niedziela, 6 maja 2012

Dwadzieścia cztery.


     Chwyciłam Crisa za rękę i ruszyliśmy na wycieczkę wzdłuż parku. Był początek listopada, ale było nadzwyczaj ciepło. Wyobrazić sobie, że za niecałe dwa miesiące święta. Myślę, że czas zacząć kupować prezenty, bo znając mnie nie będę miała czasu w okresie przedświątecznym.
     Poszliśmy w stronę fontanny, która znajdowała się niedaleko, ale Cris w pewnym momencie skręcił na mostek – drewniane, pomalowane na biało dzieło sztuki zrobione w XX wieku. Uwielbiałam go, bo nadawał taki magiczny nastrój temu parkowi. Lubiłam stać na tym starym drewnie, które skrzypiało razem z każdym naszym ruchem i wpatrywać się w głąb lasku. Niebo zasnute chmurami idealnie dopasowywało się w różnokolorowość parku podczas jesieni. Listopadzie było tu smutno i nawet pełen kolorów lasek nie pomagał pozbyć się smutków, ale kiedy nadchodziło lato to miejsce stawało się najczęściej odwiedzanym miejscem w naszej okolicy. Nie było ani jednej wolnej ławki i ludzie rozsiadali się na trawie i robili pikniki. Jedynym minusem tego całego parku było to, ze podczas lata nie było tu chwili spokoju. Od rana do wieczora ludzie z całego LA zbierali się w jednym miejscu na codzienne imprezy organizowane w tym okresie. Codziennie panował tam wtedy zgiełk i nie było słychać nic oprócz muzyki typu western i krzyczących dzieci. 
     Spojrzałam w niedawno błękitne niebo, które teraz było szarawe i ponure. Byłam prawie pewna, ze zaraz lunie deszcz. Spojrzałam na Cristiana, ale jego jakby to w ogóle nie ruszało. Stał na środku mostku i opierał się o ramę. Zaczęło kropić, ale Cristian nadal wgapiał się w oddal. Nie zwracał uwagi na to, ze za chwilę rozpęta się tu burza. Po prostu stał, przez co zaczynał mnie irytować.
- Zaraz zacznie padać. – powiedziałam, czekając na jego odpowiedź, ale on jakby nie słyszał tego, co przed chwilą powiedziałam dalej się tępo patrzył. Szturchnęłam go, ale on tylko wzruszył ramionami i nawet nie raczył na mnie spojrzeć. Stanęłam obok niego i próbował spojrzeć tam gdzie on, ale wszędzie widziałam tylko drzewa. Co w nich ciekawego? Niby były różnokolorowe, ale on nie jest już dzieckiem, żeby cieszyć się z tego, ze drzewka mają kolorowe liście.  Zaczęło kropić, a my dalej jak te dwa popaprańce staliśmy na mostku. Ludzie schodzili się do domów, żeby wspólnie z rodziną spędzić resztę dnia.
- Na co czekasz? Zaraz zacznie padać. – powiedziałam i szturchnęłam Crisa w ramię. On tylko spojrzał się na mnie i uśmiechnął.
- Poczekaj jeszcze moment, dobrze? – pokiwałam głową na znak zgody i oparłam się o ramę mostku. Było mi strasznie duszno, ale wiedziałam, że zaraz się oziębi. Spojrzałam w niebo i zobaczyłam wręcz czarne chmury, z których kilka sekund później lunął deszcz. Spojrzałam się na Crisa, ale on dalej stał oparty o ramę. Cicho zapiszczałam, kiedy wielka kropla deszczu spadła mi za kołnierzyk. Cris uśmiechnął się poprzez krople deszczu. Byłam już cała mokra, ale Cristian chyba sądził, że to świetna zabawa stać na deszczu i patrzeć się na drzewa.
- Goń mnie. – powiedział i ruszył biegiem w stronę fontanny. Nie wiedziałam o co chodzi, więc pędem ruszyłam za chłopakiem. Po kilku minutach biegu byliśmy przy fontannie. Usiadłam na mokrej już posadzce i powoli oddychałam. Czego ja się spodziewałam? Że go złapię? Mogłam p prostu za nim iść, przecież wiedziałam w którą stronę biegnie. Cris podszedł do mnie i podał mi rękę. Chwyciłam ją i wstałam. Stanęłam na fontannie, żeby móc spojrzeć prosto w oczy Crisa. Chłopak chwycił moją twarz w dłonie i delikatnie musnął moje wargi. Spojrzałam się na niego, a on mruknął cicho pod nosem:
- Wiesz na co czekałem? – pokiwałam przecząco głową, a on ciągnął dalej:
- Chciałem zrobić to. – powiedział i namiętne pocałował mnie w usta. Nasze wargi idealnie do siebie pasowały. Jego ręka powędrował na moje biodra, a ja wskoczyłam na niego i oplotłam rękoma jego pas.
- Kocham Cię. – szepnął do mnie Cristian, odsuwając swoją twarz od mojej.
- Ja ciebie też, Cristian. – powiedziałam i wtuliłam się w niego.
- Przepraszam, ze przeszkadzam, ale jesteście idealni. Mogę wam zrobić zdjęcie? – spytał się nas jakiś facet z lustrzanką na szyi. Cristian popatrzył się na niego pytająco, a  on szybko wytłumaczył, ze jest fotografem i szuka jakiegoś dobrego zdjęcia na konkurs. Zgodziliśmy się, a on poprosił, żebyśmy zrobili to, co przed chwilą. Nie mieliśmy z tym problemu i szybko poszło. Mężczyzna zrobił kilka zdjęć, podziękował i poszedł w stronę wyjścia z parku, cały czas przeglądając aparat. Cris uśmiechnął się do mnie i powiedział:
- Zobacz, nawet obcy ludzie wiedzą, ze jesteśmy idealnie dobrana parą, ale sami nie potrafimy w to uwierzyć. – uśmiechnęłam się i pocałował go delikatnie w usta. Cris postawił mnie na ziemie i już chwilę później znajdowaliśmy się przy wyjściu.

