- Cristian ? – weszłam cicho do domu, w którym panował totalny chaos. Wychodzi na to, ze Cristian zdążył tu przyjść przede mną.
- Czego ? – nagle jego postać pojawił się prosto przed moim nosem. Popatrzyłam się do góry, w jego oczy, z których popłynęło kilka łez. Cristian szybko je otarł i wrócił do pakowania wszystkich swoich rzeczy. Zobaczyłam na podłodze coś, co mnie totalnie zszokowała. Koło sofy leżało rozerwane na dwie części ich zdjęcie. Pamiętam, kiedy to było. W dniu zaręczyn moich przyjaciół poszliśmy się przejść po parku. Kazali mi sobie zrobić zdjęcie pod drzewem. To, ze nie umiałam obsługiwać aparatu, pominę. Zayn nabijał się wtedy ze mnie cały dzień. Kiedy już ogarnęłam cały ten sprzęt cyknęłam zdjęcie, kiedy jeszcze się szykowali. Gabi dotykała delikatnie jego policzka, a on patrzył na nią z takim oddaniem i miłością, że łza w oku kręciła się, jak patrzyło się na to zdjęcie. Postanowiłam wtedy, ze więcej zdjęć nie robię, bo to jest najlepsze. I tak pozostało. To zdjęcie mają chyba wszyscy nasi znajomi, bo Gab porozdawała je na imprezie zaręczynowej.
- Może nie tym tonem, co ? – Cristian popatrzył się na mnie zdziwiony i zaśmiał się cicho. – jak to kiedyś Niall powiedział? Śmianie się pod nosem, jest dla panienek ? Nie czytałeś męskiego kodeksu ? – wybuchnęliśmy śmiechem. Przyszłam z nim porozmawiać na poważny temat, a skończyło się na tym samym co zawsze.
- Tęskniłem za twoim szczerym śmiechem. – powiedział cicho, ale na tyle głośno, że mogłam go usłyszeć. Stanęłam zszokowana i nie wiedziałam co powiedzieć. Nigdy nie słyszałam od niego czegoś takiego, a spodziewałam się tego w tym momencie najmniej. – Przepraszam. nie powinienem był tego mówić.
- Masz rację. Nie powinieneś, ale powiedziałeś… - Cristian podszedł do mnie i mocno przytulił.
- Wiesz, ze tęskniłem za twoim uściskiem ? – powiedział mi na ucho i przytulił jeszcze mocniej. Nie mogłam tego zrobić mojej najlepszej przyjaciółce. Odeszłam od Cristiana i zwróciłam się ku drzwiom. Zatrzymał mnie i powiedział:
- Przepraszam.
- Za co?
- Za to, ze jestem. Za to, ze cię kiedyś zraniłem i za to, że musisz mnie znosić, ze musimy żyć w jednym domu.
- Nie robię tego dla ciebie ani dla siebie. Robię to dla Gab, bo ona kocha cię tak jak nikt inny na świecie. I przyszłam tu właśnie dla niej, nie dla ciebie.
- Ale… ona mnie nie chce i dała mi to dobitnie do zrozumienia.
- Ona poroniła ! Nie wie co mówi. Więc albo idziesz ją przeprosić albo wypad z domu. – ku mojemu zdziwieniu Cristian zabrał swoją torbę i ich wspólne zdjęcie z szafki, i wyszedł. Nie wiem, co powiem Gab, kiedy wróci do domu, ale nie zapowiadało się na miłą rozmowę. Zdziwiło mnie zachowanie Cristiana, a już szczególnie to, co od niego usłyszałam. Sama już nie wiem czego pragnę i co czuje. pogubiłam się w moich uczuciach, a niewypowiedziane słowa pogłębiają to wszystko, co się we mnie kłębi. Weszłam do salonu i zaczęłam zbierać wszystkie rzeczy z podłogi, które wywalił Cristian w poszukiwaniu jego ciuchów. Przyjrzałam się bliżej wszystkim rzeczom i wśród reszty ciuchów Crisa i Gab znalazłam jedno zdjęcie. Moje i Cristiana z czasów, kiedy byliśmy jeszcze razem. Odwróciłam zdjęcie na drugą stronę i zobaczyłam znajome pismo. ‘’ Wszystkiego co najlepsze. Wasza kochana Gab”. Zrobiło mi się trochę smutno, ze względy na to co tu zaszło. Potargałam to zdjęcie na małe kawałeczki i wrzuciłam do kosza, który stał niedaleko. Zabrałam się za selekcje innych. Wyrzuciłam zdjęcia z pudełeczka na podłogę, a na sam wierzch wyleciała koperta, zaadresowana do mnie. Otworzyłam kopertę i wyleciała z niego pojedyncza kartka i jedno zdjęcie. Najpierw obejrzałam zdjęcie. Na zdjęciu widniał uśmiechnięty Lou i ja, obejmująca go w pasie. Louis miał na sobie jego ulubione czerwone spodnie i białą bluzkę w niebieskie paski. Był to jego ulubiony strój i często go zakładał, dlatego na większości zdjęć był ubrany tak samo. Z tyłu był podpis: ,, Dla kochanej Kat, jakby coś.”. Zawsze tak pisał, jak nie wiedział o czym ma napisać. Spojrzałam na to zdjęcie jeszcze raz. byłam tam tak szczerze szczęśliwa, jak nigdy od tamtej pory. Popatrzyłam się na twarz Louisa i wyrażała prawie to samo. Odłożyłam zdjęcie na bok i zabrałam się za kartkę, która wyleciała razem ze zdjęciem.
