czwartek, 9 sierpnia 2012

Pięćdziesiąt dwa.

Życie to nie bajka choć niektórzy uporczywie pragną wierzyć w życie zakończone happy endem. Ja już dawno straciłam nadzieję, że wszystko będzie dobrze i że nadejdzie chwila, kiedy z ręką na sercu będę mogła powiedzieć, że jestem szczęśliwa. Przestałam patrzeć na życie przez różowe okulary i zaczęłam racjonalnie patrzeć na świat. Kiedyś codziennie prosiłam Boga, aby pomógł mi przeżyć dzisiejszy i kolejny dzień. Dziś tracę wiarę i nadzieję na lepsze jutro, bo wiem, ze bez miłości mojego życia to nie będzie to samo.

-Kochasz mnie jeszcze?- usłyszałam cichy szept nad uchem. Odwróciłam się delikatnie z uśmiechem na ustach i powiedziałam:
- Głupio pytasz, oczywiście, ze tak. - musnęłam delikatnie jego usta i zagłębiłam się w dalszą lekturę. Przykryłam się kocem i spojrzałam na Louisa, który smutny ruszył w stronę kuchni. Westchnęłam głośno i przeciągle i wstałam z fotela. Ruszyłam powolnym krokiem w stronę kuchni i w połowie przedpokoju zobaczyłam płatki róż na podłodze. Przeszłam po nich delikatnie i weszłam cicho do kuchni. Rozejrzałam się po pięknie ustrojonej jadalni i weszłam do kuchni. Louis stał oparty o barek i z skrzyżowanymi na piersiach rękoma, zawadiacko się do mnie uśmiechał. Podeszłam do niego i pocałowałam w usta.
- Pięknie tu. - Louis zaśmiał się cicho i szepnął mi do ucha. 
- Brałem przykład z pięknej osóbki. - uśmiechnęłam się od ucha do ucha i pocałowałam go namiętnie w usta. 

Kiedyś pewna mądra osoba powiedziała mi, ze cuda nie zdarzają się bez wiary. Ja takową straciłam w momencie śmierci Louisa. Cuda się nie zdarzają i nigdy nie zdarzały. Wydarzenia brane za cud to po prostu zwykłe przypadki lub szczęście.  Cuda się nigdy nie zdarzają, a ci którzy w nie wierzą, pragną po prostu mieć wiarę w cokolwiek. Marzenia się nie spełniają, prawdziwej miłości nie poznaje się na ulicy, a cuda się nie zdarzają!


Schodziłam po schodach, niechcący wpadłam na jakiegoś kolesia. Niestety wywrócił się ze wszystkimi kartkami i zeszytami. Dzisiaj mój pech przeszedł wszelką granicę. 
- Przepraszam. Nie chciałam, jest mi naprawdę przykro. Nie zauważyłam cię - chciałam ciągnąć dalej, ale mi przerwał, mówiąc głośno, żeby mnie przekrzyczeć:
- Hej, hej, przystopuj, bo ci żyłka pęknie. Nic się nie stało - śmiał się przystojny szatyn. - Po prostu się wywróciłem, przecież nie zrobiłaś tego specjalnie. Chociaż, kto wie.. - zaśmiał się przystojniak.
- Nie, nie, ja naprawdę nie chciałam. To był czysty przypadek. Pokłóciłam się z moim chłopakiem. W sumie moim byłym chłopakiem i byłam strasznie wkurzona i cię nie zauważyłam. Uhm...Przepraszam- musiałam skończyć, bo zabrakło mi już tchu. Jego oczy były boskie. Nie mogłam przestać się gapić.
- Hej! Ziemia do ... ?
- Katie jestem. To znaczy Katherine, ale znajomi mówią do mnie Katie. A ty jesteś ?
- Przecież już mówiłem, ale tak się na mnie gapiłaś, że nie usłyszałaś. Jestem Louis. Miło mi cię poznać, Katherine.
-Proszę, mów do mnie Katie. Tak jest szybciej i ładniej. Jesteś nowy w naszej szkole? Nigdy wcześniej cię tu nie widziałam.
- Bo tu nie chodzę, moja kuzynka chodzi tu do... z resztą nieważne chodzi tu do szkoły. - uśmiechnął się. Jego białe żeby aż raziły w oczy. Uśmiechał się nieziemski, a do tego jeszcze jego niebiesko-zielone oczy?! Umm... - Przyniosłem jej tylko zeszyty i notatki i szukam klasy numer 410 od pięciu minut. Pomożesz mi?
-Jasne. Chodź zaprowadzę cię. 410 jest na samej górze. - uśmiechnęłam się, ale wyszedł z tego tylko jakiś grymas.
- Co ci jest? Aż tak bardzo się wypachniłem, że aż cię krzywi ?
- Co? Nie, nie tylko... W sumie to nie wiem, a pachniesz bardzo ładnie - palnęłam. No i teraz wyszłam na kompletna idiotkę. Nie dość, ze męczy mnie pech to jeszcze sama sobie nabawiam problemów.
- Dziękuję, ty tez pachniesz niczego sobie. - zaczął się śmiać - No! A teraz prowadź! - uśmiechnął się miło i poszliśmy.

