niedziela, 4 marca 2012

Sześć.

Wyszłam z pokoju zaraz po zjedzeniu śniadania. Przecież nie mogłam obrażać się na nich wieczność! Nie wytrzymałabym tyle bez jedzenia i picia... Ciekawiła mnie jedna rzecz odkąd poszłam do swojego pokoju: czemu Gabriella tak emocjonalnie podeszła do nazwania nas alkoholiczkami? Bezskutecznie myślałam nad różnymi opcjami, co i tak skończyło się tym, że zaczęłam sobie rysować na kartce. Podeszłam do Gabrielli i Cristiana, którzy spokojnie oglądali sobie jakiś mecz w telewizji.
- Mam tylko jedno pytanie. – powiedziałam i obydwoje podskoczyli do góry, jakbym wylała na nich wrzątek. Mam aż tak skrzeczący głos? Cristian uśmiechnął się do mnie zachęcająco.
- Czemu się rozpłakałaś? Przecież tyle razy byłaś obrażana przez matkę Crisa. Myślałam, ze już do tego przywykłaś. – Cris zaczął się śmiać, przez co dostał mocnego kuksańca w bok od Gab. Była nie w humorze i było to widać nawet po tym jak jest ubrana: czarne spodnie dresowe, biała bluzka i na to zarzucony czarny sweterek. Zawsze się tak ubierała, kiedy miała ochotę powybijać wszystkich ludzi po kolei.
- Nie wiem czemu! Dacie wy mi wszyscy spokój dzisiaj? Patrzycie się na mnie od rana, jakbym wam psa paskiem udusiła.
- Gabi, kochanie, mówi się matkę paskiem udusiła. – powiedział Cris i pogłaskał dziewczynę po głowie. Ta jednak strzepała ją i poszła do swojego pokoju, mocno tupiąc nogami o ziemię. Gabriella czasami ma takie humorki – zachowuje się jak pięcioletnie dziecko, żeby później przepraszać. Podejrzewam, ze za jakieś dwie godziny przyjdzie wyspana i uspokojona, żeby nas przeprosić. Tak, to jest tak jakby jej tygodniowy rytuał.
- Co z nią znowu ? – popatrzyłam się na Crisa, a ten jak gdyby nigdy nic zignorował moje pytanie i poszedł do kuchni. No to ja za nim. Będę tak chodziła, dopóki nie dostane odpowiedzi. Wiem, to głupie, ale za to jakie skuteczne ! Cristian wstawił wodę na kawę i wgapiał się w czajnik.
- Dowiem się, czy nie za bardzo masz ochotę mi powiedzieć ? – powiedziałam sarkastycznie do Cristiana, na co on uśmiechnął się do mnie i powiedział:
- Nie za bardzo. – podeszłam do niego i mocno przytuliłam, bo w jego oczach pojawiły się łzy.
- Cris, to nie jest zabawne. Widzę od kilku dni, ze coś jest nie tak, ale żadne z was nie chce nic mówić.
- Bo nie ma o czym, Katie. Z resztą to nie jest twoja sprawa. – nie wiem czemu, ale mam wrażenie, ze coraz bardziej oddalam się od swoich przyjaciół. Mają przede mną tajemnice, rozmawiają szeptem, a kiedy wchodzę do pokoju, przerywają.
- Jak to nie jest moja sprawa? Moi przyjaciele, moja sprawa. Cristian, co się dzieje. Proszę, powiedz mi.
- Gabriella jest w ciąży. – stanęłam jak wryta, patrząc się ze zdziwieniem na Crisa, który spokojnie robił sobie kawę. Zastanawiało mnie tylko, dlaczego się smucił ? Przecież powinni być szczęśliwy. To oni byli dla mnie wzorcem idealnej pary. Tyle razy rozmawiali o tym, jak nazwą swoje dzieci, jak będą wyglądały, co będą robiły w przyszłości. Tak bardzo kochałam ich za ten optymizm, ale to fakt, ostatnio w ogóle o tym nie rozmawiali. Omijali tematy dziecka szerokim  łukiem. Gabi od zawsze chciała mieć córeczkę, wychować ją na kobietę lepszą od siebie – tak zawsze powtarzała. Nagle z pokoju Gabrielli usłyszeliśmy krzyk. Oboje jednocześnie rzuciliśmy się w stronę sypialni Gab, jednakże Cris dobiegł pierwszy i kiedy ja dopiero wbiegałam do sypialni, on już przy niej stał. Gab trzymała się mocno za brzuch i krzyczała. W oczach miała łzy, które raz po raz kapały na pościel. Krzyczała z bólu i było to widać od razu.
- Dzwoń po karetkę, na co czekasz ?! – krzyknął na mnie Cristian i mocno przytulił Gabriellę.
Pobiegłam do pokoju po telefon i szybko wybrałam numer alarmowy. Kilka minut później karetka była w drodze. Gabi trochę się uspokoiła bo zaczęło ją mniej boleć, jednak nadal płakała. Podeszłam do niej, gdy Cristian pakował jej rzeczy do torby.
- Gabi, czemu mi nie powiedziałaś ? – mruknęłam i spojrzałam w jej oczy, które były pełne bólu i rozpaczy.
- Musimy teraz o tym rozmawiać ? Boję się, Katie.
- Oczywiście, ze nie musimy, ale… - chciałam dokończyć, ale do pokoju nagle wparował Cristian, a za nim kilku pielęgniarzy i lekarz.  Delikatnie podnieśli Gab i ruszyli do karetki, która czekała pod domem. Nagle z zamyślenia wybił mnie głos Cristiana:
- Jedziesz czy zostajesz ? – nie powiedziałam nic, tylko ruszyłam za nim do samochodu.