„Droga Katie
Piszę do ciebie ten list, jakby mi się coś stało. No wiesz. Zawał i tego typu sprawy. A tak na serio, to piszę do ciebie, bo nie wiem jak długo jeszcze będę przy tobie. ostatnio lekarze powiedzieli mi, że mam raka. Taa, niby się kiedyś leczyłem i wszyscy mówili, że nie będzie nawracał. A jednak. ostatnio źle się poczułem i postanowiłem iść zrobić podstawowe badania. A wracając do tematu, to pewnie skoro go czytasz, to już mnie z tobą nie ma. Poprosiłem Gab, żeby ci go dała, kiedy.. No wiesz. pewnie teraz płaczesz. nie rób tego, bo ja nie lubię jak ryczysz z mojego powodu. Chciałbym ci powiedzieć, ze nie masz co się przejmować, że mnie nei ma już z tobą, bo ja zawsze będę. nawet jakby Bóg zamknął mnie w czeluściach piekła albo coś, ja zawsze będę na ciebie zerkał, czy przypadkiem nie robisz żadnych głupot. A jak coś ci się stanie, np. złamiesz nogę, to wiedz, ze to kara ode mnie. Trochę to brutalne, tak wiem, ale to będzie następować jak zrobisz coś naprawdę niedobrego. Pamiętasz wtedy, jak … A dobra, nie będę tak tego publicznie pisał, ale masz tak nie robić!
Pewnie nie wybaczysz mi do końca swojego życia, ze nie powiedziałem ci o chorobie, ale nikt nie wiedział. Nawet Harry ! Przysięgam na marchewki. Nie chciałem wam nic mówić, bo nie lubię jak ktoś się nade mną użala, a ty byś na pewno to robiła! Znam cię, mała i wiem jakby to wyglądało. Cały czas chciałabyś coś za mnie robić. Ja chciałem tylko korzystać z życia dopóki mogę. Pewnie sobie myślisz, ze powinienem był walczyć. Chociażby dla ciebie, ale ja nie potrafiłem. lekarze powiedzieli, ze szanse na przeżycie są znikome, a ja ślepo im wierzyłem. I widać jak to się skończyło… Mam 20 lat i piszę list pożegnalny do mojej dziewczyny! TO JEST CHORE! Ale za to mnie kochasz, czyż nie ? A za ja ciebie kocham? hm… Zastanówmy się. Może za to, ze zawsze byłaś przy mnie, że pewnie gdybyś widziała o wszystkim nie opuszczałabyś mnie nawet na krok, nie pozwoliłabyś mi robić połowy rzeczy, które pewnie zrobiłem (znienawidziłbym cię, jakbyś kazała mi przestać koncertować!). Kocham cię za to, ze jesteś i zawsze byłaś i będziesz. jak to mówił Alighieri Dante ?
‘’ Miłość jest pierwszą wśród nieśmiertelnych rzeczy.’’ ? Tak, dobrze pamiętam ! a jednak szkoła się na coś przydaje! No więc, moja miłość jest jeszcze bardziej nieśmiertelna niż twoja! To zdanie nie miało sensu, ale ty mnie rozumiesz. Dobra, chyba muszę kończyć, bo tak się rozpisałem, ze nie wiem, czy będzie ci się chciało czytać.
