ogarnianie włosów. Wysuszyłam i wyprostowałam włosy. Po chwili jednak zdecydowałam, ze zepnę je do góry. Zrobiłam luźnego koczka i wyszłam z łazienki, kierując się do kuchni, z której wydobywały się przyjemne zapachy. Stanęłam w drzwiach i zaczęłam się śmiać. Niall w słuchawkach w uszach, w skarpetkach i w białych  bokserkach w serduszka to niecodzienny widok, ale trzeba przyznać, ze nawet zabawny. Niall popatrzył się na drzwi, w których stałam i uśmiechnął się szeroko, po czym wyjął słuchawki z uszu. Podeszłam do niego i dałam mu całusa w policzek na przywitanie.
 - Co robisz? – spytałam z zaciekawieniem, bo papka na patelni pachniała dobrze, ale jej wygląd mnie nie przekonywał.
- Jajecznicę ze szczypiorkiem. – odpowiedział i zajął się z powrotem naszym śniadaniem.
- Powiedz mi, ze lekcji gotowania nie brałeś od Harry’ego ? – Niall zaczął się śmiać i powiedział ciepłym głosem:
- Nie. Moja mama uczyła mnie gotować.
- O tyle dobrze. – powiedziałam i zajęłam się szykowaniem stołu. Otworzyłam lodówkę, żeby wyjąć z niej moje ciasto, ale jedyne co zobaczyłam to okruszki na talerzu. Popatrzyłam się na Nialla, a on zaśmiał się i od razu zaczął się tłumaczyć.
- Byłem głodny, a to jedyne nieprzeterminowane jedzenie w lodówce.
- Ale, żeby nie zostawić nawet kawałka ?! – spojrzałam się z wyrzutem na niego, a on tylko wzruszył ramionami.
- Zaraz wybiję ci oba ramiona i już sobie nimi tak beztrosko nie wzruszysz. – powiedziałam, a on zaczął się śmiać. Odciągnęłam go od kuchenki i wyłączyłam gaz. Wzięłam go za rękę i wyrzuciłam za drzwi w samych bokserkach.
- Idź do sklepu po moje ciasto! – krzyknęłam, a on błagalnym tonem mruknął:
- To rzuć mi przynajmniej portfel. Jest w kieszeni w spodniach. – Poszłam do pokoju i wygrzebałam z jego spodni portfel. Uchyliłam lekko drzwi i wyrzuciłam go, od razu zamykając wejście z powrotem. Po chwili Niall zniknął spod drzwi. Podbiegłam do okna i zobaczyłam beztroskiego Nialla, który w skarpetkach i bokserkach wolno przeszedł przez ulicę, kierując się do sklepu. Zaśmiałam się cicho i weszłam do kuchni. Spojrzałam na zawartość patelni i wyrzuciłam to do śmieci. Ta papka zdecydowanie nie nadawała się do patrzenia na nią, a już na pewno nie do zjedzenia. Umyłam patelnię i schowałam do szafki. Wlałam do dzbanka mleko, które wbrew temu, co mówił Niall, było świeże. Wyjęłam z górnej szafki pudełko z płatkami czekoladowymi i miodowymi. Położyłam to wszystko na stole. Po chwili rozległo się głośne pukanie do drzwi. Spojrzałam przez judasza i zobaczyłam Nialla z ciastem w ręku. Otworzyłam szeroko drzwi i wpuściłam go do środka. Uśmiechnął się do mnie szeroko i pocałował w nos. Wzięłam od niego ciasto i poszłam do kuchni, a Niall ubrać się do mojej sypialni. Pokroiłam ciasto i położyłam kilka kawałków na talerzu, który leżał na stole w jadalni. Rozejrzałam się wokół i uznałam, że przyda się tutaj remont. Tapeta w różyczki odchodzi od ściany,  kafelki w kuchni są już lekko popękane. Wypadałoby także zmienić meble w jadalni, bo ostatnio, kiedy Gabi zachciało się mieć psa, zwierze pogryzło nam dwa krzesła, które były później do wyrzucenia. Teraz wokół drewnianego stołu stały tylko trzy krzesła, które były tak samo stare jak całe to mieszkanie.
- Gdzie. Jest. Moja. Jajecznica? – spytał Niall, akcentując każde słowo po kolei.
- Wyrzuciłam. – powiedziałam lekko i pokazałam, żeby usiadł.
- Okej. A nie łatwiej było zapytać o zgodę?
- Niall, ja rozumiem, ze jedzenie to całe twoje życie, ale to co znajdowało się na patelni… To nie było jedzenie. – blondyn zaczął się śmiać i wsypał sobie do miski płatki miodowe i zalał mlekiem. Zaczął już jeść, kiedy ja powiedziałam:
- Pomożesz mi w remoncie? – Niall spojrzał na mnie tymi swoimi niebieskimi oczami i uśmiechnął się do mnie szeroko, mówiąc:
- No pewnie! Jeszcze się pytasz. Całe mieszkanie? – pokiwałam głową i powiedziałam:
- Ale najbardziej chcę się skupić na kuchni i mojej sypialni. – Niall poruszył znacząco brwiami, a ja przewróciłam oczami i powiedziałam:
- Tapeta mi odchodzi jeśli nie zdążyłeś zauważyć.
- Jasne, jasne. – zaczęliśmy się śmiać, kiedy Niall nagle zmienił temat:
- Kiedy Gab wychodzi? – spojrzałam na kalendarz i krzyknęłam:
- O kurka! – popatrzyłam na Nialla. Widać było, ze chce mu się śmiać, ale z trudem się powstrzymywał.
- Co? – zapytał.
- Za godzinę! – teraz Niall śmiał się w najlepsze. Oprócz tego, że do szpitala mieliśmy jakieś dziesięć minut nic nie tłumaczyło mojej paniki.
- Przecież to jest mnóstwo czasu. –powiedział Niall, a ja popatrzyłam się na niego wzrokiem mordercy. Dokończył szybko jeść śniadanie, kiedy ja śledziłam każdy jego ruch.
- Musimy jechać do mojego mieszkania. – powiedział, kiedy staliśmy już przy drzwiach. Ubrałam szybko buty  i wybiegłam z mieszkania, rzucając klucze do Nialla. Siedziałam już w swoim aucie, kiedy po pięciu minutach Niall przyczołgał się wreszcie do samochodu.
- Wreszcie był pan łaskaw ruszyć swój tyłek do auta?
- Szukałem kluczy i musiałem jeszcze skorzystać. – popatrzyłam się na niego i zaczęłam się śmiać.
- Przecież ci rzuciłam klucze. – powiedziałam i uruchomiłam auto. – A tak właściwie to czym tu przyjechałeś? Nie widzę nigdzie twojego samochodu. – powiedziałam, rozglądając się wokół.
- Autobusem. Miałem wypadek i auto poszło do kasacji. – popatrzyłam się na niego zszokowana i zatrzymałam auto na środku drogi.
- Że co proszę?! – krzyknęłam i uderzyłam go w ramię. – Nienawidzę cię.
- Dobra. Wysiadam. – powiedział Niall i chciał otworzyć drzwi, kiedy ruszyłam szybko w przód.
- Nigdzie nie wychodzisz. Jedziesz ze mną do szpitala.
- Ale ja nie chcę jechać do szpitala! Nic mi nie jest. – powiedział Niall i obrażony na cały świat, odwrócił głowę w stronę szyby.
- Przypominam ci, ze jedziemy po Gab. – roześmiałam się, a na policzkach Nialla wykwitły rumieńce. Odwrócił głowę w moją stronę i uśmiechnął się.
- Wiedziałem.
- Wierzę ci. – powiedziałam i stanęłam na światłach.
- Ale ja naprawdę wiedziałem. Zgrywałem się tylko. – Niall szturchnął mnie w ramię i pocałował w nos, kiedy odwróciłam się w jego stronę.
- A ja mówię, że ci wierzę. – położyłam rękę na bieg i po chwili poczułam na niej dłoń Nialla. Była strasznie zimna.
- Masz zimne ręce. – powiedziałam i uśmiechnęłam się do siebie. Czułam się dobrze w towarzystwie Nialla. Nie musiałam przejmować się tym, ze palnę coś głupiego. Kiedyś byłam na randce w ciemno z jakimś historykiem. Cały czas nawijał mi o jakichś bitwach w średniowieczu i jadł hamburgera na przemian. Powiedział jakiś wątek o bitwie i do jego ust wędrował ogromny kawał hamburgera. Głupio mi to przyznać, ale wtedy poszłam do toalety i już niej nie wróciłam. Wyszłam przez okno. Było ciężko, ale lepsze to niż siedzenie z jakimś obrzydzającym historykiem przy jednym stoliku. Po chwili poczułam jak jego ręka wędruję w stronę moich ud.
- Prowadzę, Niall. – powiedziałam, a on uśmiechnął się i wziął rękę z powrotem.
- Już dobra, dobra. – Niall zaczął grzebać po schowku i znalazł w nim jakąś starą płytę CD. Włożył ją do radia i usłyszeliśmy pierwsze nuty piosenki ‘Look After You’ w wykonaniu Louisa. Niall jakby wiedząc, ze za chwilę zacznę płakać od razu wyjął płytę i włożył Coldplay. Po kilku sekundach w samochodzie rozbrzmiewała piosenka ‘Clocks’. Niall śpiewał sobie pod nosem, a ja skupiałam się raczej na drodze niż na piosence. Wjechałam na skrzyżowanie, kiedy nagle jakiś duży, czarny samochód zajechał mi drogę. Mocno zahamowałam i zaczęłam wyzywać kierowcę samochodu. Niall siedział na swoim miejscu i w szoku wpatrywał się w odjeżdżający samochód. Kiedy znalazł się na tyle daleko, że mogłam przestać bluźnić pod nosem, spytałam się blondyna, czy wszystko dobrze. Pokiwał głową i powiedział:
- To ten samochód.
- Co?
- To ten samochód. Nie wierzę...


