DWA DNI PÓŹNIEJ
-Cześć, kochanie. –
usłyszałam męski głos, po czym jego właściciel wszedł do pokoju, w którym
siedziałam i dał mi całusa w policzek.
Spojrzałam na swoje ręce, które delikatnie kołysały dziecko, gaworzące do
pluszaka. Rozejrzałam się wokół i ujrzałam różową tapetę w misie, dziecięce
łóżeczko i przewijak, który leżał złożony w kącie pokoju. Nie wiedziałam co się
dzieje, lecz po chwili zorientowałam się, że śnie na jawie. Położyłam dziecko
do łóżeczka i kucnęłam w rogu pokoju, chowając twarz w dłonie. Poczułam męskie
dłonie na swoich ramionach i spojrzałam w górę. Ujrzałam Nialla – nie tego
słodkiego blondyna, którego widziałam na co dzień, tylko mężczyznę w okularach
w ciemnych oprawkach. Miał na sobie niebieską koszulę, włożoną do spodni od garnituru.
Poluzowany krawat dodawał mu uroku. Zauważyłam, że wrócił do swojego
naturalnego koloru włosów. Niall kucnął obok mnie i zaczął bawić się jakimś
pierścionkiem na mojej dłoni. Przyjrzałam się bliżej nieznanej mi dotąd
biżuterii i zauważyłam, że jest to obrączka. Co tu się dzieje ? Czemu trzymałam
na rekach małe dziecko? Czemu mam obrączkę na palcu? I czemu mieszkam z Niallem
?! Spojrzałam w lustro, które wisiało na ścianie i przeraziłam się. Nie miałam
już tych krótkich brązowych włosów z jasnym końcówkami. Na moje ramiona opadały
długie, rude włosy, które były splątane w warkocza. Spojrzałam na Nialla, ale
on tylko pocałował mnie w czoło. Co mogłam poradzić na to wszystko ?! Mogłam
się tylko modlić, żeby jak najszybciej się obudzić.
- Katie. – usłyszałam
i spojrzałam się na Nialla, który zabawiał dziecko. – Katie. – usłyszałam
ponownie i rozejrzałam się dookoła. – Tutaj. – spojrzałam na drzwi i zobaczyłam
Louisa, jakieś dziecko, chłopaka ze zdjęcia od Nialla i .. moją matkę. Nie
wiedziałam co zrobić, więc stałam tylko i z przerażeniem przypatrywałam się
każdej pojedynczej osobie. Kiedy podszedł do mnie Louis, odskoczyłam tak
bardzo, że wpadłam na szafę. Spojrzałam się w bok, ale z pokoju zniknęło być
może moje dziecko i Niall. Zostałam sama. Zamknęłam oczy i modliłam się, aby
wszyscy odeszli. Żebym została sama. Poczułam dotyk na swojej twarzy. Chciałam
odejść do tyłu, ale drogę tamowała mi olbrzymia szafa, której wcześniej tu nie
było. Otworzyłam oczy i nagle znalazłam się w innym pomieszczeniu. Na fotelu
siedziała starsza kobieta, mniej więcej po pięćdziesiątce i przytulała do
siebie jakąś fotografię. Podeszłam bliżej do kobiety i spojrzałam na fotografię
– znajdował się na niej Louis. Po policzkach starszej kobiety płynęły łzy, a
ona sama cicho łkała. Rozejrzałam się wokół. Widziałam jakieś stare meble, a na
nich stały fotografie, na których w większości znajdowałam się ja z Louisem.
Połączyłam fakty i zrozumiałam, że tą starszą kobietą jestem ja w przyszłości.
- Ty zdecydujesz jak
będzie. – usłyszałam, a kiedy chciałam zobaczyć do kogo należy głos, wszystkie
postacie nagle wyparowały, a ja zostałam sama w obcym mi pomieszczeniu.
Płacząca staruszka także zniknęła.
Obudziłam się z krzykiem, a obok mnie stał Niall z
przerażeniem w oczach.
- Co się stało ? – Zapytał, ale ja nie wiedziałam co mam mu powiedzieć. Gdybym opowiedziała mu ten sen, wziąłby mnie za wariatkę. Musiałam
wymyślić coś na poczekaniu, ale nie miałam do tego głowy. Tym zawsze zajmowała się Gab, jak byłam od
praktyki.