***
- Katie, żyjesz tam jeszcze? – usłyszałam donośny głos Nialla. Chwyciłam się za głowę i delikatnie podniosłam się na siedzeniu. – Dojeżdżamy do domu. – usłyszałam jeszcze głośniejsze dźwięki. Jeszcze raz coś powie i wybuchnie mi głowa. Podniosłam się gwałtownie do góry i od razu tego pożałowałam. Poczułam pulsujący ból w czaszce.
- Cholera. – mruknęłam cicho pod nosem, cały czas trzymając dłoń na czole. Zaczęłam rozmasowywać skronie, ale to także nie pomagało na narastający ból głowy.
- Co się dzieje? – ponowny krzyk. Dostanę szału.
- Nie drzyj się tak! – krzyknęłam tak głośno, że sama się przeraziłam. Otworzyłam okno, żeby choć trochę przewietrzyć umysł. Uchyliłam szybę i szybko chwyciłam za reklamówkę, która na cale szczęście była pod fotelem. Głośno zwymiotowałam do środka i otarłam czoło z potu. Było mi strasznie gorąco. Niall stanął na poboczu niedaleko mojego mieszkania i obrócił się w moją stronę. Podał mi butelkę wody i przepłukałam usta, wypluwając resztki wymiocin na ulicę. Wyszłam z auta i usiadłam na krawężniku. Lało się ze mnie jakbym właśnie wyszła z basenu. Otarłam czoło rękawem od bluzy i powoli oddychałam. Było mi ciężko i źle się czułam. Nagle poczułam dziwną gulę w gardle i od razu wiedziałam, co się kroi. Nachyliłam się nad studzienką kanalizacyjną i z moich ust wyplułam kolejną porcję wymiocin. Niall stanął nade mną i podtrzymywał mi włosy. Otarłam usta rękawem  i stanęłam, mówiąc do Nialla, żeby odszedł, bo nie chce, żeby tu teraz stał. Jedyne co usłyszałam zanim znowu zwymiotowałam, było:
- Nigdy cię nie opuszczę.
     Gwiazdki. Wiewiórki. Śnieg… Królewna Śnieżka ?! Przetarłam oczy i znowu pojawił się normalny obraz w mojej głowie. Spojrzałam na Nialla, a on niespokojnie tupał nogą o asfalt. W głowie słyszałam tylko : BUM, BUM, BUM, BUM. Dostanę szału. Gwałtowanie wstałam, przez co ból w mojej głowie wzrósł do maksimum. Chwyciłam się za głowę i położyłam się na ziemi w pozycji embrionalnej - działało. Kołysałam się w tę i z powrotem miarowo oddychając. Po chwili poczułam czyjeś bardzo ciężkie dłonie na swoich ramionach. Chciałam je zrzucić, ale nie miałam siły, żeby podnieść ręki. Zamiast tego głośno jęknęłam.
- Zostaw mnie. – znowu te dłonie pojawiły się na moich ramionach. Były za ciężkie… Miałam dość.
- Proszę, skończ to. Mam dość. Błagam. – powiedziałam błagalnym głosem i po chwili poczułam, że unoszę się nad ziemią. Otworzyłam delikatnie oczy i ujrzałam twarz Nialla. Dławił się łzami, mówiąc tylko:
- Nie opuszczaj mnie, Katie…
- Nigdy cię nie opuszczę, Niall. – powiedziałam i w mojej głowie pojawiła się ciemność. 