___________________________
Hejoo ! :3 Po dłuższej(3 dni?) nieobecności dodaje rozdział :3 Jak wam się podoba ?

sobota, 14 kwietnia 2012

Osiemnaście.


     Wiedziałem, że to jest zły pomysł, a mimo to wszedłem do jej mieszkania, mając nadzieję, że stanie się coś dobrego. Pomyliłem się… Znowu. W sumie powinienem był się domyśleć, ze ona nic,  a nic do mnie nie czuje. Ani krzty jakiegokolwiek uczucia. Czy żałuję? Oczywiście, ze nie, bo jeśli bym nie spróbował nigdy bym się nie dowiedział. Tkwiłbym w totalnym pustkowiu z nie zadanymi nigdy pytaniami, które błąkałyby się po głowie.  Najgorsze jest to, że znowu chce zacząć wszystko od nowa, a popełniam te same błędy co wcześniej. Zaczynam się angażować, kiedy nie jestem nawet pewien drugiej strony. Chciałbym nauczyć się żyć z przekonaniem, że kiedyś mi się uda. Cokolwiek… Nie proszę o rzeczy niemożliwe, ja po prostu pragnę bliskości drugiej osoby. Kogoś, kto naprawdę mnie pokocha, a nie wykorzysta i odstawi na bok. Tak bardzo starałem się myśleć pozytywnie, ale nie udawało mi się. Nie zdążyłem się zorientować gdzie jestem, kiedy naprzeciwko mnie wyjechał jakiś wielki samochód. Chwyciłem mocniej kierownicę i ostro hamując, zakręciłem nią w prawo. Wjechałem w słupek, który znalazł się obok znikąd. Uderzyłem głową w kierownicę, zanim poduszki zdążyły wybuchnąć. Potem nie widziałem już nic oprócz ciemności.

