sobota, 2 czerwca 2012

Trzydzieści cztery.

Po dziesięciu minutach dojechaliśmy pod dom Gab i Katie. Nie mogłem się doczekać, aż po tylu latach znowu zobaczę Gabriellę.Byłem ciekaw, czy jej twarz wciąż była tak niewinna jak za dawnych czasów. Czy jej długie włosy wciąż niesfornie opadały na jej niebieskie oczy, doprowadzając ją tym do szaleństwa. Czy wciąż jej uśmiech sięgał od ucha do ucha, rozpromieniając tym samym ludzi w okręgu najbliższych 10 kilometrów.
- Harry! Słyszysz mnie? - w końcu przez moje myśli przedarł się głos Nialla. Podniosłem wzrok i wbiłem go w jego twarz, która była zdecydowanie zbyt blisko mojej.
- Dziwne by było, gdybym cię nie słyszał z takiej odległości. 
- No to dobrze. Mówiłem, żebyś się zachowywał. - spojrzałem się na niego i pokazałem język. Nie lubiłem, kiedy mnie nauczali i wygłaszali kazania, więc ignorowałem ich. Nie miałem pojęcia jak zachować się kiedy zobaczę ją po takim okresie czasu. Nie, stop. Jak zachowam się ja, czy moje serce? Harry, o czym Ty myślisz?! Skarciłem się w myślach i szybko wbiegłem po małych schodkach i zapukałem do drzwi. Po chwili uchyliły się i wychyliła się z nich Gabriella, ze swoim firmowym uśmiechem, który wbrew moim obawom ani trochę się nie zmienił. Przeszła przez próg i nawet nie spoglądając się na resztę chłopaków, mocno się do mnie przytuliła. Jest piękna, przemknęło mi przez głowę, żeby po chwili dopowiedzieć nieosiągalna. Uśmiechnąłem się do niej i uważniej się jej przyjrzałem. Długie do pasa, blond włosy, niebieskie oczy, długie nogi i zgrabne ciało - zupełne przeciwieństwo osiemnastoletniej Gabrielli, której obraz co chwilę pojawiał się w mojej głowie. Gabriella puściła mnie i uchyliła drzwi jednoznacznie oznajmiając mi (i reszcie), żebym wszedł. Przywitałem się z Cristianem i Katie i usiadłem przy stole, na którym było pełno pyszności. Za mną weszli wyściskani już Niall, Liam i Zayn i zajęli miejsca obok mnie. Popatrzyłem się na Gabriellę, która mocno przyciskała do siebie Cristiana - uśmiechała się. Dobrze jej z nim było i to chyba bolało. Spojrzałem się na Kat, która uważnie mi się przyglądała, uśmiechnąłem się do niej i puściłem oczko, co chyba nie spodobało się Horanowi, bo od razu pojawił się przy niej, mocno ją do siebie przytulając. Usiedliśmy wszyscy do stołu i zaczęła się rozmowa, a raczej przekrzykiwanie siebie nawzajem. Ze wszystkich stron słyszałem tylko: 'jak dzieci?' , ' jak się czuje Natalie?', ' gdzie się podziały twoje włosy?!'. Miałem dość. Nie rajcowała mnie ta cała gadka szmatka o byle gównie. Jej dotyk... Otrzepałem głowę z tej myśli i skupiłem się na jedzeniu, którego na stole zostawało coraz mniej. Spojrzałem na Gab - przyglądała mi się. Zaczerwieniłem się, choć próbowałem do tego nie dopuścić.

- Kochasz Roxane? - usłyszałem nad uchem ciepły głos Gab. Nie wiedziałem co powiedzieć. Nigdy nie znalazłem się w takiej sytuacji, żeby rozważać kogo się kocha, a kogo nie, ale wiedziałem jedno. ona była szczęśliwa ze swoim chłopakiem i nie mogłem tego zepsuć, nawet jeśli bardzo tego pragnąłem.
- Tak. - odpowiedziałem pewnie i popatrzyłem za okno. Po szybie spływało po kolei kilkanaście kropel deszczu. Krople płynęły szybko, jakby ścigały się o to, kto pierwszy dopłynie do końca okna. Jakby to było ważne. Każdy i tak dojdzie do swojego kresu i nieważne będzie, czy zrobił to jako pierwszy czy ostatni. 
- Dobrze. - ponowny dziewczęcy głos. Tym razem twardszy i ostrzejszy. Po chwili usłyszałem głośny trzask drzwiami  i rozległa się przeraźliwa cisza, która przenikała przez moje ciało, powodując dreszcze. Za oknem nadal padało. Przykryłem się kołdrą po same uszy i liczyłem uderzenia kropel o parapet, próbując zapomnieć o całej tej zaistniałej przed chwilą sytuacji. 