Miłość przychodzi znienacka, lecz nie poprzez cud. Nic nie jest łatwe, a szczególnie nie miłość o którą trzeba dbać i się troszczyć. To nie dla mnie. Przeżyłam jedną prawdziwą miłość i tyle mi wystarczy. Nie lubię ranić ludzi. Nie chcę ranić ludzi. Nie mogę więcej ranić ludzi...


- Patrz! Ktoś podjeżdża! – krzyknęła mi nagle do ucha Leila.
-Widzę! To nie musi być Lou, każdy w tym mieście ma auto.- oburknęłam, siedziałyśmy pod blokiem Gabrielli już trzecią godzinę. Miałam dość. Wiedziałam, że on nie przyjedzie i nie robiłam już sobie nadziei, ale jak się Leila uprze to nie masz wyboru.
-No, ale mówię ci, tym razem to będzie on.
-Tak, w poprzednich 120 autach też jechał on. Ale popatrz! Nadal go tu nie ma, ale z niego zgrywus. Louis jesteś tu?! Halo, nie widzę cię! – zaczęłam krzyczeć jak jakaś nienormalna. Kończyła mi się cierpliwość do siedzenia na dworze.
- Jestem, nie krzycz tak! Pobudzicie sąsiadów! – nie mogłam uwierzyć własnym oczom, przede mną stał, nikt inny, jak sam Louis Tomlinson.

Czasami ludzie tracą cierpliwość. Tracą wiarę i nadzieję, ale nigdy nie tracą bliskich. ja straciłam wszystko, dokładnie w tej kolejności. Nie mogłam uwierzyć, że ja: zawsze dobra, uśmiechnięta dziewczyna straciłam wszystko w ciągu kilku tygodni. całe moje życie legło w gruzach i nie ma kto mi pomóc odbudować miasta zwanym Katherina.


- Hej, Louis, nie patrz się tak na mnie. To krępujące. – spojrzałem jej się w oczy. Szarość podkreślała zielony kolor jej oczu. Jakbym zobaczył ją za pierwszym razem w takim stroju, pomyślałbym, że jest idealna. Jej rude włosy, były teraz skręcone w koku i tylko kilka, pojedynczych włosków wydostała się z niego. Wyglądała ślicznie.
- Louis, no !
- Przepraszam. Wyglądasz przepięknie. Brakuje mi słów. – Katie uśmiechnęła się i podeszła do mnie. Teraz, żeby sięgnąć moich ust, nie musiała stawać na placach. Delikatnie musnęła wargami moje usta i pociągnęła mnie za rękę za sobą.
- To gdzie idziemy ?
- Ten na samym końcu, jest nasz. – kiedy jej to powiedziałem, Katie zatrzymała się. Jej oczom ukazał się średniej wielkości, żółty jacht. Na rufie wisiała flaga z napisem ‘Kocham Cię!’, a obok leżał bukiet żółtych róż.
- Boże Louis ! To jest piękne! Kocham Cię. – niespodziewanie dla mnie Katie odwróciła się do mnie i pocałowała mnie tak mocno, ze prawie się przewróciłem, ale po chwili odzyskałem równowagę i mogłem już ‘oddać’ jej pocałunek. To była najpiękniejsza chwila w moim życiu. 

Jesteś panem swojego świata. Możesz go stworzyć idealnym i zapomnieć o przeszłości. Żyć w lepszym świecie i poznawać lepszych ludzi. Możesz to wszystko mieć. Wystarczy, ze uwierzysz.