     Obudziłem się kilka godzin albo minut później. Sam nie wiem, bo straciłem rachubę czasu. Spojrzałem przed siebie i zobaczyłem lekko wgięty słupek i wgnieciony samochód. Wyszedłem z auta, kiedy poczułem ostry ból w kostce. Usiadłem spowrotem w samochodzie, delikatnie rozmasowując zranione miejsce. Kostka spuchła, ale wolałem jej nie ruszać. Zadzwoniłem po pogotowie, które przyjechało kilkanaście minut później i pielęgniarze opatrzyli mi nogę. Zaproponowali pomoc w postaci telefonu na policję, ale odmówiłem. Przecież nawet nie wiedziałem, co miałbym im powiedzieć. Nic nie widziałem, a jak się obudziłem nikogo nie było na miejscu wypadku. Zadzwoniłem do mojego ubezpieczyciela, który powiedział, że pomoc przyjedzie około za dwie godziny. Pożegnałem się miło z mężczyzną i spojrzałem na moje auto. Było totalnie zmasakrowane. Cały przód był wgnieciony i nie wiem jakim cudem uszedłem z tego cało. Pielęgniarze dziwili się, ze w tak poważnym wypadku mam tylko skręconą kostkę. Powiedzieli, że jak pozałatwiam wszystkie ważne sprawy, związane z samochodem, powinienem skierować się na prześwietlenie do szpitala. po co, skoro wiem, ze jest skręcona? Powinienem się oszczędzać i dużo nie chodzić. Po chwili uprzytomniałem sobie, ze za 5 dni mamy koncert, a ja ze skręconą kostką będę mógł tylko siedzieć na krześle i pobrząkiwać na gitarze.

    Napisałem Harry’emu wiadomość : ‘’Nie wrócę dzisiaj do domu. Klucz jest pod wycieraczką. Wejdź i trochę ogarnij w mieszkaniu. N.’’ . Odpowiedź dostałem prawie natychmiast : ‘’ Poznałeś jakąś dziewczynę? Ma się rozumieć, ze posprzątam. Toż to burdel nad burdelami. ;-)’’ Przez chwilę zastanawiałem się co mu odpisać. Gdybym opisał wszystko to co się stało, Harry chciałby pojechać ze mną do szpitala, a ja potrzebowałem teraz spokoju i ciszy, no i pomocy drogowej. Odpisałem, więc Harry’emu : ‘’Jak ty mnie dobrze znasz. Tak, poznałem dziewczynę. Dzięki mała ekipo sprzątająca.” Odpowiedź nadeszła od razu. ‘’Ty myślisz, ze ja sam to ogarnę?! Ja jeszcze raz powołam cały zespół do sprzątania, bo nadal śmierdzi po twoich naleśnikach.”  Uśmiechnąłem się pod nosem i włożyłem telefon do kieszeni. Po chwili zaczął wibrować, spojrzałem na ekran komórki i postanowiłem nie odbierać. Przez chwilę telefon jeszcze wibrował jak szalony, nie dając mi spokoju, ale uspokoił się i przyszła wiadomość, głosząca, że ktoś chciał się ze mną skontaktować. Mogłem się tego spodziewać, ze będzie chciała wszystko wytłumaczyć, ale może ja już nie chcę tego słuchać?! Mam dość wszystkich tych kłamstw kierowanych w moją stronę.