Wiecznie kochający, Louis.
PS. ‘Miłość nie polega na wzajemnym wpatrywaniu się w siebie, ale na wspólnym patrzeniu w tym samym kierunku.’ Antoine de Saint - Exupery. Bądź ze mnie dumna! to też zapamiętałem z liceum !
* * *
- Tracimy ją ! – słyszałam raz po raz jakieś krzyki dobiegające jakby z oddali. Nagle poczułam jakiś ucisk w klatce piersiowej i podskoczyłam na łóżku. Byłam tak jakby świadoma tego, co się dzieje wokół mnie, ale nie mogłam się poruszyć ani nic zrobić. byłam bezradna w całej tej sytuacji, która się wokół mnie działa. Znowu ogarnęła mnie ciemność i wszystkie głosy nagle zamilkły.
- Mamy ją! – głos tego mężczyzny wybudził mnie jakby ze snu. Wszyscy ludzie znajdujący się blisko mnie zaczęli klaskać i cieszyć się. Otworzyłam oczy i poczułam ostre ukłucie w głowie. Chciałam chwycić się za głowę, ale nie dałam rady podnieść ręki, kiedy spróbowałam coś powiedzieć z moich ust wydobył się tylko cichy warkot i nic poza tym. Chciałam zwrócić na siebie uwagę ludzi w białych kitlach, ale jedyne co potrafiłam teraz zrobić to rzucać się po łóżku, jednakże to także nic nie dawało bo ci ludzie byli zbyt pochłonięci czczeniem odratowania pacjenta.
- Pani Tiger? Proszę się obudzić. – usłyszałam delikatny damski głos i lekko rozchyliłam powieki, aby zobaczyć kto do mnie mówi. – Obudziła się ! – krzyknęła kobieta w pustą przestrzeń, a ja próbowałam ogarnąć co się wokół mnie dzieje. Wszyscy ludzie, których widziałam poprzednio, zniknęli. Zostałam tylko ja i ta kobieta.
- Co się stało ? – spytałam bardzo cicho, ale kobieta słyszała i prawie natychmiast zaczęła mi wszystko tłumaczyć.
- Zemdlała pani. Kiedy odłączyła się pani od tego przyrządu – mówiąc to wskazała na wielkie szare pudło, z którego co chwilę wydobywały się dziwne dźwięki. –Zasłabła pani, bo serce zaczęło wolniej bić. Straciła pani na kilka minut przytomność. Nie powinna był pani się odłączać od aparatury. Nie w tym stanie. Mogła pani stracić sprawność fizyczną albo co gorsza życie.
- Tylko przez poronienie mam problemy z sercem ?
- Nie, nie ! Broń Boże! Poronienie było tylko jednym z wielu czynników przyczyniających się do tego. Straciła pani dużo krwi podczas poronienia, a choruje pani na hemofilię. Kiedy odłączyła się pani od sprzętu, wszystko w pani organizmie zaczęło źle działać.
- Możemy mówić sobie po imieniu ? jak ktoś mówi do mnie per pani czuję się staro. jestem Gabriella. – powiedziałam i podałam delikatnie rękę pielęgniarce. Chyba przytrafiło jej się to pierwszy raz, bo popatrzyła się na mnie zszokowana, ale po krótkiej chwili uśmiechnęła się do mnie szeroko.
- Ally. – uścisnęła delikatnie moją dłoń. Uśmiechnęłam się do niej delikatnie i mruknęłam pod nosem, ze jestem trochę zmęczona.
- To ja cię zostawię. najlepiej by było gdybyś zasnęła.
- naprawdę ? Cudownie. Spróbuję nie oderwać się od kabelków. Będę ich pilnowała jak oka w głowie.
- Logicznie rzecz ujmując, nie można pilnować oka w głowie, gdyż jest to…
- Wyjdź ! – popatrzyłam się na Ally z uśmiechem, a ona zaczęła się śmiać.
- Tylko nie marudź później, że cię coś boli, bo nie lubię chodzić.
- Taka już twoja praca ! – krzyknęłam za nią i uśmiechnęłam się pod nosem. czułam, ze na tym nie skończy się nasza znajomość. Bardzo ją polubiłam i wiedziałam już, ze świetnie się dogadamy.
----------------------------------------------
Mam dobry dzień, także ten. Macie małą niespodziankę (: Następny dodam może w niedzielę ! :3
Panno R.S. nie kombinuj !