Siedziałam na pralce i czekałam na telefon od Nialla, którym miał mi oznajmić, czy już mogę dzwonić do Lou. Bałam się jego reakcji. Zastanawiałam się jak mu to powiedzieć. Czy mniej będzie bolało jak powiem prosto z mostu, czy jak będę przeciągała. Nagle w łazience rozbrzmiały ciche dźwięki 'Just a Dream', odebrałam szybko, żeby mężczyzna, z którym.. (Fuj! Nie chcę nawet o tym myśleć..) nie usłyszał...
- Tak, słucham? - powiedziałam szybko niespokojnym głosem. Nagle z telefonu wydobył się ostry głos Louisa, którego najmniej się w tym momencie spodziewałam.
- Powiedz mi, ze to nieprawda i będzie po sprawie, Katie. - powiedział z nutą nadziei w głosie. Bałam się mu to wszystko powiedzieć. Wiedziałam, że nie mogę kłamać, bo wyjdzie na jeszcze gorsze.
- Przepraszam. Wiesz, ze nie jestem taka codziennie. Upiłam się, Louis. Jakbym mogła cofnąć czas nigdy bym nie poszła na tą dyskotekę. Nie ruszyłabym się z domu.
- Myślisz, że zwykłe przepraszam pomoże? Że wszystko co złe zapadnie w niepamięć?
- Nie, ale.. - nie zdążyłam dokończyć, kiedy przerwał mi:
- No właśnie. Więc czego ode mnie oczekujesz, Katie? Że wybaczę ci, bo ty żałujesz? Żałuj, chyba tego ci teraz potrzeba. Bo po mnie stratę sobie szybko kimś uzupełnisz. Z resztą już to zrobiłaś, jak widzę. Więc powodzenia w życiu ! - powiedział Louis i chciał kończyć, kiedy powiedziałam tylko ciche:
- Kocham cię, Louis.
- Ja ciebie też, Katie, ale to nic nie da, skoro mnie oszukujesz. Nie na tym polega miłość.
- Tak? To co mi powiesz na tema tej jakże uroczej blondynki, którą obmacywałeś w klubie niedawno? - Louis zamilkł. Pewnie nie podejrzewał, ze widziałam te zdjęcia albo nie spodziewał się, że wykorzystam to przeciw niemu.
- To nie to samo, Katie. Ja cię z nią nie zdradziłem. – powiedział i chciał zakończyć połączenie, ale krzyknęłam.:
- Jesteś pieprzonym tchórzem ! Ja ci przynajmniej powiedziałam co zrobiłam, a ty nie jesteś nawet w stanie nic mi powiedzieć na temat uroczej blondynki z klubu.
- Byłem pijany i nie myślałem zbyt trzeźwo.
- Niezbyt często to robisz. Nawet nie jesteś w stanie mi powiedzieć, co tak naprawdę zaszło między tobą, a blond. Wiem, ze kłamiesz.
- Nie kłamię, Katie. Po co miałbym to robić. Nie jestem taki jak ty !
- Że co proszę ?! Do mnie to było ? – nie mogłam uwierzyć, ze Lou oskarża mnie o coś co zawsze uważałam za najgorsze z możliwych rozwiązań. Po nim się tego nie spodziewałam. Przecież zawsze był spokojny i szarmancki. Nigdy się tak do mnie nie odezwał. W sumie nigdy nie miał powodu.
- A rozmawiam z kimś innym jeszcze ?! Nie bądź głupia, Katie. Obydwoje dobrze wiemy, że na każdym kroku mnie okłamujesz !
- A podasz mi przykład ? – zapytałam spokojnie, bo wiedziałam, ze owego nie ma. Nigdy nie skłamałam w sprawie Lou i nigdy bym tego nie zrobiła.
-‘Kocham Cię Lou’. Gówno wiesz o miłości, Kat. Nie dziwię się Austinowi, ze z ciebie zrezygnował. Jesteś pustą idiotką, która puszcza się na każdej imprezie. Myślałaś, ze co? Że nigdy nie dowiem się o twoim wybryku w klubie? Zdjęcia pojawiły się w Internecie nim zdążyłaś stamtąd wyjść. Kto wie ilu facetom się oddałaś wtedy. – zaniemówiłam. Teraz naprawdę przesadził i nie chodzi tu o nazwanie mnie szmatą, ale o to, ze powraca do starych historii, o których powiedziałam mu w zaufaniu, o których nikt inny miał nie wiedzieć. I co? Wyszło na to, ze to ja jestem ta zła i niedobra. Ze to ja jestem puszczalską gnidą, która daje dupy każdemu napotkanemu facetowi. Miałam dość tej rozmowy. W sumie to, to nie była rozmowa tylko monolog Louisa polegający na zjechaniu mojego imienia.
 - Przepraszam, że dążyłam, aby nasz związek był idealny i żeby niczego nam nie brakowało! Przepraszam, ze jestem taka niedojrzała, ze nie dorosłam nawet do tego by być kochaną przez takiego palanta jak ty! Ale pewnie. W czym ci szkodzi zwalić winę na niczego winną dziewczynę, która tylko była tępo zaślepiona miłością. Oj wróć. Przecież ja nie wiem co to jest miłość, prawda ? A więc pieprz się Palancie i obyś gnił w piekle w najgorszych męczarniach. – nie wiem, czy usłyszał ostatnie słowa, bo kiedy skończyłam mówić, słyszałam tylko miarowe pikanie głoszące zakończenie połączenia. DUPEK ! Nie miałam nic więcej do dodania na jego temat. Przecież tak naprawdę to wszystko jego wina, gdyby tu był ze mną nigdy nic by się nie wydarzyło. Gdyby nie ta blondi z klubu nic bym nie zrobiła. Cały czas byłabym tą dziewczyną, którą byłam zanim poznałam Louisa. Ale wszystko stracone. Spojrzałam w lustro i powiedziałam:
- Oto przed tobą stoi nowa Katie, która nie da sobą pomiatać. Będzie rezolutną dziewczyną, która wykorzystuje mężczyzn, tak jak oni ją. Tak, czas wyjść z łazienki Nowa Katie. - wyszłam z łazienki, ale w całym domu było strasznie cicho. Trochę się obawiałam, ale podeszłam do łóżku, na którym leżała karteczka, wzięłam ją do ręki nie czytając i schowałam do kieszeni marynarki. Wyszłam z mieszkania i zwróciłam się w stronę mojego domu. Nie wiedziałam gdzie jestem i która jest godzin, ale ruszyłam przed siebie mając nadzieję, ze idę w dobrą stronę