***
     Położyłam się do łóżka i po chwili zasnęłam. Kilka godzin później obudził mnie głośny huk, wydobywający się zza okna. Bałam się spojrzeć w tamtą stronę, jednakże po chwili uświadomiłam sobie, że mam otwarte okno. Zapowiadał się ciepły dzień, więc nie zamykałam okna, ale kiedy pokonałam strach i spojrzałam przez nie, zobaczyłam ciemne niebo, z którego raz po raz na ziemie padały pioruny. Szybko zamknęłam okno i schowałam się pod kołdrę. Owinęłam się pod samą szyję i starałam się nie patrzeć za okno. 
     Zaczęło okropnie padać i burza nie uspokajała się. Wręcz przeciwnie. Było coraz gorzej. Deszcz odbijał się od parapetu z głośnym hurkotem, przy okazji obmywając go z ptasich odchodów. To był jedyny plus deszczu. Pobiegłam do salonu po wielkie pudełko ze zdjęciami i wyrzuciłam je na łóżko. Owinęłam się kołdrą i zaczęłam przeglądać je wszystkie po kolei. Wszystkie zdjęcia były moje i Louisa, na poniektórych pojawiali się inni, ale takich zdjęć było zdecydowanie mniej. Wzięłam jedno z wielu fotografii do ręki i przyjrzałam się jej bliżej. Zdjęcie zostało zrobione w wesołym miasteczku, w dniu moich osiemnastych urodzin. Miałam na sobie czarną, zwykłą sukienkę. Spojrzałam się na szafę i podeszłam do niej. Wyjęłam tą samą czarną sukienkę, którą miałam na zdjęciu i szybko ją założyłam. Od razu przypomniałam sobie, jak Louis na mnie wtedy patrzył. Widział we mnie swój ideał, którego niczym nie da się zastąpić. Nie miałam tej sukienki na sobie od czasu moich urodzin. To cud, ze w ogóle się w nią zmieściłam. 
     Spojrzałam na drugie zdjęcie i widziałam siebie ubraną tak samo jak Louis. Miałam na sobie czerwone rurki i biało niebieską bluzkę w paski. Patrzyłam na Louisa, a on się uśmiechał. Podeszłam do szafy i wygrzebałam wszystkie stare ciuchy. Moje i Louisa. Tak, może to dziwne, ale trzymałam rzeczy Louisa w mojej szafie. Posegregowałam je na te, które będą mi może kiedyś potrzebne i na te, których nigdy więcej nie założę. Po krótkiej chwili dorzuciłem do tej drugiej kupki większość ciuchów Louisa. Zostawiłam sobie tylko jego czerwone rurki, biało-niebieską bluzkę, skórzaną kurtkę oraz jedną parę szelek. Resztę wrzuciłam do czarnego worka na śmieci i przeniosłam pod drzwi. To był pierwszy krok do pozbycia się Louisa z głowy. Czas zacząć nowe życie. Uświadomić sobie, ze on już nie wróci i nie przytuli cię tak jak zawsze to robił. Czuć się wolna w ramionach tęsknoty – to niemożliwy warunek do spełnienia. Właśnie dlatego muszę całkowicie uwolnić z uścisku wspomnień i bólu przepełniającego moje serce na myśl o Louisie. Usiadłam na łóżku z jednym zdjęciem w ręku i tępo wpatrywałam się w ścianę, kiedy otworzyły się drzwi od mojego pokoju. W progu stał on. Nie zwracając na niego uwagi wróciłam do poprzedniego zajęcia, czyli siedzenia i wpatrywania się w zieloną tapetę. Niall usiadł obok mnie i objął.
- Po co przylazłeś ? – zdziwiłam się, kiedy obrócił moją głowę w jego stronę i delikatnie musnął moje wargi. Nie spodziewałam się tego, po tym, co odstawiłam rano.
- Przyszedłem cię przeprosić. Wiesz…Trochę głupio wyszło. Nie powinienem był wychodzić, a dać ci szansę na wytłumaczenie. Wiem, że nie zrobiłaś tego celowo i wybaczam ci, chociaż jest to także po części moja wina. Boisz się, ze fakt, iż dawno nie wyznałaś komuś miłości, może zniszczyć ci twoją harmonię bycia niekochanym i zapomniałaś jak to jest kogoś kochać. Może po prostu boisz się… - nie mogłam dać mu skończyć, bo wszystko to, co opowiadał było totalną bzdurą.
- Nie boję się !
- To dlaczego nie chcesz dać mi szansy ?! – krzyknął Niall, patrząc mi się w oczy. Nie wiedziałam co powiedzieć. Może trochę się bałam, ale nie odrzucenia. Bałam się wszystkiego, oprócz odrzucenia. byłam tyle razy odrzucana przez wszystkich, ze zdążyłam się przyzwyczaić. Spojrzałam na zdjęcie, które nadal trzymałam w ręce i schowałam je do pudełka. Podniosłam wzrok na Nialla, który nieśmiało się do mnie uśmiechnął.
- Nigdy nie rozmawiałem w te sposób z żadną dziewczyną, wiesz?
- Dlaczego? – spytałam, kładąc wielkie pudełko na moich kolanach.
- Żadna nie miała odwagi. – uśmiechnął się do mnie, po czym chwycił za rękę. Przybliżył ją do swoich ust i złożył na niej pocałunek.
- Nie jestem odważna. – Niall chwycił moją twarz i odwrócił w swoją stronę, mówiąc:
- Katherina Graham, jesteś najodważniejszą dziewczyną jaką znam. Odważyłaś się schować wszystkie wasze wspólne zdjęcia i wyrzucić ubrania Louisa. Czy to nie jest akt odwagi?
- Skąd wiesz, ze wyrzucam ciuchy Louisa ? Z resztą.. Nieważne i tak pewnie nie dam rady tego zrobić. – Niall patrzył się na mnie przez chwilę i powiedział:
- Posłuchaj! Dasz radę, jesteś najsilniejsza osobą jaką kiedykolwiek poznałem i masz mnie. Ja pomogę ci zawsze. Masz siłę, dużo siły. To ty masz najcudowniejszy uśmiech na świecie i najpiękniejsze oczy i to właśnie TY dasz radę to zrobić! Uśmiechnij się i nie daj satysfakcji temu tam na górze. – powiedział wskazując palcem sufit.
- Mam nie dać satysfakcji naszemu sąsiadowi z góry ? – zapytałam, chociaż dokładnie wiedziałam o co chodzi. chciałam tylko rozładować napięcie, które wisiało w powietrzu.
- Nie, głuptasku. Chodzi mi o tego naszego Boga, który być może teraz opiekuje się naszym Louisem. – uśmiechnął się do mnie jeszcze szerzej niż poprzednio, a ja wtuliłam się jego tors.
Delikatnie uniósł mój podbródek tak, żeby mógł spojrzeć w moje oczy, niestety ja pierwsza zdążyłam utonąć w jego mocno niebieskich oczach. Chwilę później poczułam jego usta na moich.
    Usiedliśmy na łóżku, ja w jego ramionach, a on oparty o ścianę i przeglądaliśmy zdjęcia. Pomógł mi wybrać te najładniejsze i przykleić na olbrzymią kartkę papieru, którą później miałam zamiar przykleić na ścianę. Cała kartka A2 była po 2 godzinach wypełniona moimi ulubionymi zdjęciami. Przytuliłam się do Nialla i zaczęłam cicho płakać. Staliśmy naprzeciwko ściany. Niall obejmował mnie, a ja płakałam w jego tors. Po chwili powiedziałam, ze jestem zmęczona i obydwoje położyliśmy się w łóżku. Po chwili zasnęłam w ramionach mężczyzny, który sprawił, że zaczęłam żyć.