- Czy ty, do jasnej cholery, mnie słuchasz, Harry?! - głos Gabrielli  dochodzący z bardzo daleka - a przynajmniej tak mi się wydaje. Spojrzałem na Cristiana, który swoimi czekoladowymi oczyma świdrował mnie, a ja pragnąłem tylko wyć z bólu. Spojrzałem za siebie - Gabriella patrzyła się na mnie, w ręce trzymając czajnik z parującą wodą.
- Czego dusza pragnie? - spytałem się z tym mym beztroskim uśmiechem. Gabriella się zarumieniła, lecz po chwili twardo powiedziała:
- Kawa czy herbata?
- Kawa. -powiedziałem, a w myślach pojawiło się najlepiej z wódką. Pomyślałem, choć równie dobrze mogłem to powiedzieć na głos. pewnie wszyscy wzięliby to za żart i zaczęli się śmiać - zawsze tak robią. Chce być człowiek przez chwilę poważny, to go wyśmieją. I zachowaj tu realne myślenie - no, nie dasz rady.
    Po chwili przede mną wylądowała filiżanka z kawą, z której leciała jeszcze para. Wiedziałem, ze jeśli teraz się napiję to się poparzę, a jednak to zrobiłem. Zawsze to robię, mimo, ze wiem jaki będzie tego skutek. Poczułem krótki dotyk Gabrielli na swoim ramieniu. Niechcący przejechała palcami po barku.

Sam na sam - to nie jest bezpieczne, to może się źle skończyć. Uciekaj! - po mojej głowie krążyło miliony ostrzeżeń, a ja jak zwykle na przekór robiłem to, co zawsze. Próbowałem wszystko psuć - rutyna. Gabriella przysunęła się do mnie z krzesłem. Spojrzałem w jej błękitne oczy i od razu w nich utonąłem. 'Roxane' -w głowie słyszałem tylko jej imię jako znak ostrzegawczy i tym razem go zignorowałem. Poczułem rękę Gab na swoim udzie. Robiła małe kółeczka kciukiem przesuwając dłoń w stronę wewnętrznej części mojego uda. Odsunąłem się gwałtownie od niej, bo wiedziałem, ze w każdej chwili może ktoś przyjść.

- Harry? Co się z tobą dzisiaj dzieje?! - usłyszałem głos Nialla nad uchem. Czy oni wszyscy muszą tak narzekać. Nie mogą po prostu siedzieć i zająć się sobą? To takie trudne? Przecież to żadna sztuka zacząć ignorować kogoś, kto nie jest zbytnio interesujący. Żadna sztuka...

- Harry ja nie mogę cię po prostu tak ignorować! To jest trudne. Moje uczucia... nie są dla ciebie ważne?! 
- Nie.
- A, więc chcesz, żebym odeszła?
- Tak.
-Dobrze, chociaż raz uda mi się ciebie uszczęśliwić. Wychodzę. - trzask drzwi i cisza, która raniła mnie od środka.


- Zaraz mnie coś trafi, no! Trzepnij go w łeb! - krzyk Gabrielli. Spojrzałem się na nią i nie wiedziałem, co powiedzieć. Wpatrywałem się w nią, próbując coś poczuć, np. nienawiść, ale za bardzo ją kochałem...Tak, kochałem. Jest to dziwne, ale prawdziwe. To uczucie obudziło się we mnie tak nagle, dopóki jej nie widziałem nie czułem nic, nawet o niej nie myślałem, a teraz? Teraz w mojej głowie widzę tylko ją... I nie mogę znieść tego, ze nie jest dla mnie.
- Co znowu chcecie? - spytałem się niechętnie, a oni popatrzyli się na mnie jakbym właśnie spadł z kosmosu i potłukł ich ulubiony wazon.
    Odszedłem od stołu i zwróciłem się ku łazience, żeby obmyć twarz i pobyć trochę samemu.

