sobota, 25 lutego 2012

Trzy.


Wpatrywałam się w tył głowy chłopaka, gdy nagle ten odwrócił się i popatrzył w moje oczy. To był Niall, wszędzie go poznam. W ogóle się nie zmienił. Wciąż ta sama fryzura, ten sam styl i ten sam uśmiech. Nie wiem dlaczego, ale zamiast odwzajemnić jego uśmiech spojrzałam w gazetę, udając że czytam artykuł. Zawołałam kelnera, żeby przyniósł mi rachunek. Ubrałam się i zabrałam wszystkie rzeczy. Wyszłam z kawiarni ostatni raz patrząc się na mojego przyjaciela. Nie poznał mnie czy może tylko udawał? Nie mogę uwierzyć, ze go zobaczyłam. Nie mogę zadzwonić do Gab, bo wpadłaby w szał, jakby dowiedziała się, ze nawet do niego nie podeszłam. Wolałam nie ryzykować i nie robić z siebie tępej idiotki, która podchodzi do nieznanego mężczyzny.. O nie. Nie po to przyjechałam do LA, żeby robić sobie obciach. Schowałam gazety do torebki i skierowałam się do parku. Miałam ochotę pochodzić sobie bez celu i pomyśleć. Ostatnio często to robię, chyba za często. Wykorzystując sytuację, że jestem sama przy okazji weszłam do pobliskiego sklepu z odzieżą. Dawno nie kupiłam sobie nic nowego, z resztą… Z Gab nie mogłam chodzić do sklepów, bo ona kazała mi wszystko przymierzać, mówiąc, że będzie mi w tym świetnie, chociaż nigdy nie jest mi w tych ciuchach dobrze. Ekspedientka przywitała mnie miłym uśmiechem, który nadzwyczaj dobrze udało mi się odwzajemnić. Zbyt często szczerze się nie uśmiecham. Dawniej robiłam to częściej, o wiele częściej. Nie chciałam o tym myśleć, więc zagłębiłam się w poszukiwaniu jakiegoś swetra. Nie umiałam skupić się na ubraniach, bo cały czas myślałam o tym, że byłam tak blisko rozmowy z Niallem.
- Cześć, Katie. – usłyszałam piskliwy głosik. Od razu wiedziałam do kogo należy. Spojrzałam w dół i ujrzałam słodka pięciolatkę. Córka sąsiadki. Często opiekowałam się tym rozkosznym dzieciakiem. Mała była małą słodką blondyneczką z wielkimi niebieskimi oczami. Oprócz tego, ze była śliczna to jej zaletą było to, ze nigdy nie siedziała cicho. Cały czas musiała coś mówić, inaczej nie byłaby sobą.
- Cześć, Nicola. Gdzie twoja mama? – spytałam się, a dziewczynka wskazała palcem na przebieralnię. Lubię jej mamę. Jest naprawdę miłą kobietą świetnie się z nią rozmawia. Mama Nicoli jest wysoką blondynką o brązowych oczach. Samotnie wychowuje dwójkę dzieci – dziesięcioletniego Thomasa i pięcioletnią Nicolę. Jej mąż zginał na wojnie w Afganistanie. Mimo tych wszystkich przejść zawsze jest uśmiechnięta. Dziewczynka pociągnęła mnie za rękę w stronę przebieralni, mówiąc coś przy tym o nowej bluzeczce, którą kupiła jej mama.  Lubiłam ją, ale teraz chciałam tylko spokoju. Kiedy podeszłam razem z Nicolą pod przebieralnię jej mama nagle wychyliła się, prawie uderzając swoją głową w moją. Kobieta miała opuchnięte oczy i sztucznie się do mnie uśmiechała.
- Cześć Katie – mruknęła  i otarła łzę, która powoli spływała po jej policzku.
- Dzień Dobry, pani Colmes. Co się stało? – kobieta mruknęła ciche nic i pociągnęła swoją córeczkę do kasy. Nicola krzyczała coś o tym, ze musi mi pokazać, ale matka zgasiła ją wzrokiem. Dziewczynka odwróciła się i pomachała do mnie swoją malutką rączka. Widzę, ze nie tylko ja sobie płacze po kątach…Ze też nigdy nie spostrzegłam, ze ta kobieta naprawdę coś ukrywa. Cały swój smutek trzymała w środku. Pomimo, ze jesteśmy dwiema różnymi osobami tak wiele nas łączy. Strata najważniejszej dla nas osoby. Tylko, ze jej pozostało coś po mężu, a mi po Louisie, tylko wspomnienia i prezent, który podarował mi przed wyjazdem.