_______________________________
A, więc wczoraj się zawzięłam i napisałam rozdział ;3 Mam nadzieję, że spodoba wam się tak samo jak mi. (:

wtorek, 10 kwietnia 2012

Siedemnaście.


- A najgorsze jest, że on ją zostawił. Pewnie go sprowokowała, bo Gab już taka jest, ale nie spodziewałam się tego po nim. – powiedziałam i strasznie trudno mi było o tym rozmawiać, ale sama zaczęłam. – Możemy o tym nie mówić ? Nie mam ochoty. – fakt, dlaczego nie miałam ochoty, musiałam zostawić dla siebie. Nie mogłam mu powiedzieć: ‘ Prawie przespałam się z Cristianem, dlatego nie mam ochoty o tym rozmawiać.’ Nie, nie i jeszcze raz nie. Przecież on by mnie zbeształ i zaklął na śmierć. Co prawda, byłam na pewno dla niego ważna, bo mógł ze mną porozmawiać o wszystkim, ale tego, że prawie przespałam się z chłopakiem przyjaciółki, nie wybaczyłby mi nawet on.
- Czujesz się szczęśliwa? – spytał się mnie nagle Niall. Nie wiedziałam co mu odpowiedzieć, pewnie w niektórych momentach nie było tak źle, jakby się mogło wydawać, ale nie mogłam udawać, ze wszystko ZAWSZE jest okej. Bo nigdy nie będzie. Nawet jeśli bardzo byśmy się starali nigdy nie będzie tak jak chcemy. Zawsze coś pójdzie nie po naszej myśli, a my możemy tylko stać i patrzeć jak wszystko legnie w gruzach. Pewnie nie tylko ja znam to uczucie, ale podejrzewam, ze ja najbardziej je dostrzegam, bo po prostu nie mam co robić. Szukam zawsze we wszystkim dziury, tylko, żeby móc myśleć o czymś innym niż o Louisie. W każdym momencie szukam jednej odskoczni od tego, co sprawia, ze czuję się gorzej. Po prostu już tak mam i nikt ani nic nie może na to poradzić.
- W tej chwili tak.
- A ogólnie? Nie czujesz się szczęśliwa? Przecież masz przy sobie przyjaciół, rodzina cię opuściła i w końcu znajdziesz swojego wymarzonego, który będzie w stanie zastąpić Louisa.
- NIKT nie może zastąpić Louisa i dobrze o tym wiesz. – powiedziałam i w tej samej chwili zachciało mi się płakać, ale wiedziałam, ze jeśli się rozkleję nasza rozmowa nie będzie miała najmniejszego sensu.
- Tak wiem. Nie to miałem na myśli. Ja też za nim tęsknie, Kat. Nawet nie wiesz jak bardzo, ale ja pogodziłem się już z faktem, że on nie wróci. Ty najwyraźniej jeszcze na niego czekasz.
    Pierwszy raz usłyszałam z ust Nialla, takie słowa. Zawsze wiedziałam, ze jest z niego mądry facet, ale nie spodziewałam się, ze aż tak.
- Tez nie potrafię zapomnieć tamtych chwil, kiedy wszyscy byliśmy przyjaciółmi. Spędzaliśmy razem każdą wolną chwilę, a teraz siedzę tu sam, bez was wszystkich. Ty masz przy sobie Gab i Crisa, a ja?
- Olivię. – powiedziałam, choć nie byłam niczego pewna. Kiedy pierwszy raz ich razem widziałam on nie czuł się najlepiej w jej towarzystwie.
- A wiesz przez kogo nie utrzymuję kontaktu z chłopakami ? – pokiwałam przecząco głową, choć nie musiałam tego robić, bo on i tak by mi odpowiedział. – Właśnie przez Olivię. To ona powiedziała, ze będzie dla mnie najlepiej jeśli zostawię przeszłość daleko za sobą, ale wiesz co? To nie jest dobry sposób, żeby o wszystkim zapomnieć, bo to nawraca i to z podwójną siłą.
- Dlaczego to zrobiłeś, choć wiedziałeś, ze tak nie będzie?
-  Nie wiedziałem. Myślałem, ze to naprawdę pomoże mi zapomnieć, ale to powiększało mój ból. Nawet sprawiało większy,  ale wstyd mi było odezwać się do chłopaków po tylu latach.
    Zaczęłam się śmiać, bo wiedziałam, że teraz gada głupoty. Chłopcy nigdy by się od niego nie odwrócili. Nigdy, przecież zawsze mówili, że będą na niego czekać i zawsze może do nich zadzwonić.
- Ostatnio doszedłem do wniosku, że Olivia zniszczyła moje życie. Owszem, chciałem zacząć wszystko do nowa, ale nie w ten sposób.
- Czemu po prostu jej nie wyrzucicie?
- Czekamy. Podobno mają jej dać jakąś wspólniczkę. – Niall uśmiechnął się pod nosem i podszedł do mnie, po czym delikatnie mnie objął.


