środa, 4 lipca 2012

Czterdzieści jeden.

Siedziałam w łazience jeszcze jakieś piętnaście minut, kiedy usłyszałam ciche pukanie do drzwi. Przekręciłam kluczyk i wpuściłam Paula do środka.
- Powiedział ci, prawda?- pokiwałam twierdząco głową i zakryłam twarz dłońmi, zalewając się łzami. Nie miałam zielonego pojęcia co mam mu powiedzieć i jak się zachować. Gdy nie wiedziałam nic o ich przeszłości było o wiele łatwiej. Nie musiałam się zamartwiać, ze powiem coś nie tak, ani że nie urażę ich jakimś gestem. teraz bałam się wykonać przy nich jakikolwiek ruch, bo wszystko mogłoby ich urazić. Poczułam, ze Paul mnie obejmuje i zanurza nos w moich włosach.
- Dlaczego twoi rodzice... - nie zdążyłam dokończyć pytania, kiedy Paul spojrzał na mnie i powiedział:
- Nie wiem. - w jego oczach ujrzałam totalną pustkę. Nigdy nie czułam takiego bólu, który rozdzierał mnie od środka. Czułam w tym momencie, że to ja potrzebuję pomocy, a nie Paul.
- Jak to nie wiesz? - rozmawialiśmy szeptem, a mimo to doskonale go słyszałam. - Nie zostawili ci żadnego listu? Żadnej wiadomości?
- Nie. Kiedy moja mama weszła do domu zobaczyła już martwego ojca. Nie wiem dlaczego, ale nie zadzwoniła nawet po karetkę. Nawet po głupią policję. Nie zrobiła nic, żeby chociaż próbować go ratować. tak jakby z sekundy na sekundę pogodziła się, ze go już nie ma. Prawdopodobnie siedziała ze zwłokami mojego ojca jeszcze kilka godzin, a później po prostu podpaliła dom. Wolała spalić się żywcem niż żyć ze mną bez ojca.
- Właśnie uznałam, ze moje problemy przy waszych to pikuś. Przejmuje się każdą błahą sprawą, robię z siebie ofiarę, a prawda jest taka, ze w porównaniu do waszego życia, moje było bajką. - Paul chwycił mnie za dłonie i spojrzał głęboko w oczy, mówiąc:
- Kat, żaden problem nie jest pikusiem. Niektóre po prostu łatwiej rozwiązać, a inne nieco trudniej.
- Nie próbujesz czasem zapomnieć, Paul. Pomyśleć sobie, że twoi rodzice żyją tylko mieszkają daleko od ciebie? Że masz szczęśliwą rodzinę i ułożone życie?
- Nie można wymazać z pamięci wszystkie, co sprawia ból, Kat. To tak nie działa. - miał rację. nawet jeśli chciałabym przenieść się do przeszłości i nigdy nie pójść na tą dyskotekę i nie pozwolić, aby Lou gdziekolwiek wyszedł, wtedy miałabym życie jak z bajki.
     Nawet jeśli chciałabym sprawić, że moja mama będzie na powrót zdrowa, nie mogę tylko sprawić, bo jestem tylko marnym człowiekiem, który jest o wiele słabszy do Boga. Tylko Bóg może sprawiać, ze staje się cud. Dlatego tego nie wykorzystuje?! Dlaczego pozwala, aby na świecie działo się tak jak się dzieje? Żeby ludzie cierpieli za nic, a ci którzy są za coś winni cieszą się pełnią życia. dlaczego to zawsze mądrzy, mili i kochający ludzie chorują?! Dlaczego Bóg odbiera rodzinom najbliższych?
     Panowała dziwna ciszy, którą nagle przeciął głośny pisk Gabrielli. Włosy stanęły mi dęba na rękach, a Paul zachował spokój. Po pięciu minutach wspólnego siedzenia w totalnej ciszy, Paul podniósł się z ziemi, pokazując mi, żebym została tam gdzie siedzę, a sam ruszył w stronę salonu, z którego wcześniej dobiegł krzyk. Wrócił szybko na palcach i powiedział tylko:
- Siedź tutaj. Ja to załatwię. - wyszedł. tak po prostu przymknął za sobą drzwi i zgasił światło.
- Witaj MacLewis. Widzę, że sprawiłeś nam niespodziankę. Co cię tutaj sprowadza?
- No, no, no, Paul. Widzę, ze w takim razie mamy cały skład i mały dodatek w postaci pięciu osób. - nie chciałam tak bezczynnie siedzieć w łazience i czekać na cud, więc przedreptałam do swojego pokoju, z którego miałam lepsze pole słuchu.
- O co chodzi, Lenny? Przecież spłaciliśmy dług. - powiedział trochę cicho Paul. Jakby czegoś się bał...
- No tak, ale zapomnieliście o odsetkach, a dzisiaj minął termin spłaty.
- Nie było mowy o żadnych odsetkach! - krzyknął już mocno zdenerwowany Paul i po chwili usłyszałam mocny plask. Prawdopodobnie Paul uderzył Lenny'ego albo Lenny uderzył Paula, choć bardziej prawdopodobna była ta druga wersja.
- Jeśli teraz nie dostanę moich 50000 $ to podpalę tą chałupę. - przeraziłam się. Już nawet nie faktem, ze chcą podpalić mi dom, a tym, ze coś może stać się moim przyjaciołom. Na całe szczęście telefon miałam w pokoju, więc szybko wystukałam numer alarmowy i skróciłam wersję wydarzeń sprzed 10 minut. A więc policja była już w drodze...  Teraz wystarczyło czekać i mieć nadzieję, ze nie zachce im się przeszukiwać mieszkania, ale na wszelki wypadek przeniosłam się szybko do szafy, z której miałam nawet dobre pole widzenia, bo znajdowała się w sumie prawie w holu. Pi pięciu minutach usłyszałam męski głos dochodzący z zewnątrz:
- Jesteście otoczeni. Wyjdźcie z mieszkania z założonymi na szyję rękoma!
- Cholera. - usłyszałam głos Lenny'ego, który odblokowywał broń. Musiał mocno ścisnąć Gabriellę, bo ona aż krzyknęła z bólu. Popchnęłam delikatnie drzwi szafy i wychyliłam głowę. Ujrzałam, Gabriellę, która trzęsie się w ramionach jakiegoś napakowanego kolosa, który trzyma broń przy jej skroni. Gabriella wydaje z siebie dźwięki, coś na typ płaczu, a jednocześnie próbuje udawać twardą.