~*~
Dzisiaj mieliśmy jedną z wielu nużących prób do występu. Ile razy można powtarzać te same piosenki ?1 Przecież nie mamy ich znowu aż tak dużo, no ale cóż. Obowiązek, obowiązkiem. Olivia miała już na nas czekać na miejscu. Ruszyłem ku mieszkaniu chłopaków i delikatnie zapukałem do drzwi. Reszta zespołu mieszkała razem w jakimś starym mieszkaniu, do którego nie mam ochoty wchodzić. Zaproponowali mi wspólne mieszkanie, ale nie zbierało się na to żebym miał mieszkać w jednym domu z czwórką facetów, którzy nie wiedzą co to dezodorant. No nic, na marne czekałem aż ktoś otworzy mi drzwi, więc postanowiłem sam je sobie otworzyć. Kiedy wszedłem do środka od razu wziął mnie odruch wymiotny. Miałem ochotę wymiotować dalej niż widziałem, ale musiałem się powstrzymać. Wszedłem głębiej do pomieszczenia, aby ujrzeć czwórkę owłosionych facetów, którzy żarli wczorajszą pizzę. Oby tylko  wczorajszą, bo po nich można się spodziewać wszystkiego. Podszedłem do stołu i popatrzyłem z obrzydzeniem raz na chłopaków, raz na pizzę.Nie po raz pierwszy zmusili mnie, abym spojrzał takim wzrokiem na jedzenie.
- Nienawidzę was. – powiedziałem i sprzątnąłem pizzę sprzed nosa, i wrzuciłem do kosza.
- No nie! Znowu to robisz. Chciałem to zjeść ! – krzyknął oburzony Mark. Trzepnąłem go w głowę i powiedziałem:
- Za obrzydzanie mi jedzenia. A teraz won do łazienki !
- Chcesz iść ze mną ? – zapytał zachęcająco Denis (najmłodszy z chłopaków), poruszając przy tym znacząco brwiami. Pokręciłem głową z uśmiechem na twarzy i pospieszyłem chłopaków. W czasie, kiedy oni się ogarniali ja posprzątałem trochę w kuchni. Zajrzałem do lodówki i to co ujrzałem przeraziło mnie. Zdecydowanie będę miał traumę do końca życia. Zawartość lodówki była jednoznaczna z tym, ze nikt od dawna do niej nie zaglądał i nie robił zakupów. Jedyne co w niej ujrzałem to: zgniły ser, przeterminowane jogurty i kilka jajek. Z przerażeniem w oczach ruszyłem do łazienki, w której tańczył nagi Denis. Krzyknął i zasłonił się najbliższą rzeczą, która znalazł pod ręką: ksiązką, i powiedział:
- Żartowałem z tym przyjściem do mnie. – na policzkach chłopaka wykwitły rumieńce, a ja zacząłem się śmiać.
- CO to ma być? – zapytałem, a Denis lekko uśmiechnął się i powiedział:
- Zapewne chodzi ci o lodówkę. – chłopak zaczął się śmiać, a ja zabijałem go w głowie – Ostatnio jedliśmy zamówione dania.
- Że niby was stać ?! – krzyknąłem i trzasnąłem drzwiami. Mieliśmy długi, cholerne i wysokie długi. Cała kasa ze sprzedanej płyty poszła na spłacenie, ale i tak nam się nie udało. To znaczy im, bo ja swoje pieniądze mam. Oni grali w gry hazardowe i zaciągnęli się u jakiegoś miliardera, a teraz nie mają za co spłacić tych długów. Pomagam im jak tylko potrafię, ale skoro oni tego nie szanują, to chyba koniec z byciem miłosiernym samarytaninem. Wyszedłem z mieszkania i zwróciłem się w stronę ‘Clover’, w którym czekała na mnie Olivia z właścicielem klubu. 



________________________________________________________
W Bohaterach możecie popaCZeć sobie na resztę zespołu (: Tak...  dobrze się domyślacie. Ten Mark z zespołu to ten sam, który pojawił się na cmentarzu i w domu Katie :3 Jak sie podoba?

Ostatnio cienko u was z komentowaniem. Zastanawiam się czasami,czy mam dla kogo pisać; 3

4 komentarze:

  1. Ten zespół to mi się kompletnie nie podoba :D Ale może jeszcze się przekonam c: Rozdział mi się podoba. Mam nadzieję, że z dzieckiem nic nie będzie :) [help-me-see] [beats-for-you]

    OdpowiedzUsuń
  2. Totalnie mnie zszokowalo to dziecko ;O Rodział bardzo fajny ;D Czekam na kolejny ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Oj dzieje sie dzieje;)Dziecko. A do tego ten zespół;)

    OdpowiedzUsuń

Statystyka.

Obserwatorzy