***
- Przestań płakać, szkoda tuszu. On chciał cię tylko chronić. Wiesz jaki to jest ból, kiedy patrzysz, jak ktoś z twoich najbliższych cierpi ? – Ally pokiwała przecząco głową, a ja mówiłam dalej: - No widzisz. Chciał tylko, żebyś nigdy tego nie doświadczyła.
- Ja rozumiem, ze on jest martwy i że o nieżyjących należy mówić dobrze, ale prawda jest taka, że Leo był kłamcą. Nie można powiedzieć, ze chciał mnie chronić, bo to nie on powinien o tym decydować. To ja powinnam powiedzieć, czy chcę przy nim być! – Ally wybiegła cała zapłakana mojego pokoju i podejrzewam, ze nie mogą się jej spodziewać przez kilka najbliższych dni. miałam tylko nadzieję, ze zanim wyjdę ze szpitala. Spojrzałam na zegarek, który wskazywał już godzinę 23:00. Było już późno, więc ułożyłam sobie poduszkę i położyłam się spać.
-O, jaki śliczny! Jak go nazwiemy? – usłyszałam głos Cristiana nad swoim uchem. Spojrzałam na swoje ręce i ujrzałam niemowlaka. Miał niebieskie oczy, mały nosek i pełne usteczka. Uśmiechnęłam się pod nosem i cicho zaśmiałam. Dziwne było to, ze byłam świadoma tego, ze przecież nie mam dzieci, ale trzymałam jedno w rękach i było tak podobne do mnie, ze zaczęłam płakać. Położyłam dziecko w łóżeczku i usiadłam na fotelu, chowając w dłonie twarz. Nie wiedziałam co zrobić, co powiedzieć. Cristian kucnął przede mną i powiedział:
- Czemu płaczesz? Przecież zawsze o tym marzyłaś. – popatrzyłam się na niego i zaczęłam szlochać jeszcze bardziej. Nie umiałam się powstrzymać. Tak bardzo ranił mnie fakt, że dobrze wiem, ze nigdy nie będę miała dzieci, bo po prostu nie jest mi to pisane. Wybiegłam z pokoju i nagle znalazłam się na cmentarzu. Wokół znajdowało się mnóstwo malutkich nagrobków, mijałam je i nie mogłam powstrzymać łez. Zrozumiała, ze przecież to nie moja wina, wiele kobiet poroniło w tym samym czasie, co ja, ale one próbują się pozbierać, a ja? Ja potrafię tylko marudzić i narzekać na wszystko co mnie w życiu spotkało lub spotka. Na pewno nie zapomnę od tak, poprzez pstryknięcie palcami, tych wszystkich chwil z Cristianem, tej chwili, gdy dowiedziałam się, ze jestem w ciąży, ale nie mogę też bezczynnie siedzieć i patrzeć, jak całe życie ze mnie uchodzi. Jestem młoda, mam przed sobą mnóstwo czasu. Kto wie, może pewnego razu spotkam wszystkich, którzy we mnie nie wierzyli i będę mogła z czystym sercem zaśmiać im się w twarz, ale muszę zacząć walczyć. Stanęłam przy jednym nagrobku i zamknęłam oczy, z których płynęły pojedyncze łzy. Spojrzałam jeszcze raz na grób i głośno przeczytałam napis: ‘’ Lottie Tiger. Mała księżniczka, która nigdy nie ujrzała światła dziennego.” Kucnęłam przy nagrobku i palcem jeździłam po wygrawerowanym napisie. Nagle obok mnie wylądowała jakaś postać. Spojrzałam na twarz człowieka, a raczej istoty, która pojawiła się znikąd i przeraziłam się. Przede mną stał Louis. Mój Louis. Popatrzył się na mnie i powiedział:
- Nie płacz, Gab. Ona będzie szczęśliwa, dopilnuję, żeby nic jej się nie stało. – zniknął.
Obudziłam się z wrażeniem, ze nie muszę martwic się o… Lottie. Tak… Wiedziałam, ze gdziekolwiek teraz jest, Louis się nią zaopiekuje. Spojrzałam na zegarek, który tym razem wskazywał godzinę 5:45. Za godzinę i piętnaście minut będzie rozdawane śniadanie. Wzięłam z szafki książkę i zaczęłam czytać, w głowie wciąż mając obraz Louisa, który był… aniołem. Moim własnym aniołem stróżem, teraz musiałam go dzielić z Lottie - moją małą dziewczynką.

***
- Już chyba czas wracać, nie sądzisz ? – zapytał się mnie rozbawiony Niall. Popatrzyłam się na niego i pokiwałam głową na znak zgody. Chwycił mnie za rękę i wspólnie poszliśmy do auta. Tym razem jechaliśmy niecałe 35 minut, bo było jeszcze wcześnie rano i nie było korków.
- Jak się czujesz? – zapytał się mnie Niall, kiedy chciałam wysiąść z auta.
- Lepiej, dziękuję. – schlałam się już, żeby pociągnąć za klamkę i wysiąść, kiedy blondyn chwycił mnei za rękę, mówiąc:
- Poczekaj chwilę. – spojrzałam się w błękitne oczy Nialla i automatycznie odpłynęłam. Że też wcześniej nie zauważyłam, ze ma takie piękne oczy. Niall delikatnie odchrząknął i powróciłam na Ziemię. Nachylił się nade mną i delikatnie musnął moje usta. Nie wiedziałam co zrobić. On jest przyjacielem mojego chłopaka ! ‘’Louis nie wróci. Zacznij żyć.” rozbrzmiewał głos w mojej głowie. Tym razem postanowiłam go posłuchać. Niall trochę speszony odwrócił się i powiedział:
- Przepraszam. Nie powinienem był. – nic nie mówiąc, nachyliłam się nad nim pocałowałam go. Wyczułam, ze Niall uśmiecha się.
- Chcesz wejść? – spytałam, a on pokiwał głową i wyciągnął kluczyk ze stacyjki. Minutę później byliśmy już u mnie. Delikatnie bawiłam się jego blond włosami, a on całował moją szyję. Wziął mnie na ręce i wszedł do jakiegoś pokoju. Nie wiedziałam, gdzie jesteśmy dopóki nie zauważyłam swojego łóżka.
- Zgadłem? – spytał, między następnymi pocałunkami. Pokiwałam głową i zaczęłam się śmiać. Niall ściągnął ze mnie bluzkę i spodnie. Delikatnie całował mój mostek, kiedy wbrew własnej woli, powiedziałam:
- Louis… - i wtedy wszystko co dobre, skończyło się. Niall wyskoczył z łóżka jak poparzony. Szybko założył spodnie i bluzkę i wybiegł z domu, krzycząc:
- Wiedziałem, że to  nie jest dobry pomysł! – ja natomiast wiedziałam, ze nic co dobre, nie może trwać wiecznie. Czułam, że w końcu coś zepsuję.