- Powiem ci coś, ale ty nie możesz odpowiadać, dobrze? –
Niall pokiwał głową na znak zgody, a ja zaczęłam mówić:
- Chciałabym ci powiedzieć, że cię kocham, ale sądzę, że to
trochę za wcześnie. Zbyt wiele miłości na raz cię zabije. Muszę pogodzić się ze
śmiercią Louisa i dopiero mogę zająć się nowym związkiem.
- Czyli mnie nie potrzebujesz ? – spytał się mnie Niall ze
łzami w oczach.
- Proszę cię, bądź inny niż wszyscy faceci, których
poznałam. Pokaż, proszę, że możesz przy mnie być i mi pomóc. Wiem, że
potrafisz, ale to od ciebie zależy czy chcesz. – uśmiechnęłam się pod nosem i
popatrzyłam na Nialla.
- Uśmiechasz się, tylko czy szczerze?
- Przy tobie zawsze.
***
- Śniadanie ! – krzyknęłam, ale nie usłyszałam odzewu. Nie
chciało mi się ruszać z kuchni, więc postanowiłam ponowić krzyk – znowu nic. Niall
zawsze zrywał się z łóżka po usłyszeniu pierwszej sylaby jakiegokolwiek słowa,
zapowiadającego jedzenie, a teraz? Zero odzewu? Coś nie tak.
Weszłam z głośnym
krzykiem do pokoju Katie i popatrzyłam na Nialla, który krzątał się po całym
pokoju i marudził, że Kat ma mało ciuchów szafie i nie wie co wybrać, żeby
wyglądała jak najlepiej. Popatrzyłam się z zdegustowaną miną na jego strój:
zielone spodnie od stroju, czerwona koszulka ze Spongobob’em i czarne trampki. Był sławną gwiazdą, ale
stylisty to już nie mógł sobie zatrudnić ?
- Niall, idź się natychmiast przebierz. – blondyn popatrzył
się raz na mnie, raz na swój strój i roześmiał się. Katie popatrzyła się na
mnie z uśmiechem na twarzy i powiedziała, że wybierze mu coś normalnego do
ubrania.
- A tak poza tym, to śniadanie na stole. – nim zdążyłam się
obejrzeć, Niall przepchnął się z szybkością jaguara przez drzwi i pobiegł do
kuchni.
- Katie, masz mi coś do powiedzenia ? – Katie spojrzała się
na mnie zdezorientowana, ale po chwili chyba skojarzyła fakty i wiedziała o co
chodzi.
- Chyba tak. Siadaj. – powiedziała, pokazując miejsce na
łóżku obok siebie. Szybko je zajęłam i słuchałam tego, co ma mi do powiedzenia
Kat:
- Słuchaj, wiem, ze może to dziwne, ale ja nic do niego nie
czuję i on pewnie do mnie też. Szukał małej odskoczni od swoich problemów i
padło na mnie. Nie chciałam tego robić, dobrze o tym wiesz. Kiedy patrzyłam na
niego, w głowie miałam twoją twarz, szczęśliwą twarz. Nie mogłam tego zrobić,
choćbym miała nawet serce z kamienia. Wiem, ze bardzo go kochasz i powinnaś o
to walczyć. Pamiętasz, jak kiedyś mi powiedziałaś : ‘’ nie mówiąc mu co czujesz
ranisz nie tylko siebie, ale tez jego ? ‘’? – kiwnęłam tylko głową. Do oczu
napłynęło mi łzy, zatrzepotałam rzęsami, żeby się tylko nie rozpłakać. Nie
chciałam jej okazać, jak bardzo poruszają mnie jej słowa.
Nie jestem z tych
dziewczyn, które łatwo się poddają, a jednak pozwoliłam mu odejść, tak bez
niczego. Nie usłyszałam od niego słowa pożegnania, a odszedł. Może i był to
moja wina, ale czy on także nie powinien pokazać, ze mu zależy? Że nie chce
odchodzić?
- Dzwoniłaś do niego od tamtego czasu ? – spytała się mnie
Katie. Popatrzyłam się na nią i wtuliłam się w jej ramię.
- Nie. Bałam się, Kat. – Katie chwyciła mnie za ramiona i
potrząsnęła mną. Popatrzyłam się na nią, ale ona tylko podała mi telefon.
- Dzwoń. – powiedziała, a ja szybko wybrałam numer Crisa. Po
kilku sygnałach odebrał. Usłyszałam jego głos i nie wiedziałam co powiedzieć.
- Halo ? – powtórzył po raz drugi Cris. Katie ponagliła mnie
ruchem dłoni, a ja zaczęłam mówić:
- Tu Gabriella. Możemy się spotkać? – spytałam z nadzieją w
głosie. Miałam wielką nadzieję, ze pozwoli mi wszystko wyjaśnić i jakoś
wszystko się ułoży.