- Nie, nie potrzebuję rycerza na białym koniu. Ja potrzebuję kogoś, kto da mi szczęście i z kim będę czuła, ze żyję. - powiedziała Gabriella i przysunęła się do mnie. Położyła głowę na mojej piersi i tak trwała, choć było to bardzo niebezpieczne. W każdej chwili mógł ktoś wejść, a ja modliłem się tylko, aby się tak nie stało. Odsunąłem się od niej delikatnie i spojrzałem w jej piękne, błękitne oczy. Gabriella obserwowała mnie, czekając aż zrobię pierwszy krok. Po chwili przysunęła się do mnie i przeniosła wzrok na moje usta. Patrzyłem się na nią i uważnie obserwowałem każdy jej ruch, a kiedy zbliżyła się do mnie, zauważyłem, ze ktoś wchodzi do pokoju.
- No, tu masz tego paprocha. - powiedziałem i ściągnąłem wyimaginowanego paprocha z jej włosów. Gabriella uśmiechnęła się do mnie chytrze i milutko powiedziała:
- Dziękuję. Widzisz Cristian jakiego mam dobrego przyjaciela. - powiedziała nieco sarkastycznie, zwracając się do Crisa, który patrzył się na mnie hmm... ujmę to tak: gdyby jego wzrok potrafił zabijać, już dawno leżałbym poćwiartowany na podłodze. 
- Tak, zdecydowanie bardzo miły. - uśmiechnąłem się i bezpiecznie wycofałem się do holu, jednak zanim zdążyłem wyjść Gabriella delikatnie przejechała palcami po mojej dłoni. Przeszły mnie dreszcze, ale szybko ewakuowałem się do holu, który jak myślę, powinien być bezpiecznym miejscem.

Głośne stukanie do drzwi wybudziło mnie z transu wspomnień. Przez cichy szum słyszałem jakieś krzyki i po chwili znalazłem się na ziemi, a wraz z upadkiem pojawiła się ciemność.

Otworzyłem oczy i pierwsze co poczułem to okropny był u nasady głowy. Spojrzałem przed siebie i ujrzałem zmartwioną twarz Gabrielli. Nie chcę zapominać tej twarzy. Zamknąłem oczy i usłyszałem:
- Jest zmęczony. Zostawmy go. - Gdyby tylko wiedzieli przeszło mi przez głowę. Po chwili dopowiedziałem sobie cicho:
- Nie mogą.




_____________________________________________
Pam, pam, pam. Liv jest z wami! :3  Postaram się teraz dodawać rozdziały co drugi dzień, ze względy na to, ze teraz mało robimy w szkole i dużo dni jest wolnych :-)
Mam także nadzieję, że znajdziecie kilka sekund, żeby napisać komentarz. Wam to nie zajmuje dużo, a ja mam frajdę na kilka dni. Naprawdę :-) Więc, jeśli możecie, to bardzo proszę o komentarze (:





12 komentarzy:

  1. Odpowiedzi
    1. oh najwspanialszy komentarz jaki kiedykolwiek czytałam moja droga :*

      Usuń
  2. keep calm and love peppe

    OdpowiedzUsuń
  3. Ala downie, weź wyjdź z łaski swojej. Hahaha i nie bądź zgryźliwa, proszę.
    Zaraz wyjdę na psycholkę o dwóch osobowościach przez ciebie.

    OdpowiedzUsuń
  4. tam było jeszcze : "bezradny" :) haha

    OdpowiedzUsuń
  5. swietne!!
    zapraszam do komentowania 27 rozdziału który przed chwila sie ukazał
    http://galaxy-strawberry.blogspot.com/

    OdpowiedzUsuń
  6. http://1directiongottabeyou.blogspot.com/ obserwuj proszee

    fajnie piszesz ; )) Nie przestawaj . ; ))

    OdpowiedzUsuń
  7. Twój blog został nominowany do bloga czerwca na stronie OneDirection.pl! Poinformuj czytelników o głosowaniu. Powodzenia! ;-)

    OdpowiedzUsuń
  8. zajebiste *_________*

    OdpowiedzUsuń

Statystyka.

Obserwatorzy