_________________________________________
WOW, takie pełne zaskoczenie haha :3
Pierwszy raz w życiu stwierdzam, iż udał mi się rozdział :)
A wam? Jak się podoba?
btw. zapowiadało się tak pięknie i znów zjechaliście do 7 komentarzy :c CHCĘ zobaczyć na co was stać :3
12 obserwatorów o.O niby mało, ale tyle radości, że ja cię kręcę (:

piątek, 6 kwietnia 2012

Szesnaście.




     Dziwnie jest iść ulicą, śmiejąc się sama do siebie, ale kto powiedział, że każdy jest normalny? Ludzie patrzyli się na mnie jakbym właśnie wyszła z wariatkowa, nawet jeśli… to nie mam zamiaru tam wracać. W LA jest dobrze. Włożyłam słuchawki do uszu i szłam w rytm piosenki ulubionego zespoły Louisa – The Fray ,,You Found Me”. Nie wiedziałam gdzie idę ani po co. Tak po prostu sobie spacerowałam, w końcu  świeżego powietrza nigdy za wiele, prawda? Wyciągnęłam z torebki list od Louisa, który czytałam już kilka razy. Za każdym razem dostrzegałam coś nowego w stylu jego pisma. Czy był już na tyle świadomy swojej choroby, że nie chciał mnie martwić. Przecież i tak w końcu dowiedziałabym się o tym wszystkim. Tej choroby nie jest łatwo ukryć, kiedyś musiałby znowu zacząć jeździć do szpitala i brać leki i zażywać chemioterapię. Przecież nie ukryłby tego przede mną. Może i nie jestem zbyt bystra, ale do najgłupszych tez nie należę.
     Nie wiedziałam co robić, do domu nie wrócę, bo będę się nudziła, a do szpitala nie pójdę, bo na razie nie mam ochoty widzieć Gab. Nie rozumiałam, dlaczego nie powiedziała mi o tym liście. Myślała, że nigdy go nie znajdę? Nie miałam pojęcia, co o tym myśleć, więc próbowałam się odizolować od tego. Podgłosiłam muzykę w słuchawkach i usiadłam na pobliskiej ławce. Zamknęłam oczy, a kiedy je otworzyłam zrobiło się ciemno. Miałam na sobie tylko cienką kurtkę, więc nie powiedziałabym, ze było mi ciepło. Opatuliłam się szczelniej kurtką i poszłam do domu.
     Kiedy dotarłam pod drzwi zobaczyłam Cristiana.
- Cześć. – powiedział niepewnie. – Zapomniałem jednej rzeczy, a klucze odniosłem Gab.. Gabrielli. – kiedy wypowiadał jej imię, jego głos się zagiął i wiedziałam, że on ją kocha i trudno mu jest odejść.
- Wejdź. – otworzyłam drzwi i weszłam, zapraszając Crisa gestem dłoni. Chwilę później poczułam jak jego ręka wędruje po mojej talii, aby później znaleźć się na moim policzku. Zbliżył swoją twarz do mojej i delikatnie musnął moje wargi. Nie mogłam się poruszyć. nie chciałam tego, ale z drugiej strony, brakowało  mi tego dotyku, tego ciepła i delikatności. Po chwili opierałam się o drzwi do łazienki pod naciskiem Cristiana. Jego dłonie krążyły po moim ciele, a ja się nie opierałam. Pierwszy raz od wielu lat ktoś mnie dotykał z takim uczuciem.
- Katherina… - wycharczał moje imię. Usłyszałam jego głos i zauroczenie powróciło. Wszystkie wspomnienia momentalnie znalazły się w mojej głowie, zakrywając wszystkie o Louisie. Wszystko o czym myślałam przez tych kilka lat, zniknęło jakby w jednej chwili. Wszystkie momenty, przez które płakałam wyparowały.
    Jego ręka powędrowała w stronę dołu mojej bluzki, która kilka sekund później znalazła się na podłodze. Cris wziął mnie na ręce. Oplotłam nogami jego biodra i delikatnie muskałam ustami jego szyję. Kiedy znaleźliśmy się w łóżku, Cris bawił się zapięciem mojego biustonosza. Spojrzałam w bok i zobaczyłam zdjęcie Gab i Crisa – stali uśmiechnięci pod naszym mieszkaniem, a Gab w ręce trzymała klucz. Momentalnie odskoczyłam od Crisa i wybiegłam do mojej sypialni. Nie wiedziałam czemu to zrobił i czemu ja poniosłam się emocjom, ale wiedziałam, że nie możemy powiedzieć o tym Gab. Załamie się jeszcze bardziej, a co najgorsze nie będzie chciała mnie widzieć. Chwilę później rozległo się głośne pukanie w drzwi od mojego pokoju. Nie czekając na moje pozwolenie Cristian wszedł i usiadł obok mnie na łóżku. Przeniosłam się na krzesło, które stało przy biurku. Nie mogłam pozwolić, żeby to się stało znowu, dlatego na chwilę obecną będzie lepiej jak będę stała daleko od niego.
- Lepiej będzie jeśli wyniesiesz się stąd. – Cristian popatrzył się na mnie zdziwiony. Popatrzyłam się w dół i zauważyłam, ze nadal stoję w samym staniku. – To, ze mam na sobie tylko stanik, nie znaczy, ze nie mówię poważnie. – Cristian stał z łóżka i skierował się w moją stronę. Stanął przede mną, ale nie zdążył nic powiedzieć, bo mruknęłam:
- Tam są drzwi. – pokazałam mu ręką, że ma wyjść i uprzednio delikatnie całując moje czoło, skierował się w stronę wyjścia. Kiedy usłyszałam trzaśnięcie drzwiami, poszłam do salonu po mój telefon. Wybrałam pierwszy numer i po chwili usłyszałam odzew:
‘-Halo?’. – odłożyłam słuchawkę i zaniosłam się histerycznym płaczem. Nie wiedziałam co mam robić.