_____________________________________
BUM, BUM, BUM. jestem i ja, a razem ze mną nowy rozdział! :3 Mam nadzieję, ze wam się podoba i macie już swoje własne propozycje na miejsce psychola, hahaha :3 Zauważyłam, ze w każdy moim opowiadaniu pojawia się psychol, mam zrytą banię. 
Pojawiło się pytanie ile zajmuje mi pisanie rozdziału. W sumie to zależy czy mam ochotę i mam pomysł. Ten rozdział powstał może w 10 albo 15 minut. Nie mam tak, ze piszę rozdział po kilka godzin. Po prostu czasami zacznę i zamykam folder, i kończę dajmy na to za dwa dni.

Mam do was małą prośbę, jeśli weszliście na mojego bloga i spodobał wam się proszę zostawcie po sobie jakiś ślad, bo może to dla was mało ważne, czy zostawicie komentarz czy nie, ale dla mnie jest to bardzo ważna rzecz, bo to mnie motywuje do pisania: Świadomość tego, że mam dla kogo pisać. (:

Dzięki i życzę miłej lekturki, kochani *:

8 komentarzy:

  1. aaa wreszcie jest! bardzo mi sie podoba :)
    zapraszam do mnie
    galaxy-strawberry.blogspot.com

    OdpowiedzUsuń
  2. genialny!!!! ogólnie ten blog jest mega!! ;D

    OdpowiedzUsuń
  3. Ja zawsze zostawiam ślad ! ;D Ludzie mnie muszą zapamniętac nie ? Większość pewnie jako chorą psychicznie ale zawsze cos ;DD Fajny pomysł z tym że ten facet zrobił im zdjęcie ;D Wgl. fajny pomysł z całym blogiem ;DD Dodaj szybko nowy detektyw Asia się przygotowuje ;D

    OdpowiedzUsuń
  4. Uwielbiam twojego bloga. Pisz dalej bo nie przeżyję bez niego :)

    OdpowiedzUsuń
  5. Super, warto było czekać;D
    A teraz czekamy na kolejny ;)

    OdpowiedzUsuń
  6. ogólnie to masz lasia zrytą banie , ale nie ważne :))
    Fajnie , fajnie się dzieje! :3

    OdpowiedzUsuń
  7. Nie Mark jest przypadkiem psycholem? Od samego początku śmierdziała mi ta jego ciężka fascynacja Kat. Ale z drugiej strony to chyba byłoby zbyt proste. Liv gdzieś zniknęła w niewyjaśnionych okolicznościach może ona? Lub zupełnie ktoś inny? Chyba, że brat bliźniak Nialla, który umarł już dwa razy - wskrzesił się kolejny raz? Nie do końca jestem przekonana co do tych pomysłów, dziwnie mi to jakoś wszystko brzmi. No trudno pożyje to zobaczę co z tego wyjdzie.
    Psychole są fajni, można nimi wiele namieszać, sama ich kocham więc rozumiem Twój ukryty pociąg ;P
    Hmm Kat została podtruta? bo mniej więcej tak to wygląda, chyba, że tradycyjnie coś przeinaczyłam albo sobie dopowiedziałam co byłoby w moim stylu.
    Przynajmniej sprawa Gab została wyjaśniona co mnie niezmiernie cieszy bo dziewczyna się męczyła tylko. Jeden w miarę radosny wątek.
    Pozdrawiam.

    OdpowiedzUsuń

Statystyka.

Obserwatorzy