- Idziecie przede mną, a ja za wami z dziewczyną. - powiedział i popchnął Gabriellę. Chłopcy maszerowali w stronę wyjścia, kiedy Angelo odwrócił się i uderzył rękę Lenny'ego, któremu pistolet wyleciał poza zasięg wszystkich członków gangu. W ślady Angelo poszli Mark i Paul, którzy zaatakowali dwóch pozostałych kryminalistów, powalając ich na ziemię. Gabriella wybiegła z domu, a Niall i Cristian, którzy z początku tylko z przerażeniem obserwowali co się dzieje, ruszyli do akcji i także pomagali zniewolić bandytów. Ja nadal siedziałam w szafie, bo byłam zbyt tchórzliwa, żeby wyjść i im pomóc. Myślałam, ze moja robota skończyła się na tym, ze zadzwoniłam po policję, a raczej miałam taką nadzieję. Po chwili usłyszałam trzask i wrzaski.
- Ręce za głowę i na ziemię! - odetchnęłam z ulgą, kiedy zrozumiałam, że to policja. Wyszłam z szafy i wzrok wszystkich skierował się na mnie. Pewnie nawet nie podejrzewali, ze mogę cały czas siedzieć w szafie, a lenny zanim wyszedł z mojego domu krzyknął:
- Kurwa! Kazałem wam przeszukać dom!  - uśmiechnęłam się pod nosem i podeszłam do policjantów, którzy zostali, aby spisać zeznania. Jeden z nich był starszym mężczyzną, średniego wzrostu. Miał siwy zarost i uśmiechał się do mnie tak szeroko, ze myślałam, ze zaraz policzki mu pękną. Podał mi rękę i powiedział:
- Witam. Jestem szefem działy kryminalnego Eric Boenisch. To pani do nas zadzwoniła? - pokiwałam twierdząco głową i uścisnęłam dłoń policjanta.
- Szukaliśmy Lenny'ego i jego szajki od dwóch lat. Spryciarzowi zawsze udawało się uciec zanim przyjechaliśmy.. Dzięki pani, w końcu przestanie nękać młodych naiwniaków. - mruknął i spojrzał wymownie na chłopaków, którzy chórem powiedzieli:
- Przepraszamy. - starszy policjant zaczął się śmiać i zwrócił się do swojego kolegi z pracy.
- Ian, zostaw już dzisiaj chłopaków. - policjant spojrzał się na mnie i uderzył się otwartą dłonią w czoło, mówiąc:
-Ian, chodź no tu na chwilę. Przedstawię ci naszą nową bohaterkę policji. - drugi policjant był wysokim, młodym mężczyznom z zniewalającym uśmiechem. Miał niebieskie oczy i krótkie czarne włosy. Jego umięśnione ramiona odznaczały się delikatnie w policyjnym mundurze, co pewnie doprowadzało do wielu zasłabnięć wśród ratowanych kobiet. Miał mały nos i pełne wargi, które zakrywały śnieżnobiały uśmiech.
- Jestem inspektor Ian Wordsworth, ale mówi mi Ian. - rzuciłam przelotne spojrzenia Niallowi, który wręcz zabija inspektora wzrokiem.
- Jestem Katherina Graham, ale mów mi Katie. - uśmiechnęłam się miło do policjanta i wzrok mordercy Nialla przeniósł się na mnie, jakbym zrobiła coś złego przedstawiając się Ian'owi. Przecież nie rzuciłam się na niego i nie podarłam mu koszuli, choć w tym momencie miałam na to wielką ochotę. Ian odwrócił się w stronę chłopaków i powiedział:
- Dobra robota, chłopcy! Gdybyście nie grali w zespole, który lubię to byście już dawno byli zatrudnieni w policji - chłopcy się zaśmiali, a Ian dopowiedział poważniejszym tonem - Teraz dam wam spokój, ale jutro wszyscy stawiacie się o ósmej rano na komisariacie. - chłopcy teatralnie westchnęli i zaczęli się głośno śmiać.
- Ciebie też tam widzę. - powiedział i mrugnął do mnie. Uśmiechnęłam się i powiedziałam, ze na pewno będę. Kiedy policjanci wyszli, wszyscy ulotnili się do kuchni i zostawili mnie i Nialla samego. Przytuliłam się do niego, ale on stał jak słup soli id am sobie rękę odrąbać,z ę nawet nie mrugał.
- Co się stało? - spytałam, ale on tylko na mnie spojrzał i nawet nie odpowiedział.
- Co się do jasnej cholery stało, Niall?! - krzyknęłam i dopiero wtedy uzyskałam odpowiedź.
- Flirtowałaś z nim. - spojrzałam się na niego i zaczęłam śmiać.
- Jesteś przewrażliwiony, Niall.
- Widziałam jak na niego patrzyłaś. Nigdy tak na mnie nie spojrzałaś. - usłyszałam krzątanie w przedpokoju, a po chwili głośny trzask drzwiami. A więc ulotnili się z domu.
- jak na ciebie nie patrzyłam!? Teraz patrzę i co? Czujesz się wyróżniony? A może z tobą flirtuję? - krzyczałam i płakałam na zmianę. Miałam już dość tego wszystkiego; kapryśnego zachowania Nialla, pracy, tych wszystkich problemów i tego, ze tracę przyjaciółkę. Ostatnio rzadko się widzimy z Gabriellą i jeszcze rzadziej rozmawiamy. Zachowuje się tak, jakby mnie unikała.
- Patrzysz na mnie z taką bezsilnością. Jakbyś była ze mną tylko dlatego, ze przypominam ci o Louisie.
- Zawsze wplątujesz we wszystko Louisa! On nie ma w tym momencie nic do rzeczy!
- Przyznaj, ze choć raz pomyślałaś o mnie jak o odskoczni od Louisa! Powiedz to głośno!- spojrzałam na niego i powiedziałam:
- Tak, na początku traktowałam cię jak odskocznię. Lepiej ci!? - krzyknęłam i Niall zaczął kierować się w stronę wyjścia. Złapałam go za rękę i odwróciłam w swoją stronę.
- A później się w tobie zakochałam i wkurza mnie to, ze nie potrafisz w to uwierzyć. - Niall wziął mnie na ręce i zaprowadził do mojej sypialni.
- Kocham Cię, Niall, rozumiesz?
- Tak - szepnął i zanurzył swoje wargi w moich.