***

    Kilka minut po wyjściu Harry’ego zadzwonił mój telefon. Okazało się, że dzwoniła Katie, ale gdy się odezwałem, ona odłożyła słuchawkę.  Nie byłem pewien czy mam oddzwonić. Jednakże po chwili namyślenia, wybrałem jej numer i usiadłem na kanapie. Po chwili usłyszałem dźwięk, który wskazywał na to, ze ktoś odebrał. W telefonie słyszałem tylko płytki oddech, który prawdopodobnie należał do Katie.
     - Chcesz gdzieś pojechać? – spytałem, ale nie uzyskałem odpowiedzi od razu. Po kilku sekundach usłyszałem głos Katie z nutą radości w głosie. Powiedziałem jej, że za 20 minut będę pod jej domem, po czym uświadomiłem sobie, że nie znam adresu. Po chwili jednak dostałem wiadomość tekstową, w której zawarty był adres Kat. Ubrałem się szybko w jakieś wygodne ciuchy i wyszedłem z domu. Nie wiem skąd w mojej głowie zrodził się pomysł, żeby gdziekolwiek jechać z Katie, ale chętnie pozwiedzam LA. Co mi szkodzi, prawda? Piętnaście minut później siedziałem w samochodzie pod blokiem Kat i czekałem aż wyjdzie z mieszkania. Dokładnie po pięciu minutach zjawiła się ubrana w zwykłe spodnie dżinsowe, jakąś koszulkę i bluzę sportową. Pod ręką trzymała parasolkę, a na jej ramieniu zwisała zwykła torba. Uśmiechnęła się do mnie i otworzyła drzwi auta. W ciszy jechaliśmy przez chwilę, kiedy zapytałem się Kat:
- Dokąd tak właściwie jedziemy?
- Long Beach. – usłyszałem krótka odpowiedź, a w jej głosie nie było czuć niepewności. Dokładnie wiedziałem gdzie to jest, bo kiedyś planowałem wycieczkę po Los Angeles, ale wynikły pewne komplikacje, które uniemożliwiły mi wyjazd. Przyspieszyłem trochę i już po niecałej godzinie byliśmy na miejscy. Bylibyśmy wcześniej gdyby nie korki. Zaparkowałem niedaleko portu i poszliśmy na spacer. Przez kilka minut trwaliśmy w niezręcznej ciszy, kiedy Katie zwróciła się w moją stronę i powiedziała:
-  A, więc Claudia z Patrickiem, tak ? – tego najbardziej się obawiałem. Poruszyła temat tabu. O tym się ze mną po prostu nie rozmawiało.
- Naprawdę o tym będziemy teraz rozmawiać? – usilnie próbowałem zmienić temat i zadałem najgłupsze pytanie jakie można zadać załamanej dziewczynie:
- Jak się czujesz? – no i padłem. Jednak Katie została niewzruszona i odpowiedziała tylko krótkie:
- Dobrze. – od razu było widać, ze nic nie jest dobrze, ale postanowiłem nie ruszać tego tematu, bo wiedziałem, ze i tak nie dowiem się prawdy. Ona nigdy nie mówiła o sobie, zawsze wolała mówić o kimś. tak to już z nią jest. Kiedy chciałem zmienić temat, ona powiedziała:
- Chociaż, wiesz co? Wcale nie jest dobrze. Jest okropnie i dobrze o tym wiesz, ale dziękuje ci, ze nie poruszyłeś tego tematu.
- A więc co się stało ? – Katie zaśmiała się, bo wiedziała, że i tak w końcu nie wytrzymam i zapytam się jej o to.
- Hm..  Powiedzmy, ze zostałam dzisiaj dwa razy napadnięta, pod moim drzwiami stał psychol… A! I jeszcze zapomniałam dodać, ze mnie okradziono, a moja najlepsza przyjaciółka leży w szpitalu. – zrobiłem oczy jak pięciozłotówki i zapytałem się przerażony, czy chodzi o Gabriellę, w odpowiedzi Katie pokiwała głową.
- poroniła. – usłyszałem i automatycznie usiadłem na ławce. Nie mogłem uwierzyć, wiedziałem, ze największym marzeniem Gab jest mieć dziecko, które będzie mogła wychować, a teraz jej marzenia legły w gruzach.
- Kiedy skończymy wycieczkę, możemy do niej pojechać, bo mam jedną sprawę do załatwienia. – powiedziała Katie i wzięła mnie za rękę, prowadząc wzdłuż portu. 


_________________________________
Jakoś dziwnie łatwo pisało mi się ten rozdział. Może dlatego, ze jesteście niesamowici! Czytam wasze opinie i po prostu tak mi się robi ciepło na sercu, ze o jaa ! :3 
UWIELBIAM WAS! xxx

Statystyka.

Obserwatorzy