- Nie wiem czy mam ochotę. – odpowiedział Cris bezuczuciowo
i moje serce zatrzymało się na chwilę, myślałam, ze od razu się zgodzi, a on z
tekstem, ze nie wie czy ma ochotę ?
- Proszę cię, Cris, nie graj ze mną w kotka i myszkę. Chcesz
się spotkać?
- 13.30 na naszej ławce w parku. – usłyszałam i rozłączył
się. Nie wiedziałam, czy chce się ze mną spotkać, żeby mi powiedzieć, żebym do
niego nie dzwoniła, czy po to, żebym miała możliwość wytłumaczenia wszystkiego.
Popatrzyłam się na Kat i pokiwałam głową. Uśmiechnęła się do mnie i lekko objęła.
Nie chciałam robić sobie złudnych nadziei co do tego spotkania, ale nie
nastawiałam się jakoś nadzwyczajnie do tego.
***
- Sorki, ale już nie ma. – powiedziałem, wzruszając
ramionami. Gabriella uśmiechnęła się, a Katie podeszła do mnie trzepnęła mnie
mocno w głowę. Spojrzałem się na nią, a ona uśmiechała się od ucha do ucha.
- Mam zrobić to, co ostatnio? – spytała się mnie, a ja
szybko wstałem od stołu i założyłem kurtkę, wybiegając do sklepu, po coś do
jedzenia. Kostka mnie jeszcze trochę bolała, ale już nie była spuchnięta.
Wybiegłem z domu i stanąłem przy pasach. Ulica była pusta, więc wszedłem na
pasy. Magle zza rogu wyjechał czarny jeep i gdybym nie doskoczył do tyłu,
zostałaby ze mnie plama na ulicy. Przebiegłem na chodnik i rozejrzałem się dookoła.
Czarny jeep zniknął. Pojawił się tak samo szybko jak zniknął. Nie zdążyłem
nawet zauważyć, kto siedział za kierownicą, ale co do tego miałem już
podejrzenia. Wszedłem szybko do sklepu, bo za bardzo zwracałem na siebie uwagę,
stojąc jak jakiś palant na środku chodnika i rozglądając się na boki. Jeszcze
by mnie wzięli za jakiegoś obłąkańca. Kupiłem szybo ciasto czekoladowe, mleko,
jajka i inne bardzo potrzebne rzeczy typu żelki, czekolada, batoniki.
Podszedłem do kasy i szybko zapłaciłem i chciałem przebiec przez ulicę, kiedy
pod sklep podjechał jeep i zatrzymał się przy pasach. Chciałem przejść, ale
najpierw spojrzałem na kierowcę. Niestety wiele nie zauważyłem, bo kierowca
miał założoną czapkę z daszkiem, który zasłaniał mu połowę twarzy i na głowę miał
naciągnięty kaptur od bluzy. Odszedłem od pasów i zwróciłem się w stronę
kawałka ulicy, znajdującego się za jeepem. Szybko przebiegłem i podbiegłem do
drzwi od mieszkania Kat. Spojrzałem jeszcze w stronę przejścia dla pieszych,
ale jeepa już tam nie było. Wszedłem do mieszkania i przestraszony powiedziałem
do dziewczyn, żeby nie wychodziły z domu. Kiedy zapytały się mnie dlaczego,
zdołałem im tylko odpowiedzieć, że coś się kroi, ale jeszcze nie wiem co. Obie
spojrzały się na mnie zdezorientowane, ale chyba postanowiły mi zaufać, bo
zajęły się szykowaniem śniadania. Zanim postawiły wszystko na stół, dostałem
opieprz za to, ze większość zakupów składała się ze słodyczy i to z tych na
które była uczulona Gabriella. Podszedłem do okna i w oddali ujrzałem czarny
samochód. Szybko zasłoniłem okno, co zostało skwitowane cichym prychnięciem
Katie i cichym ‘’Jesteś przewrażliwiony.” Gab. One po prostu nie rozumiały, ze komuś nie
pasuje fakt, że jestem z Katie i, ze ten ktoś jest zdolny nawet do tego, żeby
zabić drugiego człowieka.
____________________
Ta da! Jestem zawiedziona tymi czterema komentarzami pod poprzednim rozdziałem. 18 obserwatorów, a tylko 4 komentarze ?! o.o
No ni, mam nadzieję, że choć trochę akcji wprowadziłam.