_____________________________________________
Dzień Dobry!! Specjalnie dla Clauds(*:) wspomnienia o Louisie. 

Leila to przyjaciółka Katie z pierwszej części opowiadania. 

Dziękuję za te 6 komentarzy!! :*

7 komentarzy:

  1. Jezu! Musiałam ich kłótnie dać? Boże! Ryczę jak głupia!
    Ostatnio nieco się gubiłam w twoim opowiadaniu, może dlatego, bo nie miałam ochoty na czytanie czegokolwiek i ten blog jedynie czytałam z ciekawości co będzie dalej, ale gdy chęci mi wróciły, przeczytałam wszystkie rozdziały, które czytałam ot tak i jestem zachwycona i już rozumiem o co c'mon :)
    Boże, wróciłam pamięcią do pierwszej części i muszę Ci powiedzieć, że mam pierwszą część i wszystkie rozdziały tego w jednym pliku. Na czerwono mam pozaznaczane najlepsze momenty i często do nich wracam. Po prostu... To jest cudowne :)
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń
  2. kolejny rozdział, i nie wiem co napisać .
    po 1. piszesz na wysokim poziomie . Czasem czytałam książki ,które powinny się chować przy tym opowiadaniu . nie dość, że nigdy nie wiem co się stanie dalej . to jeszcze styl pisania jest świetny.
    po 2. DLACZEGO WRACASZ DO LOUISA ? zawsze gdy piszesz o nim, mam zły w oczach . to nie jest fajnie, bo nic nie widzę, i nie mogę czytać dalej .
    po 3. jak zawsze czekam, na Twój kolejny świetny rozdział . POWODZENIA i pozdrawiam : *

    OdpowiedzUsuń
  3. czekam na kolejny ! ♥

    OdpowiedzUsuń
  4. kocham tego bloga !
    naprawdę masz talent : )

    OdpowiedzUsuń
  5. Oh,! Jest suuuper ;D czekam nn. A tak przy okazji;
    Zapraszam też do lajkowania tej strony! Reklamujcie swoje blogi, piszcie, itp. ;
    http://www.facebook.com/pages/Opowiadania-z-One-Direction/266902036758600
    Najlepszy blog dni, lub tygodnia ukaże się na głównej :)

    OdpowiedzUsuń
  6. Boziuu.. Rycze <3.<3
    Najlepszy rozdział !!!
    Kocham całego twojego bloga :****

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie wiem ale przez czytanie opowiadań coraz bardziej płacze .O.o
    Pisz dalej ;*

    OdpowiedzUsuń

Statystyka.

Obserwatorzy