- Przepraszam, pomóc w czymś? – usłyszałam miły, damski głos. Popatrzyłam się na kobietę do której należał głos i powiedziałam:
- Nie w tym świecie. – wyszłam ze sklepu, czując na sobie wzrok kobiety. Było mi wszystko jedno co sobie o mnie pomyśli. Co dziwne, nie przejmowałam się tym. W głowie miałam tylko smutny wzrok pani Colmes. Powinna dostać nagrodę Nobla. Świetnie udawała codzienność. Jej serce pękało z utęsknienia, ale ona twardo udawała. Pewnie dla swoich dzieci, bo tylko one zostały jej po mężu…Zwróciłam się do parku, aby spokojnie posiedzieć sobie na ławce i poobserwować innych ludzi. Ich życie, ich szczęście. Nagle poczułam wibracje telefonu w kieszeni spodni. Otworzyłam klapkę telefonu i odczytałam sms’a od Gabrielli : ‘’ Mark wyszedł. Gdzie jesteś? G. „ Nie odpisałam jej, tylko zamknęłam klapkę i schowałam telefon do torebki. Nie miałam ochoty teraz rozmawiać, a szczególnie tłumaczyć się z tego co robię, ani z kim i gdzie. Chciałam poczuć się wolna, poczuć, ze nareszcie żyję. Ale nie potrafiłam. Zaczęło się robić zimniej, a za chwilę zacznie padać deszcz. Postanowiłam wrócić do domu. Ruszyłam główną drogą, aby przejść jeszcze koło kawiarni i może zobaczyć Nialla. Może tym razem odezwę się do niego. Poczułam czyjąś rękę na ramieniu. Odwróciłam się, ale zobaczyłam jakąś kobietę, z ulotką w ręku. Tak się przestraszyłam, że kiedy kobieta się do mnie uśmiechnęła, zmierzyłam ją wzrokiem i poszłam dalej, nie biorąc ulotki. Nie wiem dlaczego nie potrafię być miła. Kiedyś nie potrafiłabym przejść koło jakiejkolwiek osoby, która potrzebuje pomocy, obojętnie. A teraz?  Czy tego chciałam, czy nie. Zmieniłam się.  Szłam i myślałam, kiedy nagle ktoś wpadł na mnie albo ja na niego. Upadłam na ziemię i wiedziałam już, ze przez najbliższy czas nie usiądę. Delikatnie rozmasowywałam sobie nadgarstek, który jak zauważyłam jest otarty.
- Przepraszam. Nic ci nie jest? – usłyszałam znajomy głos i spojrzałam w górę. Pierwsze co zobaczyłam to dłoń, którą chwyciłam i za jej pomocą wstałam z ziemi. Później spojrzałam w mocno niebieskie oczy i wpatrywałam się w nie dopóki nie usłyszałam odchrząknięcia. Zaczęłam się śmiać, a blondyn mi wtórował. Tylko niska brunetka, która stała obok niego miała nietęgą minę. Podejrzewam, ze jest to jego dziewczyna, której niezbyt podoba się, ze jej chłopak, no cóż… Nie wiem jak to nazwać, ale pewnie teraz morduje mnie teraz w głowie, za to, ze to nie ona jest ta dziewczyną, która śmieję się z Niallem. Brunetka szturchnęła mocno Nialla, a on odchrząknął i powiedział:
- Przepraszam jeszcze raz, a teraz musimy iść. Do zobaczenia! – mruknęłam tylko ciche ‘cześć’ i poszłam w swoją stronę, aby po chwili krzyknąć w ich stronę:
- Niall, poczekaj chwilę. – zdziwiony blondyn odwrócił się, a ja nieśmiało powiedziałam:
- Bo jest taka sprawa…

_______________________________
Właśnie zdałam sobie sprawę, ze naprawdę lubię pisać.
xoxo

4 komentarze:

  1. Ohohoho, końcówka super <3 Ale, że on jej nie poznał? Świetny rozdział :* Czekam na kolejny! [help-me-see] [beats-for-you]

    OdpowiedzUsuń
  2. Ciekawa jestem jaka to sprawa ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. we loove u, liv horan :*

    OdpowiedzUsuń
  4. Zajebista ta końcówka;) Kocham to co piszesz;) Jesteś niesamowita! Uwierz w siebie i pisz gdy tylko mozesz,bo to co piszesz jest niesamowite. W przyszłości czekam na twoją książke;)

    OdpowiedzUsuń

Statystyka.

Obserwatorzy