______________________________________
Wygrałam, wygrałam, wygrałam! Mój blog został blogiem miesiąca na onedirection.pl ! A to wszystko dzięki wam. Chciałam walnąć takie dłuugie podziękowania dla wszystkich, ale tak naprawdę nie wiem co miałabym tu napisac, oprócz tego, ze nakręcacie mnie do dalszego pisania. To dzięki wam mam nowe pomysły i wenę, bo wiem, ze mam dla kogo pisać! :)
Dziękuję wszystkim którzy zaglądają tu codziennie z nadzieją, ze może coś dodałam, to podwyższa samoocenę, naprawdę. Ha ha ha, dobra może skończę, bo i tak nikt tego nie czyta :3

DZIĘKUJĘ ! to dzięki wam ten blog istnieje!

xx Liv

3 komentarze:

  1. Rozdział niesamowity ;)
    Jestem ciekawa co będzie się działo między Katie a Ian'em ♥

    Czekam na następny rozdział ;3


    ZAPRASZAM DO SIEBIE
    http://podoslonacienia.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  2. genialne! :)

    u mnie pojawił się 37 rozdział. zapraszam do komentowania :)galaxy-strawberry.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  3. Gratulacje;) od początku wiedziałam, że ci się uda.
    Nie dawno założyłam swojego bloga, zapraszam do siebie narazie są tylko bohaterowie i prolog ;)

    OdpowiedzUsuń

Statystyka.

Obserwatorzy